Już wyjaśniam o co chodzi.
Po skończeniu się 2 Wojny Światowej mojego dziadka brat wyemigrował do Australii. Od tamtej pory słuch po nim zaginął. Było to w roku 1945.
Czy jest możliwość odnalezienia tej rodziny? Wiadomo brat dziadka mógł być nie żonaty w co wątpię.
Jakieś wskazówki co powinienem zrobić, gdzie się zgłosić? Jest szansa odnaleźć tą rodzinę?
Jakieś wskazówki co powinienem zrobić, gdzie się zgłosić?
Sądzę, że powinieneś odwiedzić Australie, ale specem nie jestem.
Myślę to zrobić jako na urlop polecę ale też gdzie ich szukać?
Może tamci to zaniedbali i zapomnieli. I nagle pukam do drzwi i mówię, że jestem wnuczek brata mojego dziadka.
Ciekawy jestem jego reakcji na to. Jak walnie drzwiami nie będziesz szukać wsparcia gol'asów ?
On już pewnie nie żyje. Mój dziadek rocznik 1921 i zmarł w 1997. No raczej jego wnuki byliby zaciekawieni jak nagle pukam do ich drzwi i mówię, że jestem wnukiem dziadka, który miał brata i wyemigrował w 1945 do Australii.
Ciężka sprawa do ogarnięcia, ale jak najbardziej możliwa przy ogromnej chęci i wielkim zaangażowaniu w sprawę. Przede wszystkim musiałbyś mieć wszelkie możliwe dane brata dziadka ze strony polskiej. Jakiś akt urodzenia, coś w tym stylu, aby w ogóle znać jakiekolwiek dane do przekazania stronie australijskiej, bo samo imię z nazwiskiem niewiele pomoże. Później to już kwestia uprzejmości urzędów migracyjnych po stronie australijskiej i tego czy w ogóle umożliwią ci jakikolwiek dostęp do danych, które mogą posiadać o Twojej rodzinie. W ostateczności możesz próbować dobijać się do Ambasady RP w Australii, ale nie wiem czy w ogóle będą chętni do udzielenia choćby częściowej pomocy.
To jest ogólnie masa papierkowej roboty i oczekiwania na odpowiedzi z różnych stron, ale przy odrobinie szczęścia dałbyś radę odnaleźć taką osobę.
Właśnie tego się spodziewam i to było w 1945 więc wiele papierków mogło zniknąć.
Ambasada australijska dobry pomysł tylko jak piszesz mogę nic nie dostać a nawet jak będą mieć chęci pomóc to mogą tego nie mieć. Przedawnione albo nawet tego nie mają bo wiadomo po zakończeniu 2 Wojny Światowej mogli tego nawet nie spisywać.
vinni
ja nadal będę drążyć - po co? Akty urodzenia itd, wgląd do tego nie jest raczej taki łatwo dostępny, szczególnie z RODO. Prędzej już w kronikach parafialnych.
Nie rozumiem, do czego ma to prowadzić tak w sumie - że autor pojawi się u kogoś w drzwiach i powie, że jest dziesiątą wodą po kisielu, i wszyscy będą szczęśliwi? :) Takie "zerwane więzi"? ;)
Idea urocza, ale totalnie naiwna..
.. też mam taką rodzinę, o której słuch dawno zaginął, ale jakoś czuję podskórnie nawet gdybym znalazła, to nikt nie byłby zachwycony.
I już prędzej wolałabym się dowiedzieć, że mam wspólne geny no nie wiem, np. z Bullzeye'm :D
Z informacji, które da się znaleźć w internecie wynika, że oficjalnie australijski Departament Migracji powstał 13go lipca 1945 roku, więc czysto teoretycznie w swoich archiwach powinni mieć ślady każdego, kto migrował do Australii.
Wcześniej oczywiście też były instytucje powołane do zajmowania się sprawami wszelakich przyjezdnych, ale w tym przypadku mam wątpliwości czy jakiekolwiek ślady mogłyby się zachować do dnia dzisiejszego.
Poruszyłeś w sumie bardzo ciekawą sprawę, bo sytuacja z jednej strony wydaje się mocno nierealna do rozwiązania, ale z drugiej strony niejednokrotnie słyszałem o sprawach odnalezionych rodzin nawet ze znacznie wcześniejszych lat. Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia w poszukiwaniach :D
edit:
I oczywiście też się zgadzam, że sprawa jest mocno Utopijna i raczej nie ma wielkiego sensu, ale z drugiej strony jeżeli ktoś chce poświęcić swój czas na poszukiwania to niech się tym trochę pobawi. Szanse na powodzenie tak i tak oceniałbym na maksymalnie kilka procent, szczególnie że mówimy tu o sprawie międzynarodowej.
Myślę, że w związku z tym, że jesteś pilotem nie powinieneś mieć problemu zotem do Australii. Pogadasz z kolegami to Ci pożycza jakiegoś Boeinga i polecicie sobie razem ;)
Skoro juz nie zyje to na cmentarzach w Australi szukaj.
A jego wnukow nie ma sensu odwiedzac bo to juz za daleka rodzina i beda cie mieli w dupie albo psami poszczuja.
Ja kiedyś szukałem kogoś kogo ktoś znał i tak bardziej z ciekawości szukałem. Robiłem to po nazwisku na facebooku i pisałem do wielu ludzi aż w końcu się ktoś niby zgadzał ale zrezygnowałem z kontaktu. Nie wiem czy to faktycznie była ta osoba ale metoda dobra jak każda inna. Spis cmentarzy tez jest , znaczy coś takiego jak facebook ale dla cmentarza, tylko to chyba bardziej amerykańska strona. Te osoby ci nie odpiszą więc nie będzie się mieć pewności, chyba że będziesz dzwonić do jakiegoś biura....czy osoby zmarłe też podlegają RODO, bo bym się zdziwił jakby ktoś mi powiedział że nie może udzielić informacji o zmarłym bo RODO jest.
I nagle pukam do drzwi i mówię, że jestem wnuczek brata mojego dziadka.
Na ich miejscu odpowiedziałbym aha spoko, rzucił dwa dolary żebyś się odwalił i zamknął drzwi z powrotem.
Myślę, że najłatwiej będzie zacząć od poszukiwań przez Czerwony Krzyż.
https://pck.pl/bezpieczenstwo/biuro-informacji-i-poszukiwan/druki-i-procedury/
Możesz spróbować wbić na jakieś australijskie grupy na FB i dać post czy ktoś kojarzy takie nazwisko, aczkolwiek może być tak, że po przyjeździe zmienił dane na bardziej angielskie.
Zdaje się że imigranci przybywający do Australii po II wojnie przyjeżdżali tam na koszt rządu Australii i podpisywali dwuletni kontrakt na pracę we wskazanym przez rząd miejscu. Więc taki pierwszy ślad powinien gdzieś w archiwach być.
Nawet jakbys znalazl ta daleka rodzine w Australi to nie mysl ze cie przyjma z otwartymi ramionami czy jakies obywatelstwo wyludzisz.
Jak wspomnialem kop w dupe i trzasniecie drzwiami to max na co mozesz liczyc.
Mam znajomego który zajmował się takimi rzeczami. Typ przeszukiwał jakieś archiwa w IPN, jakieś księgi w parafiach, archiwalne mapy. Wiem że zidentyfikował kilka grobów na kresach wschodnich :)
Zajmował bo nie było z tego kasy i teraz pracuje w korpo