12 Minutes | PC
Dzień świstaka w poważnych tonach. Przeżywamy od kilku do 12 minut podczas których musimy zapobiec śmierci zony i naszej własnej. Gdy nasz bohater zostanie zabity lub wyjdzie z mieszkania zaczyna się kolejna pętla czasowa. Musimy w danej pętli wykonać jak najwięcej możliwych czynności, które pozwolą nam zebrać informacje przydatne w kolejnej pętli. Bowiem tylko tak doprowadzimy do jej przerwania i zakończenia. Koncept ciekawy, wykonanie niezgorsze, ale czar pryska, gdy po pewnym czasie dowiadujemy się o kluczowym punkcie historii. Jest to tak głupie i niedorzeczne, że zepsuło mi ostateczny odbiór gry.
Możliwości dojścia do prawdy jest trochę, ale większość będzie się zazębiać, przez co po kilku takich pętlach będziemy mieć dość. Szczególnie pod koniec było to irytujące, gdy wysłuchujemy n-ty raz tych samych dialogów a tu nagle nie mam jednego przedmiotu w ekwipunku i cyk śmierć. Na szczęście nie jest to tak czasochłonne jak np. w Bohemian Killing, gdyż z czasem nasz bohater w miarę zwięźle opisuje swojej żonie rzeczy, o których dowiedzieliśmy się kilka lub kilkanaście śmierci wcześniej. Jednak trzeba uważać na to co wybieramy podczas rozmowy, mieć część rzeczy pod ręką itd.
Bardzo dobry dubbing, muzyka jest tylko tłem - nie irytuje, nie zachwyca, nie przeszkadza. Dużym minusem jest cena za grę. Niemal 90 złotych za tego typu produkcję to zdecydowanie za dużo. Na szczęście jest w Gamepassie, więc tam można zagrać w 12 Minutes i wyrobić swoje zdanie.
ehmm.
Wyszło jakoś tak, że wydawało mi się że z pewnym przedmiotem wykonałem interakcję, w rzeczywistości jednak nie. W efekcie długo nie mogłem historii popchnąć do przodu.
Z jednej strony fajnie, bo dane było mi przeżyć Świstakowy moment frustracji i fajnie, bo na moment zgrało się to z świstakowym popadaniem w obłęd głównej postaci.
Niestety taka blokada pokazuje, że gra ogólnie jest biedna w rozgrywkę. Po prawdzie w kilku miejscach można popchnąć fabułę do przodu na 2 czy 3 sposoby, ale większość kluczowych momentów wymaga konkretnych "sekwencji" i przy wielokrotnych próbach frustruje to jak jasna ..., dosłownie jak w jakimś point&click sprzed 20 lat, i to dość biednym bo interakcji aż tak wiele nie ma.
Ogółem w grze nie ma za bardzo miejsca na kreatywność, jest tylko przeklikiwanie wszystkich opcji ... i o ja ... jak nalewasz dwudziesty raz wodę do kubka to ... cię strzela.
Intrygujące, klimat dnia świstaka oddany dobrze bo gra faktycznie potrafi zirytować. Koniec końców nieco rozczarowujące.
Gra na początku wydaje sie super, ale ilosc powtórzeń i potrzeba kombinowania wszystkiego ze wszystkim po pewnym czasie irytuje.
Dwa razy tak mialem, ze wydawalo mi sie, ze zrobilem juz wszystko i nie wiadomo bylo co robic dalej.
Gra aktorska slaba, postacie zachowuja sie malo realistycznie, a policjant to jakis zabijaka, a nie policjant morduje nas lekką ręką nawet jak lezymy skuci.
Gra mogła byc duzo lepiej zrobiona, wkoncu cala sie rozgrywa w jednym malym dwupokojowym mieszkaniu.
W ramach gamepass jako jedna ze 100+ gier jest OK, ale kupic tego nawet za 20 bym nie kupił.
No i ocena. Takie 6/10. Gniot to nie jest, ale bardziej irytuje niz bawi.
Ja liczyłem na tą grę ale jak przelozyli premierę z grudnia to wiedziałem że będzie najwyżej średniak.
jestem w trakcie oglądania u Wonzaja i takiej akcji jak miałem to nie miał nikt.
przed wczoraj podczas oglądania do moich drzwi zapukał policjant i pytał o żonę...
