Bond po Nie czas umierać musi pozostać Bondem
Idealny byłby Henry Cavill. Jest teraz w idealnym wieku do roli Bonda (38 lat), nie za stary i nie za młody. No chyba że serię czeka kilkuletnia przerwa, wtedy można rozważyć Toma Hollanda.
Bond, który wygląda jak jeszcze bardziej napakowany Thor? Serio? To ma być tajny agent?
Lubię Hollanda, ale jak dla mnie nadal ma bardzo młodzieńczą aparycję i nie wiem czy przez te kilka lat coś się w tej kwestii zmieni, też dla kogoś już Craig może być za niski, to co dopiero Holland... chyba, że w ogóle pomyliło Ci się z Hiddlestonem, bo swego czasu był dość często typowany na nowego Bonda.
Christian Bale w ciągu jednego roku grał Batmana i ważył 80 kg mięśni, potem schudł do innej roli do 50 kg by potem znów wrócić do 80 kg do Batmana a potem zamiast mięśni zrobił tłuszcz by zagrać w American Hustle.
Także, czemu by i Cavill nie mógłby zmienić nieco i schudnąć, w końcu rola Bonda to rola na wiele lat (Craig grał chyba 13 lat?)
Bond, który wygląda jak jeszcze bardziej napakowany Thor? Serio? To ma być tajny agent?
A jaka jest twoja definicja "tajnego agenta"?
Według Fleminga powinien wyglądać jak Hoagy Carmichael.
Według mnie nie powinien się od razu rzucać w oczy (np. jako wielka góra mięśni). Dotychczasowi odtwórcy roli Bonda zostali bardzo dobrze dobrani. Craig był świetny, choć - jak sami autorzy przyznali - do roli w "Casino Royale" został nawet za bardzo "napakowany". Potem nieco zmniejszyli intensywność ćwiczeń na siłce. Cavill bardziej przypomina goryla jakiejś szychy niż tajnego agenta, a poza tym (ale to już moje zdanie) nie za bardzo potrafi grać inteligentną osobę o ciętym języku. Jest "przyciężki", gdy idzie o technikę aktorską.
Cavill byłby Bondem pasującym pewnie do filmów w stylu Moore'a (choć nie aktorem grającym jak Moore). A ja zdecydowanie bardziej wolę Connery'ego czy Craiga. Kwestia gustu. Jeśli nowe "Bondy" wrócą na stare tory (coraz mniej realizmu), będę rozczarowany.
Cavill już grał tajnego agenta w filmie Guya Ritchiego "Kryptonim Uncle" jak i agenta w Mission Impossible Fallout. Można sobie jako tako porównać czy by pasował, choć do tego wszystkiego Bond to już byłoby rozmienianie na drobne dla Cavilla i zdecydowanie nie działające na korzyść Bonda który jednak musi być cokolwiek wyjątkowy, a nie będący zlepkiem innych agentów których grał dany aktor (i nie chodzi o samą grę i warsztat aktora, a skojarzenia jakie aktor za sobą niesie).
A ja nie lubie Craiga i już po pierwszym Casino Royale miałem dosyć nowego Bonda.
Tylko Pierce Brosnan i w ogóle najlepsze części z nim , ten cały Craig nigdy nie nadawał się na Bonda, raz że nie ma aparycji i jest za niski, i słaby aktorsko.
Bukary--- wiem że jako aktor (ogólnie) jest średni, ale akurat w roli/rolach Jemsa Bonda wypada najlepiej i dla mnie jest numerem 1
No widzisz a ja uważam, że Brosnan to ugłaskany maminsynek w porównaniu do Bonda granego przez Craiga.
Brosnan był genialnym Bondem, po chwili namysłu to nawet stawiałbym go na równi z Connerym, ale miał tego pecha że filmy z nim miały albo głupawe scenariusze, albo kiepską reżyserię. Ale Brosnan ucieleśniał to wszystko co ja czuję gdy słyszę słowo "Bond". To był wybór idealny w tamtych czasach.
Ja bym chciał żeby wrócili do korzeni w kwestii absurdalności i komiksowego przerysowania, może nie aż tak bardzo jak kiedyś, ale brakuje mi czegoś pokroju tej sławnej sceny z laserem.
W ostatnich filmach z Craigiem mielismy te rzeczy, jak magnesy działające jak widna, tranformujący się samolot, samochód z karabinami
Z obecnie żyjących aktorów to tylko Henry Cavill. To jest urodzony Bond. Pasuje idealnie wyglądem, urodą, muskulaturą, tym jak się rusza, tym jaki jest. No Bond idealny, facet urodzony żeby grać Bonda.
Ok, nikt nie dorówna Connery'emu, który dla mnie jest archetypowym Bondem, ale Cavill na dzień dzisiejszy jest numerem jeden. On, a po nim długo, długo nikt. Więc zapewne wybiorą jakiegoś ciapaka bezkształtnego, tak jak to zrobili kilka lat temu z Craigiem, który na Bonda nigdy się nie nadawał i udowadniał to w każdym kolejnym filmie.
No, ale i tak dobrze będzie jeśli następny Bond będzie biały i hetero, bo coś czuję że oni na serio mogą wziąć jakiegoś murzyna. Cóż, wtedy moja przygoda z Bondami zakończy się.
