Symulator umierania, który dodaje otuchy - pierwsze Dark Souls kończy 10 lat
Ja co prawda nie wyobrażam sobie grać w taką grę szczególnie w przypadku olbrzymiego doła, ale kto wie, może innym graczom w takim stanie ta gra i ten tekst pomoże.
apeluję o niewykorzystywanie mojej ulubionej gry do uskuteczniania miernej publicystyki na tej stronie, dziękuję bardzo.
Ja co prawda nie wyobrażam sobie grać w taką grę szczególnie w przypadku olbrzymiego doła, ale kto wie, może innym graczom w takim stanie ta gra i ten tekst pomoże.
Jak dla mnie to typowy artykul wyliczanka nastawiony na odslony, sklejka z zagranicznego serwisu.
Jak dla mnie to typowy artykul wyliczanka nastawiony na odslony, sklejka z zagranicznego serwisu.
Bo masz klapki na oczach i uległeś kretyńskiej modzie na hejtowanie GOL-a.
Moda na hejtowanie gol XD
Alex gdybyś tylko przeczytał, a nie hejtował w ciemno :|
Dark Souls nie jest aż tak trudny jak niektórzy myślą. W zasadzie przez wszystkie trzy części mam wrażenie że ta gra to mix łatwych, trochę trudnych i bardzo trudnych momentów. Czasami grasz godzine i idziesz jak nóż przez masło, a czasami użerasz się godzine w jednym miejscu. Ja na przykład użerałem się w anor londo, nie tylko z duetem. Finałowa walka też mi zajęła. Capra Demon też wydawał się nie do przejścia dopóki nie odkryłem (sam) pewnej sztuczki na niego. W zasadzie najtrudniejsze co doświadczyłem w grach from software to finałowy boss w sekiro, 8 godzin siedziałem bez przerwy żeby w końcu się udało, nie wiem ile prób przez ten czas było ale co najmniej 50, a od wycia ze wściekłości gardło mnie tamtego dnia bolało przez tą gre xD.
Z DS1 to jest o tyle śmiesznie że sama gra jest dość łatwa, pod warunkiem że nie boisz sie eksperymentów - kombinując w końcu trafisz na mechanikę która w danej sytuacji "just works" i boss jest znerfiony tak, że aż człowiek się dziwi że się z tym tyle męczył. Faktycznym problem jest brak wyjaśnień dla konkretnych mechanik (np. kindling), i schowanie tych wyjątkowo potrzebnych (katakumby bez świecącej tarczy [którą trzeba wydropić] lub mendohełmu [którego zdobywasz w quest-chainie który bardzo łatwo pominąć lub całkowicie spieprzyć nie wiedząc jak działa]).
Z finałem DS1 też się szarpałem ładny kawałek czasu (parę dni po kilka-kilkanaście prób dziennie) jak w końcu zorientowałem się że chodzi o parowanie, to krew mnie zalała. Ale najbardziej zdemolował mnie Manus, nie wiem ile podejść do niego miałem, udało mi się go pokonać, ale wciąż nie mam na niego działającej taktyki :)
Swoją drogą Miyazaki to naprawdę geniusz, zaprojektował grę która leczy chorych, i sprawia że zdrowi chorują :D
SztormBoy
"Dark Souls nie jest aż tak trudny jak niektórzy myślą. W zasadzie przez wszystkie trzy części mam wrażenie że ta gra to mix łatwych, trochę trudnych i bardzo trudnych momentów."
Na tle najtrudniejszych RPG z lat 80' i 90' z pewnością jest łatwy, bo prosta mechanika, brak trudnych zagadek, zawiłych labiryntów, a walki wcale nie są takie hardcorowe skoro taktyka przeważnie jest dość prosta opierająca się defensywie i wracamy do pewnych miejsc co raz silniejsi i silniejsi, że po pewnym czasie każdy może mieć potężną postać. Im lepszy gracz tym szybciej przechodzi dane momenty, ale i tak farming jest kluczem do płynnej rozgrywki nie tylko dla casualowych graczy, ale dla każdego. Czyli Dark Soulsy schematem przypominają gry podchodzące pod metroidvania, gdzie też pofarmienie porządne czyszczeniem mapek daje nam później mniej zgonów i płynniejszą rozgrywkę choćby obie części ORI - Blind Forest oraz Will of the Wisps. Wszystkie tego typu gry platformowe wywodzą się z dwóch gierek słynnych z 1986 roku Metroid i Castlevania. Niby action RPG i platformówki typu metroidvania nie mają za wiele wspólnego, ale farmienie o ile jest to możliwe w tym wypadku to cecha wspólna.
Pamietam jak dzisiaj jak polecialem do sklepu kupic sobie Dark Souls na premiere na Xboxa 360, gry wyczekiwalem od miesiecy sledzilem wiadomosci i wszystkie gameplaye. Jak mnie dupka piekla jak mialem wydac 65euraskow wtedy jako 17 latek byly to dla mnie dosyc spore pieniadze.