Dzień świstaka a raczej 12 minut świstaka to właśnie oferuje nam gra 12 minutes.
Mocną stroną jest sama obsada w, którą wcielają się aktorzy tacy jak: James McAvoy, Daisy Ridley i Willem Dafoe.
Sprawdźmy jak wiele rzeczy będziemy w stanie się dowiedzieć w magiczne 12 minut.
Zapraszam do oglądania rozgrywki.
https://youtu.be/PhMLMlBkP8Y
Pomysł ciekawy, wykonanie w sumie nienajgorsze. Fabuła solidna a główny twist na pewno dosyć intrygujący. Gra niby oferuje sporą dowolność, można się trochę pobawić i poeksperymentować ale zasadniczo aby coś konkretnego ugrać trzeba jednak postępować w bardzo konkretny sposób. Więc swoboda to trochę tylko taka iluzja. Są takie momenty że w sumie nie wiadomo zbytnio co robić. Często też z racji time loopu trzeba powtarzać w kółko te same rzeczy. Gra potrafi być całkiem nieźle wciągająca ale mam wrażenie że jednak trochę brakuje tutaj treści, gra jest dosyć krótka; w 3 godziny można spokojnie zrobić kilka zakończeń w tym to finalne. Gra aktorska bardzo dobra, widać gdzie poszła kasa. Optymalizacja na PC raczej słaba jak na taką grę.
Gra na gamepassa w porządku. Natomiast wiele jest takich momentów w których reakcja kogoś na dane wydarzenia nie wydaje sie być realistyczna. Jak chociażby to jak łatwo można żone przekonać do czegoś tak absurdalnego jak bycie w pętli czasowej. Często zapomnienie o zrobieniu jednej czynności stopuje historie, przewijanie dialogów jest zbyt powolne - powinno sie jakoś szybciej do kluczowych momentów przechodzić. Takiego twistu fabularnego przyznam sie że sie nie spodziewałem ale też nie byłem zbyt zafrapowany w historie. Świetny voice acting no ale wystarczy zobaczyć na nazwiska aktorów tam występujących żeby stwierdzić źe nie mogło być inaczej.
Jak wspomniałem - jako gra na wieczór w ramach abonamentu spoko, jako osobny byt za który płacisz 90zł niekoniecznie.
Tytuł ukończyłem w trochę ponad 6h (prawdziwe zakończenie), ale pierwsze zakończenie odblokowałem już po około 3h.
Gra wywołał u mnie sporo sprzeczności.
Według mnie wiele elementów gry jest nieprzemyślanych. Przede wszystkim niska otwartość rozgrywki - gra jest mocno ograniczone i wiele pomysłów na jakie wpadałem podczas rozgrywki (które były całkiem logiczne) było niemożliwych do wykonania. Strasznie mocno studziło to zapał do rozgrywki i lekko odpychało od gry.
Gra jest dosyć trudna. W żaden sposób nic nie podpowiada - nie ma żadnego dziennika czy postępów rozgrywki. My sami musimy wszystko ogarnąć, co w pewnym momencie mnie irytowało, ale ostatecznie uznaję to za mocny plus.
Fabuła tej gry jest naprawdę intrygująca i śledzi się ją naprawdę dobrze. Zarówno pierwszy jak i drugi twist fabularny są dosyć mocne i zapadające w pamięć.
Gra miażdży atmosferą i całą stroną artystyczną.
Graficznie jest naprawdę spoko - podoba mi się minimalizm i mocny symbolizm gry który staje się jasny przy przejściu gry. Klaustrofobiczne ujęcia z góry potęgują klimat gry. Jedynie animacje postaci lekko odstają od reszty. Sporadycznie pojawiały się spadki FPSów, co przy takiej grafice nie powinno być możliwe.
Muzycznie również jest świetnie - niczym muzyka filmowa, która do tego tytułu bardzo pasuje.
Voice Acting jest tutaj genialny. Aktorzy wybitnie dobrze oddają emocje postaci, szczególnie biorąc pod uwagę fakt że praktycznie przez całą grę nie widzimy twarzy postaci.
