Temat społeczny, ciekawią mnie odpowiedzi.
Mamy wysyp mediów społecznościowych, każdy ma smartfona i jest zapewniony kontakt "na odległość". Znajomych na fejsbukach ludzie mają kilkuset, u niektórych to idzie w tysiące mimo że niektórych na oczy nie widzieli.
I teraz: o ilu osobach możecie z ręką na sercu powiedzieć: przyjaciel ? Nie znajomy, z którym się wypije browara w pubie i pogadam o meczu i tyle, ale taki prawdziwy przyjaciel, któremu się zwierzycie, któremu ufacie, który wie o was więcej niż matka, który w razie czego przenocuje, nakarmi, machnie ręką na 50 zł pożyczone rok temu.
I nieco prowokacyjnie: ile wśród tych osób to osoby płci przeciwnej? Przyjaciele (przyjaciółki), z którymi nigdy nie łączyły was, hm, przygody seksualne, zgodnie z zasadą "z przyjaciółmi się nie bzyka".
Grupa pierwsza, zakladajac ze nie mowimy o doczepianej rodzinie typu np szwagier: dwie osoby, z czego z jedna w ciagu ostatnich paru lat niestety kontakt sie pogorszyl. Wiec tak poltora osoby. ;) Za to u tej jednej pewnie moglym mieszkac za darmo rok. ;)
Pytanie drugie. Zero. Z doswiadzczenia powiem ze tzw "przyjazn damsko-meska" (ale taka naprawde prawdziwa) to rzecz rzadka jak jednorozce. I nawet jesli to tak wyglada, to tylko dlatego ze jedna osoba sie boi okazac co czuje.
Pytanie drugie. Zero. Z doswiadzczenia powiem ze tzw "przyjazn damsko-meska" (ale taka naprawde prawdziwa) to rzecz rzadka jak jednorozce. I nawet jesli to tak wyglada, to tylko dlatego ze jedna osoba sie boi okazac co czuje.
Ja zawsze mówię: to zależy. Pewnie wynika to z tego że sam mam żonę i przyjaciół mamy wspólnych. W tym trzy dziewczyny. Dwie znamy już jakieś....12 lat? Trzecią 5 czy 6 lat. To nie są brzydkie dziewczyny (jedna przeciętna, dwie ładne) i one wiedzą że (pomijając nawet fakt posiadania przeze mnie żony) mogą nawet latać po moim mieszkaniu z gołymi psiochami i ich nie tknę bo za bardzo szanuję (a jakby ktoś spróbował to zatłukę jak psa). Ot, to jest poziom znajomości na zbyt wysokim poziomie by myśleć o takich rzeczach jak seks.
(...) ich nie tknę bo za bardzo szanuję (a jakby ktoś spróbował to zatłukę jak psa)
Co?
Nie w tym rzecz. Nie tknie ich bo za bardzo szanuje, ale co? Je? Przyjaźń? etc.
(a jakby ktoś spróbował to zatłukę jak psa) je tknąć? Tknąć je nim?
Co?
Pies ogrodnika :)
Iselor - pisac to mozesz sobie co chcesz. Bardziej prawdopodobne ze tych ich wcale nie interesujesz i twoje ewentualne checi na seks pozostana tylko w sferze checi :)
Tak Drackula, bo ty siedzisz w mojej głowie i wiesz jak wyglądają relacje z moimi przyjaciółmi i znajomymi :) Ja wiem że na GOLu sami spece od finansów, wojny i piłki nożnej, od psychologii też ? :)
Drackula, już nie szkaluj tego przystojnego kawalera, dzielnie noszącego tiarę przydziału hogwartu.
ale kogo zatłuczesz jak psa? facetów, którzy startują do twoich psiapsiółek? are you retarded?
mogą nawet latać po moim mieszkaniu z gołymi psiochami i ich nie tknę bo za bardzo szanuję (a jakby ktoś spróbował to zatłukę jak psa)
Nie daj boże, żeby po moim domu latały z gołymi psiochami, bo przyjdzie po mnie łódzki G-Man.
Z doswiadzczenia powiem ze tzw "przyjazn damsko-meska" (ale taka naprawde prawdziwa) to rzecz rzadka jak jednorozce.
Nie zgodzę się. Miałem w życiu czwórkę przyjaciółek, z którymi spędzałem sporo czasu, dużo rozmawiałem, razem gdzieś wyjeżdżaliśmy (nocowanie w jednym pokoju w hotelu nie było niczym niezwykłym) a jednak nikt z nas nie próbował się do nikogo dobierać, sprawa była postawiona zawsze jasno poza jednym wypadkiem, gdzie po czasie zacząłem taką sytuację podejrzewać z drugiej strony.
