Gwiazdor Top Gun: Maverick bał się, że zginie podczas treningów
Akurat pod kątem realizmu lotniczego ten film to w zasadzie kpina. Tutaj myśliwce pędzą kanionem i robią zakręty jak samochody formuły 1. Takich manewrów żaden myśliwiec normalnie nie wykonuje, bo to w praktyce ryzyko przeciążenia konstrukcji płatowca i zniszczenia samolotu. Nie mówiąc już że przy takich zygzakach prędzej czy później człowiek nie daje rady i dochodzi do katastrofy. Warto wspomnieć że mają podwieszone pod skrzydłami bomby GBU-24, czyli dwie tonowe piguły - 2 tony obciążenia nie licząc rakiet, amunicji i pilotów, że o paliwie nie wspomnę. Z czymś takim nawet F/A-18E/F rusza się jak słoń i nie ma mowy o ciasnych manewrach. Podobnie jest w kwestii taktyki: 4 myśliwce pędzą kanionem, wyskakują nad krawędź góry i w kilka sekund namierzają kilkumetrowy cel i zrzucają bomby. Żaden człowiek tego nie da rady wykonać.
Nie mają osłony SEAD która zlikwidowałaby baterie SAM, żadnej osłony przed myśliwcami wroga, niczego. Gdyby Amerykanie tak planowali swoje misje, to by wszystkie wojny po kolei przegrywali. A przecież na początku tej misji okręty floty wystrzeliwują chmurę Tomahawków, która niszczy pobliskie lotnisko, ale żeby już rozwalić przy okazji baterie obrony przeciwlotniczej, to jakoś nikt nie pomyślał.
W tym świetle nawet nie warto wspominać o dzielnej walce niepełnosprawnego F-14A walczącego skutecznie z dwoma Su-57 i strącającego je. Inna sprawa że możliwości tychże Su-57 w filmie są drastycznie zawyżone, jak w zasadzie większości sprzętu rosyjskiego, co dobitnie pokazuje dziś wojna na Ukrainie.
Top Gun: Maverick to dobry film rozrywkowy, nienajgorzej się na nim bawiłem, ale spłycenie i uproszczenie walk myśliwskich do poziomu znanego z filmu "Żelazny Orzeł" to wielki błąd twórców.
" spłycenie i uproszczenie walk myśliwskich do poziomu znanego z filmu "Żelazny Orzeł" to wielki błąd twórców"
Czemu błąd? To po prostu Top Gun, a nie film wojenny.
Mimo wszystko ja po tym filmie oczekiwałem jakiejś dozy realizmu, nie takiego w 100%, ale choćby w 50. A tu jest pod tym względem znacznie gorzej niż w pierwszej części. Mnie to razi i to bardzo, ale może dlatego że bardzo interesuję się lotnictwem wojskowym, więc wiem o samolotach odrobinę więcej niż przeciętny widz.
W każdym razie pod tym względem przeżyłem spore rozczarowanie.
Nie to, żebym się nie spodziewał, że ten film świetnie wypełni czas poświęcony na zajadanie się popcornem, ale też przeżyłem spory zawód pod względem realizmu. Wyszedłem z kina z poczuciem, że pierwsza część mimo, że mniej efektowna była lepsza. W drugiej jak dla mnie zbyt dużo absurdów.
"Czemu błąd? To po prostu Top Gun, a nie film wojenny."
Oraz kolejny przykład kłamliwego marketingu. Sma Tomek zachwalał w wywiadach, że cały ten trening aktorów, system kamer w kokpicie, ścisła współpraca z lotnictwem/marynarką to po to, żeby widz mógł poczuć realia bycia pilotem F-18. Co jak co ale poza grymasem aktorów związanych z przeciążeniami to ten realizm został potraktowany po macoszemu. Daję takie 7/10. Ale takie zasłużone...
