Via Tenor
Jeśli jesteście pzegrywami, zastanawialiście się kiedyś dlaczego? Czy może ważne jest tylko to jak się wstaje?
edit. pic not related, po prostu wczoraj oglądałem. I nie, nie chce się w tym wątku użalać, po prostu zapraszam do dyskusji. Waszej.
Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.
https://www.miejski.pl/slowo-Przegryw
Bardzo ogólnikowy opis, dodałbym jeszcze do tego, że często za swoje porażki obwinia wszystkich wokoło ale nie samego siebie.
zaleznie od perspektywy, ktos moze byc przegrywem w oczach jednego, a w oczach innego nie.
przyklad - masz w wawie korpo, w ktorych ludzie zapierdalaja. ci ludzie ktorzy zapierdalaja najchetniej i najwiecej, najszybciej sie wspinaja. w wieku ok. 40 lat moga osiagnac szczyt, byc milionerami, byc zabezpieczonym do konca zycia. ale czy sa wowczas spelnieni w innych sferach jak rodzina itd.? pewnie nie, bo nie mieli na to czasu.
i z jednej strony bedziesz patrzyl na kogos takiego jak czlowieka sukcesu, ktoremu bys wszedl w buty, bo ma kupe hajsu i jest "bezpieczny" z drugiej, pewnie nie ma zycia poza praca, i jest to jedyny sens jego zycia, dlatego ci ludzie pomimo tego ze moga pojsc na wczesna emeryture dalej zapierdalaja jak glupi, szczegolnie ze mowimy tutaj o pracy jednak nadal troche wyrobniczej, a nie czysto "biznesowej" ktora uprawiaja najbogatsi.
jezeli nazwalbym cos byciem przegrywem, i to byloby w miare obiektywne, tak mi sie wydaje, to bycie w zyciu nieszczesliwym, z dowolnej przyczyny, i brak proby zmiany tego stanu. na to nie ma, tak mi sie wydaje, zadnego wytlumaczenia, zawsze mozna zrobic COS, a przynajmniej zaczac COS robic.
wiesz nie jest to to samo, bo ten obrazek to jest bardziej, ze im ktos jest "nizej" tym potrzebuje czegos co dla tego wyzej jest juz niewystarczajace.
w moim przypadku mowilibymy czyms blizej kola, gdzie ten ktory jest bogaty, ale jednoczesnie nie ma zycia, chcialbym prowadzic skromne zycie, ale nie wiem jak to zrobic, lub sie tego boi. do czego zmierzam - zapierdalajac w robocie mozna zakopac bardzo wiele problemow, ktorych nie widac, bo czlowiek nie ma czasu pomyslec nad tym co dzieje sie w jego zyciu. dopiero jak zaczyna sie robic wolniej, wowczas ludzie staja sie bardziej swiadomi, i czesto przez to smutni, bo dopiero kiedy nie maja czym "zabic" czasu, ktory mogliby poswiecic na analize swojego zycia, zdaja sobie sprawe w jakiej sa dupie.
Temat Rzeka... ja jako prosty robol zarabiający ok 4tys na rękę i dobrze mi z tym, jeżdżący Oplem Corsą lub Skodą Fabią będę przegrywem dla takiego co zarabia 40tys pln i ma 3 Porschaki w garażu.
Polecam filmik poniżej... :D
https://www.youtube.com/watch?v=eRKTtl8iMPE
a ja go będę ciągała po same jaja
Polecam filmik poniżej... :D
Szkoda że YouTube usunęło łapki w dół, bo założę się, że po tym jej filmem było ich więcej niż łapek w górę.
Swego czasu ta Pani była bardzo popularna, polecam też inne jej filmiki :D
Przegryw nie jest permanentnym stanem ludzkiego organizmu, jeśli się weźmie biografie asów doliny krzemowej, to prawie każdy z nich ma etap przegrywa w biografii. Steve Jobs łaził kilkanaście kilometrów dziennie na drugi koniec miasta, bo dawali tam darmowy posiłek itd. Wiele osób, które podziwiamy wychodzi z przegrywu po 40-tce. Ale nie trzeba być od razu liderem Apple, czasem wyjściem z przegrywu jest po prostu lubić swoją pracę albo być dobrym rodzicem.
