The Artful Escape | XSX
Przebiegła ucieczka to historia jamującego Eterycznego Boba, dyrygenta nieskończenie głośnej Symfonii Galaktycznej, który pochodzi z planety Kandyzowanego Młota, obracającej się wokół osi odpowiadającej matematycznemu równaniu na przygotowanie idealnie kremowego croquembouche'a, który wraz ze swoimi kompanami, Fioletową i Świetlistym, przybyli, aby dać największy występ na całą Galaktykę...!!!
...a tak naprawdę to wynik wyborów jakie podjąłem podczas kreowania osobowości scenicznej i stylu muzycznego niejakiego Francisa Vendetti'ego, głównego bohatera tej narkotyczno-muzyczno-kosmicznej noweli!
To liniowa gra nastawiona na fabułę, odtwarzanie sekwencji przycisków Oraz Na przemierzaniu pięknych krajobrazów i rozbudzania ich elementów poprzez improwizowane jamowanie na gitarze elektrycznej. COŚ PIĘKNEGO!
Ta przepiękna wizualnie i dobra muzycznie przygoda trwa jakieś 4h. Jest wyborna, ale nie idealna.
1) Moje kciuki były trochę zmęczone ciągłym dociskaniem lewego grzybka w jednym kierunku i ciągłym duszeniem X'a. Z gałką raczej niczego nie można zrobić, ale X mógł zostać zastąpiony bamperem lub trigerem.
2) Tworzymy Francisowi pseudonim artystyczny, który jest dwuczłonowy. Pierwszy, przymiotnikowy, człon jest narzucony z góry; w konsekwencji czego: zdubbingowany. Zaś drugi - indywidualnie tworzony przez gracza; a więc: niezdubbingowany. W tym miejscu twórcy puszczają jam, co sprawia, że mój Eteryczny Bob podczas przedstawiania się mówił jedynie: "Jestem Eteryczny...!" i kończył to jamem, dla podkreślenia swojej eteryczności. Brzmiało to trochę dziwnie. Lepiej by było gdyby twórcy narzucili z góry pseudonim bohatera. Bo skoro zrobili tak ze stylem muzycznym, czemu nie mogą i zresztą?
3) Kilkukrotnie trzeba było odbyć podróż świetlistym UFO-promieniem, która bardziej wyglądała jak kwasowe halucynacje. Niestety były słabe i powtarzalne, a przez to z czasem: irytujące.
Reszta to już pierdoły, które wymienię z formalności.
Niektóre postacie ludzkie mają kiepsko zrobione tekstury rąk i dłoni, które aż nazbyt widocznie nakładają się na siebie. Trochę to razi w tak pięknej od strony graficznej grze. A przy okazji warto wspomnieć o modelach 3D. Nie zawsze, ale jednak, zdarzają się takie, które nazbyt odstają od reszty teł. Ale jeszcze nigdy nie widziałem połączenia 2D z 3D, gdzie to 2. nie wyglądałoby gorzej od reszty.
Najgorsze z tym pierdół były nieprzetłumaczone niektóre linijki tekstu na polszczyznę. I samo tłumaczenie nie zdawało się zawsze oddawać ducha muzyczności wypowiedzi bohaterów.
Reasumując: Mamy tu do czynienia z grą, na bank!, inspirowaną teledyskami Beatlesów i Davida Bowie'ego... choć nie dam se ręki uciąć, bo osobiście unikam teledyskó, gdyż w muzyce interesuje mnie tylko muzyka.
Tę muzyczną odyseję galaktyczną, o poszukiwaniu własnej tożsamości i własnego stylu, polecam Każdemu posiadaczowi Game Passa!
Pierwsza ukończona przeze mnie gra w pełni w chmurze za pomocą Razer Kishi. Trochę żałuję, bo na OLEDzie Artful Escape robi na pewno robotę! Te kolory muszą zrywać beret z głowy! :D