Kolega ma 33 lata i uznał, ze chce się przebranżowić - zostać programistą, bo bardziej mu to odpowiada, niż użeranie się w prawem.
Po części to rozumiem i w sumie gdyby nie własna firma, to tez bym poszedł w tym kierunku. Może nawet jak on zacznie się przebranżawiać, to dla towarzystwa i ja bym się chwile pobawił i zobaczył co z czym.
Oczywiście kolega nie rzuci wszystkiego z dnia na dzień, bo wbrew pozorom jest wziętym (choć nieszczęśliwym) adwokatem.
Jaki język programowania polecilibyście (interesuje mnie opinia poważnych ludzi typu
Jak w tym wieku zacząć naukę programowania? Jakieś płatne kursy czy może jest coś na rozgrzewkę? Jakie są perspektywy dojścia do poziomu 30-40k netto miesięcznie (albo i więcej) powiększonych o inflacje za kilka lat?
Oczywiście zdaje sobie sprawę jak brzmią te pytania, ale tez wiem, ze rynek obecnie jest bardzo chłonny na programistów.
Słyszałem legendy o przebranżawiających się w programistów prawnikach/urzędnikach - nie widziałem na oczy ale krążą takie opowieści.
Programowanie to jest w cholerę ciężkie zajęcie - głowa cały czas zajęta formułami.
Próbowałem - nie dla mnie.
Oczywiście, jeżeli to nie jest bait - to powodzenia chłopakowi życzę. 33 lata to relatywnie młody jeszcze i w 4-5 lat powinien ogarnąć to na tyle, że już będzie zarabiał jakieś pieniądze.
Zadajesz dobre pytania, ale na złym forum.
Bo tutaj ten wpis zostanie potraktowany jako włożenie kija w mrowisko i połowa tematu to będzie o bólu dupy ludzi zarabiających mniej niż średnia krajowa.
Co do tematu najbardziej chłonne
Backend
- .NET C#
- Java
- Scala
- Kotlin
Frontend
- React
- Angular
Wszystko teraz idzie w chmurę, to żeby być backendowcem co ogarnia, to trzeba znać coś z AWS/Azure
Zarobki 30-40k obecnie to tylko dla wybitnych specjalistów których jest garstka, jak i dla osób, którym udalo się znaleźć klienta z USA/innego rozwiniętego kraju z zachodu.
Jest wiele niszowych obszarów, gdzie można się przebić. W ostatnich latach technologie AI i python były na topie.
Sorry ale nie zgodzę się z listą języków, które wymieniłeś. I pomijam już nawet to, że React i Angular to frameworki a nie języki. :P
Faktycznie, Java i .NET C# to niezły wybór i jest na nie spore zapotrzebowanie. Na Scalę i Kotlina trochę mniejsze ale są mocno spokrewnione z Javą, więc spoko. Niemniej jednak próg wejścia jest stosunkowo wysoki - zarówno w kontekście nauki jak i wymogów stawianych kandydatom jeśli zarobki mają być rozsądne.
Zdecydowanie lepszym wyborem będą więc Python i Javascript (tak, również w backend). Obydwa języki mają dość niski próg wejścia, ogromne możliwości oraz popularność. Spokojnie można w nich zacząć przygotę z klepaniem wyzwań algorytmicznych albo prostych stronek z rodzaju "CRUD tutorial" jak i budować gigantyczne aplikacje obejmujące big data, machine learning, cloud computing i co tam jeszcze chcesz.
No i statystycznie to właśnie te języki dają obecnie najlepsze zarobki... przy czym mam tu na myśli specjalistów, którzy bynajmniej nie mają słowa "programista" w nazwie stanowiska jak np. devops, data scientist, etc. :;)
Niby to jest myśl, ale to wzięty adwokat, myślisz że pije Harnasia zamiast whiskey i molestuje w pracy Grażynki zamiast dzwonić bo ekskluzywne prostytutki?
Nie żeby to nie był temat na powieść, ale jednak jakby z innego świata. Chyba, że taki zabieg artystyczny, użycie kontrastu.
Może nawet jak on zacznie się przebranżawiać, to dla towarzystwa i ja bym się chwile pobawił i zobaczył co z czym.
okazuje się, że w dzisiejszych czasach zostanie programistą jest na podobnym poziomie wtajemniczenia co stanowisko w Macdonaldzie
Przecież nie napisałem niczego takiego. To znaczy ogólnie to cały mój post tak brzmi, ale akurat ten fragment nie ;-).
Po prostu jestem ciekaw czy ja się do tego nadaję i bym sobie poogarniał podstawy wiedząc czy to może być plan na przykład na emeryturę. Przy ostatnim podejściu odbiłem się od PHP, ale to było w gimnazjum ;)
A wiadomo, że lepszej okazji - gdy najlepszy przyjaciel się wdraża - nie będzie.
no cóż... miałem programowanie na studiach i dla mnie to była czarna magia. To się albo czuje, albo czujesz się jak na torturach.
Tak więc próg wejścia jest dość wysoki i jeśli mam być szczery to Twoje wyobrażenie trochę przypomina mi scenę z Buntownika z wyboru, gdzie Matt Damon nie mogąc się doczekać randki z laską postanawia w 5 minut ogarnąć temat jej pracy domowej i rozwiązać go za nią żeby się z nim umówiła zamiast sama się tego nauczyć :)
https://www.youtube.com/watch?v=ThZtVw0x8A8
Gdyby elkocyk był dobrym zomkiem to już dawno zrobiłby listę ludzi z forum i pomagał zatrudniać nas za te 200euro na godzinę. Jak byśmy mieli trochę szczęścia to każdy by sobie tak udawał że pracuje dzień, dwa może tydzień. Jakiś farciarz miesiąc.
ZRÓBMY TO.
Wstawaj, zesrałeś się. Śniadanie do szkoły w lodówce naszykowane.
śniadanie 15 lat temu do szkoły brałem ostatni raz.
Poza tym to był żart. masz aspergera?
Teraz kupujesz w sklepiku szkolnym? Spoko rozumiem.
Edit: Poza tym to był żart.
To nie wiem co gorsze, pisanie takich rzeczy na poważnie, czy wpadanie na tego typu żałośnie nieśmieszne żarty.
Lecz ten autyzm.
Autyzmu się nie da leczyć mój drogi. Ucz się, ucz, może przejdziesz do kolejnej klasy.
Nie więcej, niż ty, jak szybko nie ukończysz szkoły.
nie dość, że prymitywne poczucie "chumoru" to jeszcze prymitywna znajomość ortografii
kurde panie
i tylko 2 osoby z GOLa przyjely prace, na tyle lat tylko 2
naprawde malo
a teraz juz nie mam, zona nie zatrudnia juz na kontrakt a na umowe do prace nikogo do Belgii nie wyciagne bo tu sie grosze zarabia
Żeby w Polsce dojść do takich widełek to trzeba być zajebiście pożądanym specem od Data Science lub innych topowych gałęzi, nawet z inflacją. Problem jest taki, że obecnie jakościowe firmy, w dużych miastach, na staże przyjmują ludzi po studiach ścisłych. Tym bardziej właśnie w Data Science, gdzie logiki co nie miara.