To czym gra najbardziej mnie kupiła to wcześniej wspomniana atmosfera. Gra jest thrillerem pełną gębą - dosłownie jego definicją. Gra trzyma w niesamowicie wysokim napięciu. Uczucie beznadziejności wpasowane jest tutaj idealnie (w pewnym momencie chciałem się poddać i sięgnąć po podpowiedzi z internetu, ale na szczęście zrezygnowałem z tego pomysłu i kontynuowałem grę na własna rękę - dobrze zrobiłem bo dzięki temu nie straciłem ważnego aspektu gry). Przy pierwszym twiście fabularnym czułem dokładnie to co główny bohater gry - nawałnice namacalnych wręcz emocji. Dawno się tak nie czułem przy żadnej grze.
Zakończenie (te prawdziwe) nie jest idealne, ale satysfakcjonujące - rozwiewa wszelkie wątpliwości i pomaga odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Moim zdaniem to wyszło.
Ciężko mi cokolwiek sensownie pisać o tej grze. Przyznam że początkowo była to dla mnie gra 6/10, ale po dłuższych przemyśleniach zdecydowałem się na 7.5/10. Po przejściu gry coraz częściej przyłapuję się na melancholijnym nuceniu "Por una cabeza". Nie jest to gra idealna, ale niesamowicie mocno zapisała mi się w pamięci i dalej tam tkwi.
Twelve minutes to przyjemne doświadczenie. Poczucie immersji jest tutaj na prawdę wysokie, za wszelką ceną chcemy doprowadzić sprawę do końca. Podoba mi się, że możemy rozgrywać dzień na wiele różnych sposobów, za każdym razem patrząc na efekt naszych zmian. Fakt, z czasem robimy powtarzalne rzeczy i nawet możemy utknąć w martwym punkcie, ale chęć rozwiązania całej zagadki pcha nas ciągle do przodu. Powiedziałbym, że dla fanów filmów z motywem pętli typu Dzień świstaka, Na skraju jutra itd. jest to pozycja obowiązkowa. Bardzo polecam :)
Moim zdaniem gra ma niewykorzystany potencjał. Spodziewałem się, że będzie wiele dróg prowadzących do danego zakończenia, czyli taki sandbox, w którym można eksperymentować z interaktywnym światem. Niestety do każdego rozwiązania prowadzi tylko jedna droga. Przykładowo istnieje tylko jeden sposób na obezwładnienie i przesłuchanie "policjanta". Odkrycie tego sposobu było bardzo satysfakcjonujące, ale tylko za pierwszym razem. Powtarzanie tej samej sekwencji było już monotonne. Tymczasem można sobie wyobrazić grę, w której istnieje wiele różnych metod ogłuszenia napastnika. Te kilka minut przed przybyciem intruza gracz mógłby poświęcić na przygotowanie różnych pułapek lub barykad. Przykładowo kanapa aż prosi się o to, by zastawić nią drzwi, ale nie ma takiej opcji. Przydałaby się też większa współpraca z żoną w walce z zagrożeniem. Kobietę da się przekonać do tego, że jesteśmy w pętli czasowej i wiemy co się wydarzy, ale nie da się wspólnie z nią przygotować zasadzki, co jest zwyczajnie nielogiczne.
Gra nie jest nastawiona na dawanie graczowi swobody, lecz na opowiedzenie historii. Niestety ten aspekt również mnie rozczarował, ponieważ
spoiler start
zakończenie sprowadza się do tego, że główny bohater został zahipnotyzowany i niemal cała akcja działa się w jego głowie. Zatem najpierw scenarzyści tworzą dla gracza zagadkę, która wydaje się trudna do wyjaśnienia, a następnie serwują zakończenie typu "wszystko było snem, więc nie musi być logiczne".
spoiler stop
Moim zdaniem takie rozwiązanie zagadki to żadne rozwiązanie. To jest pójście na łatwiznę. Wolałbym zwykłą historię kryminalną.
Mimo zmarnowanego potencjału wystawiam grze pozytywną ocenę, bo choć fabuła czerpie garściami z różnych filmów, to sama rozgrywka jest unikatowa. Premia za innowacyjność.