Czy produkty typu pierogi, uszka, bigos, flaczki, różne sałatki, ryba po grecku, ciasta, itp. to przyrządzacie a czy kupujecie?
Ja już od paru lat wszystko kupuję. Zaoszczędzi się dużo czasu ale wiadomo samemu zrobić to lepsze a nie to co ze sklepu.
Jako że rodzina ma tylko 5 członków, to mało robimy. I w sumie nigdy nie robiliśmy 12 potraw.
Uszka do barszczu kupne. Ja jem barszcz z ziemniakami, a barszcz to ta chemia z paczek ;D Albo kupujemy gotowy. Szkoda robić, jak to na raz. W tym roku jeszcze krokiety sobie kupię. A tak ciasto sami, makówki też. Jak się ma małą rodzinę, i nie ma się tych wszystkich tradycji z jedzeniem, jest prościej :) Na kolacji mamy tylko rybę, kapusta z kartoflami dla mnie, kapusta czerwona,normalna, makówki, i to wszystko. A i tak zostaje. Tyle potraw, to dla mnie nieporozumienie. Ale rozumiem, jak zbiera się cała większa rodzina. To musi być masakra; D Na drugi dzień rolady, kaczka, trochę królika. I na następny dzień to samo. Od 3 lat mamy coraz mniej, a i tak to za dużo. 5 lat temu, potrafiłem zjeść 3 rolady, kaczkę i królika plus masę klusek. Teraz bida, bo starczy jedna roladka:( A Bigos raczej robimy na sylwestra.
Zawsze robimy sami. W tym roku mamy już gotowe pierogi, uszka i ryby w occie. Resztą zajmiemy się w przyszłym tygodniu :-) Z tym, że nie będzie to dwanaście tradycyjnych potraw, bo jemy tylko to co lubimy, a w tym roku wigilię i święta spędzam wyłącznie z mamą, bo tak wyszło, że nie uda nam się zjechać do Polski.
Z tego co przyjacielu wymieniłeś to u mnie są tylko pierogi i ciasta. Zawsze robione.
Zależy co, u mnie zawsze dominowały ryby (dorsz z grzybami, dorsz w śmietanie, dorsz w occie, śledź na 3-4 sposoby), jakaś sałatka ale raczej do 12 dan nie dobijaliśmy nigdy.
Większość robiona samemu. W tym roku spędzamy wigilię z moim rodzicami, więc większość dan gotuje mama, my kilka i jakoś idzie. Kupne to czego nam się nie chce robić, ale raczej niewiele bo dobrze zrobioną rybę bardzo ciężko jest kupić, zdecydowana większość jest słaba. Wyjątkiem są może sałatki ze śledzia.
Za to robimy w tym roku pierwszy dzień świąt dla teściów więc tutaj trochę tez pogotujemy.
Raczej wszystko kupne lub zrobione ale przez kogoś. Dlaczego? My po prostu nie robimy Wigilii tylko gdzieś jeździmy do rodziny. Ok, drugi dzień świąt jest taki lajtowy i albo siedzimy sami albo przychodzą jacyś przyjaciele a że ja jem tylko kapustę z grochem, pierogi i smażoną rybę to żona za wiele szykować nie musi.
Ja w ogóle nie gotuję, bo nie umiem i nie lubię. Na święta przychodzę na gotowo. Co dają to zjem.
Podziwiam tych ludzi, że to wszystko przyrzadzają. A jeszcze jak robią 12 potraw to cud i malinka. Wczoraj robiąc zakupy widziałem jak ludzie kupowali pierogi, uszka, bigosy itp w ogromnych ilościach. W tak dużych, że puste półki były i pełne kosze tego mieli. Czyli kurka jednak ludzie kupują. Ale wiadomo samemu zrobić to swoje ale to pochłania mnóstwo czasu. A w dzisiejszych czasach czas jest bardzo cenny.
Bardziej mnie zastanawia, gdzie to wszystko trzymają?;D Lodówka ma jednak limit pojemności.
Może w piwnicy, bo teraz zimno to i odpowiednia temperatura tam jest.
A ci którzy mieszkają w blokach? Nie mam pojęcia. Muszą to walić w zamrażalki.
Mnie właśnie zastanawia czy jest możliwe zjedzenie 12 dań. U nas zazwyczaj się 3 robi i często po 2 każdy ma dość, a 3 ledwo daje radę. To chyba musiał by każdy po łyżce zjeść żeby dać radę skonsumować 12 dań.
