AC Valhalla wcale nie jest takie duże. Porównanie gry z Origins i Odyssey na jednym obrazku
Ilość zadań:
Origins - 183
Odyssey - 317
Valhalla - 352
plus znajdźki...
Szkoda tylko, że za bardzo postawili na ilości i sztuczne wydłużenie czasu, a nie jakości i niezapomniane przeżycie na poziomie Wiedźmin 3, Cyberpunk 2077 albo nawet Red Dead Redemption 2. Nie ma czym się pochwalić. Błeee...
Co nie zmienia faktu że Valhalla przez swój setting i monotonię była dla mnie najbardziej męczącą częścią.
W Odyssey całkiem przyjemnie mi się grało a widoki naprawdę robiły wrażenie.
Sam główny wątek rodzinny w Odysei był angażujący i oferował przyjemną podróż w nieznane, czego nie mogę powiedzieć o męczącym niańczeniu nieznośnego wręcz Sigurda w Valhalli który w sumie zniknął gdzieś przez połowę gry. Sama fabuła Valhalli jest z góry nakreślona na samym początku przygody i de facto nie zaskakuje.
Ilość zadań:
Origins - 183
Odyssey - 317
Valhalla - 352
plus znajdźki...
Szkoda tylko, że za bardzo postawili na ilości i sztuczne wydłużenie czasu, a nie jakości i niezapomniane przeżycie na poziomie Wiedźmin 3, Cyberpunk 2077 albo nawet Red Dead Redemption 2. Nie ma czym się pochwalić. Błeee...
Co nie zmienia faktu że Valhalla przez swój setting i monotonię była dla mnie najbardziej męczącą częścią.
W Odyssey całkiem przyjemnie mi się grało a widoki naprawdę robiły wrażenie.
Sam główny wątek rodzinny w Odysei był angażujący i oferował przyjemną podróż w nieznane, czego nie mogę powiedzieć o męczącym niańczeniu nieznośnego wręcz Sigurda w Valhalli który w sumie zniknął gdzieś przez połowę gry. Sama fabuła Valhalli jest z góry nakreślona na samym początku przygody i de facto nie zaskakuje.
Origins było dla mnie optymalne. Z Odyssey (doczołgałem się do dlc) męczę się do dziś. ; p
Zwiedziłem całą mapę. Byłem dosyć zadowolony z ukończenia gry. Wszystkie znaki zapytania i te sprawy. To takie moje guilty pleasure niestety. Na końcu zobaczyłem że są dodatki i heh nie dałem rady. Przepych był zbyt duży. Znudzenie materiałem. Ale strasznie mnie właśnie kupili tym że można sobie zakładać różne części pancerza i ulepszać wyposażenie. Gdy połączyłem to ze skradaniem się i systemem najemników to miałem niezłą zabawę. Oprócz nawet ciekawej fabuły to właśnie ci najemnicy i zdobywanie wyposażenia przytrzymało mnie do samego końca podstawki.
Valhalla jest jednak na zupełnie innym poziomie jakości od Odyssey, mniejszy świat jest pełniejszy i ciekawszy gdy praktycznie większość Odyssey to morza na których nie ma niczego niż frustrujące po dłuższym czasie potyczki z piratami.
Ilość znajdziek i innych punktów też jest po stronie Valhalli, jakość ich wykonania na zupełnie innym poziomie niż mocno generyczne i często bezsensowne rzeczy z Grecji. Sam gameplay też jest dużo przyjemniejszy i nie ma sztucznych ograniczników, bo w Odysei trudno było zrobić cokolwiek co było te 3-4 poziomy nad nami, nowy system mocy z Valhalli nie stanowi natomiast dla nas frustrującej przeszkody więc i nie musimy grindować, żeby zrobić to na co mamy ochotę a w poprzedniej odsłonie często utykałem w martwym punkcie, bo dalsze wykonywanie zadań wymagało żebym najpierw natłukł znajdziek, obozów czy generowanych zadań pobocznych.
Mnie również męczyły bitwy morskie dlatego odbyłem ich w grze może z parę, (no chyba że główny wątek tego wymagał).
To samo uczucie miałem przy najazdach w Valhalli. Po 2-3 razach znałem już każdą mechanikę i zrozumiałem że robię tak naprawdę ciągle to samo.
Nieco lepiej wypadały oblężenia i ataki na fortyfikacje ale też jakoś szału nie robiły. No cóż no, Ubisoft drogi Panie.
CO!?
Zatrzymałem się na Origins - skończyłem - ale ledwo. Nie lubię niekończyć gier, nie lubię omijać side questów.. Lubię serię AC - ale jak to przejść za jednym razem nie robiąć przerwy na inne gry? Czego też nie lubię.
