Prawdopodobnie źle graliście w Assassin’s Creed 1
Tytuł artykułu mi się skojarzył z plagą w serwisach informacyjnych "całe życie źle smażyłeś jajecznicę", "Sposoby na idealne naleśniki. Całe życie robiłeś je źle".
Ja traktuję pierwszego Assassin's Creeda jako demo techniczne przed właściwą serią która się rozpoczęła w AC2. W pierwszym AC zachwyciła interakcja z otoczeniem, animacje, wspinanie się po dowolnej ścianie, czegoś takiego wcześniej nie było, no ale sama gra nie powalała. Robienie w kółko tego samego żeby odblokować w końcu właściwą misję z zabójstwem. Gdyby skrócić to tylko do misji fabularnych to ta gra by trwała z 3 godziny. Cieszę się że w dwójce wprowadzili lepszą narrację a historia Ezio i renesansowe włochy to był strzał w dziesiątkę
AC I to tak na prawdę badanie rynku. Po prostu demo tego co chcą faktycznie przedstawić twórcy. Przeszedłem całego AC I, ale czułem, że dużo jej brakuje. Była to spoko gra, ale dopiero II część pokazała czym miało być kredo asasynów.
Ciekawostka.
W prasie o grach pojawiały się zapowiedzi nowej części Prince of Persia, która ostatecznie nie powstała. Byl to wypisz wymaluj Assasin'Cred.
Tytuł artykułu mi się skojarzył z plagą w serwisach informacyjnych "całe życie źle smażyłeś jajecznicę", "Sposoby na idealne naleśniki. Całe życie robiłeś je źle".
Dokładnie te same skojarzenia. Źle przechowujesz jedzenie, źle myjesz naczynia, źle myjesz zęby.
Dwójeczka i Brotherhood to najlepsze Assasiny dla mnie. Wtedy wykształciły się główne mechaniki, no i nie było powtarzalności jeszcze bo wszystkie debiutowały
Dokładnie ;D ostatnio coraz częściej dowiaduje się, że coś źle robiłem całe życie xD a to źle śpię czy nawet źle się podcieram.
Pomimo upływu lat pierwsza odsłona Assassin's Creed nadal potrafi urzekać.
W sumie wiem jak głupio to zabrzmi, ale dla mnie pierwszy AC do momentu premiery Unity był w sumie tym najładniejszym Asasynem. Oczywiście technologicznie był zacofany w porównaniu do kolejnych części, ale miał jednak swój styl, dzięki któremu "oglądało" się go lepiej, niż taką trójkę później.
Pomimo upływu lat pierwsza odsłona Assassin's Creed nadal potrafi urzekać.
O tak, włączyłem pierwsze AC po wielu latach ponownie w 2020 roku i ta gra nadal ma taki next-genowy feeling, którego nie mają nowe AC ani też inne nowe gry. Od samego początku czuć, że jest to coś nowego/innego. Dodatkowo gra graficznie prezentuje się o wiele lepiej niż dużo bardziej uwielbiana przez wszyciach część druga.
Odbiłem sie od niej jakieś 2 lata temu. Powód - wszystko na jedno kopyto. Cały czas te same powtarzające się czynności i jeszcze toporne sterowanie przy wspinaczkach. Często bohater spadał gdy chcieliśmy wykonać manewr.
wszystko na jedno kopyto
To fakt, ale ten sam zarzut można mieć np. do Black Flag, a jednak to jedna z bardziej uznanych części serii.
Granie bez HUD byłoby po prostu zbyt irytujące. Zbyt długie, i bezsensowne . Po za tym eagle vision też zbyt ułatwia :) Pasek zdrowia też, ba powinno się ginąć po jednym ciosie.
Ja tam na HUD nie zwracam zbytniej uwagi. Pokazuje gdzie mam iść? Dobra, ale i tak lecę własną drogą. I zwracam uwagę na każdy szczegół. A szybkiej podróży, używam jak mi się już świat gry znudzi. W GTA nigdy nie używałbym szybkiej podróży. To samo w Wiedźminie. Może i strata czasu, ale po dobrych światach mogę go tracić. AC 1 do takich niezbyt należał. Taki prototyp gry.
Myślę, że granie bez HUD-a mogłoby się obronić, jeśli świat potrafiłby zaciekawić odbiorcę, wciągnąć go w opowiadaną historię, skusić do poszukiwań i eksploracji.
