Moja zdarzyła się w wieku, wstyd to przyznać, 9 lat.
Ciekawil mnie za mocno doppelherz babci, no to jak jej nie było dobrałem się do niego.
Trochę mnie zakręciło i pamiętam że mi się spodobało to. Teraz to dzieciarnia pewnie już w takim wieku ma kilka lat stażu fajek za sobą i niejeden zgon.
Potem na święta na prezent chciałem Doppelherz a rodzina się śmiała z tego...
A pierwszy prawdziwy zgon po piwach, to grill w 2007 roku, w wieku 16 lat. Kilka jasnych i odcięcie od świata potem, chciałbym mieć taką niską tolerkę jak wtedy znowu.
A u was jak to było?
Pierwszy raz to chyba w wieku 8 lub 9 lat, jak na koncercie Dżemu mnie suszyło po wacie cukrowej, wykorzystałem nieuwagę rodzicielki i wziąłem łyka browara, za którego dostałem krótki opiernicz od niej. Później mając lat 10 miałem okazję skosztować wykwintnego trunku zwanego Węgrzynem. Pierwszy zgon miałem chyba w wieku 16 lub 17 lat, gdy brat kupił Amarenę dla mnie. Do dziś mam awersję do siarkowanej wiśni i koloru czerwonego.
Pierwszej nie pamiętam, ale po ostatniej jeszcze mnie trzyma.
Pierwsza przygoda - najebany plemnik trafił do jajeczka.
Jak miałem 8 lat, po weselu spijałem, po reszcie gości
Na koniec 8 klasy kupiliśmy sobie z chłopakami piwo i wypiłem swoje pierwsze 0,33 l.
A później to już poleciało z górki i leci do dzisiaj
Wstyd się przyznać, nigdy się nie najeb... "do odcięcia"...
Właściwie, to chyba nigdy nie byłem tak naprawdę mocno wstawiony, tak, żeby odstawiać jakieś chore akcje...
Zwolennicy PiS mają rację, chyba nie jestem Polakiem.
Tym bardziej nie pamiętam kiedy i w jakich okolicznościach pierwszy raz spróbowałem alkoholu...
ja jebie ty to nawet polityke potrafisz do sportu narodowego wciagnac, wez idz sie lecz
Dla niego to już za późno.
Jakbyś miał takie podejście do polityki jak do alkoholu (spróbować i zapomnieć) to może byś lepiej na tym wyszedł.
Pierwszy raz sie napilem w piatej klasie podstawowki na wycieczce, wypilem dwa zubry i mnie odcielo. Przy okazji narobilem troche szkod. Rekord ten poprawilem na koniec gimnazjum, bo wtedy wypilem juz cztery i posialem swiadectwo.
Dopiero po 18 roku życia, i cóż, nie smakuje mi alkohol, więc ta przygoda była krótka niczym... A nie ważne.
Pietrus
serio? nawet picie wódki da się sprowadzić do polityki?
PS. UPS przepraszam, Bullzuś mnie ubiegł..
PPS. No chyba, że teraz jesteś wstawiony, to jakoś wybaczymy
Picie wódki + polityka = Kwaśniewski xd
Macie rację, właściwie to wszyscy mogą stwierdzić, że nie jestem Polakiem, skoro picie to w zgodnej opinii wszystkich "sport narodowy" :)
Co tylko potwierdzają świadectwa z tego wątku :D Niejeden pewnie swojego ślubu czy innego ważnego wydarzenia nie pamięta tak dobrze, jak kiedy wypił pierwsze chmielowe albo innego siarkofruta.
Pierwsza świadoma, i intencjonalna, przygoda, to wakacje pomiędzy klasą siódmą a ósmą.
Z koleżkami postanowiliśmy zaczerpnąć wprost ze źródła ambrozji, jakim mienił się balon z fermentem wiśniowym, produkcji babci sąsiada. Jako, że mieliśmy rozbity namiot na działce, to przez pewien czas dało się ukryć spożywanie. Niestety, kiedy zawartość alkoholu we krwi przekroczyła stężenie akceptowalne dla młodzieńczego organizmu, postanowiłem udać się na wygodniejsze legowisko, zlokalizowane w leżącym nieopodal domu rodzinnym. Wydawało mi się, że wkradłem się niepostrzeżenie do domu i omijając wszelkie przeszkody, udałem się do swojej sypialni położonej na piętrze. Jak się okazało, budząc niepokój Szanownej Rodzicielki i starszej siostry, dyskutujących w kuchni (z wizurą na schody prowadzące na piętro), naraziłem się na inspekcję (pomimo zamkniętych drzwi) mojego miejsca zamieszkania. Widząc organy kontrolujące, zerwałem się z łóżka, do którego wkomponowałem się w pełnym rynsztunku, i padając na wznak na podłogę, wymamrotałem, że jest "fffszszyssstko fff poszątku".
A tam, z alkoholem. Pierwsza przygoda z dziewczyną, to byłby dobry topic do omawiania. Istnieje nawet realna szansa, że nie skończyło się porzygiem.