Tak gamingmana kojarzę. Kojarzę też tego kolesia z disco polo, jak i też kojarzę stansona i jego wiosła. Nelsona też. Ale żaden z nich to ja. A czaisz Starca? Udzielał się tu z 15 lat temu. Ale Starzec to też nie ja.
Sory za OT ale strasznie to kłuje w oczy:
Świąteczne pytanko w sprawie jedzenia?
Po co znak zapytania na końcu? To jest zdanie twierdzące.
Pytasz się o pytanie?
To że pojawia się wyraz 'pytanie' nie oznacza, że musisz zawrzeć w nim pytajnik.
Tak jakby trzeba było zawierać wykrzyknik w temacie, ponieważ pojawia się słowo 'zdenerwowanie'.
Podstawy gramatyki są wałkowane przez parę lat podstawówki.
Wiem o tym. Już nie mogę edytować. Niech ten pytajnik przyjmie się jako ciekawostka. Wykrzyknik? Bardziej trzy kropki pasują. ... Albo nic.
Wszystko sami. Przez lata repertuar się zmniejszył ale nadal robimy swoje pierogi, bigos, rybę smażoną i po grecku, sałatkę, makiełki i ciasta.
Przyrządzamy wszystko sami, dla mnie jako byłego kucharza i osoby która lubi gotować była by to ujma na honorze.
Poza tym wspólne gotowanie jest super, o ile ma się dużo miejsca w kuchni.
Ja mam wręcz odwrotnie. Jak gotuje i ktoś mi próbuje w tym pomóc to ja się gubię i nie wiem co potem robić. Muszę być skupiony na danej czynności, którą wykonuje bo inaczej głupieje. Chociaż jak komuś pomagam przy gotowaniu to mi to nie przeszkadza i lubię pomagać.
Wspólne gotowanie? Moja kobita wodę w czajniku przypala a gdzie tam wspólne gotowanie.
Zastanawia mnie, jak robisz, żeby wszystko było ciepłe?;) Zawsze mnie to ciekawiło, w przypadku wielkich rodzin, i wszystkich potraw. Po prostu jak? W większym domu, takim swoim, to jeszcze mógłbym ogarnąć miejsce na wszystko, w blokowej kuchni, to robienie 12 potraw, jest absurdalne ;D Chyba że niektóre rzeczy, robisz dzień wcześniej,a potem tylko odgrzewasz. To już co innego. Ale i tak pozostaje pytanie, jak zrobić tak, żeby wszystko zostało ciepłe? W przypadku paru potraw to ciężkie, a 12 to sobie nie wyobrażam. Piec ma tylko 4 palnik plus ewentualna dodatkowa kuchenka na gaz czy prąd. Chyba że masz specjalne naczynia, i trzymasz parę rzeczy w piekarniku na małą temperaturę, żeby było wszystko ciepłe?
No i jak wielki stół?;D U mnie rozłożony stół, mieści tylko rybę, makówki, kapusty, świeczkę i talerze. I pytanie do wszystkich. Odchodzicie od stołu, żeby coś ewentualnie odgrzać? czy traktujecie poważnie to, że od stołu się podczas wigilii nie odchodzi, aż ostatnia osoba nie zje?
mam podobnie. Jak coś robię, a ktoś robi ze mną, to szlag mnie trafia. Jedynie matkę toleruję ;D Ale sam z chęcią coś pomogę.
Nie mamy zwykle 12 potraw na wigilie, nie kultywujemy tej tradycji, z resztą nie wszystkie z tych potraw jada się na ciepło.
Pierogi i uszka robimy dzień wcześniej, hartujemy i potem wystarczy dogotować, rybka tak samo, pokrojona i przyprawiona przygotowana do smażenia. To co można to robimy wcześniej (jak barszcz czy kapusta z fasolą na przykład) żeby w wigilie nie siedzieć cały dzień w kuchni. Nie wykładamy też wszystkiego na stół od razu, raczej podajemy danie po daniu. Bardziej przeszkadza tutaj brak miejsca w lodówce, ale pomaga balkon :)
A co do wspólnego gotowania, to narzeczona jest pod stałym okiem, że tak powiem. Każdy ma swoje obowiązki i zadania i każdy wie co ma robić, ja tylko "kątem oka" "pilnuje" wszystkiego. Ja to lubię :) Kwestia umiejętnego rozplanowania pracy i wyznaczenia obowiązków, jedyna pozytywna "rzecz" jaka można przynieść z pracy do domu.