W moim otoczeniu panuje taki zwyczaj, że każdy kupuje drugiej osobie tylko to, co ta osoba sobie zamówi. Ja Tobie kupię słuchawki za 500 zł a Ty mi monitor za te same pieniądze (konkretne parametry, marka, modele). Jaki to ma sens? To nie lepiej samemu sobie kupić za te 500 zł to co się chce? Przecież to zwykła wymiana handlowa na której nikt nic nie zyskuje. Prezent to powinno być coś wyszukanego, wyjątkowego i zaskakującego. Nie żadne skarpetki czy słodycze. Trzeba się postarać i wydać tyle na ile kogoś stać. Jak to u Was wygląda?
Klasycznie, osoba obdarowana nie wie co dostanie, no chyba że sama chce sobie "zamówić" jakiś prezent, tak jak w tym roku poprosiłem rodziców żeby kupili mi portfel - mój obecny ledwo się już trzyma kupy. Oni jednak nie mają pojęcia co ja im kupuję. I w tym momencie nic mnie nie obchodzi fakt, że oni dostaną ode mnie prezenty łącznie za ~1000zł, a sami będą musieli wydać coś koło 100zł, dla mnie liczy się sam fakt, oraz wartość jaką dany prezent będzie miał dla osoby obdarowanej. Ja zwyczajnie potrzebuję nowego portfela, więc będę szczęśliwy jeżeli taki dostanę
20zł w portfelu. w tym roku nie mam nawet na kwiatka dla mamy, a co dopiero jakieś prezenty dla reszty rodziny. sam jako prezent dostałem brak eksmisji.
W prezentach najlepsze jest to, że można wydać hajs na zbędną rzecz, której tak naprawde nie potrzebujesz bez wyrzutów sumienia.
kurka tylko dzieciom się kupuje prezenty, dorośli dają sobie drobiazgi,
przecież dorosły człowiek zarabiać powinien i jak coś potrzebuje to sam sobie kupi,
wiec w drobiazgach chodzi o pamięć, sam żonie kupiłem książkę z serii wiedźmina bo serialem zainteresowała, a taka książka to z 30zł,
rodzinie słodycze, alkohol, czy tam drobiazgi inne jak świeczka zapachowa np.
Trochę racji masz, ale jak to zwykle w życiu bywa, nie da się tej zasady zastosować w każdym jednym ludzkim przypadku. Weźmy na przykład moją wieloletnią przyjaciółkę, którą traktuję jak rodzinę. Ona zamiast kupić coś sobie, woli wydać te pieniądze na coś dla swoich dzieci, co powoduje że wszystkiego sobie odmawia. Już jakiś czas temu wspomniała że wymarzył jej się soundbar, ale ja już w tym momencie wiem że ona sobie go nigdy nie kupi, bo nawet jak będzie dysponować wystarczającymi środkami, to sto razy prędzej wyda je na ciuchy dla małej, czy odłoży na wakacje żeby swoje dwie córki zabrać gdzieś nad morze czy w góry. Zgadnij co w takiej sytuacji dostanie ode mnie pod choinkę? :)
Drugi świetny przykład to moja mama. Ma stary telefon, już niedomagający, wiecznie jej brakuje pamięci, bo ma raptem 16GB. Z racji że u moich rodziców za bardzo się nie przelewa (spokojnie dają radę się utrzymać, ale żeby odłożyć jakąś znaczną gotówkę to już inna historia), to wiem że będzie sobie żałować na nowy, a jak już sytuacja zmusi, to kupi byle tańszy paździerz. No to z ojcem się zorganizowaliśmy i we dwóch zrzucamy się żeby kupić jej coś z przynajmniej średniej półki.
Ja dostaję od rodziców i babci kasę. A kupuję jakieś drobnostki. W sumie sami sobie kupują, ja też. Liczy się głównie obecność. No i sam prezent ciężko kupić. Ojcu nie wiem co miałbym kupić, alkoholu za prezent na święta nie toleruję. Matce też nie wiem. Robimy tak od lat, nikt pretensji nie ma. Przez wiele lat, jak już nie dostawałem prezentów, tylko kasę, to dostawałem od rodziców 50 zł. Albo prezent do 50 zł. Teraz stówka. I jest spoko. Jak coś chcę, to sobie mogę kupić kiedykolwiek, a nie konkretnie na święta. Zawsze tak u mnie było, nie drogo, i skromnie. Jak się wyprowadzę, to pewnie będę zauważał więcej, i mam już pomysł na przyszły rok. Ojciec specyficzny, matka też i raczej skromna. Bratu wiem co kupić, bo bez wahania mogę kupić książkę. Na droższe prezenty, coś powyżej 300 zł, nigdy mnie nie będzie stać. Chyba że będę wiedział, że to prezent na lata, tak jak np nowy telefon. Jak się wyprowadzę, to zrobi sie miejsce na rower stacjonarny. Matka na zwykłym jeździć nie potrafi i się boi, to przynajmniej niech ma ten:) Babci w tym roku kupuję rękawice kuchenne. Przez tyle lat bez nic sobie radziła, ale nie ma w końcu :D Ot drobny prezent, ale potrzebny.
Ogólna zasada, że każdy kupuje sobie co chce ;D No a r odzice i babcia chcą, to dają tą stówkę. Nie to jest najważniejsze. Kiedyś, jak dostało się czekoladę, to była radość;) U każdego inaczej.
Prezent to powinno byc coś co byś chciał mieć ale szkoda Ci kasy na to wydawać.
Przykładowo skarpetki kupisz tak czy siak więc to kiepski prezent.
Via Tenor
Mogę oficjalnie powiedzieć że w tym roku prezenty okazały się wyjątkowym sukcesem! :) Ja dostałem dokładnie to co chciałem i potrzebowałem, czyli portfel i jestem szczęśliwy z tego powodu :) Ojciec dostał ode mnie głośnik mobilny do telefonu (od momentu jak pod koniec listopada zobaczyłem u niego w biurze telefon leżący na biurku i muzykę z youtube, wiedziałem co mu kupię) i jest nim zachwycony. Mama dostała nowego smartfona i co prawda na początku było gadanie że to za duży wydatek bla bla bla, to koniec końców też jest zadowolona, bo jej poprzedni telefon już się sypał. Siostra dostała odtwarzacz DVD, którego sama chciała, tak samo jak ja portfel ;) A moja przyjaciółka, którą traktuję jak drugą siostrę, jak zobaczyła soundbar, to oczywiście pierwsza reakcja była taka że się wygłupiłem, że to kupę kasy kosztuje itp. ale jak już był podłączony, to widziałem że jej się oczy świecą, a później ze dwa razy w ciągu popołudnia słyszałem "nie wierzę że mamy głośniki" czy coś w tym stylu :)
Yay, jestem bardzo happy że tylu osobom radość sprawiłem :D