Co więcej dwie z nich autentycznie pomagały mi poderwać i zawiązać relacje z moją żoną. Miałem konkretny sztab doradczy w tym aspekcie, ja im podobnie doradzałem w kwestii facetów (jakiś wywiad po cichu, bo miały różne doświadczenia i nie chciały się naciąć). Wiadomo, że takie przyjaźnie trzymają się raczej tak długo jak jest się singlami lub pewnych etapach związku, bo później z braku czasu słabną, ale bardzo miło je wspominam i od okazji starałem się spotkać (pandemia + zostanie rodzicem okazały się największymi przeszkodami).
Oczywiście problemem mogą być zazdrośni partnerzy, ale sorki, zaufania trzeba się nauczyć, zwłaszcza, że staraliśmy się by wszyscy poznali się nawzajem.
Problem o którym piszesz, że zawsze jakaś storna jest zainteresowana czymś więcej niż przyjaźnią to raczej problem pośród nastolatków, później z wiekiem to się zmienia choć nie u wszystkich bo wiele osób mentalnie pozostaje na tym poziomie przez resztę życia.
Kumpli mnóstwo, jeden znich jest jak brat, ale jeden (inny) to prawdziwy przyjaciel i... nie ma on Facebooka
Kiedys o szesciu. Dzisiaj juz chyba o pieciu. Ale to i tak duzo i bardzo to doceniam. Wszystkich, ktorych mam na mysli znam albo cale zycie (doslownie od zlobka) albo ponad polowe zycia. :)
ale w pamieci warto miec mysl tego typu:
Od Sokoła dowiedziałem się jak to wygląda
(...)
Że mam uważać z kim tańczę, bo żadna moja morda
Nawet nie kiwnie palcem, dla mojego dobra
Czas wszystko weryfikuje ale warto pilnowac i starac sie zeby pozniej nie byc ta strona, ktora odpuscila i zaniedbala. :)
7 wspaniałych w czym 3 płci przeciwnej, już nie raz w najtrudniejszych sytuacjach mogliśmy na siebie wzajemnie liczyć.
Przyjaciel zawsze może stać się wrogiem.
Wróg nigdy przyjacielem.
Ale wróg nigdy cię nie wy*ucha jak przyjaciel.
Dbaj o wroga.
Ale wymagania dałeś, czasem 5 złoty jest powodem do kłótni, a Ty tu o pięciu dychach mówisz:-P.
Ale chyba ze dwóch, trzech by się takich zaufanych znalazło. Aczkolwiek liczba nie jest tu problemem, gorsze jest to, że ja sam pewnie nie dałbym rady pomóc w tak mocnym stopniu, tak jak oni mi.
A co do drugiego pytania, to ciężko poszukać te osoby w tym większym zbiorze znajomych, a co dopiero w tych kilku.
Znajomych na face mam 23, w tym rodzinę i paru kumpli z roboty.
Przyjaciół o których piszesz w wątku mam 3 (2 ze szkoły, jeden poznany przez pierwszego). Moja żona zalicza się jako 4 przyjaciółka.
Mojego brata mogę zaliczyć jako kolejnego przyjaciela
Różnie bywa. Czasem przyjaźń czy miłość pojawia się niespodziewanie i sama nas znajduje na różnych etapach życia. Ale chyba najbardziej cenię tych starych przyjaciół i przyjaciółki z którymi najwięcej nas łączy i mam najlepsze przeżycia.
Mam 2137 znajomych, z czego 69 to przyjaciółki, a 420 przyjaciele. Reszta to wasze matki, a że są duże to zajmują po kilka miejsc, stąd tak duża liczba.
Jak nie ma matki, jak matka siedzi z tylu?
jakieś 15 lat temu nie było faceboka/twitera itp a znajomych miałem 10x tyle co teraz.
W czasach szkolnych jak podstawówka, gimnazjum czy liceum miało się różnych przyjaciół raz lepszych raz gorszych. Jedni odchodzili, pojawiali się nowi i tak się to jakoś toczyło. Potem po czasach szkolnych nastąpiła edukacja pomaturalna, tam też poznało się kilka ciekawych osób i z niektórymi mam kontakt po dziś dzień. Ale czy mogę nazwać ich przyjaciółmi, chyba nie. Tak naprawdę ze wszystkich przyjaźni ostała się tylko jedna z początków gimnazjum która jest aktualna po dziś dzień. Na dodatek jest to kobieta, znam ją połowę życia i tak jakoś zawsze byliśmy oraz nadal jesteśmy bratnimi duszami rozumiejącymi się bez słów.
I teraz: o ilu osobach możecie z ręką na sercu powiedzieć: przyjaciel ?