Traktuj ten etap jako pewnego rodzaju naukę, hart ducha, ale też motywację, by w przyszłości bać się powrotu do tego etapu.
Zdefiniuj sobie czemu przegrywasz, a potem zastanów się w czym jesteś dobry i jak możesz zacząć wygrywać. Może na przykład przegrywasz w relacjach międzyludzkich, ale dobrze robisz grafikę na komputerze. Oddaj się temu drugiemu, a nawyk wygrywania i sukces rozleją się na pozostałe dziedziny życia.
Jeśli chcesz otrzymać więcej porad, zapraszam Cię do wykupienia mojego wywiadu rzeki "Jak z przegrywa zostałem uznanym kardiochirurgiem, z mohenjodaro rozmawia Herr Pietrus".
Nikt tak naprawdę nie jest przegrancem, wszystko to tylko teatr tak naprawdę, i w perspektywie dłuższej nic nie jest mega ważne.
Ja się nauczyłem śmiać z życia, innej rady nie ma.
Kiedyś biadolilem i miałem doły porównując się z innymi, teraz mi to lata koło..... w pewnych aspektach mam od tych ,,wygrywow" lepiej, np. piję kiedy chce, gram kiedy chcę i nikt mi nie biadoli nad uchem...
Zapraszam do karczmy Piątek się posmiac z fajnego filmiku który wstawiłem.
Albo w wersji hardkorowej - wątek o wirusie...
przepraszam, po prostu ostatnio coraz częściej wracają flashbacki z wietnamu i gorszy dzień z jednego na miesiąc, zrobił się jeden na dwa dni. przepraszam za zamieszanie.
tak samo jak po latach mojej rodzinie znudziło się to smutne..., tak samo was już to nie bawi. więc nawet żadnej wartości terapeutycznej ten wątek nie przyniesie...
po prostu... śmiejecie się z gęstego za pierdoły, a ja tutaj jestem na prościutkiej drodze do nieuniknionego, kompletnego upadku... czytacie posty gościa, którego za kilka lat będziecie mijać na dworcu i i pokazywać dzieciom, żeby tak nie skończyły...
czytacie posty gościa, którego za kilka lat będziecie mijać na dworcu i i pokazywać dzieciom, żeby tak nie skończyły...
No cóż, jak widać tacy ludzie ku przestrodze też są potrzebni, by edukować sobą cudze dzieci w ich wyborach życiowych. Głowa do góry!
Aen ---> I szczerze mówiąc od dawna myślę, że tylko po to istnieje na tym świecie, żeby być przykładem dla innych, aby nie popełniali moich błędów, serio.
Jak chcesz byc bezdomny to lepiej to zrobic w Niemczech. Za puszke po napoju/piwie płacą 25 centów wiec zawsze na jakieś winko sie uzbiera ;) Pożyjesz tak kilka tygodni i albo poczujesz sie wolny i odrzucisz materializm cieszac sie chwilą albo obczaisz, że jednak jakieś podstawowe potrzeby dają szczęście i zaczniesz je doceniać.
pieprz99 ---> ale właśnie to jest ten paradoks. lubie rzeczy, miejsca i doznania. i pieniądze, za które można je kupić. ale nie lubie wykonywać pracy, aby te pieniądze zdobyć.
nie chce być bezdomny. Ale tak pewnie skończę, patrząc na trajektorię mojego życia.
rozumiem, że to pytanie o prace?
od zakończenia nauki prawie 10 lat temu, lawiruję między różnymi zajęciami i bezrobociem. Bo żadna praca nigdy nie dawała mi satysfakcji i w żadnej pracy nie czułem, aby pieniądze które tam zarabiam, rekompensowały czas i energie, które na tą pracę poświęcam
teraz mam super prace jako kierowca, ale niestety jest słabszy sezon i pracuje 1,2 lub 3 dni w tygodniu i zarabiam słabo. A pracy zmienić się boję, bo po prostu za każdym razem boję się zmiany pracy najbardziej na świecie. Bo boję się zmian.