Mimo wszystko zdjęcia z wnętrza kokpitu akurat wypadły całkiem nieźle i widać było że aktorzy siedzą tam w środku, przynajmniej w większości scen tak wyglądało. Nie wiem ile materiału ze scenami lotniczymi powstało w komputerach, ale raczej między bajki można włożyć zapewnienia, że Tom Cruise sam tam coś pilotował. Ponoć zdobył uprawnienia do lotu F/A-18, choć jeśli nawet to prawda, to nie wierzę że ktokolwiek dał mu do pilotowania maszynę która kosztuje blisko 100 milionów dolarów. No może polatał po prostych odcinkach gdzieś tam "wolno i nisko", i wtedy coś tam z nim nagrali, ale reszta - absolutnie niewykonalna nawet dla najbardziej doświadczonych pilotów.
Tak czy inaczej widać jednak w tym filmie że filmowe przekraczanie granic jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa musiało skutkować tworzeniem tych ujęć jako CGI. Nikt nie pozwoliłby latać jednemu myśliwcowi kilka metrów od drugiego, bo to nie zespół akrobacyjny Blue Angels. Zapewne wiele tych przegiętych efektów uzyskano odpowiednim montażem, ale reszta po prostu nie mogła być zrealizowana prawdziwymi samolotami, bo po czymś takim to tam w marynarce kilka osób by wyleciało z roboty, albo i poszło siedzieć.
Mi nie chodzi o brak realizmu w wyglądzie sekwencji bo wiem że bardzo dużo z nich powstało na tle zielonego ekranu. I totalnie mi to nie przeszkadza. Tutaj dwie przykładowe.
https://youtu.be/U-PakQMFssw
Mi przeszkadza podejście do realizmu w kwestii taktyki czy właśnie tego planowania misji o którym pisałeś. Naprawdę można było zrobić świetny film akcji z dużo bardziej realnym przebiegiem wydarzeń
A tutaj to nawet nie ma co dyskutować. Planowanie misji na krawędzi wytrzymałości maszyn i pilotów to jakieś szaleństwo i nikt na świecie czegoś takiego nie robi. Warto sobie poczytać jak Izrael swego czasu przeprowadził misję Opera, bardzo podobną jeśli chodzi o cel jak i realizację, jak ta w filmie.
Tak jak wspomniałem: tutaj trzeba było dać osłonę przed myśliwcami wroga, a wcześniej wymieść obronę przeciwlotniczą i wszelkie radary i centra komunikacyjne i decyzyjne.
Dopiero w tak wyrąbany korytarz wlatują myśliwce i likwidują cel.
Ale nie, trzeba było wymyślić ten kanion i wariacki lot jak w grze komputerowej z lat 80. Do tego jeszcze "oj, zestrzelili nam Mavericka, ale trudno, lecimy dalej". Zero jakiegoś wsparcia search and rescue, nic. AWACS niby lata w powietrzu, ale już o pozycji tych mitycznych Su-57 informuje tylko na początku. Dlaczego wracające maszyny nie mają osłony myśliwców, żeby im te Su kuku nie zrobiły? Ano dlatego żeby była efektowna i skrajnie nierealistyczna walka w finale. I tak można długo wymieniać głupoty scenariusza...
Możnaby zrobić lepszy film z tymi wszystkim urealnieniami, ale ile dłuższy musiałby być... I dla kogo? Dla tego 1% widzów, co się zna? :)
Skoro nawet weterani zrzucania bomb z Hornetów nad Irakiem wychodzą z kina z bananem na twarzy i świetnie się bawią bez narzekania, to należy przymknąć oko na konwencję filmów akcji, bo to nie był techno-thriller Clancy'ego przecież.
Mi bardziej nie podobało się, że ujęcia lotnicze to były tylko wąskie kadry. Brakowało mi tego prowadzenia kamery na przelatujące samoloty w pełnej krasie, jak w jedynce.
Możnaby zrobić lepszy film z tymi wszystkim urealnieniami, ale ile dłuższy musiałby być...
Ani minuty dłużej. Wystarczyłoby wywalić całą gałązkę dotyczącą prototypu która się średnio klei do reszty filmu (nie będę piał szczegółów żeby nie spoilować choć trailer pewnie każdy zainteresowany widział). A nawet gdyby się wydłużył o te 10-15 minut do dwóch i pół godziny to nic by się wielkiego nie stało.