Dosłownie jedna osoba. Raz że nigdy nie byłem duszą towarzystwa, nigdy ludzie jakoś do mnie nie ciągnęli, zawsze byłem trochę odludkiem, czy nawet wyrzutkiem, dwa że życie mi pokazało że jeżeli chodzi o przyjaźń to liczy się jakość, nie ilość. Zaraz będzie 19 lat jak w moim życiu pojawiła się bratnia dusza, której ufam bezgranicznie, bardziej niż samemu sobie, która jest dla mnie bardziej rodziną niż moja własna.
I nieco prowokacyjnie: ile wśród tych osób to osoby płci przeciwnej? Przyjaciele (przyjaciółki), z którymi nigdy nie łączyły was, hm, przygody seksualne, zgodnie z zasadą "z przyjaciółmi się nie bzyka".
I to jest właśnie ta jedna osoba. Możemy się zatem zaliczyć do jednorożców o których wspomniał Kwisatz_Haderach :) Jak ją poznałem, byłem wtedy na pierwszym roku studiów, więc wciąż gówniarz, nie ukrywam że mi się od razu spodobała: wyjątkowo ładna dziewczyna, do tego ciągle uśmiechnięta, otwarta na ludzi, super mi się z nią czas spędzało. Ale tak samo szybko jak mnie zauroczyła, tak samo szybko zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie chciałbym być z nią, ale przy niej - jeśli wiecie co mam na myśli. Nawet któregoś razu otwarcie powiedziałem o swoich uczuciach, to sama mi powiedziała że dobrze jest tak jak jest i najlepiej będzie jak nic z tym nie zrobimy. Z perspektywy czasu wiem że to była najlepsza z możliwych decyzji. Od pewnego momentu zaczęliśmy o sobie mówić że nie jesteśmy już tylko znajomymi, a już przyjaciółmi, aż po kolejnych kilku latach przeszliśmy na określenia brat/siostra. I śmiało mogę powiedzieć że kocham ją jak własną siostrę i bez chwili zastanowienia poszedł bym za nią w każdy ogień. A gdyby ktoś próbował sugerować że jestem we friendzone czy coś takiego, to jest w błędzie. Mimo że jest bardzo atrakcyjną kobietą, nigdy nie myślałem o niej jako o potencjalnej partnerce. Ba, nawet pomimo tak silnej zażyłości między nami, praktycznie nie ma fizycznego kontaktu, ot przytulimy się na przywitanie i pożegnanie i to tyle, bo żadne z nas jakoś tego szczególnie nie potrzebuje.
Zadziwiająca koincydencja, bo powstał taki temat, a ja dziś właśnie, po chyba dwóch latach zobaczyłem swojego dawnego przyjaciela, a raczej brata, bo to już było między nami braterstwo raczej, przez okno, jak jechał z już żoną i małym dzieckiem w foteliku na rowerach. Znaczy dziecko w foteliku, on na rowerze. I kurde, aż mi stanęły w oczach te wszystkie przygody, koncerty, granie we wspólnej kapeli w średniej, posiadówy do rana albo jeszcze dalej, bijatyki, zapewnianie że zawsze się będziemy się trzymać razem, a tu jakbym nie wyjrzał przypadkiem, to pewnie kolejne dwa lata albo lepiej byłoby to samo co wcześniej. A i tak nie gadamy ze sobą już o wiele dłużej. Smutłem tak trochę.
A więc nie ma takich osób. Z przykrością stwierdzam, że jestem troszkę zamknięty w sobie przez kilka przykrych sytuacji z dawnych czasów, kiedyś gdy ufałem wszystkim tak samo. Teraz wszystko bardzo ograniczone. Choroba w której nikt nie jest w stanie mi pomóc to też ostatni gwóźdź do trumny. Chociaż mówiąc o pomocy to można mnie w tych trudnych momentach wspierać duchowo i obecnością (tylko zdalnie, nie chce by ktoś mnie widział jak się wiję z bólu, to przykre dla osób postronnych, ja przywykłem, że taka kolej rzeczy). Jednak mogę określić, że gdybym ja troszkę bardziej się otworzył to miałbym do wyboru dwie osoby o których wsparcie nie musiałbym prosić. Jest to przyjaciel którego znam od dawien dawna i moja była (spokojnie, zgodnie z zasadami które autor wątku napisał.). Te dwie osoby to najwięcej znaczące osoby w moim życiu mówiąc o najbliższym otoczeniu. Dziękuję tym osobom, wspierały mnie zawsze. Będzie czas na odwdzięczenie się z mojej strony, jeszcze nie teraz...
