W hack and slashach najfajniejsze są początki
Bardzo lubię ten gatunek ale prawdą jest że prędzej czy później wymaga kombinowania, kalkulowania i znajomości mechanik, no i trzeba też mieć do tego łeb. Najtrudniejsze pod tym względem jest PoE. Mam tam ponad 300 godzin ale kompletnie nie czuję się na siłach żeby zrobić jakiś autorski build, w endgamie pewnie dostawałbym w ciry na pierwszych mapkach. W innych grach poziom skomplikowania jest mniejszy ale i tak bez tych rzeczy o których pisałem wcześniej na pewno przyjdzie moment w którym nasza postać będzie dostawać lanie. Obecnie wziąłem się za Grim Dawn. Nie grałem do tej pory w tę grę i postawiłem sobie taki warunek że będę w nią grał bez użycia gotowych buildow. Gram dla przyjemności a nie żeby osiągnąć jakiś cel w odróżnieniu od PoE więc znów nie czuje jakiejś presji. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jeżeli ktoś zaczyna dopiero przygodę w hns'ach to najlepsza grą na start wydaje mi się D3. Gameplay jest przyjemny a rozwój postaci mocno uproszczony i nie potrzeba żadnych gotowców. Na początek w sam raz żeby mieć mniej więcej orientację na czym polegają te gry.
W hack and slashach najfajniejsze są początki
Ilu ludzi kliknęłoby "Doubt", gdyby im zaproponować opcję, że w praktycznie każdej grze początki są najlepsze, bo wszystko jest nowe?
Tęsknię za okresem, gdy nie widziałem projektanckich trybików pracujących na doświadczenie wynikające z gry.
...Co?
Wiecie, czego mi najbardziej brakuje od czasu, gdy jako smarkacz grałem w Diablo 2? Poczucia, że zanurzam się w żywy, groźny świat.
Raz, że nie wiadomo ile wpływu na owe odczucia ma fraza "smarkacz" - za dzieciaka to i ja zupełnie inaczej odbierałem gry, a może raczej ich klimat.
I jak sobie wspomnę wspomnienia na temat Heroesa III, to aż sam się teraz zdumiewam jak wyobraźnia dziecka potrafiła "podpicować" doznania z gry.
Dwa - (przynajmniej mi) wystarczyło zapuścić się w otwarty świat S.T.A.L.K.E.R.A., albo w nieznany kawałek mapy w jakimś MMO, aby też czuć niepewność powrotu z tarczą, a nie na tarczy...
Nawet przed pierwszą randką serce nie waliło mi tak mocno jak wówczas, gdy na mojego druida-wilkołaka szarżował wielki rogaty skurczybyk wykrzykujący szatańskie wersety.
Doubt
Zamiast iść z flow
"Flow" to jakaś postać z gry?
że swoim sentinelem-paladynem
O, tu nie odczuwam jakiejś niepewności, czy innego niezrozumienia, bo zapewne chodzi o jakiś rodzaj taktyki na "prowadzenia" postaci...
szaleni munchkiniści
Iiiiii znowu się zgubiłem :S
Wnioski?
Tak czy siak nie mogę się doczekać open Bety Diablo 2: Resurrected ;P
Fajny art, sam również w hns-ach wolę "proces", niż endgame stąd jak najbardziej rozumiem podejście.
Nie próbował rozpracować takiego Diablo 2 jak wyzwania matematycznego, tylko cieszył się przeżyciem.
Taka anegdota(albo po prostu sytuacja) - kiedyś, kiedy przechodziłem D2 pierwszy raz, kompletnie kiczowatym buildem bodajże nekro miałem problem z samym Diablo, summony niedomagały, brakowało mi trupów itd. Odwiedził nas wtedy znajomy mojego brata, który nie miał zbyt wiele styczności z grami i patrząc na moją grę stwierdził "a ty nie potrzebujesz specjalnego miecza, żeby go ukatrupić lub wymówić regułkę, żeby go wpierw osłabić?" - był to moment, kiedy jeszcze bardzo silnie odczuwałem imersję z gier typu Baldur's Gate ale Diablo 1/2 to były już oskryptowane siekanki i nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby bossa traktować inaczej niż moba z większym paskiem HP. Do czego dążę - było to swego rodzaju "zderzenie kultur" dla mnie i przypomniałem sobie jak bardzo dawno temu w ogóle byłem w stanie w ogóle tak pomyśleć o jakiejś grze, jeśli w ogóle. Z drugiej jeśli osoba na tym etapie kiedyś zabierze się za taką grę, to czy nie będzie to jakiś "szok" jeśli okaże się, że big boss po prostu wymaga więcej klikania?
