Soulsy zepsuły mi gry. Nie umiem już grać w nic innego
Dobrze, że redakcja wzięła do serca swój tekst, że recenzje są potrzebne i będzie robić ich więcej.
A nie, czekaj...
Każde Soulsy to beznadziejne gry. A From Software to jedna z najgorszych firm.
Współczuję. Na szczęście ja inaczej traktuję gry i mogę się świetnie bawić przy wielu produkcjach, pod warunkiem że są po prostu dobre.
Jedyne co czułem po pokonaniu dwóch bossów w Bloodborne to pogarda wobec siebie, że zmarnowałem czas na uczenie się na pamięć ruchów przeciwnika i powtarzanie tego samego etapu wielokrotnie. Te gry miałkość mechaniki (która wymaga nauczenia się ruchów przeciwnika i jako takiej zręczności), próbują maskować wysokim poziomem trudności. Oczywiście rozumiem, że komuś to może się podobać i doceniam warstwę artystyczną, ale robienie ze zręcznościówki mesjasza branży to nieporozumienie.
Zalogowałem się tylko po to, żeby napisać jak śmieciowa ta strona się stała i jak żałosne są te wszystkie wasze tytuły. Oczy się przymykają.
Obsrane clickbaity, nic więcej.
Dlaczego nie posłuchacie ludzi i nie zaczniecie robić recenzji tylko jakieś felietony bez sensu robicie
Mi gry zepsuł Nier Automata. Po nim żadna gra już nie potrafi mnie tak zaangażować i wywołać takich emocji.
Dobrze, że redakcja wzięła do serca swój tekst, że recenzje są potrzebne i będzie robić ich więcej.
A nie, czekaj...
Będzie ich więcej, tak jak pisaliśmy, od nowego roku. Jeżeli przyjrzysz się dokładnie grudniowej liście premier, to zauważysz, że akurat końcówka tego roku pachnie biedą.
Nie wiem czy to bieda-gry. Nie widzę recenzji, aby dowiedzieć się o tym.
Ale rozumiem, że mam oczekiwać na premiery gier AAA, bo tylko takie będą uznawane za niepachnące biedą.
A to już sobie sam dopowiadasz, Butryku, byle tylko utwierdzić się w swoim niezadowoleniu z zaistniałej sytuacji. Mam jednak nadzieję, że prędzej czy później nieco bardziej docenisz nasz repertuar tekstów - w tym również nadchodzące recenzje. ;)
Nie wiem, czy dopowiadam sobie coś, skoro mniejsze produkcje (The Gunk, Praey for the Gods, Cleo: A Pirate's Tale, GTFO, After the Fall, Wytchwood, Thunder Tier One, Chorus, Icarus, Solar Ash itd.) nie dostały recenzji, a miały w tym miesiącu premierę, więc mogę podejrzewać, że to jednak gry AAA takowe będą dostawały, bo nie są bieda gierkami. :)
Najbardziej w grach From Software lubię jak bardzo wykorzystują one to, że są grami.
Gameplay z opowiadaniem historii przeplata się wyśmienicie.
Każde Soulsy to beznadziejne gry. A From Software to jedna z najgorszych firm.
Hey, alright
Na PC nawet im się nie chciało zrobić ikonek klawiaturowych, jak ktoś nie miał pada to nie wiadomo co do czego i czym.
To działa!
Cieszę się że urojona "magia" tych gier została odklęta i obecnie coraz więcej osób widzi jak bardzo są overrated, archaiczne i w sumie nie mają nic a nic ciekawego do zaoferowania. Premiera kolejnego "dzieła" from software będzie miała równie krytyczny odbiór co codów czy ubigier, a pewnie nawet znacznie bardziej krytyczny
Współczuję. Na szczęście ja inaczej traktuję gry i mogę się świetnie bawić przy wielu produkcjach, pod warunkiem że są po prostu dobre.
Zawsze się zastanawiałem. Co takiego jest w tych grach? Znaczy poza tym, że są trudne.
Przecież nie ma w nich dobrej fabuły, ba często nawet średniej nie ma. Wciągającej, angażującej emocjonalnie historii. Nie są oryginalne w swoich założeniach. Technicznie (grafika, animacja, udźwiękowienie, muzyka) to najczęściej najwyżej poprawny poziom, nigdy z górnej półki.
Ok, rozumiem. Przyspieszają puls, podnoszą ciśnienie, pompują adrenalinę.
Ale moim zdaniem ta jedna cecha to za mało żeby nazwać grę wybitną.
Gry od From software są beznadziejne w każdym elemencie. Ta firma nawet nie potrafi obić dobrych gier.
Świetny gameplay, level design, world building, wiele buildów, responsywne sterowanie, walki z bossami, ogromna rożnorodność przeciwników, lore, muzyka, atmosfera, świetnie wyważony poziom trudności.
Tak tak w skrócie.
Wiadomo że nie są to tytułu dla każdego, ale tak jest z każdą grą.
Świat jest bardzo unikalny, bardzo posępny, pozbawiony nadzieji. Przemierzasz go i masz wrażenie, że to wszystko umarło, choć co chwilę walczysz z czymś "żyjącym". Obok tego masz mocno pofragmentowany lore, którego połączenie wymaga trochę więcej zaangażowania niż typowe dla współczesnych gier audiologii. Tutaj głupi pierścień opowiada cześć historii świata gry.
Muzyka fantastyczna i bardzo klimatyczna. Grafika natomiast, choć nie powala szczegółowością nadrabia stylem artystycznym. Całość sprawia, że ten świat, choć fantasy, jest bardzo autentyczny.
Trudność samej walki nie polega na szybkim czasie reakcji(choć to pomaga) i naparzania odpowiednich kombosów jak w takim DMC, tylko obserwacji wroga, uczenia się tego w jaki sposób atakuję i znajdowaniu między tymi atakami "okienek" w których przeciwnik się odsłania i wtedy zadać mu obrażenia.
Wszystko to sprawia, że przez całą walkę skacze adrenalina, a człowiek bardziej walczy ze swoją cierpliwością będąc jak na szpilkach przez co satysfakcja po pokonaniu bossa jest ogromna, a sam czujesz ulgę.
Demon souls to była prosta gra dająca dużą swobodę wyboru: nieskomplikowani przeciwnicy, prosty zestaw akcji gracza, pięć niemal liniowych światów. Każdy rodzaj ekwipunku dał się użyć z powodzeniem, ale każdy miał swoje wady i zalety (np używanie długiej broni w ciasnym korytarzu oznaczało zawadzanie o ściany zamiast trafiania celu). Masz dziesiątki rodzajów broni, pancerza; magię i łuki - rób co chcesz. Możesz nawet zabić każdego npc.
Najczęściej ginęło się przez proste rzeczy, dziura w podłodze, jeden niezauważony w pore słabiutki przeciwnik, pułapka która była oczywiście widoczna z daleka jak już się w nią wpadło.
