Vin Diesel wzywa do powrotu Dwayne’a „The Rocka” Johnsona w finale Szybkich i Wściekłych
Na tym poziomie kasowości serii traktowanie tych wypocin jako autentyk (bez względu na zdolności umysłowe Diesla) mija się z celem. Nikt z zewnątrz nie wie na ile konflikt jest realny, a na ile sztucznie podtrzymywany (a wypowiedzi starannie planowane przez wytwórnię) dla podkręcenia hype'u.
Chyba nie rozumiem słowa protekcjonalny, nie widzę w tym dziwnego. Od dwójka podrzędnych aktorzyn, słynących z fizjonomii z których jeden zagrał chociaż w kilku kultowych w pewnych kręgach filmach (Szybcy i wściekli, Pitch Black) o drugi jeszcze nie i nie zapowiada się. Przekomarzają się dla uciechy publiczności. To że Rock zagra w finale jest niemal pewne, jak widać po poście, ich wyreżyserowana wojenka zmierza ku końcowy, teraz tylko patetyczna i ckliwa odpowiedź Rocka i newsy o obsadzie dziesiątki mogą wyciekać. Kaufman byłby dumny.
No niby obaj podrzędni, niby jeden ma dwie role które dały mu miejsce historii... ale to ten drugi nie może opędzić się od kolejnych lukratywnych ofert z których może przebierać, podczas gdy temu pierwszemu zostały tylko te kultowe role bo na żadne inne liczyć nie może. Zasadnicza różnica jest więc taka, że Diesel bez tych ról żyć już nie może i wszystko zależy właściwie o jednej już serii (FF), a Johnson niespecjalnie musi się tym przejmować bo nie od tego zależy jego kariera. Może i gra w głupich komedyjkach czy kiepskich akcyjniakach bez cienia kultowości, ale kasa z kontraktów spływa czego o Vinie powiedzieć nie można. Jednym który potrzebuje wręcz tego konfliktu jest Diesel, aby to jego osoba cały czas pozostawała w centrum zainteresowania.
Wątpie żeby to była ostatnia część. Seria za dobrze zarabia a jak wiadomo nie zabija się kury która znosi złote jajka.