Kocham gry Kojimy, ale strollował mnie o jeden raz za dużo
Z wieloma argumentami się zgadzam. Ale mimo wszystko, po początkowym "fantomowym bólu" wywołanym zakończeniem gry, nauczyłem się je doceniać. To, jak fani wypełnili luki i poskładali kropki w swoje własne epilogi, tworząc takie perełki jak ta:
jest wartością samą w sobie, której bardziej hollywoodzkie prowadzenie opowieści by nie wywołało. Żałuję rozdziału trzeciego, ale doceniam to co mam.
A ja tymczasem do tego twistu podchodzę bez żadnych emocji. Sama fabuła w 5 po prostu była i tyle, nic więcej o niej nie mogę raczej powiedzieć. Nie wiem na ile to wina samego Kojimy czy czego innego, tak jednak sandboxowość rozwodniła samą opowieść i mimo takich genialnych momentów jak misja "Voices" lub zabijanie swoich towarzyszy to najzwyczajniej w świecie mam wrażenie, że brakowało tam jednak większej opowieści.
No i na koniec pojawia się twist z medykiem i ciężko mi coś o tym powiedzieć. Był lekki szok, ale no właśnie tylko "lekki", bo wcześniej ta opowieść mnie za bardzo nie wciągnęła i ciężko było mi to wziąć jakoś poważnie. Ostatecznie skończyło się na tym, że świetny pomysł na fabułę i twist skończyły się na rozwodnionej historyjce, która nie wzbudza większych emocji.
Kojima jak Kojima. Byłoby nudno bez jego trollingu :)
Zawsze to coś się dzieje, gracze mają powody do większych dyskusji na temat jego gier. I oto chodzi, dzięki temu gry dłużej żyją. Bo jak przed i po premierze gry w ogóle się nie rozmawia to znaczy, że szybko o takiej grze się zapomina.
A Kojima stara się, aby o nim i jego grach się nie zapominało.
Ja osobiście uwielbiam tego gościa i jego trolling.
MGSV fabularnie niedomaga (nie ma co się dziwić bo gra powstawała w bólach), ale gameplayowo dalej trzyma bardzo wysoki poziom.
Duża swoboda działania i ogólne skradanie sprawia mase frajdy, ale do tego trzeba sie samemu bawić, bo teoretycznie można też na przysłowiową pałę przejść grę, ale gdzie w tym satysfakcja?
W sumie ogrom cut contentu ładnie obrazuje główny temat tej gry i tytułowy fantomowy ból.
A może Kojima to nie taki jednak geniusz jak fanom się wydawało, może nie jakby tylko chciał to by zrobił to tak czy siak, a właśnie to co zrobił jest takie jak chciał, maks co mógł wymyślić.
Z informacji, które do teraz o sprawie z konami wypłynęły, wygląda na to, że faktycznie go wywalili, bo nie trzymał się terminów i budżetu, więc już stracili cierpliwość i nie chcieli dokładać, bo wyszłoby za drogo.
Może ma taki proces myślowy, może w końcu by to doprowadził do ładu, ale przegrał sam z sobą, bo stan gry to raczej wyłącznie jego wina.
Jeżeli już kogoś strollował, to prędzej konami, które straciło cierpliwość.
Kazdy kolejnu MGS byl słabszy.
Jedynka na PS1 to top 3 gier mojego zycia.
Dwojka fajna, ale spieprzyl ja Raiden zamiasy Snake, ale wciaz gameplay swietny.
Trójka juz troche zaczela byc przegadana i dziwna (jakies duchy w rzece, dziadek sniper, koniecznosc jedzenia co 5 minut?), czworka to wlasciwie juz byl (wciaz fajny) film z przerywnikiem na gameplay, zreszta niesamowity benchmark PS3.
Piatka... mnie pokonała, nuda do szescianu i ten sandbox zniszczyl ta serie. Prolog byl super i mogla być cała gra taka jak prolog.
MGS2 i świetny gameplay? Ta gra miała najgorszą misję eskortową jaką widziałem w grach kiedykolwiek. A pamiętasz walkę z MGSami? Ta gra to najgorsza część, z najgorszym bohaterem, i ciężko będzie przekonać mnie że jest inaczej. To niezła gra, ale najgorszy MGS.