Druga sprawa - kursy. Były one modne parę lat temu i teraz firmy cenią sobie głównie samouków wspartych uczelnią. Wiadomo, że do pracy branżowej, uczelnia nie gwarantuje ci żadnego przygotowania technicznego. Jest ona tylko od ułożenia twojej logiki i nadaniu podstaw pod przyszłą naukę matematyki. Musisz ją mieć w małym paluszku, żeby rozumieć po co używasz danych narzędzi. A musisz rozumieć po co ich używasz, jeśli chcesz dojść w pułap tak dużych kwot. Ponadto kursy tego typu są przydatne głównie w gałęziach, gdzie nie jest aż tak potrzebna wiedza ścisła. Kursy tego typu nauczą korzystania z narzędzi, tu masz młot, tu masz cęgi, zbrój pan. Niestety to wiąże się z kolejnym akapitem.
Ludzi po tego typu kursach jest od cholery. To nie jest już ten próg wejścia co kiedyś. W gałęziach niewymagających dużej teorii ścisłej, jest tylu kandydatów na staż, że żeby dostać się na miejsce, to musisz stanąć na rzęsach, klasnąć pośladami, zrobić salto i jeszcze wylądować z telemarkiem. Jest to bardzo ciężkie, nie jest to tak przedstawiane, jak wiele ludzi uważa, że łueeee zmienię branżę, pójdę w to programowanie, zrobię kurs i będzie pinionc.
Mimo wszystko poczekaj na opinię innych też, mówię to ze swojej perspektywy, siedzę obecnie w Data Science i jestem świeżo po studiach inżynierskich. Widzę też, jak wygląda to u innych osób, po wszelkich kursach, idących w webówkę, desktopowe appki, backendy i inne różności. Jak coś to jestem w stanie trochę materiałów do data science (głównie machine learning) podesłać, jak będzie potrzeba.
Kwestia umiejętności to oczywiście jedno
ale znajomości w branży to drugie.
Bez obu tych rzeczy będzie ciężko, z tym, że bez drugiej nie ma szans w ogóle :)
Do mnie kiedyś dzwonił znajomy znajomego, bo ten pierwszy znajomy mówił, że coś tam kiedyś z komputerami robiłem i jestem godny zaufania i gdybym akurat siedział w big data i pythonie, to mógłbym już zarabiać na tym pewnie pod 5 cyfrową kwotę na dzień dobry, aczkolwiek no niestety programistą to jestem tylko dla siebie i to i tak cienkim :D
Kwestia umiejętności to oczywiście jedno
ale znajomości w branży to drugie.
Bez obu tych rzeczy będzie ciężko, z tym, że bez drugiej nie ma szans w ogóle :)
Nie zgodzę się z tym drugim. W większości procesów rekrutacyjnych na programistę wystarczyło po prostu umieć programować w języku który był jasno określone w ofercie pracy. Wszelkie zadania rekrutacyjne sprawdzały wiedzę ogólną i zdolności logicznego myślenia, a nie jakąś wiedzę tajemną z branży programistów.
Co nie zmienia faktu, że jest ta jedna prosta zasada: chcesz zostać programistą? To musisz się nauczyć i gdzie jak gdzie ale w przypadku bycia programistą nie ma żadnych ściem, ani skrótów jak np. przychodzą ludzie aplikujący na jakąś podstawową prace biurową i od razu mówią, że potrafią excela i worda perfekcyjnie, choć nie potrafią zrobić pivota :D
Przypomniał mi się filmik, który kiedyś oglądałem w tym temacie. Warto obejrzeć 8min przekazu >>>>> https://www.youtube.com/watch?v=Bv_Yhpb-EFM
30-40k netto xD ? Panie "Cobola" trzeba sie nauczyc :D i poczekac az jeden z programistow umrze ze starosci :P
Podam przykład alternatywnej ścieżki, którą sam poszedłem.
Będąc we Francji, pracowałem w laboratorium, na mokro. Pech chciał, że Chińczykowi, który odpowiadał za oprogramowanie analityczne skończył się kontrakt. Pech chciał, że rozstał się z pracą w mało przyjaznych warunkach. Pech chciał, że mój dawny szef zorientował się, że potrzebuje pomocy Chińczyka, bo nie wiedział, co siedzi w źródłach. Pech chciał, że Chińczyk pokazał mu faka i przestał odpisywać na maile.
Zaczęły mi się gromadzić jakieś terabajty danych (analiza sygnału) i nie było jak tego odczytać, a minęły 3 miesiące. Zaproponowałem, że sam napiszę jakiś skrypt do analizy. Szef początkowo się nie zgadzał, bo nie po to mnie zatrudnił.
Ale ciul z tym, i tak napisałem, bo inaczej pracowałbym na ślepo. I to był chyba pierwszy program, który napisałem w życiu. Kiedy to było? 2016? Jakoś tak. A zaznaczmy, że byłem już wtedy 20 kilkuletnim starcem.
Spodobało mi się. Uznałem, że dalszą karierę chcę dalej robić w sektorze prywatnym, w naukach biologicznych, ale już stricto pod kątem analizy danych. Ciągle nie umiałem jeszcze programować, więc zaczepiłem się w dziale, który bardzo mocno uczy znajomości standardów, struktur danych, logiki danych i ogólnie - subject matter expertise w działce. Oczywiście w sektorze prywatnym kończy się akademickie srutututu, a zaczynają się formalne wymogi i ścisłe specyfikacje. Spędziłem tam rok, a firma pozwoliła mi się doszkalać w programowaniu. Generalnie uczyłem się trzech języków, z czego jeden był bardzo niszowy, ale wymagany. Jakoś po roku przeszedłem na stanowisko programisty. Jako że nieco rozpychałem się tam łokciami, żeby trochę dywersyfikować sklle, to staram się robić czasem coś innego - początkowo było to uczenie maszynowe, a obecnie mam zacięcie na pisanie takich lub śmakich dashboardów i innych rzeczy, które mają zastępować Excele. Wcisnęli mi nawet zarządzanie zespołem, choć szczerze - wolałbym jeszcze piłować warsztat przez parę lat.
Moja ścieżka zawodowa wydawała mi się wręcz dość łatwa. Działka, którą wybrałem jest niszowa i nietypowa, ogłoszenia o robotę wiszą czasem z rok i więcej i ciężko jest znaleźć kogoś, kogo nie trzeba uczyć od zera. Nie jest to jeszcze Cobol, ale coś podobnego.
Albo człowiek ma zerową wiedzę z działki, nad którą pracuje, a umie programować, albo na odwrót. Ostatecznie jednak, z braku laku przyjmuje się obydwa typy osób, tylko bardziej w formie inwestycji. Do poważnych rzeczy zabierają się po około roku takiego lub innego treningu.
Bardzo istotna była też sama działka.
Ale najważniejsze jest coś innego: to, co znalazłem, to dziedzina, w której kilka(naście) lat temu, ludzie wysyłali sobie papiery pocztą. Proste skrypty automatyzujące pracę stanowią jakiś niebywały skok technologiczny w takich miejscach. Człowiek umiejący ubrać definicje biologiczne w modele i kod jest zaś postrzegany jak czarodziej. Dlatego właśnie twierdzę, że mnie było łatwiej.
Alternatywa jest taka, że kisisz tyłek na bootcampach, budujesz miesiącami portfolio i już na start próbujesz aplikować w miejsce, w którym prości praktykanci zjadają Cię doświadczeniem i wiedzą techniczną, a przy okazji mógłbyś być ich ojcem ;). Tak więc jak ktoś myśli uderzyć do firm, które tradycyjnie, od lat związane są z wdrażaniem rozwiązań dla telecomów, rozwojem oprogramowania i tak dalej, to ma na starcie gigantyczny próg wejścia. Ja jestem co do siebie pewien, że byłbym wówczas za cienki, by uderzyć na jakieś sensowne stanowisko, próbując oczarować rekruterów skillami technicznymi.
Sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeśli jesteś w CZYMŚ tam ekspertem i przy okazji znajdziesz firmę, która jak tlenu potrzebuje inwestycji w "transformację cyfrową". Wówczas pogramowanie to już formalność. Tutaj wyzwaniem jest oczywiście znajomość jakiegoś tematu, znalezienie firmy, która to robi. A w ramach ciekawostki, podam przykład lepszego gościa, który strasznie chciał zajmować się uczeniem maszynowym w czasach, gdy zarządowi ciągle kojarzyło się to z satanizmem i wróżbitami. Pewnego dnia usiadł nad jakimś problemem, który dało się rozwiązać prostym drzewem decyzyjnym (zastąpił nim dwugodzinne, ręczne przeszukiwanie zbiorów danych). Okazało się to strzałem w dziesiątkę, a ktoś na górze uznał, że w sumie fajnie byłoby powołać dział, który będzie się tym zajmował już na poważnie.
Programista here, lata doświadczenia.
Wybij koledze te legendy o 30-40k z głowy jeśli nigdy nie napisał nawet linijki kodu. Takie pieniądze zarabiają czołowi programiści w Polsce (lub pracujący bezpośrednio dla zagranicznych klientów), którzy na programowaniu zjedli zęby, a nie „coś tam spróbują, bo fajne zarobki”.
Ludzie często nie rozumieją, że programowanie jest… łatwe. Znam mnóstwo ludzi, bez- i pośrednio, którzy się podejmowali przebranżowienia. Żeby sie komuś udało - nie znam. Bo to nie talent/wiedza jest problemem, tylko dyscyplina. Ilość materiału, który trzeba przyswoić jest ogromna i po prostu wymaga czasu, regularnie.
Na rynku są dwie przodujące technologie - Java i Javascript (plus Html i CSS), które niewiele mają ze sobą wspólnego. Ten drugi jest przyjemniejszy w przyswojeniu, bo szybko na ekranie widać rezultat swoich postępów, służy głównie do tworzenia front endu (wizualnej części strony). Stąd też duży boom, język też jest nietrudny, ale przez to konkurencja duża, zwłaszcza entry level, bo ludzi po kursach jest multum. Java jest troche mniej przyjemna, zatem zapotrzebowanie na ich programistów - większe.
W dobie internetu głupotą są kursy stacjonarne. Niech kolega sprawdzi sobie czy prosty kurs Javy lub Javascriptu na YT jest w stanie przyswoić. Jak tak, to niech na Udemy (gdzie raz w tygodniu wskakuje promocja na 40-50zl) kupi sobie coś bardziej kompleksowego.
I ukończenie kursu i dostanie roboty to nie jest sukces. To dopiero początek podróży, a w tej branży kto stoi, ten sie cofa.
Sam może też opisałem trochę romantyczną wersję mojej przygody z programowaniem.
Swoją Golgotę trzeba było przejść, ale to już w samej pracy. Ucząc się problemów na kursach, można poznać pewne ogólne zasady, natomiast prawdziwa frajda zaczyna się już na żywca.
Ot, baza danych, gdzie prędzej odkopie się truchło Ramzesa, nim dojdzie do zrozumienia zależności, które stały u podstaw jej powstania. A dla juniorów jest inna wersja piekła: jeden, jedyny post na stack overflow, taki sprzed pięciu lat, w którym jakaś samotna dusza pyta dokładnie o to, na czym nasz junior utknął. I oczywiście jest tam zero odpowiedzi :D. Również potwierdzam, że jest to kwestia regularnego zdobywania wiedzy, dyscypliny, praktyki i uporu w rozwiązywaniu problemów. Im dalej w las, tym jest łatwiej, ale pierwsze potknięcia uczą najwięcej. Choćby przejęcie po kimś kodu, który działa, nikt nie wie dlaczego działa, a który trzeba rozbudować. Jeszcze jedna sprawa, to nauczyć się to wszystko robić na czas. Trochę ciężko mi sobie wyobrazić, że mógłbym to robić wyłącznie dla widełek, bo prędzej bym się wykończył nerwowo. Trzeba to po prostu lubić.
Programowanie samo w sobie, na takim "ludzkim" (czyli klepanie kodu, a nie popychanie branży naprzód) poziomie, rzeczywiście jest stosunkowo łatwe, choć przy okazji koszmarnie nudne. Gorzej ze wszystkim pozostałym - różnymi środowiskami, jakimiś modułami, powiązaniami między nimi i tak dalej. Mnie to od programowania odrzuca całkowicie, bo na samą myśl o tym dostaję białej gorączki, choć coś tam stworzyć w JS czy Pythonie potrafię.
A do tego dochodzi przecież kolejny etap, czyli konieczność odnalezienia się w rozwiązaniach wymyślonych przez innych ludzi w procesach nierzadko dalekich od optymalnych – możliwość pracy przy tworzeniu czegoś nowego, w 100% w zgodzie z najnowszymi i modnymi akurat wzorcami projektowymi, to w branży raczej luksus. I tak przychodzi zrobić jakiś ticket (gdzie nie tylko nie ma się wpływu na to, co trafi do programu, ale bywa i tak, ze programista nie wie do czego tak naprawdę program jest/będzie wykorzystany), ale brakuje dokumentacji, twórcy nie żyją albo są na emeryturach i najmniejsze nawet zmiany to droga przez mękę. Ewentualnie może nawet wciąż są w firmie, ale nie mają nigdy czasu bo ciągle gaszą pożary w innych projektach.
Czasu na uporządkowanie zastanego bajzlu nie ma nigdy, bo terminy gonią i menedżerowie smagają batami, więc dokłada się swoją cegiełkę do kodu Frankensteina, choć widząc go po raz pierwszy człowiek klął na czym świat stoi, że kto to mógł tak spieprzyć i "ja bym tego tak na pewno nie zrobił".
Zabawa dla prawdziwych pasjonatów albo masochistów. Na samej chęci zarobienia paru groszy więcej daleko się raczej nie zajedzie. Jest co prawda jeszcze webdev, gdzie chociaż przy klepaniu prostych stronek (bo przy dużych bywa jak opisałem wyżej) ma się dużo więcej wpływu na całokształt, ale... to tylko klepanie prostych stronek.
Programiści się często na to stwierdzenie oburzają, ale IT (poza magikami którzy np. tworzą nowe silniki graficzne) to umysłowy odpowiednik budowlanki i wykończeniówki, tylko po robocie zamiast pleców i kolan boli głowa.
Nie znam się, to się wypowiem, a b212 mnie poprawi jeśli się mylę. On chyba jedzie na freelance i te kwoty które rzucił to po prostu wzięcie 2-3 projektów na raz, zamknięcie się w piwnicy ze zgrzewką redbulla i sakwą koksu i zrobienie ich w czasie normalnie poświęcanym na 1 projekt. Na etacie, regularnie co miesiąc takie kwoty to jednak chyba trochę wąskie grono w IT wyciąga póki co w tym kraju.
Patrząc po jego niektórych postach, rzuca się lekko w oczy cherry picking.
Jakie są perspektywy dojścia do poziomu 30-40k netto miesięcznie (albo i więcej) powiększonych o inflacje za kilka lat?
0%.
Są ludzie co tyle w IT zarabiają, ba znam nawet takie osoby ze dwie (pomijam właścicieli software housów i wysoko postawionych dyrektorów w korpo). Tyle, że są wybitni specjaliści, którzy poza IT życia nie maja odkąd skończyli 13 lat. Wchodząc w ten zawód po 30 trzeba się liczyć z byciem juniorem przez lata z kasa na poziomie 7-9k na B2B albo 5-7 na łapę w korpo za umowę o pracę.
