Próbuję trochę zdrowiej się odżywiać i odstawiam wszelkiego rodzaju zło w postaci napojów słodzonych. Sęk w tym, że po pracy jestem w stanie w przeciegu jednego odcinka ulubionego serialu wypić do 2-3l napoju. Odstawiłem już Colę zero, którą to również odradziła mi moja dentystka, wszelkiego rodzaju soki odpadają ze względu na zawartość cukru (przy 2-3l wychodzą ogromne ilości). Ostatnio próbuję pić litr mleka no ale też nie jest to optymalny napój.
Kompletnie odpada woda, nie potrafię, nie mam ochoty, nie smakuje mi ona. Próbowałem mineralizowane, niegazowane, mocno gazowane, z jodem, z magnezem. Próbowałem rozpuszczać witaminy, litorsale ale w butalce 2l takie 2 tabletki musujące też nie smakują dobrze. Dawałem szane wodzie zero z ekstraktem z granatu ale też nie smakuje. Wody smakowe z dodatkiem cukru raczej odpadają. Jest herbata ale też ciężko, bo lubię mieć schłodzony napój jak wracam po pracy, a ciężko jest robić 3 litry herbaty, czekać aż się schłodzi i wstawiać wieczorem do lodówki żeby na drugi dzień było. Macie jakieś pomysły?
Też tak kiedyś myślałem, w końcu zacząłem wmuszać w siebie wodę i się nauczyłem.
Niby 100% owoców.
Koszmar!
Te 'soczki' w praktyce prawie niczym nie różnią się od Coca-Coli. Jeśli uważasz że robisz organizmowi dobrze- poczytaj na ten temat. Dla wątroby i żołądka jedno i to samo. Jak możesz to sobie sprawdź cukier po wypiciu jednego i drugiego. Nawet soki nieklarowne nie są zbyt dobrym rozwiązaniem.
Są wyjątki ale generalnie to zaraza i efekt lat propagandy.
Jak ktoś lubi smak pomarańczy naprawdę najlepiej ograniczyć się do zjedzenia owocu w całości z miąższem. A i to z umiarem.
[3.2]
W wielkim skrocie: sprawdz ilosc weglowodanow (cukrow). IRN-BRU (szkocki napoj gazowany - akurat mialem pod reka) czy Tiger energy drink maja okoli 5g/100mL (ale w energolach dowalona jest kofeina i tauryna, wiec nie pilbym tego za duzo a najlepiej wcale) Pepsi/Coca-cola ma ok 10g/100mL, soki owocowe potrafia miec i 20-40g/100mL, ale w przeciwienstwie do calych owocow w soku nie ma prawie blonnika - wiec sa tak samo paskudne dla zdrowia jak Cola jesli nie bardziej. Jeden soczek dziennie nie zaszkodzi, ale juz wieksze ilosci nie sa zbyt zdrowe.
Czytam składy i zawsze jest wypisany tylko sok.
Tu nie chodzi o to że producenci kłamią w kładzie. Czy tani sok za 2,50 czy ekstra markowy krótkoterminowy za 14. Chodzi o to, jaką wartością jest ten płyn dla organizmu i co picie go za sobą niesie.
Nie będę powtarzał skrótu wyżej generalnie: to bomba cukrowa która dla układu trawiennego jest takim samym szokiem co wypicie Fanty czy taniego energetyka. Wszystkie pozytywne wartości utożsamiane z (zwłaszcza regularnym!) piciem klarownych soków są w najlepszym wypadku- wyolbrzymiane i wyrywane z kontekstu. Tu- kontekstem jest szersze pojmowanie wartości żywieniowych w ogólnej... powiedzmy 'piramidzie pokarmowej'.
Bez względu jest którą 'witaminę' weźmiemy pod lupę- jest masa innych, lepszych i często nawet tańszych źródeł tych składników, które powinny być w miarę regularnym gościem w naszej diecie.
Nie chcę naprawdę strzępić języka o jakiś spiskach producentów soków. Nie ma takich spisków, jest zwykły biznes który nie dziwi. Dziwić powinna podejrzliwość względem krytyki promowania nawyków jak 'szklanka soku do każdego śniadania'.
Owoce, w umiarze i różnorodności- sa super i powinny być regularnie spożywane. Wyręczanie się piciem soków jest natomiast robieniem szkody sobie i organizmowi- są one pozbawione wielu wartości i naturalnych hamulców które powodują że wspomniane już cukry owocowe mają u nas miękkie lądowanie i skutki ich spożycia są rozkładane w czasie. Bez nich wszystko leci do nerek i krwi. Gdyby zjeść równowartość tego soku w pełnoprawnych owocach- brzuch byłby pełen na większość dnia.
Ogólnie o tym od lat bębni się.
https://www.independent.co.uk/life-style/food-and-drink/news/healthy-fruit-juices-have-dangerous-levels-sugar-study-shows-9852466.html
https://www.forbes.com/sites/nancyhuehnergarth/2015/12/14/warning-your-fruit-juice-has-as-much-sugar-as-a-soda/?sh=60bbf16d1c6a
Sam od czasu do czasu pogrzeszę, ale jeśli nawet to kupuję np. sok z granatu czy świeży z mandarynek dla ulubionego smaku. Jabłkowego czy pomarańczowego nie pamiętam kiedy kupowałem ostatni raz tak by wypić 'po prostu'.
