7 słynnych ról, które zniszczyły aktorom kariery
Czy ja wiem czy rola w przyjaciołach zniszczyła karierę Matthew Perry? Myślę, że bardziej narkotyki i alkohol.
W większości przypadków to kasa, alkohol i dragi niszczą karierę a nie role - ale w przypadku Haydena "Anakina" było zgoła inaczej - chłopaka tak zgnojono po jego roli w SW że głowa mała, koleś prawie wycofał się z zawodu. To samo wcześniej spotkało Jake'a Lloyd'a który wcielał się w rolę małego Anakina - tylko że Jake się wycofał z aktorstwa.
Czy ja wiem czy rola w przyjaciołach zniszczyła karierę Matthew Perry? Myślę, że bardziej narkotyki i alkohol.
No dokladnie. Wiekszosci tym aktorom nie zniszczyla rola tylko slawa z nia zwiazana. Zaczeli chlac wode i brac narkotyki. Moim zdaniem najtragiczniejsza postacia, ktora rola zniszczyla zycie byl Jonathan Brandis. Zagral on w Seaquest. Przez ten serial stal sie idolem nastolatek. Po zakonczeniu serialu probowal dostac inne role przez kilka lat bez skutku. Chodzil na kursy pisania scenariuszy. Zapuszczal wasy, tyl robil wszystko, aby dostac role. Gdy dostal maly angaz w Wojnie Harta bardzo sie cieszyl. Poinformowano go, ze jednak wycieto sceny z jego udzialem bo taka byla decyzja rezysera. Powiesil sie w swoim mieszkaniu.
Kiedyś widziałem dokument o Jonathanie - wypowiadali się w nim także jego przyjaciele z dzieciństwa i aktorzy z którymi grywał. Chłopak nie poradził sobie psychicznie z przemijającą sławą; z brakiem ofert które wcześniej przychodziły same a teraz musiał o nie walczyć z wieloma innymi aktorami; z utratą znajomych którzy przestali dzwonić i zapraszać na różnorakie eventy...
Kilka osób które były z nim bliżej wspominały że był bardzo wrażliwy i raczej miał słabą psychikę; ostatnie 2-3 lata jego życia to okres niekończących się ataków depresji, zmiany nastrojów, alkohol itd.
Kiedy dowiedział się o wycięciu jego małej roli z Wojny Harta po raz pierwszy wspomniał w gronie znajomych o zabiciu się, zaczął bardzo dużo pić; kilka tygodni później powiesił się, nie zostawił listu pożegnalnego.
To smutne. Marnie się skończył, bo nie miał odpowiednie wsparcie, ani nie miał zainteresowanie na coś innego np. gry komputerowe albo sport.
Niektórzy jeszcze nie zrozumieli i nie pogodzili się z faktem, że bycie aktorem lub gwiazdom to coś, który nie trwa wieczne i kiedyś to minie na zawsze. Zanim zaczną grać na filmu, to muszą być przygotowani na to, że kiedyś wszystko to skończy. Aktor to bardzo niestabilny przyszłość i nikt nie da 100% gwarancji.
Tylko mądry człowiek oszczędzi dużo zarobione pieniędzy, by zabezpieczyć przyszłość, gdy jego rola dobiegnie końca. A nie wydać wszystko pieniędzy na drogie zabawy i alkohole, jak zazwyczaj robili niektórzy.
Ale cóż... Nie wszyscy są tacy silni (psychiczne), ani mądrzy. Ani nie mają wsparcie dobrzy i mądrzy ludzie np. prawdziwe przyjaciele. Smutne.
Takich przypadków jest wiele, że sławny aktor popełnia samobójstwo z różnych powodów np: Montgomery Clift, River Phoenix, Philip Seymour Hoffman, Robin Williams. Każdy z nich zrobił to z innych powodów, które są znane. Trzech z nich to już byli dojrzali mężczyźni, bo tylko Phoenix młodszy, ale z nim wiadomo, że molestowanie go zniszczyło jako człowieka.
