Są pierwsze recenzje 2. sezonu Wiedźmina
Jak dla mnie problemem serialu nie jest nic co dałoby się od tak naprawić. Wiadomo, że można poprawić efekty specjalne, uszyć ładniejsze kostiumy itd. Ale to nie zmieni faktu, że twórcy nie rozumieją książki którą adaptują (i nie, po raz setny, nie chodzi o tych nieszczęsnych Murzynów). Pierwszy sezon był tragicznie źle napisany i nie oddawał sedna opowiadań. Motywy zostały zmasakrowane, postaci zmienione, główne wątki (jak wątek Ciri) napisane niemal na nowo.
Saga jest bardzo mocno oparta na opowiadaniach. Losy wszystkich bohaterów wynikały bezpośrednio z wydarzeń które miały miejsce w opowiadaniach. Nie ma opcji żeby opowiedzieć historię sagi dobrze wyprowadzając ją z tego co zostało sklejone w pierwszy sezon. Mogą opowiedzieć nową historię ale saga to to nie będzie.
Jak ktoś w czasie wyścigu zaliczy gorszy start to może to jeszcze nadrobić, ale jak ktoś na starcie połamie sobie piszczele to już potem będzie kuleć całą drogę.
A wystarczyło zaufać materiałowi źródłowemu i odcinek po odcinku przenosić na ekran kolejne opowiadania. I pod koniec te z pozoru oddzielne historie złożyły by im się w doskonałe fundamenty pod linearną historię.
Największym problemem 1 sezonu było to że próbowali za dużo rzeczy ścisnąć w jednym odcinku. W prawie każdym odcinku było ekranizowane któreś opowiadanie, do tego równolegle jeszcze początek sagi wiedźmińskiej (historia Ciri) i w to wszystko jeszcze wepchnięta historia Yennefer która w książkowych opowiadaniach się pojawiała tylko wtedy kiedy Geralt ją spotykał, a tutaj zrobili z niej drugą główną bohaterkę. Ten serial się powinien nazywać Yennefer z Vengerbergu. I w każdym odcinku tyle się dzieje że na nic nie ma wystarczająco dużo czasu. Do tego fatalny wybór większości aktorów, jedynie Geralt, Ciri i Tissaia de Vries dają radę, reszta to jakiś żart, Vilgefortz wygląda jak jakiś hinduski szaman.
Z pierwszym sezonem bawiłem się bardzo dobrze (pewnie go sobie odświeżę przed 17 grudnia) więc byłem raczej pewien że mam na co czekać, ale takie recenzje mimo to cieszą :).
Byle do grudnia.
Jakieś to bardzo dyplomatyczne. Progres progres, jest lepiej...itd ale czy odcinki są dobre?
Jak dla mnie problemem serialu nie jest nic co dałoby się od tak naprawić. Wiadomo, że można poprawić efekty specjalne, uszyć ładniejsze kostiumy itd. Ale to nie zmieni faktu, że twórcy nie rozumieją książki którą adaptują (i nie, po raz setny, nie chodzi o tych nieszczęsnych Murzynów). Pierwszy sezon był tragicznie źle napisany i nie oddawał sedna opowiadań. Motywy zostały zmasakrowane, postaci zmienione, główne wątki (jak wątek Ciri) napisane niemal na nowo.
Saga jest bardzo mocno oparta na opowiadaniach. Losy wszystkich bohaterów wynikały bezpośrednio z wydarzeń które miały miejsce w opowiadaniach. Nie ma opcji żeby opowiedzieć historię sagi dobrze wyprowadzając ją z tego co zostało sklejone w pierwszy sezon. Mogą opowiedzieć nową historię ale saga to to nie będzie.
Jak ktoś w czasie wyścigu zaliczy gorszy start to może to jeszcze nadrobić, ale jak ktoś na starcie połamie sobie piszczele to już potem będzie kuleć całą drogę.