O tym, że coś jest za długie i zbyt nudne decydujemy w gruncie rzeczy wtedy, gdy zaczynamy odczuwać znużenie daną aktywnością. No chyba, że lecimy z wyzwaniem "52 gry na rok", ale wtedy granie często przestaje być zabawą.
Gra ma świetny klimat, ale sterowanie postacią i budowa misji to była masakra. Nie znam drugiej takiej gry, w której NPC obrzydzają granie, bo przypadkowe wpadnięcie na jęczącą o hajs babkę i misja schrzaniona. Wszystkie misje mają taki sam schemat i np podczas przesłuchań siłowych nie da się używać broni a jedynie lać z pięści. A co do technik walki - kontra do usrania, bo wszystkie inne techniki są nie praktyczne kiedy goni cię pół miasta. Okropnie irytująca giera. Raz przeszedłem i nigdy do niej nie wrócę.
Cyt.: "bo przypadkowe wpadnięcie na jęczącą o hajs babkę i misja schrzaniona"
Do tej pory ją pamiętam, normalnie non-stop się na nią wpadało, po jakimś 30 razie gdy znowu się napatoczyła dostawała ode mnie klika ciosów żeby się odpierniczyła, najgorzej gdy w pobliżu byli strażnicy, wtedy niestety musiałem ich najczęściej wyeliminować, szczerze bardziej wkurzającego NPCa w grach nie znam naprawdę.
Może i była monotonna, może i teraz bym nie dotarł nawet do pierwszego miasta. Ale wtedy gdy ta gra wyszła to był absolutny powiew świeżości. Takiej symulacji żyjącego miasta nie było do tej (2007 rok) pory w żadnej grze, przeszedłem ją za dzieciaka chyba z 5 razy. I wtedy nie czułem tej monotonii, to znaczy owszem że te powtarzające się zadania które otwierał drogę do celu czasem już lekko nużyły, ale klimat jaki potrafiły oddać te średniowieczne miasta, atmosfera była wręcz nie do opisania, niesamowita... Nawet 2 część nie oddawała tak klimatu jak pierwszy assassyn. A dotarcie do "bossa" i jego egzekucja były warte tego by się przemęczyć przez te powtarzalne misje. No i zapomniałem o najważniejszym.
Główny bohater, Assassyn z krwi i kości, moja ulubiona postać ze wszystkich Assassynów... Tez z 3, nie pamiętam jego imienia, Edward z Black Flaga, czy nawet Ezio Auditore da Firenze nie mieli podjazdu do Altaia, bo nie byli prawdziwymi assassynami szkolonymi na bycie zabójcą od dziecka, tylko stawali się nimi w trakcie fabuły. A tutaj naprawdę było czuć ten rygor, jaki piastował nad nami zakon, czuć było że pniemy się po szczeblach po zdegradowaniu. No to było coś... Gra była świetna i wg. mnie zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy.
Ja prawie zawsze zaczynam od wyłączenia mini mapki. Może to dlatego że swój growy gust i przyzwyczajenia budowałem na Gothiku. Dobra gra powinna mieć tak skonstruowany świat abym był w stanie poruszać się po nim bez mini mapy. I W3 tak przeszedłem i CP77. Nie po to włączam grę z piękną grafiką i szczegółowo wymodelowanym trójwymiarowym światem aby patrzeć przez kilkadziesiąt godzin na płaskie tekstury interfejsu.
Popieram, Wiedźmin 3 też przeszedłem bez minimapy, na mapie głównej wyłączone znaczniki. Dzięki temu zamiast pracować na przejście gry na 100%, po prostu dobrze się bawiłem. Dla porównania teraz po kilku latach przechodziłem grę ponownie, tym razem z włączonymi znacznikami, nie polecam.
Niestety Wiedźmin 3 nie był zaprojektowany aby grać z wyłączoną minimapą/znacznikami. Często pojawiały się sytuacje, w których postać mówiła aby gdzieś wyruszyć, ale bez konkretnych instrukcji jak dotrzeć w dane miejsce, albo w ogóle co to za miejsce. Najgorzej wspominam zadanie z polowaniem na Biesa, to był jedyny moment gdy musiałem włączyć minimapę, bo jedynie minimapa wyświetlała wymuszone miejsca do rozstawiania przynęt.