Zależy czy piwo traktujesz jako alko ;D
Po piwko piłem już od 7 roku życia. W sensie zawsze dziadek albo ojciec,nalewali mi trochę do małego kufelka.Takiego serio małego.Głównie to była piana, bo to mi najbardziej smakowało(a dziwne, bo teraz nie lubię) I to tak symbolicznie na jeden mały łyczek. I to raz w tygodniu. Więc to nie ma nic takiego,a fajne wspomnienia ;D Wino czy Wódkę dopiero krótko przed 18. Byłem grzeczny pod tym względem ;) A tak całe piwko zdarzało się w Gimnazjum,ale dosyć rzadko i po jednym. Nie widze w tym nic złego.Co innego walenie gorzoły wcześniej. Chociaż Wódę piłem tylko parę razy. Łącznie do teraz, może wypiłem 3 litry. Nigdy mnie nie trzęsło,nigdy nie przepadałem . A ostatnio głównie piję tylko piwo.I to rzadko .Jak wypiję 10 piwek w rok to dobrze.Teraz po jednym mam już dosyć,fajny stan i tyle,maks dwa.Po trzecim już mam ciężko,a jeszcze 10 lat temu,dało radę wypić7 piw w 2 godzinki.Ogólnie wypiłem już dosyć,teraz tylko dla przyjemności. Jeszcze po 18 babcia dała mi śliwowicę ...nigdy więcej tego nie tknę. A zgony? Jeden,jak piłem wódę na wycieczce w liceum, i to na głodnego.Źle to się skończyło,i była pogadanka z wychowawczynią,ale na luzie, bo one też wino piły XD A ogólnie tak przed stan zapomnienia dwa razy. Po zakończeniu Liceum wskoczyło te 7 piwek,i nie pamiętam za bardzo 15 minut kiedy dochodziłem do domu ;D Widocznie nic się nie działo.Ostatni raz 5 lat temu,na głodnego,wóda z izotonikiem. U kolegi spałem,bo bym nie dojechał do domu. Raz wyrżnąłem w ścianę głową, i mogłem skończyć źle(w sumie mam uszkodzony kręg szyjny ) Ale nie wiem jak to zrobiłem, bo byłem w miarę trzeźwy. Ogólnie jakoś zawsze potrafiłem pić,prócz tych momentów.
PS : NIGDY PO PROSTU NIGDY nie pijcie Wódki o smaku Kminku .Po prostu nie.
Miałem kilka lat kiedy wujek zabrał mnie do pijalni piwka. Pamiętam że wziąłem kilka łyków czarnego specjala. Było to naprawdę dawno bo nie jestem w stanie stwierdzić nawet ile miałem lat. A tak to spijałem przeważnie wino jak goście się rozjeżdżali, pamiętam że było czerwone słodkie i że mi smakowało :)
Pierwszy konkretny zgon zaliczyłem jak miałem z 16 lub 17 lat. Smirnoff czysty się lał i czarna porzeczka na popitkę. Do dzisiaj mnie cofa jak sobie pomyślę, zasnąłem w toalecie w klubie ale po czasie się przeniosłem się na balkon i tam dokończyłem mój sen :D pamiętam że jak się obudziłem to byłem trzeźwy i po tej całej sytuacji miałem wstręt do wódki.
Kilka lat minęło aż przestałem pić całkowicie po dziś dzień. Fajnie wstaje się bez kaca, polecam
W wieku 15 lat zaliczylem pierwsze piwkowanie z kumplami.
Odkad poszedlem do szkoly sredniej, wiec jakos od 16 roku zycia do dzis pije regularnie przy weekendzie, zazwyczaj piwo-dwa, jak jest okazja to wiecej albo wchodza mocniejsze alkohole.
Jedyna impreza ktorej nie pamietam to moj kawalerski w wieku 22 lat.
Pierwsza przygoda z dziewczyną, to byłby dobry topic do omawiania
Ok, Ty pierwsza :D
Co do alko, to piwo EB na wakacjach z rodzicami, przełom bodajże 6 i 7 klasy podstawówki :>
W szkole na zakończenie 3 szkoły zawodowej. Mieszkałem w tedy internacie i prawie pół klasy się schlało na zakończenie w tym ja i to tak że nawet nie pamiętam jak wróciłem do internatu. Afera na całą szkołę była. Był to mój w tedy pierwszy i ostatni raz. Do dziś sobie zapamiętałem to lekcję. Nigdy później nie wziąłem wódki do ust. Później jeszcze próbowałem piwa z czystej ciekawości ale mi to ni jak nie smakuje. Dla mnie jest wstrętne i śmierdzi. Tak że nie pije alkoholu.
Co ciekawe jakimś cudem rodzice się nigdy o tym nie dowiedzieli. Nie wiem jakim cudem.
Jeszcze nawet nie spróbowałem, ale niedługo osiemnastka i może się to zmienić. Wolę nie, ale nigdy nie wiadomo...