A wystarczyło zaufać materiałowi źródłowemu i odcinek po odcinku przenosić na ekran kolejne opowiadania. I pod koniec te z pozoru oddzielne historie złożyły by im się w doskonałe fundamenty pod linearną historię.
Tak, i jak w każdej innej ekranizacji, która by na ekran przenosiła toczka w toczkę słowa z książki, nikt by tego oglądać nie chciał. Ekranizacje rządzą się swoimi prawami i nie ma sensu na te prawa narzekać. Chcesz książkę, przeczytaj książkę.
MilornDiester jak zawsze post z rigczem.
No to po co showrunnerka zgrywała taką fanbojkę książki na twitterze, spotkała się z Sapkowskim na kielicha, zapewniała jaka dla niej nie jest ważna zgodność z materiałem, jak nie kocha pisarstwa Andrzeja bo porusza ważne i aktualne tematy, mimo że to fantasy? Co innego jakby od razu powiedziała, że to będzie swobodna ekranizacja i należy spodziewać się cudów na kiju. Podskoczyć chciała wyżej niż d*pę miała, że się tak plebejsko wyrażę.
kotonikk
W punkt. najbardziej wkuwa ta obłuda. Serial jak serial, taki trochę Herkules, trochę Xena. Wielu osobom, które znam bardzo się podobał. Dla mnie, jako fana książki Kupa, ale może nie jestem obiektywny. W sumie ich hajs, ich cyrk, ale po cholerę ta obłud na twiterach itd, te pozowanie o którym piszesz. To pier..olenie o szacunku do oryginału i twórczości Sapkowskiego. Z książki zostało w tym serialu dwie rzeczy, nazywa własne i imiona bohaterów, tyle. Nie zacytowali bodaj zdania z tekstu, gorzej to co brzmiało jak cytat, włożyli w usta zupełnie innego bohatera, zmienili wszystko, od fabuły poszczególnych opowiadań, po charakter postaci. To jest ten szacunek do twórczości pisarza? To żadna ujm cytować książkę w scenariuszu jak jest to dobra książka, zdarzało się prawdziwym artystom (Wajda w Ziemi obiecanej cytował całe strony oryginału). Tak jak pisał Kolega wyżej, wystarczyło podejść do oryginału z szacunkiem a wyszłoby arcydzieło. Nic ich nie nauczyła historia ze scenarzystami Gry o tron -dopóki przycinali dzieło Martina do formatu serialu, wszyscy piali z zachwytu. Jak zaczęli wymyślać swoją historię to wiadomo jak to się skończyło. Ale cóż, ich hajs... I hajs chyba się zgadza. Czekałem na ten serial 16 lat, może jeszcze dożyje dobrej ekranizacji.
Nie chodzi tutaj wcale o przepisywaniem dialogów 1:1 (i to pomimo faktu że Wiedźmin jest jednym z nielicznych przypadków gdzie taki zabieg miałby szansę powodzenia). Chodzi o sedno oryginału, które zostało zatracone. To co sprawia, że Wiedźmin jest czymś innym niż losowe fantasy z generatora, które zalegają na półkach księgarnii. I co z tego zachowało się w serialu?
Czy ktokolwiek widząc serial pomyślałby chociaż przez chwilę że mamy do czynienia z pastiszem (czy jak kto woli dekonstrukcją) klasycznych bajek i legend?.
Czy mamy jakiekolwiek nawiązanie do literatury/kultury którym książka była nafaszerowana? Czy mamy misternie zbudowaną relację między rasami, narodami i społecznościami, która jednocześnie krytykuje uprzedzenia, ale też przedstawia je tak że można zrozumieć skąd one wynikają? Czy mamy nieustannie powracające pytanie o to czy losem ludzkim kieruje jakaś wyższa instancją czy też wszystko zależy od ślepego przypadku?
To tak kilka ogólnych motywów które w książce są kluczowe a w serialu nie istnieją. Do tego oczywiście dochodzi to, że zmasakrowano wątek Yen, której zwiększony czas tylko zaszkodził. Dochodzi wątek Ciri, który nie ma najmniejszego sensu (o wątku Ciri I Geralta nie ma co mówić bo ten nie istnieje) Itd Itd.