Znam ludzi co pokończyli te bootcampy, najlepszy na północy kraju to chyba Infoshare bo ci co dają rade do końca z reguły znajdują pracę, ale nie znam nikogo z nich kto wyszedł poza juniora nawet po kilku latach z jednym wyjątkiem, ale koleś pomyślał, poszedł 100% w front i podnajmuje się na krótkie kontrakty firmom, gdzie brakuje frontendowców bo wszyscy by tylko backend klepali. W wypadku frontu jest mniej do nadrobienia by lepiej zarobić.
Alternatywą jest jak wspomnieli praca po 80h tygodniowo dla zachodniech firm jako fleerancer. Tylko tutaj wymagana jest wszechstronnośc, świetny angielski, umiejętność utrzymania wydajności przez 80h oraz chęć i sila do ciąglego szukania nowych ofert.
Nawiązując do tych bootcampow to ja znam typa co wydał kilkadziesiąt tysięcy na bootcampa. Kurs skończył i nie nauczył się prawie nic (obecnie dalej pracuje na produkcji) - taka ciekawostka
Temu pisze o ile skończą. Po Infoshare raczej pracę znajdują, ale w trakcie kursu wykrusza się lekka ręką połowa osób. Łapiecie, płacisz 9-10k za kurs na który ciułałeś przez ostatni rok, po czym po dwóch tygodniach rezygnujesz bez zwrotu kasy.
Historia z Krakowa, wszystko działo się około 2 lub 3 lata temu.
Kumpel skończył prawo, po pójściu na aplikacje odkrył, że to nie dla niego. Zrobił BootCamp, przez pół roku nie było go - zniknął. Miał tyle nauki, że nie miał czasu siąść na WC z telefonem. Co ważne, znał już dobrze angielski.
Po bootcamp, od razu załapał jakąś pracę w Comarch za coś powyżej 4k brutto - oczywiście junior i rozwiązywanie ticketów z problemami. Po ponad roku zmienił na ponad 7 brutto w innej firmie. Teraz po około ~ 3 latach w branży szuka na spokojnie pracy za ponad 10k brutto i więcej. Co ważne nie miał rodziny i mógł zarywać nocki i weekendy jak musiał gonić bo czegoś nie umiał. Z jego słów do 10k pensji brutto to łatwo jest dobić, wielu ludzi mało co umie i jedzie na stackoverflow i kopiuj / wklej. Fajne pensje są, gdy naprawdę rozumie się robotę i ma doświadczenie (liczone w latach, nie miesiącach). Nie chcę psuć snu o pensji 40k, ale raczej to nie jest proces na pół roku. Co więcej, zaczyna się od Juniora i pensji około 5k brutto.
Mogę go dopytać o nazwę bootcmap albo języki, jeżeli to potrzebne.
Jeśli koledze nie pasuje użeranie się z prawem, to użeranie się z programowaniem też mu nie podejdzie. Z jednego prostego powodu, podobnie jak w prawie, w programowaniu trzeba się ciągle rozwijać. Kto się nie rozwija, ten po prostu nie zarabia (albo inaczej, coś tam zarobi, ale pewnych widełek nie przebije). Do tego programowanie jest mitologizowane jako wymagająca ale spokojna robota, podczas gdy tak naprawdę to robota jak każda inna, tzn. też trzeba się użerać z ludźmi.
No sorry, ale czasem mam wrażenie że trudniej ogarnąć to, czego trzeba się nauczyć i co trzeba rozumieć w klepaniu kodu (języki, frameworki, narzędzia, środowiska, edytory, wtyczki, applety, bzdety, pierdolety, złote bidety) - nie wspominając nawet o faktycznej nauce! - niż dowolną gałąź prawa z konkretną już wiedzą (no, może poza bardzo specyficznymi działami prawa administracyjnego, gdzie może być trzy ustawy na krzyż i kilka rozporządzeń, ale trzeba rozumieć praktykę, rynek i wszystko rozbija się o kazuistykę (jakieś prawo energetyczne itp.)
OK, kumpel niby wzięty prawnik, czyli jakoś tam kmini, łeb ma... I dopiero po aplikacji i kilku latach praktyki zrozumiał jak bardzo tego prawa nienawidzi? Trochę późno :)
Czy chodzi tylko o lepszą kasę?
raczej chodzi o podobną kasę tylko w innej (w jego wyobrażeniu) przyjemniejszej branży
Ale po co tu filozofować, po prostu tak chce i tyle. Jako adwokat musisz mierzyć się z wieloma ciężkimi klientami, gdzie potencjalna porażka to wg nich twoja wina. W koderce poniekąd podobnie, z tym że masz do czynienia z ludźmi, których prośba nie wynika z ryzyka utraty wolności, bądź innych zasobów, które ją ograniczają.
W IT też musisz czasem użerać się z klientami, jednak nie w takim stopniu jak tam. Na początku twoim nemezis będzie PM. :P
A te magiczne kwoty to ma być kasa na czysto po opodatkowaniu? Bo to ma duże znaczenie. Ssanie na niektóre gałęzie IT jest ciągle duże. Przekonanie się branży i specjalistów do pracy zdalnej powoduje, że wielu programistów uderza bezpośrednio na rekrutację do firm zagranicznych żeby wydebić większą kasę. Efekt jest taki, że stawki lecą w kosmos. Więc stawka 30k netto dla kogoś z 10 lat doświadczenia jest czymś normalnym w niektórych specjalizacjach.
Mi kumple informatycy mówili kiedyś że w pół roku idzie Pythona ogarnąć, poświęcając osiem h dziennie na naukę.
Z tym trzeba się urodzić. W wieku 33 lat nie wróżę kariery programisty ale warto spróbować jak są chęci, żeby tylko się przekonać mówiąc do siebie: Jednak to nie dla mnie...
on jest po studfiach cos z budownitwem okretow, pracowal w zawodzie troche lat i po 30tce zamarzyl sobie zostanie programista
i poszedl na ten wysmiewany bootcamp i uczyl sie
i zostal tym programista
nadal jest juniorem, ale z jego doswiadczeniem biznesowym jako junior w sumie zarzadza teamem i programuje
czyli da sie
wydaje mi sie na 99% ze java, ale moge dopytac szczegoly
ja ta naprawde nie umiem prawie nic (tylko UFT). zadna java, zadne pythony, nic
i wyrywam stawki ponad 600 euro na dzien (teraz tylko na 3 dni w tyg bo rozwijam piekarnie domowa)
a tak w ogole widze ze jestem powaznym czowiekiem
nie wiem czy sie cieszyc czy smucic
Mam 9 lat doświadczenia w branży + studia kierunkowe, a takie widełki (30-40k netto) w ofercie skierowanej do mnie widziałem raz. 20k+ zdarzają się od pandemii rzeczywiście bardzo często i zazwyczaj są to oferty pracy zdalnej dla zagranicznych klientów. Wśród moich znajomych zarabiających powyżej tych 20k, są niemal wyłącznie ludzie z 10+ lat doświadczenia, natomiast nie ma tutaj żadnego rozróżnienia na background (najwięcej zarabia kumpel który nie skończył szkoły średniej).