Kiedy gram z myślą o endgamie, zaczynam odczuwać presję i tracę część przyjemności z zabawy. Zamiast iść z flow i za pomysłem, który naprawdę mi się podoba, choć może nie wypalić, próbuję zbudować taką postać, żeby po prostu działała.
Najważniejsze, to nie grać fullmeta. Mam 500h+ w POE(wiem, mało) ale od metabuildów zaciągam tylko pomysły, NIGDY nie traktowałem ich jako podstawy. Owszem, zdarza się że tu i ówdzie prowadzi to do problemów ale proces przy tym jest bardziej fun, niż bieganie za instrukcją.
Powyższe jednak ma też dwie strony miecza - znajomy, który z ciekawości zaczął grać w POE robił wszystkie postacie "po swojemu", nie optymalizując drzewek i prawie każda jego postać na etapie endgame'u była do śmieci... więc kwestia znalezienia kompromisu.
Enyłej, hns-y od bardzo dawna traktuje tylko jako klikacze ale i te powinny dostarczać jakiejś rozrywki poza bezmyślnym maszowaniem LPM, stąd też do dzisiaj wracam do pierwszego Diablo, który ociekając klimatem do dzisiaj sprawia masę radochy.
Ogólnie builidy w Diablo 2 były banalne.Nie było zbytniego wyboru ;) Ale i tak można było to spaprać. Pierwsze podejście,to była masakra.Barbem nie mogłem pokonać wysokiej rady. Na łatwym,! co za czasy ;D Przesiadłem się na czarodziejkę. I też było ciężko,ale do diablo nie doszedłem, bo złapałem wirusa, i wszystko straciłem.No trudno.Za drugim razem,moja czarodziejka miażdżyła wszystko.Najlepsze jest to,że walczyłem wręcz ;D I to dosyć często,plus standard hydry. I coś tam jeszcze miałem.Najlepsza postać jaką stworzyłem. Potem każdą klasą grało się fajnie.Zrobiłem świetną amazonkę na włócznie,świetnego Barba,Nekro to był mega koks,Druid zapowiadał mi się świetnie,Paladyn też. Najgorzej grało mi się Zabójczynią.Kompletnie tego nie czułem,to samo w Diablo 3.Zabójcą grało mi się najgorzej. Mój brat też robił Paladyna i Amazonkę. Amazonkę zrobił na łuk.I jaka to była beznadziejna postać. Poległ na Diablo. Żenujące obrażenia,diablo za szybko się leczył. A po latach widzę,że mistrzowie tej gry,nie potrzebują wiele ;D Po prostu ładują na jedną umiejętność, plus coś tam,jakieś runy i wsio ;D I znowu wszystko straciłem,bo pobrałem jakąś aktualkę to Battle netu, i gra zrobiła się dwa razy trudniejsza ;D
Z pewnością gracze PoE na pewno zgodzą się z tezą w naglówku, gdy po raz 12. muszą w kolejnej lidze zakładać nową postać i robić te same rzeczy
I grać tak samo. Jak 3.15 ukatrupił jakiś build znany od lat, to na Reddicie niemal żałoba była xD
Grim Dawn dobrze to rozwiązał - jak tworzysz nową postać to możesz użyć kamienia dzięki któremu dostajesz tyle doświadczenia by zacząć grę na ostatnim poziomie trudności.
Kamień ten kupujesz mając dodatek Forgotten Gods i kupujesz od twojej starej postaci-weterana, który ma dostęp do ostatniego poziomu.
Bo początki decydują jak chcemy rozwijać naszą postać aby dobrać build dla naszych preferencji.
No nie wiem, dla mnie w hack'n'slash początki są najgorsze ze względu na to, że loot jest biedny, umiejętności praktycznie brak, nie wspominając o jakichkolwiek synergiach w "buildzie" (bo ciężko podstawowe statystyki nazwać konkretnym buildem), zadania co prawda w tym gatunku nigdy nie są wybitne, ale na początku to już w szczególności.