"Opuszczasz biuro zakonu. Rozglądasz się wokół. Uboga dzielnica Damaszku zdaje się ciągnąć hen daleko w każdym kierunku. Nie będzie łatwo zebrać informacje, ale Rafiq podpowiedział ci, gdzie zacząć. Synagoga na zachodzie. Zaczynasz od dotarcia do najbliższej wieży, która góruje nad resztą budynków po lewej. Wspinasz się, by mieć lepszy punkt obserwacyjny. Wskazany przez brata obiekt rzeczywiście jest tam, gdzie mówił."
"Zastanawiasz się, jak właściwie dotrzeć do tej całej kopalni. Diego mówił wyjdź z obozu główną bramą, przejdź przez mostek, a potem na skrzyżowaniu, prosto, ścieżką przez las. Kopalnię będziesz mieć z prawej, sam się zorientujesz gdzie."
Autor opisał gothicową filozofię wskazywania graczowi kierunku. Niestety w rozległych światach asasynów nieszczególnie się sprawdzi. Zresztą nawet to by skutecznie nie pomogło na powtarzalność przygotowań do zdejmowania głównych celów.
Gothic 1 i 2 mają naprawdę, jak by to powiedzieć, skondensowany świat. Dość mały. Generalnie, obecnie gdzie w grach stawia się na ogromne światy, tego typu filozofia wskazywania kierunku graczowi na dłuższą metę tak jak piszesz zdecydowanie by się nie sprawdziła, bo po wykonaniu 3-4 questów, założę się że większosć graczy miała by tego zwyczajnie dosyć przy ogromie światów.
1 i 2 Assassyn również mają dość ogromne te miasta, ale właśnie powtarzalne, w przeciwieństwie do Gothica gdzie praktycznie każde miejsce na mapie jest bardzo charakterystyczne i łatwo było tam opisać w ten sposób drogę. A już taki Gothic 3 zdecydowanie w tej formie by się nie sprawdził.
Może to dowód na to, że gry wcale nie potrzebują takich wielkich światów? W Gothiku chodziło się wszędzie na piechotę i bez minimapy i obszar gry sprawiał wrażenie naprawdę sporego. A to dlatego, że szło się przez to jak przez prawdziwą okolicę, rozglądając dookoła i rozpoznając drogę. Wiadomo, że mapa była niewielka, ale odbiór nie był tak drastycznie różny od "wielkich" gier, jak możnaby się tego spodziewać po prostym porównaniu liczb.
Moim zdaniem twórcy powinni dążyć do budowania terenów w skali 1:1 tzn. starać się oddawać realne odległości. A nie, że dają graczowi np. całą Anglię, którą potem można przejechać konno wzdłuż w 30 min. I mamy miasto obok miasta, i grupy bandytów co 100 m. Najlepsze zaś są te sytuacje jak ktoś mówi, że od trzech dni idzie z miasta, które jest 15 min. dalej. Lepiej by było gdyby twórcy znajdowali fabularne uzasadnienie dla ograniczonego terenu i na tym obszarze (który przecież wciąż może być ogromny) starali się zachować realistyczną skalę. A jak się komuś marzy aby faktycznie dać wrażenie przestrzeni to niech faktycznie da kilometry lasu, pól uprawnych czy łąk, na których się nic nie dzieje, ale które samym swoim istnieniem potęgują wrażenie autentyczności.
To co piszesz, że npc idzie 3 dni, mimo tego iż wiesz, że do lokacji z której on idzie masz jakieś 5 minut drogi to jest tragedia, strasznie wybija z immersji. Niestety wszystko poszło w kierunki ilości/wielkości zamiast jakości, i wychodzą takie wydmuszki jak np. Assassyny z przeogromnymi światami na których nie ma co robić... tzn. jest, ale w kółko to samo, żadnej fabuły, questy jak z generatora
Chętnie poczytałbym artykuł na temat różnych postaci z Assassin's Creed, przedstawienie ich charakteru, porównanie między sobą. Bardziej chodzi mi o starsze odsłony, gdy jeszcze Ubisoft potrafił robić ciekawe i różnorodne postacie od charyzmatycznego Ezio, spokojnego Connora, pizdowatego Arno czy pragnącego wolności Edwarda.