A przemijającą sławę wielkich gwiazd jak to na nich wpływa perfekcyjnie pokazują dwa arcydzieła - "Wszystko o Ewie" 1950 i "Bulwar Zachodzącego Słońca" 1950.
pamiętam Brandisa. miał rzadko spotykaną urodę, wręcz mogę powiedzieć że jeden z najprzystojniejszych mężczyzn jakich widziałam, w dodatku uzdolniony. niestety widocznie miał słabą psychikę i do tego wysoką wrażliwość a to jest zabójczą mieszanką w połączeniu z show biznesem. nie mógł się pogodzić z porażką, z tym że jego popularność nie była juz tak duża jak wcześniej. spisał sam siebie na straty a mógł jeszcze wiele osiągnąć. może to był dopiero początek dla niego. nigdy się już nie dowiemy, ale chłopaka szkoda mi do tej pory. dla porównania, ten aktor z karate kid po jakims czasie też przestał być idolem nastolatek i jego popularność spadła ale nie załamał się, żyje i nadal gra w jakichś małych produkcjach, chyba też coś o karate jeżeli się nie mylę. także wydaje mi się że wszystko zależy od człowieka
W większości przypadków to kasa, alkohol i dragi niszczą karierę a nie role - ale w przypadku Haydena "Anakina" było zgoła inaczej - chłopaka tak zgnojono po jego roli w SW że głowa mała, koleś prawie wycofał się z zawodu. To samo wcześniej spotkało Jake'a Lloyd'a który wcielał się w rolę małego Anakina - tylko że Jake się wycofał z aktorstwa.
Kasa, narkotyki i alkohol... Może. Ale nie zawsze jest tak. Nie zapominajmy, że niektórzy reżyserowie wymagają zbyt wiele od aktorzy i posunęli się za daleko, że zniszczyli ich psychiczne i doprowadzili ich do depresji.
W 1939 roku Judy miała jedynie siedemnaście lat. Studio chciało wykreować ją na gwiazdę z prawdziwego zdarzenia. Na ideał, a ten nie może przecież posiadać jakichkolwiek skaz. Zmuszano ją do stosowania diet (reżyserom nieustannie nie podobała się jej waga), miała wyglądać chudziutko. Zaczęła też brać tabletki nasenne. Ustalono, że już wtedy była uzależniona (i przez to uzależnienie zmarła, przedawkowując w 1969 roku). Nie pomagała również presja czy przemoc fizyczna: reżyser filmu, popularny Victor Fleming, nie miał oporów, by karcić aktorkę między kręceniem ujęć. Jeśli nie podobało mu się dane ujęcie lub zachowanie Judy, wymierzał jej policzek.
Praca na planie Lśnienia zniszczyła Duvall psychicznie. Zaczęły jej wypadać jej włosy, dopadały ją ataki paniki, a płacz (podobno) nie opuszczał jej przez cały okres zdjęciowy. Kubrick pokazał swoje mroczne oblicze: za nieudane sceny nieustannie ją krytykował, chciał, by aktorka wspięła się na wyżyny swoich możliwości, by cały czas próbowała być lepsza. Dziś mówi się, że nawet słynna scena z drzwiami i siekierą była kręcona aż 127 razy, bo Kubrick wciąż coś w niej udoskonalał, zmieniał scenariuszowe wstawki. Chciał w jak najbardziej przerażający sposób zaskakiwać aktorkę, pociągały go nieudawane emocje.
Reżyserowie myślą tylko o kasa i własna chwała, a nie dbają zdrowie aktorzy. Aż dziwne, że niektórzy nie trafili do więzienia za "mobbing".
Czasami wina leży też po stronie fani filmów. Na przykład hejty na Ahmed Best jako Jar Jar Binks. Czy to jego wina? Nie, to była decyzja reżysera i jego wymyślony scenariusz, który nie był do końca przemyślany.
Bycie aktorem to czasami niewdzięczna robota i wymaga niemało poświęceń. Co z tego, że zarabia dużo kasy?
Nie zawsze jest tak, ale to zależy od tytułu (poziom trudność), reżysera (czy jest wredny i arogancki) i osobowość aktora (czy jest silny psychiczne). Nie zawsze wszystko jest takie różowo, jak się malują.
Dobrze, że ten artykuł powstał i to da do myślenie niektórzy (nie wszyscy), zanim będą hejtować na aktorzy za nieudany film.
Zgadzam się z niektórzy, że w wielu przypadków tylko kasa, sława, alkohole i narkotyki zniszczyli ludzie słabe psychicznie. Ludzie są różne i nie dla każdego kończy się dobrze.
Tak średnio zniszczyły, skoro poza Willisem chyba każda z tych ról była jedyną istotną.
Ja nie rozumiem tej nienawiści do Postać Binksa, tyle razy widziałem już tee filmy i nigdy w życiu nie przeleciało mi w głowie że ta postać jest zła.
Czy ja wiem?