Najczęściej zabawa zaczyna się właśnie w endgame, gdzie farmimy po najlepsze przedmioty, o ile ten endgame jest zrobiony w danej produkcji dobrze. Mięsko hack'n'slashów zdecydowanie nie leży na początku gry.
I właśnie pokazałeś, żę jesteś targetem właśnie tym cyfrowym, matematycznym, liczenie, spuszczanie się nad cyframi i DPSem ;) czyli dzisiejsza kwintesencja H&S, a nie ówczesny target tego gatunku
Otóż nie, jestem kompletnym casualem jeśli chodzi o hack'n'slash. :) Przez mój sposób rozdawania punktów statystyk wiele weteranów na 100% złapałoby się za głowę, ale ja wiem czego oczekuję od hack'n'slashy - dobrej rozwałki, która z biegiem czasu staje się coraz lepsza. Zagrałem może w 4 tytuły z tego gatunku (Loki, Torchlight 2, Shadows Awakening i Grim Dawn) i w każdym czuję ten sam schemat znużenia na początku, dopóki gra się nie rozkręci, oferując mi ciekawsze lokacje, zadania, loot i przeciwników.
"endgame, gdzie farmimy po najlepsze przedmioty"
Nom, to jest wręcz świetne. Po co ubierać postać zwiedzając nowe krainy, robiąc nowe zadania, zabijając nowych przeciwników. Lepiej 100 razy zabijać tego samego bossa.
Każdy h'n's ssie w endgame. Postać ma +500% speeda, milion dashy i jednym atakiem powoduje, że cały ekran się świeci. Gdzie tu fun. Lepiej sobie stroboskop odpalić. A PoE pod tym względem jest najgorsze, bo robi taki syf z gry już na wczesnych levelach.
To zależy.Grim Dawn na początku to gra średnia.Naprawdę, przez pierwsze godziny, chciałem odpuścić .Nudne,takie jakieś nie wiem.Ale po 10 poziomie robi się lepiej,a od 15 to już leci.
Zgadzam się w pełni. Początki H&S to z reguły jest tragedia. Pytanie zresztą czemu tak te gry są zaprojektowane. Przecież to nawet jednego skilla nie ma, naparzamy jakimś kijem, wolno chodzimy bo nie mamy butów +% movement speeda. Tragedia i to po równo... PoE, DII, D3, GrimDawn, Chaosbane... Nie wiem... zawsze mnie to zastanawiało. I nie chodzi, że mamy być turbo kozakiem, ale żeby nie mieć portek na tyłku? Żeby nie umieć machnąć mieczem mocniej niż normalnie? Bez sens!
W każdym MMO najlepsze były początki, najbardziej klimatyczne, im dalej się szło i im wyższy lvl się wbijałó, pojawiały się co raz to bardziej przekombinowane poczwary, tym mniej mi się chciało grać dalej.
To było miłe uczucie, np. w World of Warcraft, znaleźć pierwszą pelerynę, pierwszy hełm czy pierwszego mounta. Później to już nie to samo.
Początki? Początki są nudne, wszyscy chcą jak najszybciej do endgame dojść gdzie najciekawszy content wchodzi.
Nawet przed pierwszą randką serce nie waliło mi tak mocno jak wówczas, gdy na mojego druida-wilkołaka szarżował wielki rogaty skurczybyk wykrzykujący szatańskie wersety.
Czy ty w sylwestra nie grałeś w grę Tomb Raider?
Kiedyś gier miałem mniej,i było w sumie mniej.W takiego D2 łupałem godzinami.Aczkolwiek nigdy nie dotarłem dalej,niż do połowy drugiego poziomu trudności. Gdybym grał dalej, to pewnie zbierałbym sprzęt.W sumie robiłem to non stop.A teraz? za stary na to jestem.Gdybym grał tylko w jedną grę,albo tylko w ten gatunek,to bym pewnie klikał.Ale traktuję te gry,jak odskocznię od innych.Przejdę grę z 10 razy, raz na Elite i Ultimate.W tym wypadku mówię o Grim Dawn.Świetna gra,czuć ducha Diablo 2. Teraz ogrywam dodatki(pierwszy był krótki:( ) Gram tylko 10 builidami.Chociaż mógłbym zrobić i całą masę.Tylko że są zbyt podobne do siebie.I nie widzę sensu w to łupac więcej niż 10 razy. Podstawkę ograłem dwa razy,potem po pół roku kolejne 3 razy.Teraz grałem 4 postaciami .Pod rząd skończyłem podstawkę,i 4 postacią odpadłem.Znudziło mi się. Więc znam swoją granicę,maks 3 razy to samo,w krótkim odstępie czasu.