Kolejne gry to były właściwie mappacki do pierwszej ( większość najbardziej irytujących błędów przetrwała do dark souls 3). Coraz bardziej udziwnieni przeciwnicy i coraz mniej dopracowany świat psuł zabawę, do poziomu na którym ds3 mnie znudziło. Bloodborne i ds3 cierpią przez autorów niezadowolonych z tego jak ludzie grają: wymuszają agresywną walkę. Bloodborne wyciął 95% opcji wyboru, ale nadrabiał niesamowitą atmosferą świata.
Fabuły prawie nie ma; dialogi i opisy w przedmiotach są fragmentaryczne i tak naprawdę w historię składa je gracz samodzielnie, dopowiadając sobie o wiele więcej niż dali autorzy.
Legendarna trudność jest mocno wątpliwa: pierwsze trzy gry wymagają jedynie cierpliwości. Grając w Dark Souls Remastered po przejściu Nioh trudno było w ogóle zginąć.
Demon souls to była prosta gra
No nie wiem.
Przecież to był właśnie ten pierwszy tytuł wydany w czasach gdy maszyna każualizacji wszystkiego rozpędziła się mocno i DeS był czymś świeżym. Pokazał że gracze wymagający jeszcze żyją i są chętni na takie gry i inne, bardziej wymagające niż samograje tytuły.
Głowna trudność w tych grach wynika z niecierpliwości graczy przyzwyczajonych do ślepego naparzania w przyciski byle szybciej. Ta gra uczy cierpliwości czekania na dobry moment do ataku, oducza chciwości przejawiającej się w chęci zadania kolejnego ataku, zwłaszcza jak przeciwnik został na jeden cios.
Jak ktoś już sobie wyrobi cnotę cierpliwości i oduczy się chciwości to gra staje się prosta. Dlatego kolejne części wydają się prostsze.
Uff, a ja na szczęście nie znoszę soulsów.
I nie polubiłem Nier Automaty.
Ale dobrze, że psychofani soulsów odpie...rniczą się wreszcie od innych graczy i nie będą ich wiecznie pouczać w co i jak mają grać
Niech się kiszą we własnym elitarnym sosie
Wszytko musi być teraz jak soulsy. Platformówki jak soulsy, slashery jak soulsy, action RPG jak soulsy, TPP z bronią białą jak soulsy...
Solusy mają po prostu świetne mechaniki, system walki czy design poziomów. Wiele gier by zyskało wzorując się na Soulsach. Gdyby taki Wiedźmin 3 miał rozwój postaci i system walki z Soulsów byłby po prostu jeszcze lepszą grą.
Jakby mechaniki z Soulsów były w Wiedźminie to..Wiesiek byłby jeszcze gorszą grą.
Każdy dorosły człowiek po pracy marzy o tym, żeby grać w soulsy i powtarzać daną sekcję 50 razy.
Jakby wszystkie gry były jak soulsy to cofnęlibyśmy się do 1996 roku kiedy w gry grały tylko nerdy i dzieci z nadmiarem wolnego czasu, które powtarzają jeden etap po 30 razy.
Gdyby taki Wiedźmin 3 miał rozwój postaci i system walki z Soulsów byłby po prostu jeszcze lepszą grą.
Nope. Byłby wtedy niegrywalny.
Mechanika Wiedźmina 3 kek
jak musicie powtarzac cos po 30-50 razy to nauczcie sie sterowania czy cos. moze zamiast uniku robicie zmiane broni i potem sie dziwicie ze umieracie?
No, a w forzy jak drivatary za trudne, to uczta się lepiej jeździć aż do skutku xD
Mam podobnie, tylko z Falloutami. W co bym nie zagrslb, to pogram chwilę i wracam do F76 lub F4. Wyjątkiem są Outriders które oderwały mnie Falloutów na 8h :)
DS to takie Franco tylko z lepszą grafą
Dla mnie, dobra gra musi mieć przede wszystkim dobrą (głęboką) mechanikę i poziom trudności, który zmusi mnie do dogłębnego jej poznania, gry From Software mają ten element świetnie dopracowany, podobne doznania mam z : Darkest Dungeon, X-Com 1 i 2 (nowe), FTL czy Homeworld. Jeśli gra ma płytką mechanikę, to nie jest w stanie na dłużej mnie zaciekawić, jednak najgorzej jest, kiedy gra ma bardzo ciekawą mechanikę i poziom trudności, który nie zmusza mnie do jej zgłębienia.
Mi żadna gra nic nie zepsuła i nie zepsuje, istnieje tyle różnych wspaniałych gier że żeby mówić że już w nic innego nie można grać po zagraniu w jedną z nich to jakaś głupota... A jeszcze do tego Soulsy...
Nie wiem jak większość fanów soulsów, ale ja osobiście promuję tą serię, bo chcę się dzielić szczęściem i satysfakcją, którego doznałem grając w BB, chociaż do czasu jego wydania też kompletnie nie czaiłem o co tym ludziom chodzi.
Kompletnie natomiast nie rozumiem co chcą osiągnąć przeciwnicy soulsów. Usiłują zaprzeczyć doznaniom innych graczy? Ja sam Wiedźmina 3 przechodziłem na easy, bo normal mnie męczył. Potem zrobiłem BB i okazało się, że w W3 HoI pasuje mi hard. Uroiłem to sobie?
Polecam JAK PRZESTAŁEM BYĆ CASUALEM Zagrajnika, dokładnie oddaje to, co sam przechodziłem z BB.
Ale "casual" to się raczej odnosi do częstotliwości grania i do wybieranych tytułów, a nie poziomu wyzwania, jaki dany gracz lubi sobie stawiać w ogrywanych tytułach.
Mnie soulsy jakoś nigdy nie przekonały. Według zapewnień soulowców, pokonanie trudnego bossa miało mi dać satysfakcję nieporównywalną z niczym, a ja za każdym razem czułem jedynie ulgę, że wreszcie mogę wyłączyć to dziadostwo i zająć się czymś faktycznie przyjemnym i ciekawym. Nie szło mi chyba nawet jakoś źle (Taurus za drugim razem, Capra za trzecim, Gargulce za pierwszym, Ornstein i Smough za czwartym, potem przestałem grać), ale po prostu nie bawiłem się dobrze.
Za to chyba rozumiem o jakie uczucie może chodzić, tylko że ja go doświadczam w... skradankach. Jedną sekwencję w Hitmanie potrafię cyzelować np. przez 2 godziny, na przestrzeni dziesiątek prób, ale gdy wreszcie mi się uda, to satysfakcja wybija przez sufit i wiem, że było warto :). Za to znam zagorzałych fanów soulsów, którzy po 2-3 wtopach w skradance czy etapach skradankowych po prostu wyciągają karabin albo miecz i w ten sposób kończą misję, bo nie mają cierpliwości do ciągłych powtórek (ale już wielokrotne powtarzanie jednego bossa w soulsach im nie przeszkadza ;d).