Ta mgs2 miała najgroszy gameplay. Level desing to masakra, non stop pomarańczowa lokacja bliżniacza lokacja. Tanker to za mało jak na całą gre. MGS3 wróćił to formy i wyznaczał standardy. MGS4 też przyjemny, tylko za mało grania. MGS5:TPP - O KVRWA, jestem w następnym stuleciu. Nigdy nigdzie nie szło tak precyzyjnie sterować i mieć kontrolę nad postacią, Sam Fisher otrzymał grupę inwalidzką. MGS5 doszlifowanie diamentu pod tym względem. Gra z 15' roku a doskoczyło dopiero do tego levelu the last of us 2. W tych grach się czuję co się może i jest się tego pewnym
Yyyy, że co?
Widać, że w ogóle nie masz pojęcia o MGS.
Jedynka była świetna to prawda.
Ale nazywać MGS3 kolejną słabsza częścią to przesada.
Snake Eater to według większości najlepszy MGS. Dla mnie osobiście najlepsza gra fabularnie jaka powstała.
Nie wiem, może po prostu nie znasz lub nie znałeś w najmniejszym stopniu angielskiego i nie zrozumiałeś ani słowa o czym jest a jedynie tak szedłeś i strzelałeś.
Dla mnie tez jedynka jest do dzis niedoscigniona, choc bardzo blisko jest wlasnie Snake Eater.
Co ja bym dał, żeby móc przejść wszystkie MGS chroniologicznie... Musiał bym chyba kupić wszystkie playstation.
Do wszystkich czesci wystarczy ps3. MGS jest dostepny we wstecznej w sklepie, w HD Collection masz dwojke, peace walker i trojke z bonusowymi MG i MG2, no i czworka oraz piatka. Acid to spinoff a PO nie jest kanoniczne.
Ale jakie te inne to sa czesci, skoro nie wchodza w sklad glownej serii? To nawet nie spinoffy Lol
Acidy nie maja totalnie nic wspolnego z mgs, a po zostalo wykluczone przez samego Kojime, ktory nawet palca do tego nie przylozyl. Takze ja podtrzymuje swoje zdanie, ze ps3 wystarczy do calej serii.
Ale to że Twoim zdaniem jabłko nie jest owocem bo nie wiem, nie lubisz jabłek, nie sprawia że jabłko magicznie przestaje być owocem i staje się warzywem. Acidy, Babel, Snake's Revenge, PO (swoją drogą bardzo przyjemna odsłona serii), Revengeance, także nieszczęsny MG Survive to są części tej serii. Poboczne, można je ominąć, ale nic to nie zmienia w kwestii tego czy są Metal Gearami czy nie.
No ok, masz mnie. Nie lubie po prostu zgnilych jablek. Ogrywac te gry co podales to jak czytac fanfiki, w tym oryginalnym uniwersum MG nie maja racji bytu i tyle. Zreszta wymieniles prawie same crapy, liczy sie tylko Legacy i piatka.
Takze zwracam honor bo masz racje. Ja jednak zgodnie z wola Hideo w ogole ich nie biore pod uwage, bo nic nie znacza.
Co do trollingu- nie MGS 5 tylko MGS V jak Venom :D
Żadna główna odsłona cyklu nie była oznaczana rzymskimi cyframi, już tytuł robi w bambuko :P
Lubię bardziej kompletne, pełne zakończenia i historie. Łączenie kropek, znajdywanie schematów jest fajne, ale tu jakoś mi nie wystarczyło.
Phantom Pain to dla mnie jeden z najwiekszych zawodow z gier w ogole. Mialo byc brakujace ogniwo, a uja z tego wyszlo, temat zostal potraktowany po macoszemu. Gameplayowo cudo, fabularnie miernota pisana na kolanie. A ten caly twist byl tak zenujaco oczywisty, ze wystarczylo mi pare minut w prologu zeby zczaic temat.