I dla kogo? Dla tego 1% widzów, co się zna? :)
Nie, nadal by był dla wszystkich ale ten jeden procent, który się zna zrobiłby dodatkową reklamę mówiąc o tym w jak wysokim stopniu oddano realizm.
Skoro nawet weterani zrzucania bomb z Hornetów nad Irakiem wychodzą z kina z bananem na twarzy i świetnie się bawią bez narzekania, to należy przymknąć oko na konwencję filmów akcji, bo to nie był techno-thriller Clancy'ego przecież.
Bo to są przeważnie amerykanie, w których pierwiastek patriotyzmu jest dużo większy niż w innych narodach. U nich że tak to ujmę poetycko sranie we własne gniazdo jest dużo mniej powszechne. Piloci których ja śledzę zgodnie twierdzą, że to niezły film ale jednak gorszy od pierwowzoru.
Ale co ma wyjście z bananem na ustach z kina to krytyki niektórych elementów filmu. Ja też wyszedłem z sali z bananem i to nawet dwukrotnie. Raz obejrzałem sam a drugi raz z grupą laików i potem przy piwku mogłem im potłumaczyć co w filmie mieści się w realiach a co nie. Po prostu film w niektórych aspektach trochę kuleje i myślę, że wyłapie to nawet widz, który nie jest obeznany z lotnictwem ale potrafi przez chwilę logicznie pomyśleć.
Mi bardziej nie podobało się, że ujęcia lotnicze to były tylko wąskie kadry. Brakowało mi tego prowadzenia kamery na przelatujące samoloty w pełnej krasie, jak w jedynce.
Tak tego brakuje. Ale przy moim całym szacunku do F18 którym go darzę i jest to mój ulubiony myśliwiec w DCS to nie ma co ukrywać że do takich szerokich ujęć Tomcat nadawał się zdecydowanie lepiej. F-18, F-35 czy SU-57 nie ma takiej prezencji jak F-14
Natomiast to nadal miał być blockbuster pompujący adrenalinę z realistycznych ujęć podczas lotu samolotem bojowym i to wyszło fenomenalnie. W dodatku zrobione jest w taki sposób że gdybym nie siedział w temacie albo by mnie nikt nie uświadomił jak to zrobił DTG byłbym w stanie kupić, że tak można robić samolotami jak w filmie pokazano. A skoro to się udało to znaczy że zamysł filmu został sprzedany
No niestety nie mogę się zgodzić. Z takim "przegiętym realizmem" jak tutaj mam tak samo jak z filmami Marvela. Co mi po tych wszystkich spektakularnych scenach akcji, gdy z góry wiem że bohater i tak wyjdzie ze wszystkiego cało. Że gwałcąc prawa fizyki i ograniczenia techniczne maszyn zrobi co będzie chciał, byle tylko dobrze to wyglądało na ekranie. To tak jak z filmami z Supermanem czy Iron Manem - zero emocji i jakiegoś zaangażowania, bo nawet jak bohaterem rozwalą jakąś ścianę czy cały budynek, to on tylko wstaje i otrzepuje się, bo nawet nie ma zadrapania. Dla mnie to kompletne zlekceważenie choćby minimalnej logiki przedstawianego świata. Skoro bohater jest w praktyce niewrażliwy na ograniczenia fizyczne, to gdzie tu jakieś emocje i ten cały fun?
Pewnie za stary jestem, bo już skończone 52 lata, ale kompletnie nie kupuję tej współczesnej konwencji, że trzeba dociskać pedał akcji do oporu, gwałcąc przy tym elementarną logikę wydarzeń i odrzucając choćby cień realizmu.
Ale w sumie to Ty masz rację, nie ja. Pokazuje to box office, film się sprzedaje znakomicie, ale co gorsza - ma bardzo dobre recenzje. Może ten pociąg p.t. "kino akcji" odjechał z mojego przystanku i już go pewnie nie dogonię. Ale jakoś nie żałuję.