Moja teoria jest taka, że po prostu każdy lubi sobie rzucać inne wyzwania. Ja wolę wyzwania intelektualne, pamięciowe (bo tym są w gruncie rzeczy skradanki, każda sytuacja jest tam swego rodzaju łamigłówką), niż zmagania typowo manualne i zręcznościowe, jakimi są gry typu souls-like (choć oczywiście cechy wspólne też się znajdą, np. uczenie się pewnych rzeczy na pamięć, czy wyrobienie w sobie odpowiedniego wyczucia czasu).
"Ja wolę wyzwania intelektualne, pamięciowe (bo tym są w gruncie rzeczy skradanki, każda sytuacja jest tam swego rodzaju łamigłówką)"
A mimo to zjechałeś Preya, plącząc jaki on trudny bo nie można wszystkiego bezpretensjonalnym strzelaniem pokonać xdddd
Beka z typa
Oto co napisałem kilka miesięcy temu o Prey'u (każdy może to zweryfikować, sprawdzając mój profil):
Ja osobiście od Prey'a odbiłem się ze 4-5 razy, a udało mi się go ukończyć dopiero w tym roku, kilka miesięcy temu. Chociaż w ogólnym rozrachunku bawiłem się wyśmienicie, to początek tej gry był niezmiennie koszmarny i wystawił moją cierpliwość na próbę
O ile sam prolog jest super klimatyczny i pomysłowy, to po przystąpieniu do właściwej rozgrywki (tj. po zdobyciu broni i uzyskaniu dostępu do kolejnych sektorów stacji), naprawdę trudno jest się przebić przez te początkowe godziny gry. Przede wszystkim dlatego, że strzelanie i skradanie (czyli dwie główne mechaniki rozgrywki, po które sięgamy najczęściej w toku całej kampanii) są zrealizowane bardzo marnie, w sposób ledwie podstawowy i w zasadzie do samego końca nie dający większej satysfakcji. Przeciwników (bardzo mało zróżnicowanych) jest sporo, a amunicji mało, biją mocno, sami będąc gąbkami na pociski, a nasz protagonista pada naprawdę łatwo, nawet na średnim poziomie trudności.
Dopiero kilka godzin później, po rozbudowaniu naszego arsenału (który tak po prawdzie nigdy nie staje się zbyt imponujący), zdobyciu mocy i ulepszeń, zaczyna się robić naprawdę fajnie, bo starcia przestają irytować i można bardziej skupić się na tym, w czym ta gra jest naprawdę dobra tj. eksploracji i kombinowaniu.
Tu nie chodzi o to, że Prey jest zbyt trudny, tylko o fakt, że w początkowych godzinach gra się w niego po prostu źle i całość jest dosyć męcząca. Arsenał pukawek jest malutki, a ich feeling okropny, bardzo płytki, drewniany, pozbawiony mocy i słabo udźwiękowiony. Na domiar złego przeciwnicy łykają pociski jak cukierki, więc strzelanie do nich nie jest w ogóle satysfakcjonujące. Później jest już lepiej, bo ulepszenia znacznie podnoszą komfort rozgrywki, jednak nie zmienia to faktu, że na poziomie czysto systemowym czy mechanicznym, strzelanie w Prey'u jest groteskowo wręcz słabe. A że pociągania za spust jest tam bardzo dużo, to nie można przymknąć na to oka. Prey to po prostu obudowana różnymi mechanikami strzelanko-skradanka, więc ten rdzeń powinien być solidny... a nie jest i Deathloop zdaje się cierpieć na ten sam problem.
Czyli co? Liczysz zwyczajnie na to, że nikt nie zweryfikuje twoich żałosnych oszczerstw zbanowany Redscare z kolejnym już kontem na GOL'u, czy po prostu nie umiesz czytać ze zrozumieniem?
Beka z typa.
Nadal nie rozumiesz, masz tyle elementów otoczenia do wykorzystania od samego początku, że strzelanie nie jest konieczne wymagane, tym bardziej w poźniejszych etapach gry
Piepszysz bzdury o tym ja strzelania jest dużo, gdzie sama gra daje ogromnę możliwości wykorzystywania otoczenia w sposób taki, że broń będzie ci ledwo potrzebna
Powiedziałem ci to wtedy i powiem ci to jeszcze raz
Ty tej gry po prostu nie rozumiesz, co potwierdza twoje bardzo redukcjonistyczne podejście do jej dizajnu
Eh kurde, uwielbiam pizze, przez to że tak mi zasmakowała to nie potrafię zjeść innej potrawy. No muszę tylko pizze jeść, bo jak tykam takiego schabowego to mnie normalnie na zyganie bierze. A już jakąś surówkę zjeść, to chyba bym zemdlał. Jak nie zjem pizzy raz dziennie to się źle czuje, normalnie pizza zabiła mi radość z jedzenia.
Jedyne co czułem po pokonaniu dwóch bossów w Bloodborne to pogarda wobec siebie, że zmarnowałem czas na uczenie się na pamięć ruchów przeciwnika i powtarzanie tego samego etapu wielokrotnie. Te gry miałkość mechaniki (która wymaga nauczenia się ruchów przeciwnika i jako takiej zręczności), próbują maskować wysokim poziomem trudności. Oczywiście rozumiem, że komuś to może się podobać i doceniam warstwę artystyczną, ale robienie ze zręcznościówki mesjasza branży to nieporozumienie.
Stary, twój komentarz to nieporozumienie ;) Albo inaczej, nie rozumiesz soulsów. Ta gra polega właśnie na uczeniu się ruchów przeciwnika. Jeśli tego nie rozumiesz, to idź pograj w Settlers i nie zawracaj gitary. Nie wszystko jest dla wszystkich.
Mam splatynowaną kążdą grę od From Software i im więcej w nie gram, tym bardziej chylę czoła przed twórcą Miyazakim. Wymyśleć taki świat, wszystkie te wydarzenia, cały lore to wielka sztuka. Porównuję to do tego co zrobił Tolkien, wymyślając cały świat LOTR. Nie ma w branży gier wielu takich ludzi. Ktoś jeszcze powie że Kojima, pewne tak, ale akurat jego fanem nie jestem.
W każdym razie nie zrozumiałeś soulsów stąd krytyka. Ale na szczęście są tacy, którzy rozumieją, o czym napisałem.
Najlepiej z nas wszystkich w Sekiro bawił się Wonziu.
A Salt and Sanctuary bardzo mi się podobało.
Zabawne. Dokładnie z tych samych powodów, a jednocześnie całkowicie odmiennych uznałbym za grę wszechczasów Wiedźmina 3.
Dlaczego z tych samych? Ponieważ właśnie po W3 miałem nieustanne poczucie, że "niby gra fajna ale Wiedźmin to to nie jest".