Ograłem tylko Phantom Pain'a - fabularnie jeśli pojawia się coś z fantasy to jest to dno. Może i byłoby zabawnie jakby nie wyglądało jak pomysł z od początku złymi założeniami, a jest wymuszona "oryginalność". Reszta otoczki militarnej całkiem spoko napisane i jak się zapomni głupie cutscenki fantasy.
Dzisiaj inaczej patrzę na całą serię niż jeszcze kilka lat temu. Hideo powiedział kiedyś, że stworzenie gry takiej jak MGSV było od zawsze spełnieniem jego marzeń, tyle że ograniczały go technikalia. Tego typu otwarty świat chciał już mieć przy pierwszym i drugim MGS'e. Dopiero końcówka siódmej generacja konsol dała możliwości urzeczywistnienia tych marzeń.
Co do samego The Phantom Pain - na początku odbierałem ją bardzo podobnie jak Hubert. Czegoś brakowało, coś nie kliknęło, a wielu rozwiązań fabularnych nie kupowałem. Dzisiaj niezależnie od brakującego rozdziału trzeciego i misji 51, uważam tą odsłonę za arcydzieło gatunku, w którym uważam lepsza gra nie powstanie jeszcze przez wiele lat (o ile w ogóle jakakolwiek da radę to przebić).
Przede wszystkim MGSV jest totalnym przeciwieństwem MGS4. Tego drugiego odpalam gdy chcę zobaczyć rewelacyjny film, a pierwszego gdy chcę sobie najzwyczajniej w świecie pograć - bez 30-minutowych cutscenek, bez przedłużanych w nieskończoność rozmów przez codec. Zupełnie inne, skrajne wręcz doświadczenia. Gdy dzisiaj po tych wszystkich latach bycia fanem, spytasz mnie do której części najchętniej wracam, którą odpaliłbym gdybym mógł w tym momencie - bez wahania odpowiem ci że The Phantom Pain....
Z "Fantomowego Bólu" internetowych filozofów możesz się dzisiaj nabijać, ale wydaje mi się że oni w przeciwieństwie do ciebie, już się z nim po prostu pogodzili. Ciebie jeszcze gryzie. Może po kilku latach od twojego debiutu w MGSV, spojrzysz na tą odsłonę nieco inaczej.
Całkiem możliwe, choć nie wiem, czy po prostu nie pójdę do przodu, do innych gier. No i samo story znam przynajmniej od 2016 roku, więc z tym zdążyłem się oswoić. :)
Generalnie wolę micro-sandboxy jeśli już (Deus Exy).
Ale tak, rozumiem Twoją potrzebę, to zdecydowanie jest gra, w którą się gra.
Natomiast te internetowe rozkminy bardzo lubię, pobudzają wyobraźnię. Dla mnie - bardziej niż sama gra.
Metal Gear Solid 1-4 są genialne. Każda na swój sposób. Piątka to solidna gierka, ale rozczarowanie jako MGS w kwestii oczekiwań, bo to nie poziom pierwszych czterech części, które mają znamiona arcydzieł. Najbardziej odważna i kontrowersyjna jest dwójka zarówno w kwestii scenariusza jak i zmuszenia nas do grania postacią przez większość rozgrywki nie tą jaką chcieliśmy poza prologiem. Osobiście uwielbiam MGS 1-4 oraz remake jedynki z Gamecube, który ma styl wizualny i gameplay dość podobny do tego z dwójki. Oczywiście oryginał jedynki lepszy od remaku.
Kojima już w pierwszym zwiastunie gry hintował ten fabularny myk potem się pokrętnie tłumacząc. Mi tam on się bardzo podobał, jak cała gra zresztą. Szkoda wyciętej zawartości ale do dziś nie było lepszej skradanki niż MGS V. Fabularnie gra była trochę skąpa (zbyt skąpa) ale jak już coś się działo to było bardzo dobrze.
MGS V nawet nie jest w tej samej lidze co najlepsze skradanki w historii gier Thief 1 i 2 oraz MGS 1-4.
Poza tymi sześcioma znalazałoby się poza tym więcej znacznie lepszych skradanek od MGS V jak chociażby The Chronicles of Riddick: Escape From Butcher Bay czy Hitman: Blood Money.