Serial jest może i niezłą rozrywką, ale nie wyróżnia się absolutnie niczym, ponieważ jest o niczym. Dzieją się w nim różne rzeczy, ale żadna z nich nie służy niczemu innemu poza zabawianiem widza. Nie było żadnego powodu aby robiono to pod szyldem Wiedźmina, poza oczywiście popularnością tego szyldu. Równie dobrze mogliby wymyślić sobie zupełnie nowy serial. Fabułę na tym poziomie i tak dałoby sie wymyślić w jedno popołudnie.
Ona jest największym problemem całego serialu. Księżniczka z dzieciństwa. Ona jest fanklą ale jak to dziewczynki mają w zwyczaju. Ona wyobrażała sobie ten świat lepiej, inaczej bardzierj bajkowo, bez przemocy, w czystości itd no bo dziewczynka. I zobacz co ona robi z tą ekranizacją. Spłyca ją, robi z niej lgbtq, umieszcza jakieś poronione pomysły. Ona się podlizywała Sapkowskiemu żeby dawał zielone światło. Henry Cavil zawsze czysty, umyty bez blizn no idealny Wiesiek. Czarne elfy? Ona chyba inaczej rozumie pojęcie "ciemniego elfa".
Zmiana showrunnerki wyszłaby serialowi tylko na dobre. Niby taka wielka fanka książek, a jakoś to nie przekłada się na jakość serialu.
"Oczywiste wydaje się, że seria od Netflixa jest tworem czerpiącym z innych mediów, jak gry (np. produkcje CD Projekt Red) czy innych spin-offów. Każdy, kto widział animowany film Wiedźmin: Zmora Wilka, będzie w stanie zauważyć podobieństwa." Oczywiste jest to może dla idiotów, którzy "grali w grę", bo czytanie książki było za trudne. Serio, komuś wydaje się, że Kaer Morhen jest inspirowane grą... a nie tym jak je Sapkowski wymyślił?
Ja jakoś zbyt wiele nie pamiętam z samego Kaer Mohren z książek, a wszystkie czytane po dwa lub trzy razy, łącznie z ostatnia z opowiadaniami fanowskimi. Mógłbyś przypomnieć jakieś znaczące momenty? Czytałem książki parę lat temu i zrobiły na mnie duże wrażenie, przez to jak prowadzona jest narracja i ogóle budowany świat, ale zabij a z Kaer Mohren nie pamiętam prawie nic.
Myślę że chodzi o odtworzenie "klimatu" z gry ponieważ kear morhen w książce jest potraktowane trochę po macoszemu.
Wiemy tyle że jest jedno porządne łóżko, gdzie jest mordownia czy grzebień a w fosie leżą kości. Gra bądź co bądź "zbudowała" zamek i ten specyficzny klimat zapomnianej niszczejacej twierdzy.
Trudno byłoby zrobić coś gorszego niż pierwszy sezon. Spodziewam się więc progresu acz w dalszym ciągu co najwyżej przeciętniaka. Wielka szkoda ze wziął się za to Netflix a nie HBO czy Amazon.
Tak czytając kometarze dochodzę do wniosku, że szczęśliwy jestem, że książek nie czytałem. Tyle marudzenia...
szczerze mówiąc, to tracisz jedynie nie czytając opowiadań, dalej to już równa pochyła, poza paroma momentami męczące jak szkolne lektury
alej to już równa pochyła, poza paroma momentami męczące jak szkolne lektury
Bzdety. W piecioksiegu Sapkowski po prostu przeszedl ze sprintu w maraton - to jest nieco inna technika biegu, nikt nie przebiega 42 km pelnym galopem. A dla mnie np. 4 tom, z asynchronicza fabula - choc malo tam Geralta - to jest moment, w ktorym Sapkowski osiagnal szczyt swych mozliwosci tworczych.
Ja prócz poprawionej narracji liczę na więcej "Wiedźmina w wiedźminie"