Matthew Perry nie mniej mi się kojarzy ze świetnych filmów komediowych "kto pierwszy ten lepszy" i "jak ugryźć 10 milionów". A co do formy psycho fizycznej.. myślę, że nie jeden komentujący nie jest w nic lepszej
Bruce Willis chyba jeden z lepszych aktorów generacji filmowych twardzieli gdzie pod względem warsztatu teatralnego zjada takiego Stallone na śniadanie. W komediach również grywał. Udowodniły one jedynie, że... nadaje się lepiej do filmów akcji. "Piąty element" i "12 małp" genialne filmy. Nie wiem co autor chcę od Willisa.
Filmowy Kevin długo uchodził za zniszczony narkotykami wrak człowieka. Polecam się jednak zapoznać z jego zdaniem na ten temat (gdzieś kiedyś oglądałem wywiad ale nie zapodam bo to dawno było). Z branży odszedł na własne życzenie. Cała jego kariera filmowa to działania apodyktycznego ojca który realizując swoje własne niespełnione marzenia "zabrał mu dzieciństwo". No ale właśnie dzięki szalonemu staruszkowi Culklin dorobił się małej fortuny jako gówniarz i może sobie teraz spokojnie pytać resztę życia :p Fajnie też odpowiedział na zarzuty o swój fatalny wygląd " a jak wygląda przeciętny człowiek po całonocnym balowaniu?" xDDD
Etid. Ogólnie takie gadanie kojarzy mi się zawsze ze śmiesznymi zarzutami, że Ronaldinho zmarnował swoją karierę, gdzie wygrał tak naprawdę wszystko co było do wygrania i skupił się na korzystaniu z życia.
B.Willis raczej dodany do listy jest dla kontrowersji, by była klikalność :)
Świetnie sprawdzał się w filmach akcji jak "Szklana Pułapka" 1988, "Szklana pułapka 2" 1990, "Ostatni skaut" 1991, "Szklana pułapka 3" 1995, "Szklana pułapka 4" 2007, gdzie jedynka jest w ścisłej elicie najlepszych filmów gatunku. Willis jako aktor wypadł w Die Hard 1 bardzo przekonująco jako protagonista i nie miał czego wstydzić się aktorsko przy znakomitym aktorze Alanie Rickmanie, który zagrał tam wyrazisty czarny charakter. To była świetna mieszanka wybuchowa i te dialogi mięsiste Willisa.
Zagrał również w tak cenionych filmach jak "Pulp Fiction" 1994, "Dwanaście małp" 1995 czy "Szósty zmysł" 1999. W tym drugim jednak aktorsko go przyćmił Brad Pitt.
W XXI wieku może było trochę gorzej z jego doborem ról, ale nie miał co narzekać na propozycje, bo grywał regularnie. Nie miał oczywiście talentu na tyle, by wygrywać oskary/złote globy, ale w filmach akcji sprawdzał się znakomicie. Pojawił się też w serii Niezniszczalni, gdzie Stallone zapraszał stare gwiazdy kina akcji.
W komediach sprawdzał się słabiej, ale nie każdy jest tak wszechstronny jak C.Grant, J.Nicholson, D.Hoffman czy R.Williams. Nawet De Niro czy Al Pacino do komedii nie nadawali się wcale.
Mimo wszystko B.Willis nieźle wypadł w komediowym serialu "Na wariackich papierach" 1985-1989 oraz filmie "Randka w ciemno" 1987, a jego zabawne teksty w serii "Die Hard" czy "Ostatni skaut" stały się wizytówką. Poradził sobie dobrze też jako głos w komedii "I kto to mówi" 1990.
Stwierdzenie jakoby rola w "Szklanej pułapce" miała jakiś negatywny wpływ na dalszą karierę Willisa to jedno z najgłupszych stwierdzeń jakie przeczytałem na łamach tego portalu.
Facet oczywiście był uwielbiany za tą rolę, czemu się nie dziwię bo to postać dla kina akcji ikoniczna, ale naprawdę autor tekstu po "Szklanej pułapce" nie znalazł już nic poza "Szóstym zmysłem" i "Ze śmiercią jej do twarzy" co wskazywałoby na brak pewnego zaszufladkowania?
No cóż, widocznie nie mamy tutaj do czynienia z aktorem który grywał u Tarantino chociażby w takiej popierdułce jak, no nie wiem "Pulp Fiction". Zdecydowanie nie stał się też ikoną kina sci-fi grając w takim nieistotnym filmie jak "12 małp" Gilliama czy w "Piątym Elemencie" tego Luka jakiegośtam. Kto by tam też pamiętał "Armageddon" Michaela "Wysadzę wszystko w piz**" Bay'a, dwie części naprawdę udanych komedii "Jak ugryźć 10 milionów", filmy wojenne w stylu "Wojny Harta" czy takiego sobie (ale ja po prostu uwielbiam) "Łzy słońca". Oczywiście kompletnie nieistotne jest również "Sin city" duetu Rodriguez/Miller.