Jeśli coś mogę doradzić, a raczej odradzić, to pakowanie się w "blisko sprzętowe" odłamy IT (C, C++ itp), bo w takich pracowałem i pracuje nadal (wyłączając dwa lata z .NETem). Według większości ankiet na wszelkich stackoverflow wynika że tutaj zarabia się najgorzej, wynagrodzenia rosną najwolniej i porównując znajomych z różnych gałęzi branży także widzę ten trend.
a takie widełki (30-40k netto)
W polskich firmach tyle placa? Czy dla zagranicznych w modelu B2B?
Net współpracuje z językiem C#. W Polsce będąc programistą C# Czy Java to 8 tysiaków netto masz miesięcznie. Mowa o programiście zaawansowanym i też zależy od firmy i jakie projekty się angażujesz.
Weź już van sol aka cube aka milion innych kont się wyloguj i przestań wypowiadać na tematy, o których nie masz pojęcia
w obecnych czasach nie wyobrazam sobie powrotu do kraju
Taka kasa to jak nie jest się ekspertem, to tylko b2b na zagranicznych kontraktach, samemu negocjowanych bez pośredników, z kijowymi godzinami pracy (cale w godzinach pracy w Kalifornii na których musisz być) + niekończące się procesy rekrutacyjne do nowych kontraktów gdzie po trzeciej fazie nagle zmieniają zdanie bo jednak nie potrzebują kontrachentów gdyż przycięli im budżet. Tak więc sporo bezpłatnej roboty dodatkowo.
Wejdź na no fluff jobs i tam widać realne widełki. Nawet zdaniem niektórych lekko zawyżone, bo tam raczej publikują oferty lepsze firmy niewstydzące się zarobków, te gorzej płacące unikają tego portalu.
Ogólnie jak chce się pracować na miejscu, to poza wawą to 20k to dla zwykłego programisty sufit. Powyżej tego trzeba być naprawdę dobrym. W wawie trzeba doliczyć +5k bo tam lepiej płaca ale i koszty życia jak i kultura pracy są inne.
Takie zarobki są w zasadzie niemożliwe. Takie pieniądze nawet na B2B dostanie jedynie ekspert z solidnym portfolio do tego prawie na pewno na zagranicznym pasku płacy. Dla porównania 30-40k netto może dostać ale lider regionalnego biznesu w topowej korpo, który jest gwiazdą, wnosi olbrzymie value-added i ma lata doświadczenia (20+). Dla porównania szef całego działu IT w jednej z największych firm pharma na region miał około 20k netto. Natomiast wiem, że są konsultanci, którzy w niszowych obszarach mają takie zarobki. Z jednym dobrze współpracowałem ale to po prostu był facet który miał nie tylko wiedzę i umiejętności w bardzo niszowej branży ale też siedział w tym non-stop do tego operował wyrobioną siecią kontaktów i jego imię i nazwisko jest same w sobie marką dla ludzi w temacie.
30K-40K spokojnie masz w UK. I mowa o funtach a nie złoty i to dla początkujących. Zaawansowany programista od minimum 40K do nawet 100k. Zależy od umiejętności, w czym pisze, przy czym pisze i jaka firma. Piszę jak jest w UK.
Jak ktoś nie wierzy to mogę wam tu pokazać oferty pracy.
To pokaż.
Tylko wierz, że w UK większość ofert ma podane widelki roczne w ofercie a nie miesięczne o jakich tutaj mówimy.
Jak znajdzesz mi taka dla mid/senior .net develop z senior Sql, dockerem, angularem i tymi wszystkimi innymi dodatkami co zawsze sa wymagane w standardzie za 50k funtów miesięcznie to biorę od razu.
Pierwsza oferta pracy szybko wyszukane i kasa od 50k do 90k.
www.totaljobs.com/job/software-engineer-java/oscar-associates-uk-limited-job97165960
Programista C++ już mniej
www.totaljobs.com/job/c-developer/cv-bay-job96786706
per annum... per annum... per annum...
Per anum. No rocznie. A chyba piszemy o rocznych zarobkach?
To jeśli 50k rocznie w funtach to mało to nie wiem czego oczekujecie.
Minimum 30k funtów miesiecznie to w UK trzeba być jakimś prezesem.
A kto pisał o 30 czy 50k funtach miesiecznie.
Tylko ty pierdzielisz takie farmazony od rzeczy, wygląda jakbyś sam ze sobą się kłócił w tych postach.
Ja ci powiem gdzie :) zostan srednio ogarnietym adminem linuchow... nie ma problemu zeby 10k na reke brac od 1 firmy na uop ale... b2b . teraz plot twist, automatyzujesz swoja prace jak tylko sie da, zatrudniasz sie w 3 firmach.
Albo Cepha sie naucz (nie jest to trudna technologia), i 20k na lapke miesiecznie, Opera w wrocku tyle chocby placi (ta od przegladarki :P )
Ja jako programista C#/Java mam 8 tysiecy funtow do ręki miesięcznie i się cieszę z tej kasy. Najniższa krajowa w UK to 1200f na miesiąc tak dla porównania. I w zł spokojnie mam 30k na miesiąc.
Oj odlatuje pan pilot znowu
No i po co znowu ta mitomania?
Dlaczego nie wypowiadasz się na tematy, w których jesteś obyty i zamiast tego wprowadzasz ludzi w błąd zmyślając, lub korzystając z wiedzy wyszukanej w internecie?
Pilot zostal programista teraz! Czekalem, az zacznie odlatywac na tym koncie.
I co ściemniam? Caly czas.
A tu moje przepracowane lata w UK.
Czekalem, az zacznie odlatywac na tym koncie Ja myślałem, że już dawno odleciałeś w kosmos. :XD
hopkins kolejny gość do Ignora...
Akurat te 8 tysięcy na rękę to może być. Tutaj oferta za 14 tys brutto miesięcznie, co daje około 8 koła na łapę.
Może za długo już tam siedzisz skoro myśleć potrafisz tylko w funtach.
To jest polskie forum i autor pisze o złotówkach. Na miesiąc.
Miałem podejrzenie, że pojebał zarobki miesięczne z rocznymi, ale dałem sobie spokój, jak zobaczyłem ten kijowy skrypt przeciwddosowy i wyłączyłem przeglądarkę.
Mnie mozesz ignorowac, ale odpowiedz na te dwie wiadomosci na messangerze. Moze zona pisze, albo corka, albo dziewczyna, albo mechanik od motycykla. Wybierz sobie sam, czym dzisiaj jestes :)
Nie no po tym to nie będę Cię ignorował. Ja pitolę. Koleś ciekawy z kim piszę na messengerze , bo pewnie myślał, że z nikim nie piszę, bo jestem samotnik :). Oh gosh.
Uciekam pograć w coś, bo tu jajca są.
Pozdro hopkins i killkacap!
Via Tenor
Strona zewnętrzna.
Żadnych skryptów nie włączyłem.
Dobrze, że w linku do strony, nie dodałeś żadnych skryptów nasz forumowy tigerze bonzo.
[nie tutaj]
Pochwal się kim byłeś w poprzednim wcieleniu i czemu masz nowe konto panie tigerze bongo.
W internetowym trollingu najlepsze jest to, że jest jak motyw z Incepcji. Nigdy do końca nie wiesz czy masz do czynienia z przebiegłym szydercą, czy kompletnym idiotą.
w przypadku tego co odstawił Prehistoryk raczej nie ma co do tego wątpliwości
Bo Prehistoryk daje przykład jak jest w funtach w annnum. To krytyka, bo to co zarabia się w annum to tyle zarabia się na miesiąc (post 24.1 I mowa była o funtach a nie o złoty) w PLN. Ale nic. Takiego trzeba skrytykować mimo, że potem jest odwracanie kota ogonem...
