Sceny seksu w Grze o tron były „szalonym bajzlem”, wspomina aktorka
Może jestem dziwny, ale w 95% sceny seksu mnie śmieszą, irytują lub nudzą. W wielu filmach uważam wręcz że są zbędne i dodane chyba tylko jako zapychacz oraz żeby dzieciaki się jarały. Jestem o wiele bardziej zwolennikiem takich scen jak choćby w Bondach, gdzie ma to jakąś klasę i nawet przy dzieciakach nie trzeba kanału zmieniać oraz nie wywołują zażenowania lub śmiechu.
Ja zbytnio nie zwracam jakoś szczególnie uwagi na sceny seksu, ale kojarzę dwie, które jak dla mnie dobrze wypadły. Jedna z filmu Bandyta - pasująca do klimatu, brudu, moim zdaniem fajnie to wygląda, a druga z Joe Black, całkowicie inna, znacznie bardziej zmysłowa, przy akompaniamencie bardzo ładnego motywu muzycznego.
Ale niestety większość filmów gdzie takowe sceny się ukazały przedstawiają świat jednowymiarowo. I to przeważnie w postaci niewyżytych prymitywów, a Vega jeśli chodzi o nasze podwórko jest aktualnie numerem jeden w tym temacie.
Śmieszy mnie to jak współczesne społeczeństwo nie może się zdecydować czego chce. Z jednej strony jak najwięcej obscenicznych scen i wulgarności bo to przecież wolność a z drugiej cały czas tylko się patrzy aż będzie kogoś można oskarżyć o molestowanie, przekraczanie granic itd.
Ja jednak preferuję starą dobrą "pruderię" i po prostu wstrzymywanie się od tak dosłownego pokazywania wszystkiego. Zwłaszcza że można bez problemu pokazać że do danej sytuacji dochodzi bez epatowania wulgarnością.