A może teraz sie uda Tomaszowi Kotowi :D
"James Bond" to była pewna klasa, pewien poziom. Odzwierciedlało to humor, akcje i sposób działania. Całość została zrujnowana po nakręceniu "casino royal", gdzie głównego bohatera zastąpił niezrównoważony, nieokrzesany cham. Istnym jaskrawym dowodem jest scena jak łapie za nóż z chęcią użycia go po przegranej w pokera. Matko litości, Flemming zapewnie przewraca się w grobie.
Od tego momentu to własciwie przestał to być "Bond".
Jak powstawał casino royal, pamiętam jak ( a nie rozumiałem wtedy tego), doszło do jakiś zwarć - miały być kręcone dwa zupełnie różne Bondy. Z powodu zawirowań z prawami autorskimi, powstał w końcu jeden. Nie znam dokładnie sprawy, ale widać że opcja "rewolucyjna" wywrócenia wszystkiego do góry nogami przeszła. Od tego czasu mamy... co mamy.
Jak dla mnie Craig swietnie pasuje do tej roli ale oczywiscie zawsze znajda sie niezadowoleni z jego wygladu. To pewnie ci sami ktorzy rzucaja sie teraz ze Thor nie bedzie wygladal w GoW Ragnarok jak ten z Marvela.
Jeśli mam być szczery - w mojej opinii pierwszym ukazaniem Bonda jako człowieka, a nie współczesnego Heraklesa była rola Daltona w ,,Licencji na zabijanie" - to już nie jest perfekcyjny idealny agent, a emocjonalny zimny drań, i to właśnie czyni Daltona najlepszym agentem 007, z całej ósemki odtwórców.
Lazenby też był ludzki, także pomysł na takiego Bonda nie jest niczym nowym. Szczególnie po końcówce "W tajnej służbie jej królewskiej mości" taki wniosek można zasugerować.
Czyli idąc tym tokiem rozumowania to następny Bond powinien być śmieszkowy taki jak był Brosnan, Moore i Connery. Bo najpierw był Bond śmieszkowy, potem poważny i teraz przyszedł czas właśnie na tego pierwszego.
Lazenby był ludzki, ale nie oszukujmy się - Jego gra była średnia. Acz w finale zagrał wyśmienicie.
Nigdy nie sądziłem, że to napiszę, ale będzie mi brakować Craiga w roli Bonda. Psioczyłem strasznie po jego wyborze, ale z czasem doceniłem ogrom pracy jaki włożył, aby nadać postaci bardziej ludzki wymiar, a przy okazji nieco ją "uwspółcześnić", tak jak to miało na ten przykład miejsce z Batmanem. Koniec końcem z dużego sceptyka stałem się fanem i dziś z kina wychodziłem po prostu smutny mając świadomość, że ten etap właśnie się skończył.
Podpiszę się pod tymi, którzy chcieliby kontynuacji obecnego profilu postaci, jakoś nie wydaje mi się, aby dziś przerysowany i komiksowy Bond odnalazł się nagle po tym, jak Craig wypchnął go mocno w zupełnie przeciwnym kierunku.
Nie wyobrażam sobie również w tej roli Cavilla, trochę zbyt "okładkowy" i zwalisty, widać to chociażby w scenach MI. Imho musiałby przejść sporą metamorfozę, chociaż akurat ten aspekt jest dzisiaj jak najbardziej wykonalny.
Ciężko powiedzieć, kogo chciałbym widzieć w tej roli po Craigu, ale jeśli chodzi o typ okładkowy, to bardziej pasuje mi Jamie Dornan, a w typie nieco mniej reprezentacyjnym, chyba jednak Luke Evans.
Czekam na agenta specjalnego brytyjskich służb specjalnych 007 który był czarnoskórą lesbijką prześladowaną w swojej rodzimej Etopii. Po dotarciu do Wielkiej Brytanii wstąpił do służby jej królewskiej mości i został chińskim transwestytą pacyfistą wyznającym islam. Mam też nadzieję że nowy Q będzie 5 letnim geniuszem z uniwersytetu Makerere w Kampali.
Craig to dobry aktor, ale od początku nie pasował do mojego wyobrażenia Bonda, które wykreowali Connery i Moore. Trudno mi całkiem odrzucić własne sentymenty.
Z drugiej strony ceniłem kreację Daltona.
Kto miałby być nowym Bondem? Mam nadzieję, że będzie to dla większości duże zaskoczenie.
Idąc z duchem czasu nowym Bondem będzie jakiś AfroAfrykańczyk który jest w gejowskim związku. I walczy o prawa w obronie lemingów Grenlandzkich.
Tak lekko zbaczając z tematu, to ja bym chciał osobny film z tą agentką (widoczną na zwiastunie w sukni i z bronią). Polubiłem ją jak diabli na seansie.
Nie taki.
spoiler start
Chociaż nie ukrywam, też byłby ciekawy ;)
spoiler stop
A swoją drogą mam dwie uwagi do najnowszego Bonda (właściwie jedną, druga to bardziej sprawa techniczna kina):
- totalnie kiepskie intro, zła muzyka wraz z nudną animacją. Spectre może też miało kijową muzykę, ale przynajmniej animacja była ciekawa.
- nie wiem czy to ogólnie wszędzie, ale w seansie na którym byłem obraz był lekko rozmyty. Nie przeszkadzało, ale rzucało się w oczy.