Dajże już se spokój. Nie pogrążaj się.
te Prehistoryk jesteś głupi z obowiązku czy dla przyjemności? :)
W poście #23 była mowa o PLNach (zresztą cały wątek był tylko o złotówkach) i o tym, że taka kwota jest w zasadzie mało realna, a ty w odpowiedzi napisałeś że wcale nie i że możesz pokazać, że nie kłamiesz,
a później to już było robienie z siebie błazna na potęgę :D
Co do kasy, takie pieniądze są możliwe do zarobienia w Polsce i wcale nie trzeba być wybitnym. Wystarczy dostać się do odpowiedniej firmy np. FAANG, a raczej MAANG; Banki zagraniczne z reguły dużo płacą; pewnie cześć firm z Wwa; i wiele innych.
Co do przebranżowienia, od jakiegoś czasu na rynku jest dość spora konkurencja wśród ludzi bez doświadczenia. Osobiście polecam skupić się na grindowaniu algorytmów i struktur danych. Wybierz sobie jakieś język w którym chcesz programować, naucz się jego podstaw, załóż konto na leetcode i codziennie rób zadanka. Rozwiązywanie takich problemów jest obecnie standardowym procesem rekrutacyjnym w największych firmach (mam na myśli Google, Meta, Apple, etc.) a właśnie w tych firmach masz najwieszke szanse na duże pieniądze. Ostatnio zauważyłem, że nawet mniejsze firmy zaczynają stosować podobne praktyki i używać testów na hackerrank jako głównej ewaluacji tego co potrafisz. Poza tym w ten sposób najszybciej poznasz od kuchni jak działają i do czego są potrzebne różne struktury w programowaniu.
Oooo Prehistoryk zarabia juz 8k funciakow na reke?
A jeszcze kilka dni temu posozytowal na benefitach i zyl gdzies w jakims mieszkaniu komunalnym z inteligencka klasa srednia Anglii :)
Teraz dopiero się skapczyłem, że mylicie mnie z pewnym userem tego forum....
Nie mylimy. Ty się mylisz.
Czy naprawdę musimy zamieniać ciekawy i pożyteczny wątek w show idioty, który dziś jest "wziętym programistą", a pół roku temu twierdził, że jest pilotem Boeinga w Ryanair?
Dziękuj moderacji, która po paru banach pod rząd wydawanych od ręki nie wiedzieć czemu postanowiła naszemu nadwornemu mitomanowi dać szansę
A na temat odpowiedziałem w poście nr 20.
To tak jakby ktoś w wieku 33 lat nagle chciał zostać skoczkiem narciarskim.
to jest chyba najbardziej meczaca persona w historii forum.
jego styl wypowiedzi, kolejne zmyslone historie, potem udawanie, ze nie wie o co chodzi i ze jest z kims mylony, pozniej meltdown z przyznaniem sie do winy i mowienie "ALE PRZECIEZ ROBILEM KONKURSY, ZAPYTAJCIE BEZIEGO"...
Dobra bo ja tu widzę że każdy by tylko chciał klepać Jave albo Pythona za 15k a czy jest tu może ktoś (wybacz autorze że się wtrącam) kto siedzi w szeroko pojętej administracji IT i mógłby coś powiedzieć na temat technologii których warto się uczyć, gdzie się ich uczyć, co jest łatwiejsze, co trudniejsze, jak sytuacja na rynku i zarobki w tym przypadku wyglądają?
Teraz to devopsy, konteneryzacje, automatyzacje etc. Duża część roboty w operations odchodzi bo aplikacje coraz częściej stoją w chmurze, odchodzi się od dedykowanych serwerów, monitoring się automatyzuje i dużą część administratorki też. A zarobki - jak wszędzie od kilku do kilkudziesięciu tysięcy netto (b2b) miesięcznie.
Chmura. Nie wiem jak w AWS/GCP ale w Azure na etacie ~20k brutto stosunkowo szybko idzie wyciągnąć jak się dobrze trafi. Na kontrakcie dla zagranicznych firm widywałem oferty po 400€/dzien.
Devops to chyba najcięższa do ogarnięcia fucha w IT dla kogoś, kto się tym nie interesował i zaczyna IT od podstaw. Czasem się zdarzy, że muszę coś postawić, to mnie szlak trafia i mam ochotę podciąć sobie żyły. Ogół wiedzy technicznej, jaki trzeba mieć jest ogromny. Do tego stalowe nerwy. :P
Jeśli nigdy nie programował - Python. Bardzo prosty do nauki, znajomy pozna logikę, zobaczy czy to dla niego i nie odpadnie po tygodniu. A jak już się nauczy Pythona to kolejne języki przyjdą mu z duuużo większa łatwością, niż jakby od razu rzucił się np. na Jave.
Język programowania to tylko narzędzie, a narzędzie dobiera się do zadania, a nie odwrotnie. Najpierw kolega powinien się zastanowić, co tak na prawdę chciałby robić, a dopiero potem dowie się jakiego języka będzie musiał się nauczyć jako pierwszego (bo nie jedynego). Na początku, żeby złapać zajawkę, to najlepiej coś wysokopoziomowego typu Python, C#, Java itd. W zasadzie najważniejsze jest oby zaczął cokolwiek robić, bo większość odpada już na samym pomyśle.
Odpowiem z perspektywy dość sporej liczby lat w branży i z drugiej strony jako osoba której zdarza się rekrutować innych.
To zależy.
Dziękuję,
pozdrawiam.
Yakeem.
Jaki język programowania?
Myślę że cokolwiek z najpopularniejszych będzie dobrym wyborem - Python/Java/Javascript, ze wskazaniem na dwa ostatnie jeśli chcesz zmaksymalizować szanse na rynku pracy (w obecnej chwili, ale też nie wygląda żeby któryś z nich miał spektakularnie upaść). W wolnej chwili polecam zapoznać się z ostatnią roczną ankietą ze Stack Overflow, która mówi trochę o trendach wśród programistów: https://insights.stackoverflow.com/survey/2021 (idź w kierunku albo najpopularniejsze albo wybierz te które mają największą dynamikę wzrostu - jeśli chcesz więcej ryzykować z wyborem technologii)
Zaczynasz od dowolnego popularnego języka żeby złapać ogólne zasady (pętle, funkcje, obiekty, struktura programów, kompilacja), ustawić w mózgu koncepty, które staną się częścią twojego codziennego języka (długi proces, ale konieczny) i punktem odniesienia który pomoże w nauce nowego języka. Oczywiście żaden język nie żyje w próżni i zależności od wybranego profilu będziesz musiał poznawać niuanse (otoczkę) budowania całych systemów - jak się trzyma dane (bazy, SQL), jak się komunikuje z innymi serwisami (API, protokoły), bezpieczeństwo, systemy operacyjne - nie musisz stać się ekspertem z nich, tylko mieć orientację co się dzieje, żeby w pewnym momencie wyjść poza pisanie kalkulatora, a zacząc tworzyć coś co działa komercyjnym świecie.
Najlepiej zacząć od jakiejś obszernego kursu na pluralisight, udemy, czy gdziekolwiek indziej są wielogodzinne kursy na poziomie, raczej unikaj losowych filmików kolegów z Indii na samym początku. Taki kurs powinien poprowadzić Cię za rękę, pokaże jak skompilować, uruchomić, aż będziesz miał coś działającego. Początki w dowolnej dziedzinie (język obcy, instrument, ...) są zawsze przytłaczające i lepiej iść lekcja po lekcji, żeby móc się skupić na konkretnych tematach, a nie skakać od tutorialu do tutorialu (w późniejszej fazie oczywiście nabierasz samodzielności i zaczynasz być bardziej driverem samoedukacji).