Dlaczego odmiennych? Ponieważ tak jak w przypadku autora całość opiera się na satysfakcji z gameplayu, tak w moim przypadku całość opiera się na satysfakcji z fabuły oraz świata przedstawionego. Kiedy skończyłem Dziki Gon przez długie miesiące nie mogłem znaleźć nic co by mnie wciągnęło, ponieważ wszystko inne wydawało się infantylne i niepoważne. Zamiast dojrzałej opowieści traktującej mnie serio, dostawałem kolejne "ale wiesz... to tylko gra". Dopiero Hellblade, sięgający po chyba najpoważniejszy temat jaki poruszono w grach był w stanie z tym konkurować.
Tak więc pomimo różnicy priorytetów w jednej rzeczy absolutnie się zgadzam z autorem. Gra "ostateczna" powinna być grą, która wynosi branżę aż do granic możliwości. Niekoniecznie musi to być gra rewolucyjna. Ani Wiedźmin ani Dark Souls nie powstały znikąd. Obie gry mocno czerpały z tego co branża już wypracowała i poprzez umiejętne połączenie oraz wyszlifowanie tych elementów osiągnęły coś czego żadna gra wcześniej nie potrafiła. Tak więc gra "ostateczna" okazuje się nie być dziełem, które coś rozpoczęło, ale dziełem, które coś zwieńczyło. Stąd nazwa. W przypadku kogoś kto szuka w grach wyzwania, świetnych mechanik oraz satysfakcji taką grą będzie Dark Souls. W moim przypadku, gdzie zawsze szukałem w grach tego poczucia uczestniczenia w świecie i historii, taką grą jest W3. Dla kogoś kto zawsze grał w multi taką grą może być jeszcze co innego.
W każdym razie podoba mi się idea "gry ostatecznej" będącej zwieńczeniem prób i eksperymentów w danej dziedzinie. Szczerze powiedziawszy to aż się prosi, żeby pociągnąć ten temat dalej i spróbować znaleźć więcej takich przypadków. Mogłoby to w pewnym stopniu odpowiedzieć na pytanie "co definiuje dany gatunek" oraz jaki jest jego cel.
Dobrze napisałeś. Również sądzę że spora część graczy ma swoją "grę ostateczną". Dodam od siebie, że w podobnej kategorii można traktować książkę czy film/serial. Są takie pozycje po których odczuwasz 'pustkę' i przez jakiś czas nic nie jest w stanie jej wypełnić. Miewałem takie sytuacje. Na swoim przykładzie powiem iż sposobem na to była chwila refleksji oraz podjęcie próby znalezienia czegoś równie dobrego lub lepszego. Taki zabieg otworzył przede mną sporo nowych drzwi i dalej mnie to bawi. Jest to ciekawy temat.
Czytając Twoje słowa uśmiechnąłem się pod nosem, jakbym czytał o sobie. Miałem tak samo z Wieśkiem, po skończeniu całości. Potem było pół roku, że czego nie wziąłem to się odbijałem choć były to solidne pozycje, dla mnie dzieło Redów to jest gra wybitna i ostateczna, ze względu na to jakie przeżycia i emocje mi towarzyszyły podczas tych 400 godzin i ile frajdy sprawiało zajrzenie w każdy kąt. Coś niepowtarzalnego, tłumacząc na Januszowy - "kurła, takich gier już nie robio".
Jeśli chodzi o soulsy to bardzo lubię ten mroczny klimat, ale to jednak co innego. Tutaj bardziej podchodzę zadaniowo, niż na zasadzie przeżycia przygody a rozwaleniu kolejnego bossa, zastrzyku dopaminy i lecimy dalej z tematem. Jednak rozumiem punkt widzenia autora, bo czasem też łapię się na tym, że po wymagającej rozgrywce włączam coś innego i gra nie sprawia mi satysfakcji jeśli wszystko idzie zbyt gładko - a idzie.
U mnie takie coś zrobił Path of Exile.
Nieważne co zawsze jeszcze jedna mapka.
spoiler start
Ale czy aby na pewno? Inne hack'n'slashe diablopodobne (w tym samo Diablo2) nie jestem w stanie tknąć ale inne, nieczerpiące z niego już jestem w stanie ograć (Divine Divinity, Revenant etc) ale to bardzo rzadkie tytuły.
spoiler stop
Jedyna gra do której odpalenia nie potrzebuję weny czy innego natchnienia albo nastroju.
Że "diablo nie jest diablopodobny" zakrawa na lekką przesadę ale na GOLu nie takie bzdury się czytało
Dla mnie Soulsy to przede wszystkim wspaniały, Berserkowy artstyle, chyba tylko on utrzymywał mnie przy grze do końca, bo klimat tych gier jest po prostu kapitalny... niestety jednak nie potrafię zachwycać się walkami z Bossami, którzy po prostu mają nadźgane od groma zdrowia w stosunku do postaci gracza i chyba to stanowiło zawsze trudność tych walk... Tak samo lvl design zawsze mnie w jakimś stopniu odpychał, bo pomimo świetnych systemów skrótów i pięknych lokacji zawsze miałem poczucie że ten świat ktoś "zcraftował" specjalnie pod naszą przygodę, brakowało tam tej organiczności. No i fabularnie te gry są po prostu słabe (idź zabij lordów, władców, cokolwiek i spal się/zasiądź na tronie), a "wspaniałe" lore często było po prostu zbudowane na interpretacji i dopowiedzeniach samych graczy (Solaire jako syn Gwyna, Manus jako Pigmej, itd.)...
Elder Ring pod pewnymi względami powinno być spełnieniem moich marzeń (bardziej otwarty i miejmy nadzieję organiczny świat, być może lepiej zarysowana fabuła), ale nie potrafię się nim cieszyć właśnie dla tego że jak dla mnie to trochę za późno i liczyłem tu jednak na grę zupełnie odmienną od Soulsów, które mi się niestety przejadły, szkoda że From nie potrafi odejść od tej formuły i zrobić czegoś bardziej oryginalnego, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę...
Ponoć Bossy po pandemii to już nie to co drzewiej ale pion trudności nadal zawieszony obok poprzeczki, po prostu spróbuj jeszcze raz kalibracja myszy może w tym tkwi przyczyna pasma niepowodzeń
Gdybym był tak ograniczony na umyśle, to karierę z grami skończył bym na trzeciej części Syphon Filter. Na szczęście w każdym gatunku potrafię się odnaleźć i cieszyć się z każdej, kolejnej części gry z danego uniwersum.
Ja dla przykładu, lubie sbie pdłubać palcem w nosie a mógłbym zaprzestać na trrzeciej części ciała.
To nie jest tak że gry od From Software są najlepszymi rpg akcji.
Tak samo Wiedźmin 3 nie dla wszystkich jest najlepszą grą ever.
Nie ma gier perfekcyjnych dla każdego gracza.