Bardziej bym docenił gdyby zrobili Odyssey Part 1 i Odyssey Part 2 i to samo do Valhalla. Naprawdę wolałbym kupić dwa razy ale sensownie pograć i zostaić na przyszłosć niż utknąć w gierce na tyle.. która też niej est jakaś wybitna
Sztuka polega na tym aby ci dostarczyli towar który stawia na jakość niż ilość. Gra mogłaby być spokojnie dwie razy mniejsza z dwa razy mniejszą ilością pobocznych zadań jednak każdy z questów byłby na wysokim poziomie. Bo zadanie w stylu mój kuzyn brata szwagra ojczym coś tam zrobił i trzeba mu pomóc bądź zanieś paczkę chłopakowi który służy w armii i tak tych chłopaków/mężów jest 20 to już człowiek ma dość. W pewnym momencie uznałem że koniec. Medżaj to nie kurier. Na siłę te poboczne są. Dobre i dopracowane zadania poboczne wymagają więcej pracy i wysiłku a producent ma to w rzyci wielbłąda. Ale fajnie się bawiłem z tymi najemnikami. Świetny pomysł.
No te "zadania" w Valhalli to straszna bieda niestety. Muchomor który karze zabić nam 3 niedźwiedzie, bo tak, jakaś baba mówi nam że mamy zabić z 5 zająców bo zjadają jej marchewkę, jakiś koleś co się nie myje od lat i jego kupsko musieliśmy z domu wynosić... a jedno zadania to jest po prostu cutscenka gdzie jakieś małżeństwo chwali się ze dużo podróżowali, mają dobre życie i wybudowali sobie dom-zamek. Te questy są tak ubogie że połowę z nich można ukończyć w 1-2 minut. I przez to się ich w ogóle nie pamięta.
Bardzo brak mi tutaj takich "premium łańcuchów questów" takich jak na przykład zadanie z wampirem wyższym grasującym w Novigradzie z W3 z czy turniej rycerski z krwi i wina.
Ubi wciąż nierozumie że trzeba iść w jakość nie ilość.
Hah tylko co to za zadania, 300 z nich to kopiuj wklej fetch questy na jedno kopyto, no, ale fanatycy ubi gniotów i tak napiszą, wspaniała gra xD
Zwyczajnie Anglia jest nudnym kierunkiem bo sama AC Valhalla obleci ale zadania i nudny teren powodują konwulsje po kilkunastu godzinach grania. Watch Dogs Legion też nie porywał bo za dużo LGBT i kolejny raz teraźniejsza Wielka Brytania to nudny schemat. Z innych gier to Total War Brytania też nie powalił na kolana.
AC Odyssey jak dla mnie był ciekawy podobnie z Origins bo tam chciało się zwiedzać.
No właśnie w Legionie trudno mówić o współczesnym Londynie. Za bardzo poszli, moim zdaniem, w s-f, latanie na dronach, pająkoboty, kamuflaż predatora, cyberpszczoły... Moim zdaniem lepiej by się sprawdził Londyn dzisiejszy i wcale by im to nie przeszkodziło w opowiedzeniu jakiejś fajnej historii z totalitarnym zamordyzmem, inwigilacją i terroryzmem w tle, bo Wielka Brytania ma jedne z najostrzejszych praw inwigilacyjnych w tzw. krajach nietotalitarnych, a Londyn jest jednym z najbardziej monitorowanych miast świata. W ogóle przy pierwszych wieściach na temat tej gry byłem nawet zaciekawiony, licząc, że przy takich założeniach fabularnych pójdą bardziej w surowy i przyziemny klimat jedynki, ale niestety.
Oczywiście wiele jeszcze też zależy jak się opowiada historię, a w przypadku Ubi, to jak zwykle, kilka pomysłów z potencjałem, ale ostatecznie fabularnie do zapomnienia w 5 min. po zakończeniu gry. Eksperymentowanie z bohaterem zbiorowym też nie pomogło w uczynieniu opowieści bardziej pamiętną (chociaż wciąż uważam, że pomysł z możliwością rekrutowania praktycznie każdego ma potencjał i właściwie zrobiony mógłby się sprawdzić dużo lepiej).
Co do morza w AC - mógłby mi ktoś wytłumaczyć w czym ma tkwić atrakcyjność potyczek morskich w serii? Tyle się nasłuchałem, a od Black Flag po Odyssey to przypomina raczej minigierkę. Okrętami steruje się jak gokartem, morza to raczej bajora pod względem rozmiaru, w dodatku są strasznie zatłoczone. Wymiany ognia trwają po paręnaście sekund. To są te wspaniałe „bitwy morskie”?