Forum... Na Forum bywam od 5-6 lat, mimo mojego śmiesznego można by rzec stażu na tym portalu; Tutaj zawsze uzyskiwałem wsparcie ;). Pozdrawiam WolfDale, Bukary, Lilus i innych których nie pamiętam, ale nie miejcie mi za złe wiecznego rozkojarzenia i słabej pamięci ;)
Mój wiek: 30 i więcej ;)
2 ziomeczków, znamy się od przedszkola ;) Wiele w życiu się przeszło i pomimo, że teraz każdy poszedł w inną stronę to lata znajomości robią swoje.
1 osoba ze studiów, okazało się, że mamy identyczne hobby i ono zacementowało relacje.
Nie wiem do końca czy można podać, ale szwagierka i jej facet. Ale to chyba więzi rodzinne ;)
Z 2 lub 3 osoby odpadły z listy gdy powiększyła się rodzina i nie było tyle czasu, żęby dbać o relacje.
0
I bardzo dobrze, wcześniej miałem takie osoby i to i tak źle się kończyło, i znikały z mojego życia.
Musisz mieć bardzo smutne życie skoro nie ma nikogo komu możesz się zwierzyć, szczerze pogadać itd. Ja wiem, jest rodzina, ale nie zawsze rodzina to odpowiedni "target" do każdej rozmowy.
A skoro wcześniej miałeś a teraz nie masz to znaczy że nigdy faktycznie przyjaciółmi nie byli.
Przyjaciół miałem 2. Jeden juz niestety nie żyje, drugi, z którym widzę się rzadko, takie życie, jest ziomkiem od podstawówki. Dużo razy pomógł, tak jak i ja jemu. Przeżyliśmy wspólnie wiele, wiele mogło nas poróżnić, bo zycie kawalerskie miałem ojjj ciekawe, ale jednak to się nie stało. Mamy kontakt po dzis dzień i wiem, ze jeśli potrzebowałbym nagłej pomocy z czymkolwiek, udzieliby mi jej lub pomógłby najlepiej, jakby tylko mógł. No i jest jeszcze jeden dobry kumpel ale czy przyjaciel, zastanawiam się sam nad tym zawsze, ale jednak chyba nie byłby skłonny do poświęceń, taki juz ma charakter. Dlatego został mi tylko jeden na tym łez padole.
Przyjaciel w znaczeniu polskim, to osoby, które znam od dzieciństwa, dwie z nich dosłownie z piaskownicy. Właściwie to bardziej są jak bracia niż jak przyjaciele, bo wiemy o sobie niemal wszystko, znamy się na wylot, żadnych społecznych masek zakładać w swoim towarzystwie nie musimy. Ale jesteśmy tak różni, że gdybyśmy nie byli braćmi (znającymi się od wczesnego dzieciństwa) to moglibyśmy się nawet nie lubić ;)
Miałem jednego przyjaciela-kobietę, bez żadnych podtekstów seksualnych, nie ma jej już. Na jej przykładzie mogę potwierdzić to, w co niektórzy nie wierzą: przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa jak najbardziej.
Poki ona nie ma faceta.
ze dwóch na około 130. Całkiem niedawno tez dowiedziałem się ze pozostało z tych „znajomych” to już nawet nieznajomi, po prostu twarze które kiedyś znałem a teraz, teraz to nawet nie zapytają o moje zdrowie wiedząc ze było ze mną ch*****o. Sam tez nie mam zamiaru do nich pisać, nie widzę sensu.
Dobrych kolegów mam pewnie kilku, dziewczyna jest moją przyjaciółką.
Natomiast kiedyś osoby o których myślałem że są moimi przyjaciółmi okazali się nimi nie być. W różnych okolicznościach.
Teraz jestem bardziej ostrożny w relacjach i nikomu się nie zwierzam z niczego.
Przyjaciel to ktoś o kim masz wielkie mniemanie i wysoko go cenisz. Gorzej, gdy się pomyślisz w ocenie.
Generalnie niczego po nikim się nie spodziewam, nie oczekuję Bóg wie czego, dlatego mam mało rozczarowań.
Jak mawiają: grunt to się nie przejmować i mieć wygodne buty.
Jak się komuś uda zdobyć w życiu więcej niż 3 przyjaciół (poza partnerem / rodzeństwem) to jest szczęściarzem.
Dlaczego, ano dlatego że w przyjaźń trzeba zainwestować wiele czasu i sił, a i jednego i drugiego przez całe życie brakuje.
Większość "wielkich przyjaźni" z dzieciństwa i młodości nie wytrzymuje próby czasu.
Jak znasz kogoś przez 20 lat i nadal masz ochotę z nim rozmawiać, interesuje cię to co mówi to można myśleć o przyjaźni.
Znajomi czy ludzie których po prostu spotkałeś, czy masz ich na mediach społecznościowych są bez znaczenia w kwestii jakiejkolwiek więzi uczuciowej (może poza zazdrością lub inną negatywną emocją), więc przyjaciółmi nie są.