Po prostu to są gry które na tle reszty wyróżniają się czymś.
Próbowałem soulsów ale mnie nie wciągnęły, tak samo jak i Sekiro.
Natomiast Bloodborne jest dla mnie jedną z najlepszych gier jeżeli chodzi o klimat jak z horroru, to połączenie horror i rpg akcji jest dla mnie czymś unikalnym.
Grając w Soulsy byłem zawiedziony bardzo dużą liniowością świata jak i bardzo skąpą fabułą i postaciami. No, ale ja w grach rpg cenię duże otwarte światy.
Autor pograł 3 - 4 godziny w Ratcheta & Clanka i pojął że pora przestać się oszukiwać i wracać do produkcji FromSoftware po czym postanawia ze w przyszlym roku od nich odpocznie i zagra znowu w Ratcheta & Clanka oraz inne gry, czyli bedzie sie teraz oszukiwal przez dwanaście miesięcy. Niektorzy nie ucza sie na wlasnych bledach.
(...) że wszelkie inne tytuły po prostu przy nich bledną.
Jasne. A świstak siedzi i zawija sreberka. Tak sobie tłumacz. I jak już ktoś tu napisał - współczuję.
Mi gry kiedyś zepsuł Windows 95 - z powodu jakiegoś błędu wszystkie zainstalowane gry zostały uszkodzone ;-)
jest taki myk z rejestrem ale musisz hexami pisać a nie na każdej każdej klawiaturze to wychodzi ja bym spytał bota na callcenter on chyba nigdy nie spi
Soulsy niestety mnie pokonały. W Sekiro ugrzęzłem mniej więcej w połowie gry i po wielu godzinach prób musiałem uznać, że nie jestem w stanie osiągnąć poziomu umiejętności, który pozwoliłby mi na pokonywanie kolejnych bossów. Mam pretensje do From Software, że nie pozwoliła dobrać mi poziomu trudności do moich maksymalnych mozliwości. A z kolei gamechangerem był dla mnie Cyberpunk. Kupka nieskończonych gier rośnie a ja wolę wracać do Cyberka, żeby wypróbować jeszcze jedną mechanikę albo cichcem wykraść fanty na odkrytym terenie w biały dzień.
Cytując popularny tekst z gier FS - „don’t give up skeleton!”. Nie miej pretensji, szkoda na to energii. Ich gry od lat nie mają standardowo rozumianych poziomów trudności ale tak naprawdę to od gracza zależy z jakich przedmiotów będzie korzystał i jak mocno ulepszał swoją postać. Levele postaci w ds i bb/siła ataku w sekiro nie wpadają z automatu. Nawet jako osoba, która dużo grała w Dark Souls i Bloodborne miałem problem z Sekiro, bo musiałem wykorzenić pewne przyzwyczajenia do kosza, ucząc się bycia skutecznym shinobi. Próbuj dalej, satysfakcja jest ogromna.
Bloodborne, Dark Souls, Demon’s Souls i Sekiro przyzwyczaiły mnie do takich dawek adrenaliny, że każda inna gra wydaje mi się teraz zbyt jednostajna.
W tym zdaniu wydaje mi się zawarłeś to, co sam odczuwam. Grywam w sporo gatunków gier, ale jednocześnie mało, która gra single-player ostatnio jest mnie wstanie zaangażować tak jak soulsy. Bo jak zacznę, którąś z gier FromSoftware, to zawsze ją skończę w niedługim czasie, nie robię sobie przerw na co innego, po prostu gram i wsiąkam. I to bez względu czy to pierwsze przejście sekiro, czy 5 przejście bloodborne, zawsze zagram od początku do końca. Nawet jak grałem w remake Demon's souls, który uważam za zdecydowanie najgorsze soulsy od fromsoftware (w oryginał nigdy nie grałem), to nawet jego przeszedłem od początku do końca, w niezbyt długim okresie czasu. Niby dużo gorzej, ale wciąż jednak mnie ciągnęło do końca.
U siebie też niestety zauważyłem, że inne gry porzucam. Ostatnio tylko Forzę horizon 5 udało mi się pograć, i to nawet sporo bo 50h. Bo tak to returnal porzuciłem po ok 6h , scarlet nexus pograłem 10h, biomutant z 5. No a teraz zacząłem deathloop i halo infinite, w obydwie gry pograłem ok 2h i na razie nie jestem w stanie powiedzieć czy je skończę. No bo niby fajne, dobrze się strzela, fajnie używa umiejętności, no ale, no właśnie jest jakieś ale. FromSoftware'owe ale. :)
Przyznać jednak muszę, że soulsy są po prostu męczące.
Pierwsze podejście do BB - 1h, kupione z PS4. Kilka zgonów i powrót po kilku miesiącach. 4h umierania, załapałem i przyszła fascynacja.
DS3 na premierę - Iudex padł za 3 razem, grałem jeszcze kilka h i odpuściłem aż na ponad 2 lata. Po powrocie męczyłem ponad miesiąc, a potem w ogóle nie chciało mi się w nic grać. Obecnie utknąłem na bossach z dodatków.
Sekiro - 2h w dniu premiery, ostry wp...ol na pierwszym mini-bossie i postanowiłem dojrzeć do tej gry. Zajęło to prawie rok, bo mi się głupio zrobiło, jak GotY dostał. Finalnie tylko grind skilli został mi do platyny.
DsS poszedł bez większych dramatów, ale też m-c wyjęty.
Te gry, to ogromna inwestycja czasu i nerwów. Nie żałuję żadnej, ale też nie każdemu polecę. Jednak będąc w dojrzałym wieku i ze sporą ilością obowiązków nie mogę po prostu usiąść i zacząć grać w soulsy. Obecnie kończę Returnala i jestem ogromnie wdzięczny za możliwość save'owania, choć początkowo nie byłem tego zwolennikiem.
A starczyło dodać choćby 2/3 poziomy trudności i więcej ludzi by czerpało przyjemność ;)
Myślę, że po zabraniu wyżyłowanego poziomu trudności te gry nie miałyby zbyt wiele do zaoferowania
No chyba, że oba poziomy trudności byłyby większe od standardowego. Mimo wszystko przydałby się taki wbudowany "hard Mode" dla osób ogarniających grę. :)
Zabawne jest to podniecanie sie grami souls like.
Obiektywnie rzecz biorąc to są gry wydmuszki, , pustym światem, slabymi assetami, oszczednymi animacjami, low costowym developingienlm i bardzo nudnym gameplayu opartym na nieustanne powtarzanie tych samych elementów.
To obiektywnie, a subiektywnie to jestem w stanie uwierzyć, ze nie jednegonpoziom wyzwania uzależnia, jego mózg lubi takie zakłady z grą, ze ja przejdę, ze ja pokonam itd.