Później to już były kukły bez żadnego charakteru.
Ciekawe w sumie czemu Ubisoft już nie umie w postacie. Widocznie stwierdzili że robienie ciekawych bohaterów nie ma takiego znaczenia. Szczególnie że ciężko jest to zrobić dobrą postać z nakreślonym charakterem gdy w każdej grze mamy do wybrania 2 płcie.
Przecież to od początku są kukły bez żadnego charakteru. Pojedyncze przymiotniki, których użyłeś zawierają w sobie cały ich charakter. Ezio jest zbiorem klisz "charyzmatycznego bohatera", Connor robi to czego fabuła od niego wymaga, a Arno... cóż sam to opisałeś. Edward to z kolei stereotypowy pirat. I tyle. To nie jest tak, że Ubisoft już nie umie. Ubisoft (przynajmniej w serii AC) zawsze tworzył "jednoepitetowych" bohaterów.
W życiu nie grałem w jakiekolwiek AC.
Mogę to zrozumieć. Ile bym nie próbował, regularnie się odbijałem od każdej, próbowanej części, poza Black Flag, gdzie się raczej skupiałem na żeglowaniu, niż asasynowaniu i Origins, w które nawet mi się grało przyjemnie, ale pod koniec miałem już dosyć i od tamtego czasu nawet nie myślę o sprawdzeniu kolejnych.
Zamiast badziewnego legiona ubi mógł wydać porządny remak ac1.
A co, jak zagram dobrze (cokolwiek to nie znaczy) to gra nagle nie będzie powtarzalna i nudna?
No dobrze, ale zastanówmy się jak długo te pozytywne wrażenia z braku HUD'a by się utrzymały. W pewnym momencie, to co dzięki tym wszystkim ułatwieniom stawało się monotonne, mogło by być bardziej irytujące, dłużyło by się niemiłosiernie, ciągłe błądzenie itp.
Najlepiej było by chyba gdyby HUD był dostępny dopiero od jakiegoś momentu. Fabularnie też dało by się to uzasadnić.
Wiele lat temu pierwszy AC mnie odrzucił na tyle, że po serię nie sięgnąłem już w ogóle aż do Origin. Potem wróciłem do części pierwszej po Odyssey i przemęczyłem go prawie do końca. Według mnie dwójka była ogromnym skokiem na przód. Muszę się przyznać, że w tym roku ograłem Valhallę oraz Brotherhood i... Braterstwo oceniam wyżej!
W każdej grze, od zawsze, włączam wszystko co jest możliwe na hudzie. To jest gra. Będę chciał rzeczywistości to wyjdę na dwór.
To by tłumaczyło dlaczego pierwszy Asasyn jest dla mnie najlepszą częścią serii i skończyłem go 3 razy, a poza tym jest też w TOP 10 wszystkich gier. Często właśnie staram się grać bez gps-a.
Ostatnio (2017), wyszła inna gra, która jest zaprojektowana w podobny sposób - ELEX. Mocno polecam takie podejście.
No nie zgodzę się z poradą, żeby sobie sprawdzić w dowolnej grze, nie da się, gra musi być zaprojektowana by to umożliwiać, aby nie zmienić się w frustrację zamiast rozrywki albo w ogóle nie być możliwa do przejścia w rozsądnych warunkach.
Co ciekawe wydaje się, że redaktor trochę się zamojtał i raz pisze jedno, raz drugie, żeby spróbować, ale że nie w każdej się da, by znowu stwierdzić by spróbować.
AC1 przeszedłem tylko raz, niewiele jakoś po premierze więc nie pamiętam, ale co jeżeli ktoś mi coś powiedział, podpowiedział, co jeżeli muszę już kończyć grę, wyjdę gdzieś, i zapomnę, albo będę mógł do gry wrócić dopiero za kilka dni???
Czy gra ma mechanizmy, że bez HUDa odświeży mi wskazówki? Gdzieś zapisane w logu misji/zapiskach książkowych w grze, że ta i ta postać powiedziała mi, żeby zacząć szukać tu i tu, zrobić to i tamto, albo czy mogę ja odwiedzić ponownie i mi powie jeszcze raz?
