Jako że jest po świętach, to chciałbym poruszyć ten temat. Jak przechowujecie żywność. A raczej ile czasu w lodówce, czy przestrzegacie daty ważności? Bo od jakichś dwóch lat, wchodzę na te wszelkie strony i artykuły: Robisz to całe życie źle, nie rób tego bo umrzesz, itp itd. I szlag mnie trafia, bo mam wrażenie, że już powinienem dawno umrzeć ;D Ale jednak wchodzi taka niepewność, co jeśli rodzice są zacofani, i robią źle. Ogólnie zasada u mnie zawsze taka była. Dopóki nie śmierdzi, nie jest lepkie, czy nie ma pleśni, to można zjeść. Nigdy nie przejmowałem się, że coś jest długo otwarte w lodówce. No i w sumie, nigdy mi nic nie było. Oczywiście, świeże mięso, czy te pakowane, ale surowe, zawsze zjadalo się normalnie, maksymalnie dwa dni po dacie ważności. Z doświadczenia wiem,że zaczyna lekko śmierdzieć na 3 dzień. Ogólnie rzadko się zdarzało, ale teraz ojciec, kupuje po przecenach( wiecie, data za chwilę się kończy) I zaczęło mnie to drażnić. Dopóki zjadam normalnie, albo te dwa dni po dacie to spoko. Bo wiem że to nic takiego. Ale ostatnio, ojciec zjadł łososia 20 dni po dacie ważności(pakowany szczelnie) Po miesiącu mu nic nie ma, więc może przesadzam. Ale teraz spaprał mi bigos. Kupił kiełbasę(też taką pakowaną) z Gęsiną. Data byla DO 4 grudnia. I pokroił ją do Bigosu. 26 dni, po dacie ważności do spożycia:/ Jedliśmy nie raz tak, ale wieprzową, która miała przed na dacie, a nie DO. Ale maks tydzień leżała w lodówce. I dalej była dobra. Ale drób to drób. Niby ta z gęsiny nie śmierdziała, i smakowała normalnie. Może przesadzam?
W sumie jakiś rok temu, jeszcze nie patrzyłem na etykiety, do kiedy mam coś zjeść, jeśli jest już otwarte;D I nie raz było zjedzone, sporo po tym co pisało. Np kabanosy . Są suszone i wędzone. Na jednych nic nie pisze. A na drugich, które wczoraj kupiłem, pisze że zjeść do dwóch dni po otwarciu. Czemu? Skoro to jest suszone? Swoja suszona kiełbasa, może leżeć i pół roku. Nie rozumiem tego. Jedna firma ma tak napisane, inna robiąca to samo, ma inaczej. A może wariuję. I po prostu nie przejmować się tym, i dopóki nie śmierdzi, to można jeść?
Ogolnie loteria, czasami sie jadalo rozne gowna i czlowiekowi nic nie bylo. A czasami po czyms zdrowym sie rozchoruje.
Bardzo czesto pojawiaja sie ogloszenia w mediach ze w jakims produkcie wykryto np samonele i nalezy je wyrzicuc.
np: jedno z takich ogloszen: https://zdrowie.radiozet.pl/W-zdrowym-ciele/Zdrowe-zywienie/Wycofane-produkty/Ziele-angielskie-wycofane.-GIS-wykryto-Salmonelle-ZDJECIA
Czyli nie dosc ze trzeba by bylo czytac date waznosci ale odswiezac co 5min wiadomosci.
Jak wspomnialem jedna wielka loteria i najlepiej byloby ogladac wszystko pod mikroskopem zanim sie zje.
Kolejna sprawe o ktorej sie tez mowi, ze lepiej robic zakupy w duzych marketach bo one maja zapasowe agregaty pradu. A jakies male osiedlowe sklepiki juz nie. I moze sie zdazyc ze w nocy moze nie byc prady 2-3 godziny i wszystko sie rozmrozi a potem jak prad wroci sie ponownie zamrozi i nikt tego nie zauwazy a z czegos takiego to masz miliardy smiercionosnych bakteri.
Nie no panowie - zatrucia, bakterie i wirusy niwelujecie %.
Nie jem przeterminowanych produktów, nawet jak przekroczy datę ważności o jeden dzień.
Ogolnie zalezy jak przechowywany produkt i ile ma w sobie wody. Takie mixy-na-ciasto czy suche przyprawy moga lezec dluuuugo po dacie, podobnie czekolada. Suszone i wedzone mieso tez wytrzyma dluzej. Ale np. ryby czy nabialu po dacie (+1-3 dni) zazwyczaj juz nie tykam.
Dodatkowo to, co pisal Bociek69 - male sklepy potrafia spieprzyc przechowywanie. U lokalnego ciapaka kiedys nacialem sie na kielbase na grilla (sokolow) ktora do daty mial jeszcze z 3 tygodnie, ale byla cala zielona w opakowaniu. Koles na noc "oszczedzal" energie wylaczajac lodowki. Od tamtego czasu ani razu nie zdarzylo mi sie u niego kupic niczego z lodowek...
dlatego powinno się tworzyć na opakowaniach z żywnością (tą co powinna być non stop przechowywana w lodówce) jakiś wskaźnik co zachowuje swój wygląda kiedy jest cały czas w lodówce ale jeśli trafi na dłuższy moment w ciepłe miejsce to traci swój wygląda i będzie wiadomo, że towar był w ciepłym miejscu powiedzmy całą godzinę. jakieś zamrożone dwa pigmenty nałożone na siebie, niebieski na wierzchu a pod spodem żółty, co w trakcie rozmrożenia będzie widać prześwitujący kolor zielony. ale do tego potrzeba jakiegoś inżyniera biotechnologii by takie coś stworzyć.
Zależy od produktu, ale 1-2 dni to jeszcze nie tragedia, no i trzeba pamiętać o odróżnieniu “najlepiej spożyć przed” od “należy spożyć do”.
No właśnie sporo rzeczy, wiem jak śmierdzą, albo jak wyglądają, gdy już są średniej daty. Ale nie wszystko. Na przykład, totalnie nie wiem, kiedy Hummus jest niezdatny do jedzenia. Pierwszy raz kupiłem, i od początku capił ;D Nie źle, ale tym całym kwaskiem z cytryny. Nie mam zielonego pojęcia, jak zepsuty hummus wygląda czy pachnie.
I wiele produktów, od różnych producentów, ma co innego napisane. W ogóle nie ma ujednolicenia tego.
Dlatego też przeraża mnie, jak ojciec żre takie stare rzeczy. I ogólnie zastanawia mnie, czemu po tylu dniach po dacie wazności, dalej pachnie, i w smaku było dobre. Ogólnie ja mam zasadę, że coś co jest otwarte, lub zrobione, leży w lodówce 3 dni jeśli chodzi o mięsne obiady, i w sumie większość. Ale są takie rzeczy, które trzymam tydzień np bigos. Nawet jeśli tam mięso jest. Do tej pory żyję;D W ogóle mam wrażenie, że pod pewnym względami nas oszukują, żebyśmy szybciej zjedli, i znowu kupili. Surowe mięso ok. Bo to wiadomo że się psuje. Ale inne rzeczy? No jak na jednych kabanosach, może pisać dwa dni po otwarciu spożyć, a na drugich nie pisze nic o takim czymś.
To jest pewnie na zasadzie uwaga gorący kubek na kawie, albo nie wkładać do penisa ->
Zabezpieczją się żeby nikt nie pozwal producenta o sraczke gdy ktoś zjadl tydzien po otwarciu.
nie interesuje mnie termin waznosci.. o ile cos nie jest mocno smierdzace albo zielone to mozna zjesc