Mnie to nigdy nie wciągnęło, a najbardziej lubie RPG z rycerzami, moja grą zycia jest Moonstone i generalnie, jest dalej (dla mnie) sto x lepszy od soulsow, gdyz po zgonie trace maks kilka minut gameplayu i przeciwnicy sie skalują i nie ma zadnych gównianych bossów, ktorych jedynym zadaniem jest doprowadzac gracza to szału i doprowadzic do tego, zebys znow jak DEBIL cala plansze szedl od nowa.
Dla mnie to słabe, ja nienawidzę jak ktos nie szanuje mnie i mojego czasu i odbiera mi postęp w grze.
Ale rozumiem, ze sa ludzie, ktorych mózg sie tym stymuluje, czuja cos ala hazard, ze pociaga ich poziom trudności i chca to przezwyciężyć.
Ja mam od razu mysl, ze developer to wredny cham i niech spier.ala z tak gownianie napisaną grą, ale fakt ja ogrywam setki gier, a mam za soba tysiące inlibie dobrze przemyslany gameplay, a nie miliard ograniczen i przeciwnikow co maja nas na 1-3 hity.
Dla mnie to jest po prostu slabe i zamaskowana gra robiona po taniości przez amatorów, ktorzy nie daliby rady napisać normalnej gry z dużą iloscia zawartości.
Bo ile by trwal souls jakby mial sejwy jak w Gothicu? Gothic tez trudny, ale gracza nie traktuje jak ofiare do bicia i masz sejw kiedy chcesz. Tylko, ze Gothic ma zawartość w grze, a nie puste plansze, mobki, boss ktory stoi jak kołek jak w taniej grze MMO w miejscu i czasem jakis napis sie pojawi, zeby ludzie wymyslali sobie sami fabule, bo scenarzysty nie bylo, albo byl jakiś od sudoku.
Dla mnie takie gry to syf i kiła, zwykle maskowanie slabych pustych gier wysokim poziomem trudnosci.
Chcesz wiedziec ile soulsy maja faktycznie zawartości? Wlacz sobie trainerem god mode i graj, zobaczysz, ze to gra pustynia.
Zrobiłem tak w Nioh dawanym przez Epica i gra po godzinie mnie znudzila tak, ze ja wywalilem.
Poza trudnością gra oferuje niewiele, chodz itak jest lepsza od souls, gdyz ma wiecej technik walki roznymi broniami (style, bron palna, łuki itd.).
Seria Souls to najbardziej przereklamowana seria w historii gier video.
Kolejny co powtarza jakieś brednie, że po śmierci na bossie musisz przechodzić "całą planszę", jakbym conajmniej musiał 20 minut biec na bossa :D Wy graliście w ogóle w którąkolwiek z tych gier czy tylko powtarzacie te brednie zasłyszane u innych krytyków ? Wystarczy odblokować skrót, najbliższe ognisko i nie trzeba przechodzić "całej planszy". No ale aby to zrobić trzeba uważnie grać i eksplorować świat a nie biec z klapkami na oczach do kolejnego znacznika z cyfrowym GPSem.
Wystarczy odblokować skrót, najbliższe ognisko i nie trzeba przechodzić "całej planszy".
Ale wciąż trzeba się trochę niepotrzebnie nabiegać, nie jest to cała plansza, ale wciąż zajmie to z minutę czy dwie.
"Obiektywnie rzecz biorąc to są gry wydmuszki, , pustym światem, slabymi assetami, oszczednymi animacjami, low costowym developingienlm i bardzo nudnym gameplayu opartym na nieustanne powtarzanie tych samych elementów."
Obiektywnie rzecz biorac to nie masz pojecia o czym mowisz.
Kolega tu się strasznie "przygrzał" ale niepotrzebnie. Soulsy to nie są gry dla każdego ot i cała historia. Są wręcz niszowe z aspiracją na szeroką publikę. Wyniki sprzedażowe to świetnie prezentują. Wyniki przeciętne, a jak na grę wszechczasów to w sumie żenujące. 28 mln kopii na 6 chyba gier to szału nie ma. Jako wszystkie razem wzięte nie mieściłyby się w top 50, a osobno...?
No i tyle, co kto lubi.
A to dlatego dowolna gra z mieczem jest ostatnio porównywana do Dark Souls.
Ja nawet kupiłem kiedyś Dark Souls 3. Podoba mi się klimat i może dałbym radę w końcu wciągnąć się w rozgrywkę. Ale odbiłem się trochę od sterowania... Nie mam gamepada, nigdy nie grałem na żadnej konsoli. Czy to jest grywalne klawiaturze i myszy? Warto próbować? I czy w ogóle DS3 to dobra część żeby zacząć przygodę z serią, czy ogólnie grami od FS?
Da się grać na klawiaturze i myszce w DS3 tylko z tego co pamiętam pokazuje klawisze z pada. Btw Dark Souls 3 jest najbardziej przystępna z serii ale za to bossowie są bardziej wymagający niż Ds1 i Ds2 (moim zdaniem).
To temu nie ma recenzji bo redakcja woli se pykać po raz setny jednego bossika w soulsach
Rozumiem autora. Ja swoją przygodę z soulsami zacząłem od DS2SotFS i od razu wsiąkłem na ponad 100h. Po tej grze rzeczywiście inaczej zacząłem patrzeć na inne gry i nie ukrywam, że wypadały one dość blado pod praktycznie każdym względem.
Nigdy nie byłem fanem Soulsów i szybko odbiłem się od nich. Jedyna gra, która czerpała z nich i ją ukończyłem to Fallen Order. Rozumiem jednak poczucie braku w innych grach gdy przyzwyczai się do pewnych mechanik. Miałem coś takiego po ukończeniu Red Dead Redemption 2. Mocno weszły mi w nawyk mechaniki surwiwalowe stamtąd jak zmęczenie i głód. Niedługo później nadrabiałem zaległości i ogrywałem Assassins Creed Origins. Niby wszystko było na miejscu ale gdy nagle nie musiałem jeść by uzupełnić energię czy odpoczywać to czułem taką pustkę i jakby czegoś brakowało w grze.
A ja tam się od Souls'ów odbiłem. Może i system walki w tych grach jest bardzo dobry, ale za to fabuła i ten statyczny świat leżą. Chyba sami twórcy to zauważyli i próbują naprawić te elementy w Elden Ring.
Dlaczego nie posłuchacie ludzi i nie zaczniecie robić recenzji tylko jakieś felietony bez sensu robicie
Żeby napisać recenzje pasowałoby przejść grę jeszcze przed premierą, by recenzja trafiła na serwis w bliskich okolicach premiery. A do tego potrzeba współpracy z twórcami rożnych gier, by Ci zaprosili na pokaz, udostępnili fragment, czy dali egzemplarz do recenzji przed premierą gry. Nikt w branży już nie traktuje poważnie tej redakcji, dlatego nie są w ogóle zapraszani na żadne pokazy, nie dostają gier itd. Nawet polscy deweloperzy olewają gola. Na pokaz CP2077 zaprosili jakieś komputroniki, spiderweby i inne portale, a gola nie. Pisanie recenzji po premierze już większego sensu nie ma, bo takowych pełno w Internecie.