Bo jeżeli nie, to nie jest to system zaprojektowany do realnych warunków grania bez HUDa. Tak samo jak mam gdzieś iść to musi być jakaś wskazówka gdzie to w ogóle jest, bo chodzić po omacku byle "immersja bez huda" to słaby system.
Tak więc, ja bardzo chętnie takie systemy bym widział w grze, bardziej realistyczne, zadania gdzie trzeba sobie samemu poradzić, ale to musi być wbudowane w grę i przemyślane.
I przede wszystkim, twórcy gry muszą potwierdzić, że się da i gra jest zbudowana z myślą o tym, żebym wiedział, że warto w ogóle spróbować, że ktoś o tym pomyślał, a nie że sam mam tego dochodzić i tracić czas.
O tym też wspominam pod koniec materiału - dzisiaj niewielu twórców, jeśli w ogóle jakiekolwiek studio, będzie tworzyć grę z myślą o grze bez HUD-a, bo to podniesie koszty, a doceni może garstka odbiorców.
Co nie zmienia faktu, że warto czasami spróbować i zobaczyć, jak eksploruje się dany świat, ogrywa daną pozycję, bez tych wszystkich znaczników i elementów interfejsu na ekranie. To pozwala inaczej spojrzeć na design gry, a przy okazji zachęca by nieco zwolnić i rzeczywiście popatrzeć na to, co tam stworzyli autorzy.
I dlatego uwielbiam Gothica- zerowy HUD, totalna immersja. Jeśli czegoś szukasz, to ktoś musi Ci dokładnie opisać gdzie to jest, jak wygląda, często domyślać się wielu rzeczy i potem działasz- samodzielnie. Maks satysfakcji. Żeby mieć wgląd w mapę musisz ją sobie kupić. Zbieralne przedmioty nie świecą się jak przysłowiowe psie jajca- faktycznie musisz je wypatrzyć w trawie. Szkoda, że w trójce to zniknęło przez zbyt duży, słabo zagospodarowany świat. Nie pamiętam jak było z Risenem, bo grałem bardzo dawno temu, ale wydaje mi się, że ta gra też miała "to coś". Uwielbiam takie doświadczenia, być może spróbuję kiedyś AC bez HUDu.
Gothic jest dziecinnie prosty bez modów na tle innych RPG z lat 1980-2002.
G2NK bez modów Returning 2.0+Alternative Balance traci 75% atrakcyjności i możliwości co idzie zrobić w grze, a z nimi jest jak czołówka RPG pod względem interakcji z NPC i światem oraz możliwości rozwoju postaci.
Poza tym co to za trudność logistyczna jak Gothic 1/2 mają malutką mapkę na tle Morrowind i w nim znalezienie miejsca po wytycznych jest wyzwaniem z 10 razy większym. Nawet w G3 z dużą mapą szybko znajdziemy każde miejsce, a w Morrowind tak łatwo nie ma.
"Pewnie nie wiecie, ale źle pisaliście artykuły. Zobaczcie jak to powinno się robić!"
Dlatego tak cenie sobie Gothica. Żadnych minimapek, żadnych znaczników a mimo to tak skonstruowana, że nie dało się zgubić. Próbowałem tak grać w Wiedźmina 3 ale się nie da. Przykładowy dialog z NPC "Idź do Nowigradu i pogadaj z nim". I tyle, a Novigrad to spore miasto.. W Gothicu postać tłumaczyła gdzie dokładnie się udać. Niestety większość open worldów gra się z nosem w mini mapie.
