Opis sytuacji:
Dziecko poniżej 10 roku życia nosi do szkoły dwa razy w tygodniu warty kilka-tysięcy złotych sprzęt, z którego korzysta bezpośrednio po lekcjach w szkole, gdyż zajęcia odbywają się w tym samym budynku. Przez ponad rok sprzęt był wnoszony przez rodzica do miejsca docelowego gdzie odbywają się zajęcia i tam pozostawiany na czas zajęć. Ze względu na pandemie wejście do budynku rodzica zostało zabronione i sprzęt za zgodą nauczyciela/dyrektora był wnoszony przez dziecko do sali lekcyjnej i pozostawiany w miejscu ustalonym przez nauczyciela.
Podczas jednych zajęć sprzęt został uszkodzony i nie nadaje się do dalszego użytku. W trakcie zabawy/przepychanki dwóch innych uczniów jeden z nich upadł i kompletnie zniszczył w/w przedmiot. Sprzęt był wypożyczony od niezależnej firmy, która teraz wedle umowy chce aby sprzęt został odkupiony całkowicie nowy.
Zanim zostało rozstrzygnięte jak doszło do uszkodzenia rodzice zapytali dyrekcję o jakiekolwiek ubezpieczenie po stronie szkoły, które mogłoby pokryć koszt naprawy/zakupu sprzętu. Spotkało się to z bardzo nie miłym odbiorem ze strony dyrekcji i krótkim stwierdzeniem - "Państwa sprzęt, Państwa problem".
Nie chodzi tutaj bezpośrednio o potencjalne koszty, ale bardziej o ustalenie prawdziwej odpowiedzialności za to co się wydarzyło. Po przeczytaniu artykułów 426 oraz 427 z kodeksu cywilnego na proste rozumowanie wychodzi, że odpowiedzialność ponosi nauczyciel/szkoła, jednakże nie jestem wykształcony w tym kierunku, więc prosiłbym o pomoc w interpretacji tych artykułów i wyjaśnienie po której stronie jest prawda.
https://oswiataiprawo.pl/porady/uszkodzenie-sprzetu/
Dopiero w sytuacjach, w których nie można mówić o winie w nadzorze sprawowanym przez nauczyciela podczas zajęć lekcyjnych, za materialne szkody wyrządzone przez małoletniego ucznia będą odpowiadali rodzice (opiekuni prawni). Wynika to przede wszystkim z art. 92 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego z dnia 25 lutego 1964 r. (DzU z 1964 r. nr 9, poz. 59, z późn. zm.), zgodnie z którym dziecko pozostaje aż do pełnoletniości pod władzą rodzicielską, a w ramach tej władzy rodzice po prostu ponoszą odpowiedzialność za dziecko.
https://mu.rf.gov.pl/57/art-12.html
Czyli zabawy będzie trochę - bo najpierw ustalenie odpowiedzialności nauczyciela i jak wyjdzie że była dobra to rodzice
do tego warto sprawdzić statu szkoły i jego poszczególne wpisy bo może być coś takiego w zapisach
https://cloud2n.edupage.org/cloud/Regulamin_korzystania_z_telefonow_komorkowych.pdf?z%3AQayj97OGev4D9jYw4%2BflZ9bObuXa3%2F8zH5cmvgUYGXveDypiJCNSjJeBcoFZ2UwA
Czyli jak widać sprawa jest bardziej złożona. Jednakże mogę w zupełności założyć, że najmniej odpowiedzialną osobą za wyrządzoną szkodę jest rodzic dziecka, który ten sprzęt przyniósł ?
Oczywiście wszelkie koszty zostaną pokryte przeze mnie, jednak bardzo nie podoba mi się merytoryka jaką posługuje się szkoła.
A nie lepiej po prostu machnąć ręką i zapłacić, zamiast bawić się w prawników? Będziesz się przypychał w sądzie ze szkołą i nauczycielem odpowiedzialny za dyżur na danym holu/sali przez 2 lata, a w międzyczasie w szkole nauczyciele będą gnoić Twoje dziecko. Zastanowiłbym się dwa razy.
ludzie dzielą się na takich co machną na to ręką i będą się dac dymać za każdym razem gdy coś się stanie "no bo tak sie stało, niechcący i w ogóle" ,
oraz na takich co stwierdzą, że każdy powinien ponosić odpowiedzialność za swoje czyny, niezależnie od pozycji.
"nauczyciele będą gnoić Twoje dziecko" -> to nie lata 90 gdzie nauczyciel był świętą krową.
A moze by tak zostawic biednego nauczyciela, ktory w mysl nowego, zajebistego bezstresowego wychowania nie moze nawet za bardzo na takie dzieciaki krzyknac, juz nie mowiac o ingerencji w bojki a pociagnac do odpowiedzialnosci rodzicow uczestnikow bojki?
Wogole w jaki sposob nauczyciel ma byc odpowiedzialny za to co przynosi uczen na lekcje? Jak ktos sobie przyniesie zeszyt z pozlacanaymi kartkami bo go stac i ktos go zwinie to nauczycial ma placic z pensji do konca zycia?
Odpowiedzialne sa dzieciaki i rodzice dzieciakow. Szkole/nauczyciela mozna EWENTUALNIE atakowac za jakiesniedopelnienie obowiazkow, ewentualnie a nie za to ze dzieciakowi rozwalono sprzet za kilka tysiecy.
ps. Sorry ze brzmie nieczulo bo jestem swiadom tego ze przypuszczalnie chodzi o dziecko niepelnosprawne ale imho tak to wyglada.
Atakuj rodzicow uczestnikow bojki. Cywilnie.
Szkoly tez bym za bardzo nie cisnal. Wrecz przeciwnie, szulalbym ich pomocy w udowodnieniu winy dzieciakow i ich rodzicow. Czyli jakies zeznania nauczyciala i dyrekcji, moze nagranie z monitoringu o ile istnieje, etc.. takie rzeczy.
Imho takim sposobem zajdziesz o wiele dalej.
Zaznaczam ze zadnym prawnikiem nie jestem i to co pisze to moga byc tez bzdury. :)