Gre odpalilem i tak w nia wsiaklem, ze glowa mala kilkaset godzin peklo jak nic, przeszedlem ja kilkanascie razy PvP meczylem jak nienormalny. Byla to jedna z na prawde niewielu gier ktora przebila moje oczekiwania przedpremierowe. Wtedy jeszcze nie wiedzialem, ze marka sie tak przyjmie i doczekamy sie kontunacji oraz tak wielu gier stylizowanych wlasnie na tej odslonie.
Ciekawa seria i pewien fenomem ostatnich lat, ale "fanboje" soulsów przez długi czas mnie zniechęcali do sięgnięcia po ten tytuł - gdy tylko ktoś w sieci napisał, że mu się gra nie podoba to spotykał się z "argumentem" : "nie podoba ci się bo jesteś noobem i nie umiesz w to grać!". W pewnym sensie tacy ludzie wyrządzili tej grze krzywdę chociaż i tak na popularność na pewno seria nie narzeka)
Oj trzeba będzie ograć po kolei od właśnie jedynki to trójki. Ogrywam aktualnie NioH (gra soulslike) i.... no gra jest niesamowita. Brakowało mi takiej gry, gdzie trudność właściwie jest odczuwalna przez całą grę i nie ma wybaczania błędów. Super, że takie tytuły się pojawiły :D Wszystkiego dobrego <3
Oby wszystkie części ci się spodobały, mi niestety tylko jedynka. Dwójka była taka sobie, a trójka miała znacznie szybszą walkę która mi nie podeszła.
Dzięki! Trójkę to u kumpla widziałem i momentalnie się zakochałem. Po NioH na pewno je zacznę ogrywać <3 Ale czemu dwójka ci nie podeszła? : O
Ma zupełnie inny klimat, znaczna większość wrogów jest humanoidalna i nudna, npce są wyjątkowo rozgadani i mniej tajemniczy. W dodatku kilka mechanik jest skopanych, trzeba inwestować w agility żeby unik był tak samo użyteczny jak w DS1, a po każdej śmierci traci się maksymalne HP aż ma się tylko 50%, przez co każda porażka jest jeszcze bardziej frustrująca. Twórcy wzięli sobie do serca też to że DS był "symulatorem umierania" i poukrywali mnóstwo wrogów którzy znikąd na ciebie skaczą gdy tylko się zbliżysz, przez co ciągle ginie się z nie swojej winy.
DS1 było zupełnie inne.
Dżizas, to już dekada, a pamiętam jak wczoraj te recenzje, że w końcu wyszło coś świeżego i fenomenalnego, i moje pierwsze barowanie się z DS rok po premierze, zakończone totalną porażką.. A dziś soulsy to po prostu klasyka gamingu, z której bez przerwy ktoś kopiuje i podbiera pomysły. Sam tekst bardzo dobry i jeszcze bardziej podkreśla fenomen tych gier, bo to naprawdę wyczyn, by produkcje takie jak soulsy miały taką siłę sprawczą, by jeszcze pomagać ludziom. Praise the Miyazaki i oby do tego 21 stycznia.
Pierwsze to było Demon Souls.
Ja zatrzymałem się na dwóch gargulcach na dachu. Musiałbym kiedyś wznowić podejście. Szacunek dla gry za klimat.
Te gargulce są mega łatwe gdy przywołasz Solaire i tego drugiego rycerza (imienia zapomniałem). Npce wtedy w zasadzie sami robią tych gargulców
Niestety parę tyg. temu zacząłem i odpadłem, udało mi się ubić paru bossów, ostatnim był rozdziawiony smok, potem próbowałem ruszyć do Blightown ale no niestety a to łapałem klątwę po drodze albo toksynę, po zgonie farmienie żeby się tego pozbyć. Ogólnie to nie bossowie, a toporność i powolność poruszania się, brak teleportacji między ogniskami (ledwie wylazłem z grobowca olbrzymów) jakoś mnie to zamęczyło, a szkoda bo gra jak to DS ma cud klimat.
Żeby nie było, ukończyłem DS3 z dodatkami, Nioh, Bloodborne, Sekiro. Obecnie zacząłem Nioh 2 i jakoś leci.
Biję się w klatę, nie dałem rady ale może jeszcze wrócę. Kłaniam się tym którzy przeszli jedynkę, pozdrawiam i życzę na kolejnej dekady Soulsów;)
PS: Fajny publicystyk GOL;)
Z DS jest kilka problemów. Walki potrafią być wymagające i gracz sporo musi się sam nauczyć (nie wystarczy tylko rozwinięcie statystyk), ale też od strony technicznej gra czasem kuleje do tego stopnia, że bardziej zmagamy się z niedorobionym produktem niż z przeciwnikami.
Po pierwsze, żeby gra była w pełni "skilowa", musi być poprawna technicznie, tzn brak błędów które wpływają na przebieg walk. Sama praca kamery w tej grze to dramat i w niektórych lokacjach zachowanie widoczności z szalejącą kamerą jest większym wyzwaniem niż przeciwnicy.