Gothic musiał tłumaczyć, bo nie było mapy i znaczników. Wiedźmin jest zbyt duży, żeby szukać po omacku, aczkolwiek raz trafiłem na golema w zamkniętej wieży na Skellige, który miał z 15 poziomów więcej niż ja xD Zabiłem go i zrobiłem cały quest, choć było ciężko, ale satysfakcja i podniesienie wrażenia jak Skellige potrafi być niebezpieczne - bezcenne :D
no ja bym wolal jednak miec hud niz go nie miec w ogole. np mapka? przeciez my nie znamy swiata, ale nasz bohater juz tak. minimapka to po prostu swiat znany bohaterowi. w niektorych grach musielibysmy byc bohaterami, ktorymi sterujemy bo po prostu nie daloby sie odnalezc bez minimapy. w morku trzeba bylo co chwile wyciagac mape i sprawdzac. w gothicu wyciagalismy co jakis czas na poczatku gry, a potem juz tego nie potrzebowalismy. jednak gothic ma zupelnie inny swiat. to swiat typu open world, ale jest to tez open world czesciowo korytarzowy. w wielu miejscach jest tylko jedno wejscie/wyjscie. a miejsca takie otwarte sa tak usytuowane, ze kieruja glownie na te zamkniete miejsca. pomyslcie tylko tak: z starego obozu pojsc mozecie do: xardasa, cavalra, obozu na bagnie i nowego obozu. przynajmniej w duzym stopniu. prowadzi tez do niektorych innych mniejszych lokacji jak np stara kopalnia. nie tylko z starego obozu mozna pojsc dokadkolwiek, owszem istnieje wiele miejsc, z ktorych mozna pojsc do kilku innych miejsc, ale to juz rzadkosc. a morrowind to juz jest inna bajka. wielkie i znaczace miasta owszem dalo sie zwiedzac bez mapki po jakims czasie gry. ale jednak olbrzymia czesc gry wymaga mapy. bylo to jednak tez troche meczace mimo dokladnych wskazywan trasy. aczkolwiek przyznaje, ze gdyby jednak poprawic dziennik zadan, to pewnie byloby duzo latwiej. bohater w koncu moglby przeciez np wykreslic zrobione zadania. jednak ja wole, zeby byl hud niz go nie bylo wcale. w koncu teraz nie ma takich swiatow jak gothic, no raczej teraz nie robi sie w taki sposob. swiat byl w specyficzny sposob skonstruowany, a takze byl maly. no nie ukrywajmy, ze jednak swiat byl malutki w porownaniu z morrowindem, wiedzminem 3 i wielu innymi grami. co najbardziej meczylo w morrowindzie? podroz, lokacje sa tak ogromne, nie ma wierzchowcow, a laziki nie sa dostepne wszedzie i nie zawioza wszedzie. dopiero specjalne buty z jakiegos questa gdzies w jakims miescie w poblizu seyda neen (lokacja startowa) umilaja dosc mocno podroze mimo zaciemnienia ekranu. nie ukrywam, ze jednak gdyby skrzekacze byly troche wolniejsze albo slabiej wykrywajace albo nie spowalniaja postac wybijajac ja z rownowagi to byloby znacznie lepiej. a tak to zawsze trzeba bylo je ubijac czy to z tymi butami czy bez bo sa niestety najszybsze w grze. ledwie tylko skrzekacz cie zobaczy z 1 kilometra i juz bedzie cie gonil przez wiecznosc...
w AC brak hud sie nie sprawdzi, czlowiek za duzo czasu by tracil na szukanie. poza tym mozna sobie przeciez wyobrazic, ze rozmowca jeszcze dodatkowo mowi naszemu bohaterowi gdzie i dokad ma pojsc. moze tak jest, tylko po prostu nie musimy tego dowiedziec sie bo to bohater o tym dowiaduje sie i zaznacza na mapie. niekoniecznie jest to widoczne w dialogach, ale jest to nam zbedne wiec jest to po prostu pomijane, ale jednak moze gdzies jest. to tez oszczedza nam czasu bo czemu npc mialby nam mowic, skoro moze mowic bohaterowi? to nie uzytkownik ma wiedziec tylko jego postac. a szybka podroz jest zawsze mile widziana, czemu mielibysmy chodzic enty razy ta sama trasa? w gothicu troche bylo, czasami podrozowanie nuzylo, ale to zostalo fajnie rozwiazane przez teleporty, swietny swiat, potwory eksploracje. ale opcja wylaczania jest zawsze spoko, to zawsze jakis wybor. lepiej, ze jest wybor niz brak wyboru.
ja nie wiedzialem. ale tez nigdy w te gre nie grauem
To troll. Nie doszukiwałbym się sensu w jego wypowiedzi. Tym bardziej, że jedyne jakie posty produkuje to te z wątpliwą treścią typu "k00nkretnie" lub to co powyżej. Po prostu pajac.
wlasnie mnie to zastanawia, ze do tej pory jeszcze pisze te swoje gowno, a to znaczy, ze nie dostal bana. albo dostal na iles dni. po to powinna byc opcja zglaszania uzytkownika za spam, a nie ma tu. czy w ogole sprawdzaja komentarze i widza, ze ktos regularnie spamuje?...