Najlepsza nauka to jak zawsze praktyka. Wchłaniasz pewne minimum teorii i starasz się tworzyć coś samemu, na początku do szuflady, albo dzielisz się na różnych portalach (poprzez swojego githuba), zawsze znajdą się pomocne dusze do oceny. Łatwo wpaść w haj kolejnych tutoriali, poczucia że fajnie jest "bo się uczysz", ale na końcu i tak chodzi o to co umiesz napisać i to czy to działa. A najlepiej umiejętność tworzenia rzeczy które działają wyrabia się przez pisanie, nie poprzez tylko bierne robienie kursów.
Oczywiście, trawa jest zieleńsza po drugiej stronie płotu i nie ma co idealizować tego zawodu. Może być przeraźliwie nudny, frustrujący, ale możesz też odnaleźć się w nim i traktować pisanie programów jak składanie LEGO (jeśli akurat to lubisz). Na pewno musisz mieć cierpliwość i polubić frustrację z tego, że siedzisz przez 5h nad problemem, nie wiesz dlaczego nie działa Ci, chociaż robisz wszystko jak należy.
Z drugiej strony na pocieszenie powiem, że najgorsze są chyba początki i później raczej jest lepiej - na początku kompletnie nie wiesz co się dzieje, większość rzeczy które masz w tutorialu to magia, która bierzesz na słowo i dopiero trzeba wielu miesięcy, żeby zacząć jak rozumieć jak to wszystko działa od deski do deski (tzn. nikt nigdy nie rozumie programów w 100%, ale jest taki moment że przestajesz się czuć jak dziecko we mgle, a zaczynasz świadomie się poruszać).
Jeśli potraktujesz to jako projekt na co najmniej parę miesięcy, a pewnie na 2-3 lata to z systematycznością powinno dać radę. Jeśli liczysz na efekty w 2-3 miesiące, to nie wróżę sukcesów.
Dużo płaci się ludziom, którzy już trochę w zawodzie przeszli, więc nie chodzi tylko o znajomości składni, ale o te wszystkie niepisane zasady, które choć są spisane, to dopiero jak się samemu przejdzie to zrozumie się wartość pewnych dobrych praktyk (oczywiście najlepsi w branży to ci którzy uczą się najszybciej i to na błędach innych).
Na końcu - w najgorszym wypadku, jeśli frustracja i zniechęcenie weźmie górę, to skończysz przynajmniej z jakąś znajomością które może pomóc napisać czasami program dla własnych potrzeb.
W sumie jeśli spojrzeć w historię początków programowania, to główna idea "programowania" to miała być masowa aktywność do użycia przez przysłowiowego laika (tak jak np. teraz jest tym korzystanie z office'a), a nie elitarny zawód.
PS. Jedna rzecz co słusznie ktoś zauważył - świat IT ma mnóstwo ścieżek i bycie "programistą", to tylko jedna, choć popularna. Możesz być testerem, product managerem, project managerem, devopsem, adminem, bazodanowcem, supportowcem, analitykiem danych i wiele innych. Zdarza się że programiści po jakimś czasie przechodzą na jedno z powyższych, choć też możliwą furtką boczną na programistę, jest złapanie pracy jako tester albo spec od supportu i przebranżowienie się na programistę wewnątrz firmy, gdy już tam udowodnisz swoją wartość (taka ścieżka to niższe zarobki na start, również spora konkurencja, ale szybciej wdrożysz się niż próbując od razu zaatakować programowanie)
kknd2 w big box pl - prove it or it didn't happen ;P
[email protected]
siedzisz przez 5h nad problemem, nie wiesz dlaczego nie działa Ci, chociaż robisz wszystko jak należy
Jakże prawdziwe ;) Ale satysfakcja po rozwiązaniu problemu to wynagradza, także warto.
Chociaż zawsze mam z tyłu głowy to, że przecież mogłem wcześniej na to wpaść :P
Nie pozostaje nic innego, tylko się podpisać pod tą głęboką analizą tematu :)
Analogia do LEGO jest genialna.
A swoją drogą, ostatnio odkryłem, że jak nie mogę sobie z czymś poradzić przez więcej, niż 3h, to zazwyczaj daję sobie spokój, kończę pracę, a następnego dnia rano, rozwiązanie znajduje się samo, w ciągu pierwszych 20 minut pracy. Już tak miałem z wieloma, pozornie skomplikowanymi problemami.
Nauczyłem się wyłapywać symptomy zmęczenia, gdzie niby mam w głowie ułożoną skomplikowaną sieć zależności, niby śledzę najdrobniejsze detale, a problem leży i kwiczy.
Zaś dzień później, zazwyczaj jest "a, to przecież trzeba tak i tak".
Satysfakcja też jest świetna. W pracy naukowca, zazwyczaj człowiek musi radzić sobie z tym, że wszystko co robi jest w pewnym sensie porażką, przesianą rzadko jakimiś przełomami. W pracy programisty, te efekty są bardziej wymierne i szybsze. W porównaniu, wypada to naprawdę miło:). Raczej nieprędko zmienię zawód, to daje za dużo radości.
Ponad 100 postów i dopiero prawdziwa wypowiedź człowieka z branży. :D
Aż dziwne, że 'to zależy' nie pojawiło się wcześniej, bo to pierwsze co przychodzi na myśl. :)
Niestety nie posiadam jednak tego egzemplarza, przepraszam za wprowadzenie w błąd.
ostatnio odkryłem, że jak nie mogę sobie z czymś poradzić przez więcej, niż 3h, to zazwyczaj daję sobie spokój, kończę pracę, a następnego dnia rano, rozwiązanie znajduje się samo, w ciągu pierwszych 20 minut pracy
Też mnie ten temat ostatnimi czasy zastanawia i czytając jakąś mądrzejszą literaturę doszedłem do wniosku, że to standardowy tryb pracy mózgu :p
Tzn. myślenie sekwencyjne (czy tam świadome skupienie inaczej mówiąc) jest spoko do działania w obszarach które mamy już trochę wyćwiczone. Natomiast gdy mamy jakiś gruby problem do pokonania, nową trudną rzecz do zrozumienia, to najlepiej działać chwilę powalczyć z problemem, spróbować go zrozumieć ile się da, a później dać spokój i pozwolić żeby mózg "wątkami w tle" go pokonał :)
Najczęściej te wątki w tle odpalają się chyba w czasie snu, albo jakiś spacer, czy cokolwiek gdzie dajemy sobie na wstrzymanie intensywnego myślenia - aczkolwiek zauważyłem że działa to tylko jeśli odstawić też internety, smartfony czy cokolwiek mocno pobudzającego atencję...
W pracy naukowca, zazwyczaj człowiek musi radzić sobie z tym, że wszystko co robi jest w pewnym sensie porażką, przesianą rzadko jakimiś przełomami. W pracy programisty, te efekty są bardziej wymierne i szybsze.
Też jak dla mnie super sprawa, chociaż staram się uważać żeby nie kierować się tylko tym żeby feedback był szybki.