Co do morza w AC - mógłby mi ktoś wytłumaczyć w czym ma tkwić atrakcyjność potyczek morskich w serii?
Choćby na tym, że w innych grach aRPG bitew morskich najzwyczajniej w świecie nie ma, albo są całkowicie oskryptowane.
Zmiana formuły na aktualną to najlepsze co spotkało tą serię, gdy na całą starą formułę liczącą 9 gier ledwie 2 z nich są cudowne (czyli revelations i black flag) tak w nowej formule wszystkie 3 odsłony jakie wyszły są cudowne i genialne. I oby jeszcze 6 kolejnych wyszło w tej formule zanim znowu ją drastycznie zmienią albo kompletnie zamkną tą serię.
Przejście origins z dodatkami zajęło mi 127 godzin a odyssey 163, w valhalli spędziłem już 195 godzin. Ale do grania w kolejne odsłony będę musiał kupić nowy komputer bo ten co mam już ledwie ciągnął valhallę na średnich w miare stałych 30fps a przyszłe odsłony to nawet pewnie nie ruszą na nim.
Masz rację. Ale jeśli chodzi o jakości questy, to nie można zarzucić.
Tyle że w W3 mogłeś olać w/w czynności-zapychacze a AC zmusza do ich robienia... no chyba że kupisz MTX. Pomijając zapychacze W3 ma świetne questy główne i poboczne; AC nie ma ani jednych ani drugich. Ileż można to tłumaczyć...
No ja nie wiem, Odyseja była w miarę przyjemna, a Valhalla mnie tak umęczyła, ze już rok minął i nadal wzdrygam się na myśl o serii.
Trochę szkoda, ze akurat ta edycja jest tak rozwijana, bo jednak Egipt czy Grecja były o wiele ciekawszymi i bardziej klimatycznymi epokami.
Ja nadal uważam, że origins jest super. Zwłaszcza kocham ją za klimat egiptu
lol, jak mnie ten Origins tak pod koniec wykończył, że grałem tylko po to by ukończyć tę grę, bo przyjemności w ostatnich godzinach nie miałem już żadnych, mimo że dodatek Klątwa Faraona naprawdę był ciekawie zrobiony, z tymi zaświatami etc. A tu Odyssey się szykuje 2x większy. Dobrze, że te parę miesięcy wakacji będę mieć prawdopodobnie wolne, to może spróbuję zacząć i skończyć tę gierkę w miesiąc/dwa xD (oczywiście grając 3-6h dziennie :D).
Oddysey ma przynajmniej jedną wielką mapę, którą można zwiedzać bez doczytywania. Gdyby mapy w Valhalli były połączone, to by było inaczej, a tak jest według mnie klops. Co jakiś czas Ubisoft wypuszcza kiszkowate Assassin's Creed i taka właśnie jest Valhalla. I do tego jeszcze ten tragiczny ziarnisty filtr którego nie da się wyłączyć. Oby nowa część nie skurczyła się do postaci liniowego Prince of Persia.
Odyssey jest przynajmniej zrównoważona gameplayowo. Kolejne znajdźki czy misje można wykonać, można olać. Świat jest piękny i róznorodny. Valhalla większość rzeczy wymusza na graczu, znajdźki są męczące, fabuła słaba a świat nudny jak flaki z olejem. Nic się w nim nie dzieje. Ja miałem wrażenie, że biegam po pustej planszy wypełnionej skrzyniami, których nie chcę szukać a muszę, by ekspić. Po 50 godzinach odpadłem a miałem już takie plany dużo wcześnie. Z kolei Odyssey pykło 100 godzin i jest świetnie. Fabuła bardzo dobra, Kassandra charyzmatyczna i dowcipna a starożytnosc w połączeniu z tymi wszystkimi sektami i Atlantydą - magiczne połączenie. W Origins jeszcze nie grałem, ale mam zamiar.
Valhalla ma fajny klimat i muzykę, robi świetne pierwsze wrażenie, jednak zajechana jest przez powtarzalność, po 30h w Anglii widziało się już wszystko. Z wahaniem brałem używkę Odyssey bo przerażała mnie perspektywa powtórki z Wikingów, jednak Odyseja to zupełnie inna gra. Jasne, trzeba czasem coś podexpić, czyszczenie fortów też może się znudzić, ale ta gra to taki generator przygód w przepięknym świecie - po prostu fajnie pożeglować na jakąś wyspę, poznać jej klimat i mieszkańców, powalczyć, poeksplorować, popatrzeć na zachód słońca nad morzem. Valhalla to symulator zbierania świecących kropek.