Ale po co, skoro można odwalić kolejnego newsa o pierdółkach, felieton lub skupiać się tylko na segmencie AAA.
Widzę, że sporo osób nie potrafi zaakceptować faktu, że w tych grach jednak jest coś szczególnego i z automatu uznawać ich fanów za dzbanów. Fanatyzm w każdą stronę jest zły.
Musi być jakaś przeciwwaga dla fanatyków soulsów, którzy wyzywają inne gry tylko dlatego, że nie są soulsami, a graczy nielubiących soulsów od słabiaków tylko dlatego, że nie lubią gier z przegiętym poziomem trudności i upierdliwymi mechanikami.
a graczy nielubiących soulsów od słabiaków tylko dlatego, że nie lubią gier z przegiętym poziomem trudności i upierdliwymi mechanikami.
Jeżeli ktoś gra w GTA i nie nauczył się strzelać/celować i potem krzyczy w internecie, ze gra ma przegięty poziom trudności i chce easy mode to normalną reakcją byłoby wyśmianie tego kogoś. Z Soulsami jest dokładnie tak samo. Jeżeli ktoś nie ogarnia podstawowych mechanik gry to jest to jego problem, nie gry. Soulsy nie mają "przegiętego" poziomu trudności ani "upierdliwych" mechanik tylko trzeba nauczyć się w nie grać.
Nie każdy ma czas i chęci na naukę walki z jednym bossem. Gdybym chciał, to mógłbym sterczeć po 5 godzin w jednym miejscu i wykuć walkę na pamięć, tylko po co mam to robić? Sprawi to nagle, że stanę się lepszym graczem? No nie. Takie granie ma tyle samo sensu, co wykuwanie na pamięć materiału przez szkolnym sprawdzianem tylko po to, żeby po chwili wszystkiego zapomnieć. Nie daje to żadnej przyjemności ani satysfakcji, tylko ulgę, a tak nie powinno być, bo to jest kompletne zaprzeczenie sensu grania.
Nie mam nic przeciwko walkom z bossami. Ba, nie wyobrażam sobie slashera bez porządnej walki z bossem na końcu danego etapu gry, ale nie trawię sytuacji, kiedy taka walka nie jest fair wobec gracza i robi wszystko tylko po to, żeby jak najbardziej uprzykrzyć mu życie. Można zaprojektować wymagającą walkę, która będzie fair wobec gracza i jednocześnie będzie bardzo satysfakcjonująca, ale From Software nie umie tego robić.
Zalogowałem się tylko po to, żeby napisać jak śmieciowa ta strona się stała i jak żałosne są te wszystkie wasze tytuły. Oczy się przymykają.
Obsrane clickbaity, nic więcej.
Hejt na soulslajki sięga czasów swojego największego apogeum, przydałaby się trzeźwa ocena recenzentów portalu.
prosiłem o trzeźwą, boshe
Od Dark Solsów od FS odbiłem sie wielokrotnie. Te gry nie oferują nic nadzwyczajnego, zero historii, mechanika bardzo uproszczona, a przez co dretwa. A to sprawia, że możemy zginąć nie z naszej winy, tylko np. rzez to, że trafił nas cios, który nie powinien.
Wole pochodne DS jak Nioh, Sekiro, Bloodborne czy nawet nasze Lords of the Fallen. System walki w takim Nioh czy Sekiro jest mistrzowski. Masa kombinacji, dzieki którym możemy dostosować się do danego przeciwnika. W tych grach nigdy nie zginiesz przez grę. Zawsze jest to błąd gracza.
Dużo bardziej rozbudowane historie też na plus.
W LOTF najfajniej walczyło mi się 1vs1 z przeciwnikami z mieczem i tarczą. Szczególnie gdy mieli dużo wyższy poziom, a ich pokonanie trwało wieki. Specjalnie zapuszczałem sie w rejony z mocnymi przeciwnikami, odciągałem ich pojedynczo. Każda taka walka miecz na miecz była epicka. Trwała długo, bo trzeba było kontrolować atak i parowanie. To samo przeciwnicy. Głupio się nie wystawiali. Też czekali na nasz atak i na nasz ruch. Nigdy później w żadnej grze czegoś takiego nie doświadczyłem.
Współczuję autorowi, ale na świecie są masochiści i to widać. Mi autentycznie szkoda czasu na coś z tak zawoalowaną fabułą i tylko mordęgą walk. Oczekuję od gry fajnej opowieści i zrelaksowania się. Podsunięty w tekscie ratchet to z kolei nudy na pudy. Pograłem dosłownie 10-15 minut i zmęczyło mnie to na max. Do soulsów podchodziłem kilka razy i równie dobrze mógłbym wyjść na dwór i zacząć biegać co jest równie ekscytujące.
Pobiegaj z soundtrackiem od Soulsów, to poczujesz różnicę, oni tak robią
no cóż szkoda, w takim razie powinieneś zmienić zawód. nie możesz się już zajmować pisaniem o grach skoro masz teraz takie klapki na oczach. może do biedry na kase byś spróbował ?
w biedrze też są bossi, może prostszy zawód, typu zdun
Ehh, od psychofanów Soulsów gorsi są chyba tylko psychofani Gothika...
Podsumuję to krótko, śmieszy mnie ta egzaltacja przy wypowiadaniu się o Soulsach, których jedyną "zaletą" jest to, że są pseudo-trudne. Soulsy nie są trudne, trudne to jest przejście Pillars of Eternity solo na najwyższym poziomie trudności z modyfikatorami. Soulsy bazują na jednym schemacie, mianowicie zaskoczeniu gracza który nie ma możliwości zareagowania i uczy się przeciwników "po fakcie". Tu nie ma taktyk, rozbudowanej walki ani strategii - uczysz się ruchów przeciwnika i kontrujesz, nowy przeciwnik - nowe ruchy i kontrujesz. Gra przez to jest piekielnie nudna, powtarzalna i męcząca. Dodatkowo szczątkowa fabuła, zamknięte, małe lokacje a jedyną motywacją do parcia dalej jest walka.
Owszem, każdemu może podobać się co innego ale takie artykuły utwierdzają mnie tylko w przekonaniu o bucowatości psychofanów Soulsów, którzy traktują powoli resztę graczy jako gorszy sort.
PS. Gdzie są recenzje?!
Ale przecież to tak działa w każdej grze, o ile nie jest samograjem. Dopóki nie wiesz, co Cię czeka, musisz posuwać się ostrożnie. Dopiero kolejne próby idą łatwiej, bo wiesz, czego się spodziewać.