W wielu wartościowych sprawach taki feedback nie jest możliwy, co nie znaczy że należy skreślać jakiekolwiek działania, albo co gorsza sztucznie szukać JAKIEJKOLWIEK miary... Więcej na ten temat - https://brianlui.dog/2020/05/10/beware-of-tight-feedback-loops/
Należy też mieć świadomość jak wygląda nauka
- Uczę się języka X
- Czytam książkę o języku X
- Nie rozumiem czegoś/muszę doczytać i wpadasz w rabbit hole i nie wiesz kiedy przestać
- No dobra coś tam umiem z języka X, ale by pasowało gdzieś te dane zapisywać
- No to czytasz książkę o SQLu
- Kurczę czytam tę książkę o SQLu, ale nie potrafię zamodelować bazy
- Czytam książkę o modelowaniu bazy
- Kurcze, fajnie by było robić te zapytania do SQLa żeby były szybkie i optymalne
- Czytasz książkę/doczytujesz o wydajności zapytań/query planach itd
- O kurde, przeczytałem że teraz prawie wszędzie używają baz NoSQL i wymagają ich znajomości
- Czytam o bazach NoSQL
- Kurde bazy NoSQL trzeba całkiem inaczej modelować...
- Czytam jak modelować dokumenty w bazach NoSQL
- No dobra, nauczyłem się trochu tego języka i SQLa, ale fajnie by było mieć testy do kodu
- No to czytasz książkę o testach
- Kuuuurde, to są testy jednostkowe i integracyjne, jak je robić poprawnie
- Czytasz książkę...
- No dobra, fajnie by było gdzieś trzymać to repozytorium z kodem, który napisałem, żeby go nie stracić
- No to czytasz go kontroli wersji GIT
- Kurczę niby coś tam piszę, ale ten kod jest do dupy
- Czytasz książkę o wzorcach projektowych
- Kurczę, ale w pracy znajomości mikroserwisów, CQRS
- No to kolejne potężne tematy do nauki
- No dobra, prawie każde ogłoszenie ma dopisek "doświadczenie w pracy z rozwiązaniami chmurowymi"
- No nie ma przebacz, muszę doczytać
- No dobra, prawie każde ogłoszenie ma dopisek "znaomość dockera"
- No nie ma przebacz, muszę doczytać/poćwiczyć u siebie żeby nie było siary
- No dobra, fajnie by było wiedzieć jak działa coś tam pod spodem, jak zwalniana jest pamięć RAM za nas, bo nawet w językach z garbage collectorem, trzeba coś tam wiedzieć o tym, żeby pisać wydajnie
- Czytasz o internalach danego języka/platformy
To praktycznie nie ma końca.
Plus na dodatek jako programista, spora część Twojej pracy, to współpraca z biznesem, analitykami, testerami.
Musisz przelać wymagania biznesowe na kod, zrozumieć domenę, projekt, biznes.
Czasem taska robisz tydzień, a kodujesz 4 godziny :)
Na dodatek dzisiaj już nie wystarczy w sumie znać jakiś język programowania. Dochodzi znajomość gita, dockera, czasem k8s/helma. Często trzeba dogadać się z biznesem, DevOpsami przy wykonywaniu projektu. Nierzadko przejmujesz kod po kimś co też może być niezłą wspinaczką. Debugowanie kodu, poprawianie wskazanych błędów np. przez Sentry.
Od rozpoczęcia nauki do sensownych zarobków dzisiaj, to jest naprawdę długa droga.
Też się podepnę pod temat.
Ostatnio zacząłem kurs CS50. Jest to nauka Pythona. Na początku jest trochę C, właśnie na tym etapie jestem i próbuje sobie coś pisać. Niestety, na to trzeba naprawdę dużo czasu, ciężko go znaleźć przy pracy na pełen etat. I tak sobie myślałem, żeby sobie odłożyć trochę kasy, wrócić do domu rodzinnego, zrezygnować z pracy i zająć się nauka na poważnie przez jakieś pół roku. Powiedzmy jakieś 6 godzin efektywnej nauki od poniedziałku do piątku (załóżmy że mam na tyle samodyscypliny że naprawdę bym tego pilnował). Ile czasu bym potrzebował żeby umieć coś na tyle żeby dostać pracę na jakimś entry level stanowisku?
Druga sprawa, jak dostać te pracę? Co w CV wpisać? Że sam się nauczyłem? Jakieś własne projekty robić do portfolio? Jak na to patrzą pracodawcy? Czy patrzą na papierek z uczelni? Jakieś kursy?
W PL niestety potrzebny jest papierek z uczelni albo kursy na papierku. W UK wystarczy wpisać same umiejętności w CV i wtedy Cię sprawdzają czy znasz się na rzeczy.
Python jest dobry na początek nauki jak i C. Potem polecam uderzyć w C++ i Java. A czy w pół roku się wyuczysz? Zależy jak to szybko będzie Ci to do głowy wchodzić.
Prawdziwa nauka jest w firmie przy projektach. Ja skończyłem studia informatyczne ze specjalnością inżynieria oprogramowania a zaczynająć pracę w tym zawodzie w firmie byłem dalej laikiem.
Mylisz mnie z kimś.
Jakbym był zielony w programowaniu to bym nie wiedział np co to referencje, wskaźnik, obiekt, struktura czy funkcja. Np w C funkcja to funkcja czy coś Ci zwróci czy nie, bo np w języku Pascal taka funkcja co nie zwraca ma nazwę procedura. A w python znów masz czystość pisania interpretowo. Coś jak pisanie w bash w Linux (skrypty).
PS: Robić w firmie przy projektach musisz też nauczyć się programować jako w teamie. Samemu w domu tylko nauczysz się podstaw i jak to samemu pisać nie wspominając o tym, że potem ten kod co napisałeś senior programista to łączy w całość, itd, itp. Dużo pisania i tłumaczenia jak to w praktyce wygląda.
Jakkolwiek kolega nie zabłysnął w wielu postach powyżej, to akurat w jednym ma rację - przy projektach nauczysz się najwięcej. Zarówno swobody w kodzie, jak i technologii, których musisz się naumieć by przyzwoicie pracować w devie.
Jeżeli chodzi o naukę i czas wolny. Do czasu aż nie odłożysz hajsu próbuj nauki po godzinach. Może przez ten czas jakoś wyrobisz sobie balans, który pozwoli na razie pogodzić pracę i naukę. Ale jeśli faktycznie chcesz zrezygnować z pracy po uzbieraniu poduszki finansowej to oprócz podejścia godzinowego, staraj się wyznaczyć sobie jakieś cele. Nauka żeby odbębnić godziny potrafi być nużąca. Jak poszperasz w sieci to znajdzie listę 100 czy 1000 programów do napisania. Warto się tym pobawić żeby porozwiqzywac trochę problemów i zobaczyć czy nam się to podoba.
W przypadku samego pythona uczysz się bardziej pod kątem weba, backendu czy może przetwarzania danych? Bo od tego zależy co można Ci polecić dalej. Ale na pewno tak jak wyżej wspomniano, warto oprócz samego języka zacząć też zgłębiać temat dockerow, CI/CD jako procesu, pisania testów do kodu i poznać chociaż trochę zagadnienie chmury. To ostatnie jest teraz standardem w większości projektów IT. Najpopularniejsi dostawcy oferują free tiery do wypróbowania. Google Cloud w ostatnim czasie oferował też cykliczne programy uczące - https://events.withgoogle.com/google-cloud/registrations/new/
Zapomniałem dodać, że jest dużo grup na FB gdzie można próbować szukać punktu zaczepienia typu:
https://www.facebook.com/groups/234054030066096/
https://www.facebook.com/groups/382665388535650/
https://www.facebook.com/groups/129612284307631/
https://www.facebook.com/groups/268603053543086/
https://www.facebook.com/groups/1561984417428846/