Po drugie występuje gigantyczna różnica w poziomie trudności pomiędzy dowolną postacią walczącą w zwarciu, a magiem. DS dosłownie posiada "poziom łatwy" po wybraniu samonaprowadzających się, zasięgowych czarów. Przeszedłem jedynkę i trójkę dla porównania wojownikiem i magiem i w każdej z nich mag był znacznie skuteczniejszy zarówno w czyszczeniu poziomów jak i ubijaniu bosów. Dla ścisłości: tak, są npc, bosowie i miejsca, z którymi mag ma większe problemy, ale nadal na koniec gry mag będzie miał znacznie mniejszą ilość godzin potrzebną do ukończenia gry.
Fajny tekst, Miro!
Powiedz, co miałeś na myśli, mówiąc że DS3 jest bardziej przytłaczające? Wydawało mi się, że przez opcje zakończeń dawało trochę więcej nadziei, niż jedynka.
Also, czy zakończenia z DS1 pasują Ci do tego "wyciągania" z dołka?
W ogóle - czy Sekiro też tak na Ciebie działa czy to już inna para kaloszy?
Hej - Dark Souls 3 w swoim ogólnym wydźwięku (nie chodzi tu konkretnie o zakończenia) dla mnie po prostu w każdym swoim momencie emanowało poczuciem końca. Może to kwestia świadomości, że na tym kończy się seria, może po prostu mniejsza liczba równie wspaniałych momentów jak lądowanie w Anor Lando, wspinaczka na szczyt Fortecy Sena czy audiencja u Gwynevere. Wydaje mi się też, że DS3 przez umożliwienie szybkiej podróży na samym początku odbiera troszkę siłę tym podbudowującym scenom.
A Sekiro nie jest dla mnie tak osobistym przeżyciem, pewnie przez mocniej zarysowanego protagonistę i głównego bohatera. Ale tytułem i tak jest wybitnym, głównie za sprawą genialnego systemu walki. Plus, to tak naprawdę pierwsza produkcja FromSoftware, którą ukończyłem - zresztą przejście Sekiro chyba dało mi motywację, żeby zacząć pierwsze Dark Souls do początku i tym razem skończyć.
Implikowanie że gra ma jakieś terapeutyczne podłoże to chyba spore nadużycie. Sami neurolodzy często wymiękają przy chorobach związanych z depresją a co tam jakaś gra. Z resztą artykułu się zgadzam.
Dark Souls jest niczym Myst w swojej klasie. Możesz godzinami silić mózgownicę zanim wpadniesz na genialny pomysł jak rozwiązać kolejną zagadkę. A kiedy ją rozpracujesz poczujesz ogromną satysfakcję jednak żadnej innej nagrody nie otrzymasz. Tuż za rogiem przyjdzie Ci zmierzyć się z kolejną jeszcze bardziej skomplikowaną.
Pierwsza część Dark Souls jest dla mnie tą najlepszą.
https://www.youtube.com/watch?v=RmqGyxk8OFQ&t=314s
Mi DS pomogło w pozbyciu się nałogu alkoholowego....:)
Tak mnie wciągała gra ze zapominałem sobie robić drinki wieczorami...:)
Mam ta gre na dysku najpierw xb360, pozniej XO teraz XSX, mija 10 lat i dalej jej nie ukończyłem tak jest nudna i powtarzalna. Ta utrata progresu po kazdym zgonie wkurza jak diabli.
Zdecydowanie lepszy jest Nioh, Dead Cells i Hades.
Gra jest prosta, tylko wkurzają te bezsensowne przewchodzenia po 100x tego sago. Po cholerę, skoro i tak ginie się dalej? A wystarczy zachować, a nawet zwiększyć poziom trudności przy respownie w miejscu zgonu (ew. po zgonie zaczynałoby się z tą samą ilością energii, ktorą się miało przed zgonem po dojściu divo miejsca).. Wszyscy byliby zadowoleni. I ci, co lubią wyzwania i ci, co nie lubią powtarzania tego samego. Twórcy jednak zamiast poszerzyć ilość odbiorców o tych ostatnich, tylko sami sobie je
ograniczyli do samych fanów.
Jestem tu od 2008 r. i żaden tekst nie trafił do mnie bardziej niż ten. Uwielbiam pierwszą część Dark Souls i teraz zdałem sobie po części sprawę dlaczego tak jest i to dzięki autorowi , który opisał dokładnie moje odczucia jakie towarzyszyły mi podczas tej gry. Tak, ta gra była dla mnie ukojeniem, ale też jest ona po prostu bardzo dobrą grą w świecie Dark Fantasy.
Mam teraz wielką ochotę wrócić do tego świata i wrócę.. jesień i zima to idealny czas na takie gry.
Chwalmy słońce!
Polecam puścić sobie ten utwór podczas czytania tekstu.
https://www.youtube.com/watch?v=TIDShT8cb4g
Pozdrawiam autora i dziękuje.