Mialem postanowienie, ze nie tkne alkoholu do 18 urodzin. Los chcial, ze zaczalem niecaly rok wczesniej. Pod koniec 18nastki rok starszego kolegi, napilem sie z nie tego kubka, co mialem. Skoro juz zlamalem postanowienie, to poplynalem.
Dziwne ale pierwszego alko nie pamiętam, natomiast pierwszy i jedyny zgon to rok 2006 zakończenie sezonu w klubie. Zaczynam się zastanawiać nad swoją narodowością nigdy mnie nie ciągnęło do chlania a teraz nie pije w ogóle od 3 lat...
Paudi
Ok, Ty pierwsza :D
Ale ja jestem prawiczkiem :( Jestem za to mega ciekawa, czy Gęsty też ;)
Trochę jestem w szoku, jak bardzo i jak szczegółowo golowicze pamiętają alkoholowe inicjacje - poważnie nie macie innych bardziej znaczących dat do zapamiętania? :)
mówisz o pierwszym kontakcie (spróbowaniu) alko czy o pierwszym zgonie?
pierwsze próby- jak byłem gówniak, dziadek dawał mi spróbować pianki z piwa i wina (z gatunku tych prostych)
pierwszy zgon- na studniówce
Pierwszy kontakt który pamiętam to był chyba w wieku 7/8 lat. Wyjazd rodzinny do Zakopanego z jedną z zaprzyjaźnionych rodzin. Wieczorem w telewizji oglądałem drugą część matrixa. Nagle zachciało mi się pić. Na pewniaka sięgam po leżącą na blacie butelkę Sprite. Nalałem do szklanki i pewnym ruchem przechyłem w kierunku przełyku. Okazało się że w butelce była domowej roboty woda ognista.
Pierwszy alkohol to piwo z kolegami i koleżankami z klasy po ukończeniu 18 roku życia. Zgonu nigdy nie zaliczyłem.
Było to zakończenie podstawówki, ognisko nad wodą. Zabawa była przednia była super.... ake jej zbytnio nie pamiętam ;) Wiem,ze skakałem przez ognisko i łąpałem ryby rękoma. To by się zgadzało bo na drugi dzień miałem pogryzione ręce, spalone spodnie oraz poparzone nogi i dupsko. Do dziś nie wiem też skąd się wzięły y martwe żaby w torbie .:) Ale tego nikt nie wiedział bo wszyscy je mieliśmy po kilka ;)
Pierwszy raz bylem lekko podciety jak mialem 14 lat w sylwka z 2 kolezankami naruszylismy barek w mieszkaniu jednej z nich. Ot, szumek lekki, calkiem przyjemnny.
Pierwszy zgon zaliczylem w liceum w II klasie na wycieczce - tanie wina no i "nie ma rodzicow, piekla nie ma!".
Dodam, ze drugi i ostatni zgon mialem dobrych 15 lat pozniej, na jednej z redakcyjnych imprez (bodaj z okazji 3 lecia CDA) i tylko dlatego, ze nie docenilem mocy tequilli, no i generalnie mieszalem. A i ten zaliczylem dopiero po powrocie do domu :)
Od tej pory zdarzalo sie pare razy wypic nieco wiecej niz powinienem ale nigdy tyle zeby film sie urwal, albo zebym rzygal itd. Najbardziej to w sylwka jak jeszcze moja zona byla moja narzeczona - szampan i wodka to zdecydowanie sie nie komponuje.
Mam straszliwe kace wiec jesli juz pijam alkohol to w bardzo umiarkowanych dawkach, bo mi sie zupelnie nie oplaca cierpiec dzien potem.
E tam, takie "początki" się nie liczą, ja też się napiłem piwa na komunii mając kilka lat, bo się mocno zmęczyłem po zabawach i pić się zachciało a zobaczyłem, że ojciec ma wlany sok jabłkowy do szklanki...
Z pierwszym poważniejszym piwem jest fajniejsza historia. 17 lat, koledze popsuł się komputer, a ja i mój kolega trochę w tym temacie wtedy siedzieliśmy. Nagrodą browar, oczywiście wypity został przed robotą. Potem przychodzimy naprawiać, wyłączamy i włączamy kompa i o dziwo wszystko nagle działa.
Kilka miesięcy później przyszedł czas na coś mocniejszego, kieliszków nie było, także zmieszaliśmy wódę z dwoma tymbarkami, aż alkoholu nie było czuć. Niezłą dymówę potem mieliśmy.
Aczkolwiek nigdy z piciem nie przesadziłem i nie zamierzam przesadzić, choć czasem miałem dobrą drogę do takiego stanu to zawsze potrafiłem przystopować.
Swoją drogą to kiedyś to taka ekstaza podczas picia była, świat był lepszy, a teraz to zamuła i zgon.
eee - nie. zamuła to jest bez alko. A jeszcze mulenie i zgony to kojarza mi sie z kilkudziesiecioletnimi alkoholikami.
4 klasa podstawówki, taterka wypita na trzech w pośpiechu, potem przerwa na długie lata
Potem na święta na prezent chciałem Doppelherz a rodzina się śmiała z tego...
Mam nadzieje ze udalo sie zatrzymac ta karuzele smiechu.