Ethan Hawke bohaterem internetu po obronie superbohaterów
Jeden pójdzie do dobrej restauracji, inny sam ugotuje sobie jedzonko, inny zadowoli się burgerem z maka. Ważne, by mieć wybór, jeden lubi wszystko (jak ów aktor), inny jest bardziej wybredny i niema w tym nic złego.
Bardzo mi przykro, że Pan Ethan Hawke nie stawia cezury między sztuką wysoką a niską, bez tego podziału sztuka staje się tylko źródłem rozrywki.
Właśnie
Wielcy reżyserzy mają wielki ból pośladów, bo ich wielkie dzieła nie zarabiają wielkich pieniędzy, a robią to filmy "do kotleta" od Marvela :D Zaponieli w swojej wielkości że kino, jaki teatr etc. powstały żeby dawać rozrywkę, a ona może przyjąć wiele form. Zdecydowanie o wiele więcej ludzi chodzi do kina w poszukiwaniu prostej i przyjemnej rozrywki, a nie życiwoych rozkmin i wyniosłych tematów.
Z jednej strony owszem, ale z drugiej warto, by otoczenie (w tym kino, muzyka itp.) rozwijało, a nie żerowało na najniższych instynktach sprowadzając widza poniżej mułu (patrz filmy z serii 365 dni).
Wszystko dobre ale z umiarem i zachowaniem zdrowego rozsadku. Sam jako fan komiksow dopingowalem produkcje Marvela i DC w czasach kiedy praktycznie nie istnieli na rynku filmowym ale to co sie obecnie dzieje przekracza granice absurdu bo traca na tym nie tylko produkcje kojarzone z kinem ambitnym ale i wszystkie inne dostajac mniejszy budzet, mniejsze zainteresowanie ze strony widzow czy samych aktorow, mniejsza atencje medialna i tak dalej. Typowy efekt kuli snieznej i monopolu, a to w szerszej i dluzszej perspektywie nigdy nie oznacza niczego dobrego. Gdyby od jutra reszta ludzi oszalela na punkcie filmow o muszli klozetowej to tez bys sie cieszyl i nie widzial w tym niczego zlego? Na jeden film Marvela przypadaloby 100 filmow o klozecie i szafa gra, prawda?
Zastanawiam się czy na prawdę uważa, że "nie ma różnicy" czy po prostu tak to sformułował, bo jak dla mnie wyraźne różnica jest, chyba nawet bardziej w dzisiejszej kinematografii, jednak też nie uważam, że sztuka wyższa z góry oznacza "lepsza".