Często słyszę w internecie o psychofanach różnych gier ale nigdy ich nie spotkałem. Pewnie dlatego bo nie chodzę po forach i nie czytam ich wypocin bo i po co?
Nawet w grach ich nie spotykam. W Gothicu to wiadomo że nie spotkam ale w Soulsach już można. I jakoś nigdy nie doświadczyłem tego wszystkiego o czym rozpisują się osoby wyśmiewające bycie psychofanem. Ciekawe zjawisko. Sam dużo gram w soulsy i bardzo je lubię. Kojarzę fanów, wśród moich znajomych są fani ich gier ale wciąż nie mogę uświadczyć żadnego psychofana.
Każdy ma swoje zdanie oczywiście i widzę masz wiele do powiedzenia o soulsach. Ewidentnie ich pomysł nie trafia w twoje gusta i zgadzam się że nie są one aż tak trudne jak ludzie o nich mówią. Mnie tam nic nie zaskakiwało w ich grach. Grałem już w tyle gier że ciężko mnie czymś zaskoczyć. Zresztą jak można połączyć nudę i zaskoczenie. To nie ma sensu. Właściwie to opisałeś całe tony gier bo na tym gry polegają. Na uczeniu się wrogów. I tak samo jak inne gry soulsy pozwalają na zastosowanie różnych strategii. Rolle, parowanie, quickstepy, blokowanie, poruszanie się, kontrowanie, atakowanie z dystansu, korzystanie z przedmiotów, magia, fronstaby, backstaby. I tak dalej... Nic z tego nie jest nowością, jest pewna różnorodność w walce i tyle. Jednemu się to podoba a drugiemu niekoniecznie. Ich gry stały się popularne bo nie bali się zrobić gry na casuali. A więc mniej się sprzedało kopii. Taką mieli wizję i szacun że ich producent się nie wepchał ze swoimi pomysłami. A Elden Ring jeszcze dodatkowo będzie klasyfikowane jako M - mature. Poskładali pomysły i im wyszło. Ciebie nudzą soulsy, mnie nudzą takie gry jak syberia i myst, kumpla nudzi ETS2, innego kumpla nudzi Hunt: showdown a jeszcze innego nudzą skradanki i strzelanki. Z tym poziomem trudności pewnie chodzi o to że się wbili w czasy 2009-2021 a więc okres gdzie wiele gier AAA stara się nas nie zmęczyć poziomem trudności i abyśmy zbyt wiele razy nie musieli wczytywać gry. Z wyjątkami oczywiście. Uogólnienia są złe, zawsze. Warto pamiętać bo ciągle ich używamy. I wychodzimy na głupków. Jeśli chodzi o porównanie w stylu "co jest trudne" i "zaraz wymienię jakąś trudną grę" jest subiektywne. Względne. Są osoby które z palcem gdzieś przechodzą soulsy a są tacy którzy mają problemy. I tak jest w wielu grach które się same nie przechodzą. Część ludzi boi się nauki i krzyczą "trudne". Tak gadają ludzie którzy mało grali w ich gry bądź mają duże problemy w ogóle w grach.
Jeśli mamy być uczciwi to napisałbym że Sekiro na NG+7 jest super trudne a Pillarsy z ustawieniem wszystkiego na maks będzie ultra trudne. Ale to wciąż subiektywne jak cholera. Najlepiej jest nie porównywać. Tak jest najbardziej w życiu ; )
A ja autora rozumiem. Sam miałem podobnie przez pewien czas odkąd odkryłem DS. Na szczęście już mi przeszło i obecnie bez problemu gram w inne gry (w oczekiwaniu na Elden Ring). Tylko coś w tym jest, że jak już wsiąknie się w soulslajki, to zaczyna się inaczej postrzegać inne gry. Bo mało która gra AAA obecnie daje tak intensywne i unikatowe doznania jak gry From Software.
Po świętach ponoć ma być mróz. Rozbierz się na golasa wyjdź na dwór i polewaj się chłodną wodą. Emocje jak w grach from software gwarantowane. Śmiem nawet stwierdzić, że będzie intensywniej
Brzmisz jak osoba która zna się na rzeczy więc uwierzę Ci na słowo że tak właśnie jest. Ja tymczasem spokojnie poczekam na Elden Ring. Jestem pewien że będzie mi się dobrze w niego grało i bez polewania się zimną wodą na mrozie.
A dla mnie Soulsy sprawiły, że doceniłem o wiele bardziej inne gry. Rozumiem czemu ktoś miałby lubić tą serię, ale osobiście wolę relaks i rozrywkę od frustracji i rzucania padem
Nisza? Jeśli wiele osób gra w jakieś gry to już nie są one w niszy. W sumie tyle. Reszta to subiektywne zdania więc nie mam nic do dodania bądź skrytykowania.
Ja jedynie soulsy pamiętam z tego że prawie doszedłem w pewnym momencie do pierwszego bossa i dostałem telefon ,power off i wieczór spędził w trójkącie z dwoma paniami do rana
Przecież nie napisał, że to on wieczór spędził.
Mi Soulsy też zepsuły gry, bo każda firma musi wciskać te idiotyczne mechaniki do wszystkich gier. Darksiders 3, Control, Jedi Fallen Order... Do tego 50 różnych klonów które myślą, że są fajne bo są trudne. Jak ja nienawidze tego gatunku i fanboystwa zebranego wokół tego...
Ja podobnie. Jak mnie to wkurzalo w Vampyr i Darksiders 2. W Vampyrze walki byly za karę, a w Darksiders musialem zejsc na easy, zeby gameplay mnie nie wkurzał tylko byl zblizony do tego, czego oczekiwalem (jak w 1 i 2).
Taka moda, niestety. Szkoda, ze gamedev tak nie nasladuje Gothica i Widzmina 1-3 jak te soulsy wydmuszki.
Świetny felieton. Poproszę więcej takich na gry-online.
W pełni rozumiem autora i w 100 proc. się zgadzam. Mam tak samo do tej pory, ale z inną grą - Path Of Exile. Wcześniej uwielbiałem wszelkiej maści h'n's, a później zagrałem w PoE, to było jeszcze bodaj w 2013 roku przy becie. I wszystko uległo zmianie. W międzyczasie wyszło kilka fajnych pozycji i w każdej czegoś mi brakowało - a to za prosta, a to system rozwoju postaci nie taki, a to coś tam. I tak jest do tej pory. Z jednym wyjątkiem. Żaden h'n's nie był w stanie nawet zbliżyć się do PoE, nawet na metr. Zmienił to dopiero Last Epoch, który pozwolił się oderwać i rośnie na dobrą alternatywę, ale poza nim - nie ma nic. Więc w moim przypadku mogę napisać, że PoE zepsuło mi gry.
wpadłem tylko napisać że mam podobnie jak autor artykułu.
a i jeszcze że większość komentujących tu to j****e przegrywy i współczuję GOLowi tej części publiczności.
do zobaczenia w Elden Ring!