Taaaa, biedny Willis, ewidentnie po "Die hard" nie pozwolono mu zerwać z łatką dowcipnego nawet w najgorszych sytuacjach gliny.
To niestety po artykule o "potrzebnych" remakach znanych klasyków kolejny słabiutki tekst związany z filmami. Taki bardziej pod kontrowersje rzekł bym. Autor mógł jeszcze napisać że Rambo i Rocky zniszczyli karierę Stallone, Matrix zniszczył karierę Keanu Reevesa a Terminator Schwarzeneggera (chociaż bardziej kontrowersyjnie było by napisać że starty kulturystyczne zniszczyły mu karierę filmową xD )
Autorowi chodziło raczej o te ostatnie części które już były robione na siłę i zwyczajnie słabe.
Ludzie to idioci, no moze nie wszyscy, sa wyjatki. Nienawisc do ktoregokolwiek z wymienionych tu aktorow mozna porownac do dokuczania innym dzieciom w przedszkolu tylko dlatego ze ktos nosi okulary lub ma piegi. Nigdy tego nie rozumialem lub jestem po prostu inny niz reszta zakompleksionych kretynow. Ogladalem te produkcje ktore niby sa fatalne i ja tego nie zaobserwowalem.
Rola Chandlera zniszczyła Matthew Perry'emu karierę? Ale bzdury.
Taka teza miałaby sens, gdyby Perry przed "Przyjaciółmi" miał jakąś wielką karierę, a rola w kultowym serialu by ją zaprzepaściła. A jest wręcz przeciwnie - mało znany Perry wybił się na roli Chandlera, zrobił wielką karierę, wszyscy go kojarzą i po prostu potem nie powtórzył takiego sukcesu.
Albo weźmy Ahmeda Besta - nieznany nikomu gość wystąpił w jednej z najważniejszych serii w historii kina i po prostu dalej jest nieznany. Gdzie tu kariera i jej zniszczenie?
Mroczne Widmo ściągnęło na psychiczne dno sporo osób, nie tylko aktorów. Nie dość, że pracowali z Lucasem, który wtedy chodził po planie jak despota, którego większość się bała, to jeszcze dał aktorom naprawdę nędzne role i dialogi. Aktor od młodego Anakina i Jara Jara przeżyli prawdziwy koszmar. Jakie Lloyd wpadł w depresję, dwubiegunowość i coś jeszcze. O Ahmedzie Best powstał dokument, w którym opisuje walkę z hejtem i też dał ważną lekcję synowi.
Ogólnie to przygnębiające historie i pokazują, że artyści są społecznie odpowiedzialni za to, co pokazują światu, tym bardziej kiedy mamy doczynienia z pretencjonalnym społeczeństwem, które hejtuje wszelkie odstępstwa od przyzwyczajeń. To samo zresztą aktorka z Last Jedi. Rola beznadziejna do tego stopnia, że aktorka musiała skasować konto na Insta i ukryć się w medialnym cieniu.
Nie takie wyjątki, alkohol i narkotyki rujnują życie też zwykłym ludziom. Wiele osób zmaga się z problemem znalezienia nowej pracy. Często duma w tym przeszkadza - byłem gwiazdą w filmie X dajcie mi kupę kasy. Bruce Willis, "Kewin" na pewno mieli sporo propozycji w innych filmach za mniejsze pieniądze które zostały odrzucone, może nie przez nich osobiście, ale przez "życzliwych" im agentów lub osoby bliskie.
Kolejną osobą, która całkiem srogo zapłaciła za swój występ, był Ahmed Best, aktor komediowy wcielający się w groteskową postać Jar Jar Binksa
To osobniki takie jak Jar Jar istnieją naprawdę?
Nie kumam czemu dajecie tu Christensena a odtwórcę roli Lei albo Luke'a nie. Widziałem Haydena w paru filmach przebudzenie i w drugim z cagem. Facet gra dalej, nie jest to oszałamiająca kariera ale sam też wybitnym aktorem nie jest. Za to co ma powiedzieć taki Mark Hamill który w niczym nie gral
Jakoś nie zauważyłem żeby Willis miał zniszczoną karierę a Culkin był dobry jako dzieciak ale wyrósł z niego raczej mało atrakcyjny filmowo dorosły,