Podstawowym problemem jedynki nie jest schematyczność, bo ta dotyczy wszystkich części serii.
Jest nim dysonans ludonarracyjny. Zaczynając grę o skrytobójcy akrobacie nastawiłem się na coś pomiędzy Tenchu, Splinter Cellem, Thiefem i Hitmanem; osadzony w średniowieczu skradankowy sandbox, gdzie od mojej cierpliwości, pomysłowości i zręczności będzie zależeć, jak wyeliminuję cel i czy uda mi się zrobić to niepostrzeżenie. Otwarty świat potęgował te oczekiwania.
Tymczasem dostałem tytuł o facecie, który umie chodzić po ścianach, ale zamiast zakraść się w nocy do sypialni ofiary, omijając strażników, woli zabić ją na ruchliwym bazarze, a potem bawić się z nimi w berka, co dla każdego kompetentnego skrytobójcy powinno być ostatecznością i karą za fuszerkę.
Dokładnie tak. Pamiętam jaki był mój zawód, jak okazało się, że w zasadzie nie mogę wykonać zlecenia po cichu i w sposób jaki bym chciał, tylko niemal za każdym razem wszystko kończyło się wesołym oberkiem ze strażnikami.
Bardzo w porządku artykuł, ciekawe spostrzeżenia i spojrzenie z boku + wywołał zaangażowane dyskusje, czemu więc tyle łapek w dół?
Pominę już aspekt filozoficzny przeniesienia wszystkich wniosków na realne życie :) Można czytać Eckharta Toll'a, Osho czy Coelho, studiować różne szkoły duchowe, uczyć się technik medytacji a kluczowy i fundamentalny sens życia został uchwycony przez autora gdy wyłączył HUD'a w starej grze :)
Jak ktoś nie łapie chodzi o wyłączenie wszystkich utartych ścieżek, schematów, sposobów na życie, tego co robimy, robią inni, co nam wmawiano, zatrzymać się, rozejrzeć i pójść gdzie się chce i jak się chce robiąc rzeczy jak się samemu uważa. Pułapka w życiu działa tak samo jak HUD, inni tak grają, ktoś to tak zaprojektował, więc i my robimy tak samo a prawdziwa magia zaczyna się wtedy gdy wszystko uda się wyłączyć i samemu na bieżąco decydować co jak i gdzie. Punkty, questy i cele są podobne dla większości ludzi jednak życie najbardziej cieszy gdy dochodzi się do nich na swój własny sposób wedle własnego uznania i kolejności.
Życie też bardziej cieszy jeśli bardzo dokładnie selekcjonujemy co chcemy robić. Dlatego gry kiedyś bardziej cieszyły bo było ich odgórnie mniej i bardziej się w nie angażowaliśmy.
No wiesz, z jakiegoś powodu te ścieżki są utarte.
Lubię jedynkę za to, że była innowacyjna. I za wspaniały klimat. Jednakże z hudem czy bez niego, jedno jest pewne - gra jest monotonna. Po prostu została źle zaprojektowana i źle przemyślana pod względem aktywności pobocznych. Zrobili takiego sandboksa na odwal się, których w tamtym okresie czasu było całkiem sporo. Np. Saints Row, Prince of Persia z 2008 roku, Far Cry 2, Scarface, Just Cause itd.
Grand Theft Auto już w 2001 roku wyprzedzało pod względem otwartego świata powyższe produkcje. A to dlatego, że nie byliśmy przymuszani do pobocznych zadań.
Hmmm, Assassin's Creed nie zmusza do wykonywania zadań pobocznych. Nie musisz wspinać się na punkty widokowe, pomagać mieszkańcom, a jedynie zebrać trzy wskazówki na temat danego celu i możesz ruszać z atakiem. Monotonia wkrada się głównie, gdy chcesz "posprzątać mapę".
Nope. Jak wyłączysz HUD gra będzie dalej monotonna, więc sorry gregory, ale game-designer pieprzy bzdury. Zresztą Ubi doskonale wiedziało, że to źle zagrało i po ich tech-demo (czym była jedynka) przygotowali dwójeczkę, która do tej pory jest moim ulubionym ASSassynem (trzech najnowszych jeszcze nie ograłem).