Jeśli jesteście pzegrywami, zastanawialiście się kiedyś dlaczego?
Mój stopień mówi wszystko. A dlaczego? No cóż, długo, by wymieniać.
widziałem twoje wątki ostatnio (to chyba twoje), ale już nawet nie mam siły na takie przemyślenia kiedy nie ma na to dnia...
Cóż, zależy o jakich wątkach mówisz, bo ostatnio to chyba nic konkretnego nie pisałem, pamiętam jednak, że rok temu zrobiłem w miarę duży wątek, gdzie wylałem swoje żale.
A co do przemyśleń to czasami najlepiej w ogóle nie myśleć o takich rzeczach jak w tytule tego wątku dla własnego dobra. :P
Jak mawiał wielki polski filozof, Jan Brzechwa, wszyscy i tak zginiemy w zupie. Wszyscy jesteśmy przegrańcami, ostatecznie wygrywa śmierć. Duzi, mali, biedni, bogaci, brzydcy, ładni, mądrzy, głupi, nie ma to znaczenia, wszyscy kończymy tak samo. Może więc wiedząc to, że i tak nie wygramy, cieszmy się tą sekundą, która jest nam dana? Znajdźmy coś co nas cieszy, muzykę, książkę, naukę, seks, modelarstwo, garncarstwo, sport, film i delektujmy się tym, co nas rajcuje, nie myśląc o zwycięstwie, bo i tak wszystkich czeka ten sam los...
Ja skutecznie lawiruję przez życie puki nie rozbije się na murze.
Są sukcesy, są i porażki. Nigdy nie czułem się wygrany czy przegrany. To co się dzieje- to po prostu skutek wydarzeń. Za nie można się winić, lub nie. Najlepiej naprawić swoje błędy w miarę możliwości i zapamiętać. Nie mówię o błędach wysokiego sortu, chodzi mi o oczyszczenie sumienia jak najbardziej. Ja na ten moment cieszę się (wewnętrznie, nie widać tego po mnie) z życia, mimo, że wydaje się ono do niczego. Samoocena niska, umiejętności znikome, nienawidzę przebywać z ludźmi, a zarazem tego potrzebuję. Ciężko to określić. Po prostu staram się polepszać standardy i robić to co mnie satysfakcjonuje i ciekawi. Samotność mnie dobijała, już nie dobija na szczęście :)
Także czego mógłbym chcieć więcej od życia? Marzyć i wmawiać sobie, że szczęście dostanę na dłużej niż chwilę...? Na krótki moment...? Łudzę się wciąż, że to jest możliwe, mimo wiedzy o nikłej szansie na to. Większość rzeczy powoduje szczęście na niedługi czas gdy uświadamiamy sobie, że w sumie coś jest nam niepotrzebne. Na ten moment wnioski moje są takie, że ludzie to jedyne coś co się "nie nudzi". Wolę codziennie wstawać smutny i zmieniać stan na lepszy podczas dnia, niż wstawać uśmiechnięty bez przyczyny i pogarszać swój humor podczas dnia. Lubię smutek i ciężkie problemy- wtedy odkrywam siebie i swoje prawdziwe granice i myśli, nie zasłonięte przez gobelin tego jaki chciałbym być. Nie patrząc przez pryzmat "ideału" do którego dążę w wysokim stopniu. Cóż, życie to nie jest prosta rzecz, bo my sami jako ludzie sami je komplikujemy- prawa, obowiązki, zasady, nadinterpretacja działań otoczenia i przesadzone odczucia. Samo życie polega na banalnie prostych zasadach. Żyć głównie dążąc do tego co na ten moment wydaje nam się słuszne i wygląda na to, że może to nas uszczęśliwić. Nie dowiesz się puki nie spróbujesz czegoś :p Potem wyciąga się wnioski na przyszłość, cenne lekcje. Nie, w życiu prawie niemożliwym jest być bardzo szczęśliwym cały czas. Nie warto więc wpajać sobie, że kiedyś będzie lepiej. Samo lepiej się nie zrobi gdy my do tego nie dojdziemy. Autopsja to najlepsza czynność jaką możecie wykonać. Życie jest ograniczone, tym szybciej dojdzie się do pewnych wniosków- tym lepiej dla nas.