Pierwszy dodatek przywrócił mi radochę i chęć grania, bo nowe tereny. Ale znowu,ograłem dwa razy w tydzień,i 3 raz już trochę na siłę robię. Więc skończę,i zabieram się za drugi dodatek.Którego 3 razy przejść trzeba,żeby zrobić wszystko.
A potem będę grał kiedy mi się tam zachce. Potem czeka mnie elita i Ultimate,żeby zrobić ukryte zadanie.I jeden raz na weteranie. Ale nie wyobrażam sobie,robienia endgamu jak wielu z społeczności grim dawn. Bo to nudne. Samo Ultimate to test dla postaci.A sprzęt zbiera się długo.Tylko po to,żeby wymaksować postać.Którą i tak w sumie nie ma co robić prócz Wymiaru i Crucible w kółko. Każda gra się nudzi.Diablo 3 przeszedłem 3 razy, resztą zatrzymałem się w piątym akcie. Porobiłem banalne głębokie szczeliny i odpadłem(ale gra sprawiała radochę) W takiego ETS 2 też kiedyś przestanę grać.
A z siekanek jeszcze mam Wolcena i potem Diablo 4. A jeszcze w odnowione Path of Exile spróbuję.
Ale z siekanek to Grim dawn jest dla mnie zdecydowanym faworytem. Świetna gra,masa możliwości.Chociaż poświęcenie jest takie se. Dlatego od początku zdecydowałem,że głównie gram na prostym (lub weteranie) Dla zabawy.Bez zbytniego kombinowania.Chociaż tak całkiem prostu nie ma.Musiałem zmienić na 60 poziomie wszystkie umiejętności ;D Bo postać była za słaba. Teraz mam bomb caster i jest spoko,tylko że cały ekwipunek nie ten. I jedną postać do końca. I potem pas.I czekać grzecznie na Grim dawn 2 ;)
Niestety setki godzin spędzone na grindzie w H'n'S spowodowały, że może nie do endgame'u ale na pewno do lategame'u rozdaję punty tylko gdy muszę, nie inwestuję w skille i chomikuję wszystko na konieć, nie bawię się w łączenie run, klejnotów itp.. bo wiem że to o kant dupy potłuc i liczy się tylko jak najszybsze dojście do końca, a potem grind.
Chwalone PoE dla mnie jest okropne, od pierwszych sekund wiem, że całość to tylko graficzna reprezentacja tabelek z exela.
W Grim Dawn odstraszyła mnie tako-samość, wszystko wygląda tak samo niby mroczno-realistycznie. A codo fabuły to fabuły w H'n'S są dwie:
a) zły bosu chce zapanować nad ziemią
b) dwie frakcje demonicznych złoli zrobiły sobie ustawkę na Ziemi i biedni ludzie są w nią wplątani
Endgame? Dla mnie albo jest Game albo jest End. Nie ma obu razem.
Jeśli w danym momencie gry nie mogę czegoś przejść grając z przypadkowo rozdysponowanymi punktami i skillami to znaczy że gra jest źle zaprojektowana i tak na 90% przestanę grać w tym momencie niż zacznę szukać lepszych buildów czy meta rozwiązań. To jest zło zabijające fun z gry.
Ale przyznam że ostatnio sytuacja byłą odwrotna czyli zdarzyły się te 10%, mówię tu o moim przejściu Wolcena. Grałem na łucznika i było beznadziejnie trudno gdzieś w 1/3 gry. Do końca w miarę komfortowo grałem dual rewolwerowcem znalezionym w sieci praktycznie gotowcem. Oczywiście rozbudowywanie miasta po zakończeniu fabuły to nieporozumienie a dodatek wymagający nowej postaci to strzał w stopę developerów. Nie cierpię grać dalej w to samo po przejściu na jednym poziomie trudności czy jednym bohaterem. Wszelkie "sezony" powodują u mnie odruch wymiotny.
