Odkąd pamiętam nie lubiłem klasycznych krawatów, a tzw. śledzików to już w ogóle. Zawsze kojarzyły mi się z pijanymi wujkami o godzinie 23 na suto zakrapianym weselu, i choć nie można odmówić im elegancji to jednak krawat zawsze będzie kojarzył mi się z januszerią. Śledziki i muszki zawsze będą mi się kojarzyć z pierwszą komunią i prawiczostwem. Przez wiele lat z wielkim bólem zakładałem na wszelkie okoliczności wymagające dress code ten nudny krawat, i nie narzekam na niego dlatego że źle w nim wyglądam ;).
Moje życie zmieniło się rok temu na kilka dni przez weselem kumpla. Jako że dzięki pandemii nieco się rozleniwiłem musiałem zaopatrzyć się w nową koszulę. Wtedy w jednym ze sklepów z męskimi akcesoriami do garniturów (Paski, Klamry itd. itd.) moją uwagę przykuł niewielki stalopodobny przedmiot. Zapytawszy się ekspedientki oznajmiła mnie że nazywa się krawat bolo. Był piękny, Złota głowa jelenia z porożem na metalicznym tle grawerowanych liści. Niestety cena również była zaporowa. Jeszcze tego samego dnia zasiadłem do komputera zacząłem poszukiwania takiego bądź innego krawatu. Postawiłem na prosty pełno księżycowy krawat bolo z emblematem wyjącego wilka i błękitnego pióra - Symbol piękna oraz dzikości natury. Po kilku dniach byłem w jego posiadaniu. To było zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Zimno metaliczna biżuteria po chwili zawisnęła na mojej szyi. To było to czego brakowało w mojej dress code'owej stylówce.
Dzień weselny przyjaciela. Mając z tyłu głowy fakt iż jest to kompletnie niewykorzystywane w polskich realiach akcesorium byłem trochę zestresowany jak ludzie mogą zareagować na taki zamiennik klasycznego krawatu. W samochodzie mimo wszystko w sytuacji kryzysowej leżał gotowy krawat. Nic negatywnego się jednak nie stało, powiem więcej to było bardzo pozytywne przeżycie. Reakcje na niego wszystkich moich bliskich znajomych była skrajnie pozytywna, chwalili wygląd, formę oraz to jak komponował się z całą resztą mojego ubioru. Osoby nim zainteresowane czy zaintrygowane same podchodziły i zagadywały od niego. Wszyscy nagle zaczęli podchodzić do mnie z wielkim szacunkiem. O wiele starsi ludzie zaczynali wchodzić chętniej ze mną w konwersacje. Być może to wzrost pewności siebie ale nawet i dziewczynom się tego wieczora bardzo podobał ;). Wiadomo wśród moich śmieskzujących znajomych w ramach żartu pytano czy wypasałem już tego dnia krowy. Przyjęło się w kulturze że krawaty bolo zakładali ranczerzy, kowboje i biznesmeni rodem z Texasu. Tego dnia zrozumiałem że Bolo to mój styl.
Kolejne zwątpienie nastąpiło w momencie kiedy zbierałem się na służbowe spotkanie z klientami. Nie byłem do końca przekonany czy taki element ubioru będzie dobrze odbierany zarówno przez szefostwo czy też klienta. Mimo wszystko zaryzykowałem i wydaje mi się że się opłaciło. Po udanej rozmowie z klientem, ten zagaił temat dt. tego krawatu bolo. Musiał wywrzeć na nim wrażenie.
Dziś już nie mam wątpliwości. Krawat Bolo zmienił moje spojrzenie na zawieszane na szyję elementy ozdobne do koszul i garniturów. Zakładam go na każde bardziej eleganckie spotkania. Gorąco polecam spróbować, być może też potrzebujecie zmiany w swoim garniturowym settingu a nawet o tym nie wiecie.
Klasa, elegancja, indywidualizm.
kowbojki, kapelusz i konia masz do kompletu?
ps nie powiem fajnie to wygląda, ale krawat to jednak coś innego, to bardziej zamiast muchy
zawsze można zrobić jakąś fuzje jak broszka na krawacie
Ja tam akurat zawsze lubiłem muchy, za krawatami tez nie przepadam. A krawat bolo jakoś nie przypadł mi do gustu, kojarzy mi się właśnie z Teksańczykami i ogólnie stylem wiejsko-rolniczym (kowbojki do tego i kapelusz) a co tym idzie dość mało eleganckim. O ile w stroju pół eleganckim potrafi wyglądać to nie najgorzej, tak w eleganckim totalnie mi nie pasuje do stroju męskiego. Dużo lepiej prezentuje się na kobietach.
Jak ci się podoba to spoko, ale nie wiem skąd skojarzenie, że mucha ma się kojarzyć z pierwsza komunią i prawiczkami? Do surduta czy fraku nosi się niemal tylko i wyłącznie muchę, ba zobacz, jak często Bond nawet nosi muchę (wszystkie figury Bonda w muzeum figur woskowych w Londynie mają muchę). Dla mnie właśnie mucha to oznaka elegancji, choc te modele wiązane potrafią być dosc irytujace i się nieźle z nimi musze namęczyć by wyglądały poprawnie.
Krawat kojarzy mi się za to z strojem pól eleganckim, takim na spotkanie biznesowe a nie na wesele czy do opery. A, że na takich spotkaniach raczej dzisiaj w IT dominuje business-casual czyli pola, koszule bez krawata itd. tak niespecjalnie widzę sens w mojej garderobie dla krawatów dzisiaj. Ot jeden czarny na pogrzeby.
Syn pastora?
ja tam z tej kowbojskiej kultury zawsze lubiłem te ich wielkie klamry nakładane na pasek,
pewno w komplecie z bolo, kowbojkami i kapeluszem wygląda to fajnie,
zamiast konia moze być pickup i już można wołać yyyyhhhaaaaa
ah zapomniałem o koszulki ze zdobnymi naszywkami wyszywkami
no i kamizelka też
w RDR to się raczej sprawdzi :)
no i wiadomo Chuck Norris
Wyciąć ten krążek i można próbować się ubrać jak Człowiek Iluzja.
Bardziej wygląda to jak jakiś medalion służący uj wie czemu, pozostanę przy muszce
Wszyscy nagle zaczęli podchodzić do mnie z wielkim szacunkiem
Tego dnia zrozumiałem że Bolo to mój styl.
To wygląda tak, jakbyś założył naszyjnik z innego seta. Jak coś wygląda ekscentrycznie, to nie zawsze musi oznaczać, że ładnie.