W sumie jedynym plusem jedynki byli krzyżacy gadający po niemiecku. Gra na raz i do zapomnienia. Szkoda, że wówczas musiała ucierpieć klawiatura przy jednym z ostatnich bossów.
Artykuł nie najgorszy. I muszę przyznać że zgadzam się z Tym pamiętam jak przechodziłem Far Cry 2 bez HUD'a i godzinami siedziałem przy papierowej mapie świata dołączonej do gry. Później były inne produkcje gdzie jak tylko pojawiła się jakaś edycja z mapą to musiałem ją mieć. Gra bez HUD'a zmienia zupełnie rozgrywkę, do takiej gry trzeba się przygotować. Wziąć kartki długopis najlepiej mapę jak jest. I nagle gra zyskuje nowe oblicze. Zdecydowanie polecam spróbować.
Pamiętam tę grę.
Nie powiem, że jest to najgorzej spędzona godzina w moim życiu...
Anyway, złapałem się na hype robiony wokół AC, ale ostatecznie jakiekolwiek emocje wydobyło ze mnie dopiero ogłoszenie, że to przez to !@$%^& !@#$@%* *!@%#$ nie powstał kolejny Prince of Persia!
W AC Valhalla gram w trybie "Pathfinder", w którym jest znacznie więcej samodzielności w eksploracji. Mam nadzieję, że będzie to stała opcja w serii, bo nie chcę już grać inaczej.
Mogę to zrozumieć. Ile bym nie próbował, regularnie się odbijałem od każdej, próbowanej części, poza Black Flag, gdzie się raczej skupiałem na żeglowaniu, niż asasynowaniu i Origins, w które nawet mi się grało przyjemnie, ale pod koniec miałem już dosyć i od tamtego czasu nawet nie myślę o sprawdzeniu kolejnych.
Ale Assassin’s Creed Odyssey mam w planach.
Nie można grać w grę źle, można tylko w nią grać nieszablonowo.
Jak to przeczytałem, pierwsza myśl z Morrowinda do Obliviona, tyle czasu co szukałem jednej rzeczy w Morrowind wg wskazówek NPCów nie zajęło mi przejście całego Obliviona...
Pierwszą część grałem się nie skończyłem. Szybko mi się znudziła. Natomiast późniejsze części co raz lepiej. Od AC3 jestem tak naprawdę fanem serii. Podoba nie się to że każda część jest osadzona w innych realiach historycznych i do tego zawiera sporo prawdziwych faktów i postaci. Największy minus do to dla mnie animus. Denerwuje mnie przerywanie historii żeby odbyć jakąś misje w teraźniejszości. Jest to całkowicie zbędne. Wystarczy historia główna
Właśnie za taki denny HUD znienawidziłem Gothic. Grałem tylko w dwójkę i wystarczyło. Dokładność mapy była dla mnie żenująco irytująca. Wyrobiłem sobie takie powiedzenie, że znaleźć coś na tej mapie to jak szukanie ulicy w Warszawie na mapie Polski. AC 1 nie ukończyłem, za trudna. Największa porażka zakupowa, nie bawi mnie skakanie po dachach i ścianach, nie mój klimat, za dużo elementów zręcznościowych i na czas. A już całkowicie rozwalił mnie motyw z tymi wspomnieniami i machiną Animus. W reklamach wyglądała na fajną grę akcji i dałem się nabić w butelkę. Przyjąłem strategię kupowania gier nie droższych ni 50zł, żeby się mniej stresować z zakupionego chłamu. Dlaczego w obecnym czasie prawie nie istnieją dema do gier? Właśnie dlatego, żeby z nas robić jeleni i grabić kasę za wypuszczany chłam, bo musisz kupić pełną wersję, żeby się przekonać co kupiłeś i nie możesz zwrócić, bo już rozpakowałeś i zacząłeś grać.
Widać jak dużo przewagi w zabawie jest między singlowymi liniowcami, które często nie mają żadnej mapki, a często nawet hudu, a otwartymi rozwleczonymi sandboxami. Z tymi minimapkami to jest proste rozwiązanie - wskaźniki w świecie gry wywołane jakimś przyciskiem jak w Dead Space albo w Mafii odświeżonej, nie wiem po co kombinować pod górke jak są tak genialne pomysły