Czekam na Last Epoch ale mam obawy. Jeśli pójdą za bardzo w PoE to może być totalny klops bo PoE przecież już jest, a po drugie odrzuci casuali. A jak "nikt" nie będzie grał, to i nie będzie ochoty, żeby samemu grać. Jak będzie zbyt casualowo to jak to się przebije przez serie Diablo? Niestety jest wysokie prawdopodobieństwo, że gra przejdzie ścieżką Wolcena.
A co do "kalkulatorowania". Nie róbcie sobie żartów. Kto lata z excelem? 99% graczy PoE (gdzie przypadkowo nie można rozdać ani jednego punktu) leci toczka w toczkę z poradnikami i tyle. Jakby w PoE była wmontowana "ścieżka rozwoju" z linku czy tam jakiegoś kodu, to większość graczy by takie coś wklepała i rozwój robiłby się sam. To jest zresztą ogromny minus PoE, że albo się robi jak należy albo można zapomnieć nie tylko o end game ale też zwykła fabuła może być katorgą. No i cóż... tyle jest tam mechanik bez żadnych instrukcji, że 5 000 godzin to jest nic. Ja mam 1000 i moja wiedza wynosi zero.
Moja pierwsza przygoda z PoE trwała 10 minut.Chodziło strasznie.Potem spróbowałem ponownie.Tym razem odrzuciło mnie prawie wszystko. Poziom trudności od początku jest wymagający,ale to w sumie plus. Znaczy nie leci się jakoś na pałę. Ale odrzuciła mnie początkowa wolność postaci,słaba grafika,i przede wszystkim jak otworzyłem okienko umiejętności,to mi się szczerze odechciało. ZA DUŻO.Tyle. Tak napaćkanego drzewka w życiu nie widziałem. Dla początkującego to istna katorga. Musiałbym najpierw pół dnia spędzić,żeby wiedzieć w co chcę iść. I sobie wszystko rozpisać.W sumie jak w Grim Dawn, tylko to potęgi. Jak by to ktoś jeszcze spolszczył ,to byłoby idealnie, Zawsze się lepiej czyta po naszemu takie napaćkane . Potem próbowałem jeszcze dwa razy, i znowu odpadłem. ALE jak będzie nowa wersja,to na pewno spróbuję jeszcze raz. Tylko muszę usiąść do tego wypoczęty,i nie mając innych rzeczy do roboty.I sobie z 100 godzin znaleźć .
Dzisiaj skończyłem pierwszym buildem Grim dawn z dodatkami . Cel wykonany ;D Chociaż może nie do końca, bo mam jeszcze coś do zrobienia. Teraz druga postać,a potem trzecia,w końcu Zapomnianych bogów trzeba przejść te 3 razy. A potem nie wiem.Zostanie mi 5 postaci. 20 godzin każdą. Potem jeszcze czeka jedna w gospodarstwach i jedno przejście na weteranie. A potem jedną postacią elita i ultimate.I na tym chyba skończę.1000 godzin pewnie stuknie.
H&S / fabuła
Wybierz jedno. W dobrych H&S fabuła siłą rzeczy roli grać nie może, niemal żadnej.
Divine Divinity miał bardzo przyzwoitą fabułę, głównie przez wątki poboczne. Fakt, to hybryda, ale z jak najbardziej hack'n'slashową walką.
Historia w Diablo 1 i 2 jest bdb, nawet jeśli mamy w niej rolę "sprzątającego" :)
Całkiem dobrze zapowiadała się historia w Kult: Heretic Kingdoms.
Dzięki za tekst Hubert, przypomniałeś mi o leżącej odłogiem postaci w Grim Dawn, gdzieś za Krwawym Lasem. Chyba już spisałem Grim Dawn na straty, tzn. nadal uważam za rewelacyjnego hakendslesza, ale ponad roczna przerwa skutecznie wymazała mi z pamięci jak się w to gra, a nawet po co, bo zapomniałem już prawie wszystkie niuanse tamtej fabuły (tak, GD ma fabułę, notatki, postacie z różnymi problemami - jak na h&s to fenomen). No i sobie włączyłem i przygniotło mnie trochę wszystko, ale chwila i jakoś wyrąbałem sobie drogę kawałek dalej, i chyba będę kontynuował - a jestem h&s laikiem, właśnie tym "początkowcem", bo później robi się już zbyt matematycznie i wszystkiego jest za dużo - a mimo to w Grim Dawn nadal gra się świetnie (co jest też zasługą fajnego, upiornego klimatu i cyklu dobowego).