Thor i Doktor Strange zdominują kina tego lata - twierdzi badanie
Na 10 pozycji, 7 z nich to sequele znanych marek (z czego 6 zajmuje po kolei miejsca od góry). I potem ludzie narzekają, że niby nic oryginalnego nie ma a tak naprawdę to widzowie chcą więcej tego samego.
zdecydowana większość (93%) podejmuje decyzję na podstawie zwiastunów, a najmniej popularne jest wyszukiwanie w Internecie pozytywnych recenzji danej produkcji.
A to już w ogóle jest dla mnie niezrozumiałe. Nawet z najgorszego gniota da się skleić świetny zwiastun podczas gdy często bardzo dobre filmy mają zwiastuny bardzo kiepskie (co wynika ze swoją drogą dobrej praktyki nie pokazywania najważniejszych rzeczy w zwiastunie). Jednocześnie szukanie opinii na temat nieznanych nam produkcji (nie tylko w Internecie) to najlepszy sposób na poszerzenie horyzontów i natrafienie na jakąś perełkę.
Nie piszę tego z wyrzutem bo sam lubię obejrzeć co jakiś czas MCU i nie zawsze chce mi się wyszukiwać oryginalne perełki. Jeśli jednak kogoś najdzie ochota na narzekanie "jak to te wielkie korporacje zabijają oryginalność" to niech sobie przypomni te dane i zrozumie, że to widownia nie chce oryginalności. Gdyby najlepiej zarabiały filmy z najciekawszym, najbardziej nietuzinkowym pomysłem to wielkie korporacje w pocie czoła przeganiałyby się kto wymyśli najoryginalniejszy i najbardziej zaskakujący scenariusz.
"Ludzie narzekają, że niby nic oryginalnego nie ma", bo są ślepi albo głupi... Na tę chwilę "Viking", "Nieznośny ciężar wielkiego talentu" czy "Uncharted", wszystko produkcje oryginalne, kto tym ludziom broni iść do kina?
Zgadzam się, że narzekanie na brak oryginalności nowych filmów jest przesadzony bo, jak zauważyłeś, sporo oryginalnych filmów wychodzi. Moja refleksja dotyczyła raczej samego faktu narzekania niż sama takim narzekaniem była. Chodzi mi o bezsensowność obwiniania producentów za brak oryginalności, kiedy jasno i wyraźnie widać, że sami konsumenci w przytłaczającej większości wolą kontynuacje tego co już znają.
Istnieje jednak pewna różnica między wymienionymi przez Ciebie sequelami a obecnymi tendencjami w kinie rozrywkowym. W komentarzu do któregoś z wcześniejszych artykułów pokazywałem, że tak jak kiedyś mieliśmy do czynienia z 2/3 sequelami kręconymi od razu po oryginale tak teraz mamy zwyczaj wygrzebywania każdej znanej marki sprzed kilkudziesięciu nawet lat. Nie jest to jednak zjawisko, które miałoby świadczyć o upadku kinematografii (wciąż pojawiają się nowe filmy, poza tym nie zawsze te sequele są złe) co raczej o zmianie w preferencjach widowni, która wcześniej znacznie chętniej chodziła na nowe, oryginalne filmy.
Nie jest to więc, jak mówiłem, narzekanie na brak oryginalności a prosta obserwacja, że przytłaczająca większość widowni przestała ją sobie cenić. Natomiast jeżeli ktoś, tak jak ja, jednak lubi odkrywać coś nowego podczas seansu to wystarczy, że poświęci trochę czasu i sprawdzi co nowego wchodzi do kin.
Oczywiście osobnym problemem jest to, że próbuje się ugrać pieniądze na znanej serii, która kiedyś święciła triumfy a teraz rozmienia się ją na drobne. Tak było z nowymi Terminatorami, Prometeuszami czy Mumiami. Tylko jak widać tutaj ludzie też mądrze głosują swoimi portfelami i jako, że nie są to jakościowe powroty, to nie są też dochodowe. Cały problem polega na tym, że niektórym producentom wydaje się chyba, że wystarczy znana marka, by zarobić. Ale tak nie jest, potrzebna jest jakość.
"Nie jest to więc, jak mówiłem, narzekanie na brak oryginalności a prosta obserwacja, że przytłaczająca większość widowni przestała ją sobie cenić." To jest to patrzenie wybiórcze, przez pryzmat postawionej tezy. Moim zdaniem widzowie równie chętnie pójdą na nowego Thora jak na nowy oryginalny film Nolana Denisa Villeneuve czy Bessona. Natomiast oleją słabsze produkcje niezależnie od tego czy będą kontynuacjami serii czy produktami oryginalnymi.