Powodzenia! Każdy ma szansę, trzeba zacząć coś robić. Inaczej zadziała selekcja naturalna.
Via Tenor
Wszyscy co grali w Gothica i go przeszli nie są przegrywami, są wygrywami na 500%!
Bo nie działasz.
Czego chcesz od życia co musi się stać żebyś przestał być przegrywem?
A teraz do roboty bez wymówek.
25 letni przegryw here.
Aktualnie bez żadnej pracy, bez żadnych skilli, bez nadzieji na przyszłość, bez baby, ale za to posiadający depresję, którą muszę zbijać przy pomocy lekarzy, na których wydaję fortunę.
I już nawet z tym nie walczę. Po prostu przyzwyczajam się ;)
Ja nie zrozumie tego, że młode osoby narzekają jak siostra mojej żony wyjechała (bez języka) teraz na ponad miesiąc (5 tygodni) do Danii i zarobiła 14 tys, a jedyne co na forum można wyczytać to narzekanie na PiS. Lepiej siedzieć na tyłku i narzekać niż coś podziałać, że się nie ma żony, dzieci, praca za 2 tys itd.
Dzisiaj jakbym nie miał żony, dzieci i firmy to siedziałbym w USA (mam tam siostrę i ciotkę) lub gdziekolwiek w Europie (byłem w Hiszpanii bez języka i też zarobiłem). Nie trzeba szukać na siłę życia w Polsce jak wystarczą tylko chęci, a wiem po sobie że trzeba ich sporo żeby zdecydować się wyjechać.
ps. żona też chce wyjechać do Danii zarobić na swoje głupotki mimo, że nie musi to dałem jej zielone światło
Gorzej jak żonka pozna jakiegoś Latino Lovera w Dani i nie wróci...
Nie bądź głupi baby samej nie puszczaj za granicę, ani nigdzie indziej. To nie są mądre stworzenia.
I co tam, przegrańcu? Żyjesz jeszcze czy po ostatnim epizodzie "A wy co debile śpicie kiedy ja tu dramę odstawiam" poszedłeś na całość?
a co ty, do tego trzeba mieć jaja wielkości piłek plażowych. na razie będzie pewnie ok, póki za pare miesięcy znowu mi coś nie odwali :)
a jak to zrobić? jak ma na mnie spłynąć to objawienie? jak doznać nirvany i zostać oświeconym?
Trzeba zacząć od ruszenia się. Pierwszy sukces w życiu daje mocnego kopa do dalszego działania
W uproszczeniu: Na własne życzenie.
Nawet szkoda coś pisać, bo osoby Twojego pokroju i tak nie słuchają. Liczą na to, że ktoś im poda na tacy magiczną sztuczkę, coś jak 'okręć się 3 razy w lewo, 2 razy w prawo, spluń przez lewę ramię i od tej pory wszystko będzie dobrze'.
A to tak nie działa. Wszystko zaczyna się w głowie i trzeba zacząć pracę od siebie. Ale jak zacząć pracę, jak się nie chce? Błędne koło.
o to to. jest dokładnie tak jak piszesz. zgadzam się ze wszystkim. Błędne koło i nie umiem wyjść z tej spirali nieróbstwa, którą sam nakręcam wymówkami. Ale to jest właśnie całe clue. jestem tego w 100% świadomy, jednak nie mogę nic z tym zrobić, czekam na magiczne zaklęcie, którego nigdy nie będzie.
Ale taki wątek już powstał - "Piątek żyć nie umierać"