Brednie . Sok 100% jest zdrowy. Zero cukru dodanego,wszystko naturalne. Więc o co ci chodzi? Najlepsze z miąższem . Ty nie masz tego wypijać cały karton. Zdrowe jest spożycie jednej, dwóch szklanek soku owocowego .Bo czym więcej, tym więcej spalić trzeba. A na żęby nie ma to wpływu. Tylko należy po wypiciu soku,szczególnie kwaśnego, wypić wodę,i przepłukać usta. Wiadomo lepiej zjeść owoc normalnie. No a jak już tak się boisz, albo czytasz jakieś straszenie, to picie soków warzywnych jest rozwiązaniem.
Chryste. Ludzie piją to latami i są zdrowi. Zrozumcie że to ćwiczenia i sen są najważniejsze,i jedzenie picie z umiarem. Jak macie złe DNA, to zęby stracicie szybko,jak dobre, to możecie mieć wszystkie do końca życia.Moja mama traciła zęby już w wieku 20 lat,a wtedy nie było słodkiego,ani soków ,ani ogólnie dużo cukru.A ojciec ma tylko jeden ząb sztuczny. I mimo cukrzycy ,pije sporo piwa, słodzonego, i soki i żyje ;D Miliony to robią, i im nic nie ma. Cudownie nie będziecie żyli 10 lat dłużej jeśli będzie robić wszystko super zdrowo. Albo że będziecie mieli zęby zdrowe. Róbcie wszystko z umiarem, ćwiczcie ,śpijcie. I będzie git.Po w ostatni latach,mam wrażenie że jest totalna paranoja. Ile dowodów że soki są zdrowe,potem ktoś powie że nie zdrowe, i akurat w to wierzysz. Jajka też były raz zdrowe, raz nie. A prawda jest taka,że pierdyliard rzeczy jest niezdrowe ,a biznes promuje jako zdrowe. Po za tym soki mają błonnik .Nie tyle co normalny owoc, ale mają. Zresztą co za różnica, czy wyciśniesz swój, czy kupisz w kartonie? tak samo się robi, tylko masowo robią to w fabrykach. A soki 100% rozcieńczasz wodą, albo popijasz potem. Naprawdę,gdyby sugerować się wszystkimi badaniami, z jednej strony i z drugiej, to byśmy zwariowali, i musieli wpieprzać tylko mirabelki. Ja tam robię wszystko z umiarem. I szklanka takiego soku jest spoko. Zjem do tego jabłko i wsio. Odmawiać sobie przyjemności z umiarem,a i tak ci to może nie pomóc .Umrzesz to umrzesz. Ludzie chleją i palą, i żyją 100 lat. I to w dobrym zdrowiu. Ale się ruszali,dobrze spali. I tyle. A nawet odżywając się super zdrowo, i tak możesz być chory na pierdyliard chorób . Wiesz czego nie robiłem przez ponad 20 lat? Praktycznie może kilka razy,miałem zrobią tą porcję warzyw i owoców. Warzyw nie jadłem prawie wcale. Owoców też nie.Najczęściej jabłka. I w sumie dalej tego nie przestrzegam. Od paru lat częściej ,ale niezbyt mi to idzie. I żyję.Plomby mam ,bo jadłem w cholerę cukierków,gum, piłem dużo syfu. I się zesrało ;D Kości twarde. W jednym meczu, w 3 minuty ,z tym samym kolesiem, kopnęliśmy się o piszczele.W te same miejsce ;D Zero pęknięcia . Ale noga cała sina . Wszystko zależy od twojego organizmu. Wszyscy tak samo funkcjonować nie mogą.
Prawdziwy sok to ten gdzie sam zasadzisz sobie drzewko, zbierzesz owocki, zerwiesz i wyciśniesz... soki z kartonów to największe gowno ...
w zasadzie wyczerpałeś wszystkie możliwości. Przyzwyczaj się do zwykłej wody mineralnej.
Jak sama woda ciężko wchodzi, to wyciśnij sobie cytrynę do niej. Ew. Jeśli szukasz czegoś bardziej „izotonicznego”, to wyciśnięta cytryna, woda(gazowana lub nie), trochę miodu, soli, do tego dorzuć miętę… albo wyciśnij grejpfruta, do tego woda. Jest trochę możliwości. Woda nie ma jakiegoś obrzydliwego smaku, wiec jak ktoś wyżej napisał, po prostu wmuszaj w siebie wodę, po jakimś czasie zacznie smakować ;p
Ja też ostatnio kombinuje i wymyśliłem sobie wodę z pokrojoną limonką i poszatkowaną miętą. Jak tego spróbowałem to sie złamałem i dałem trochę cukru trzcinowego.
Niby takie pseudo mojito a smakuje całkiem nieźle. Szczególnie z dużą ilością lodu.
Całość szykuje sobie zwykle rano w dzbanku 2 litrowym. Ten cukier imo jest raczej wymagany, nie musi być go dużo, tyle by zniwelować gorycz skórki z limonki. Dzieci tez lubią ale dla nich muszę wlać trochę sprite'a
pseudo mojito
No raz próbowałem do tego zestawu jeszcze dodać ogórka i naprawdę smakowało to nieoczywiście i całkiem nieźle. Może jutro spróbuję taki zestaw, bo brzmi najrozsądniej.
Tu babka pokazuje jak to zrobić, trochę przesadza z ilością składników ale jest fajna baza by to po swojemu modyfikować.
https://www.youtube.com/watch?v=bdOcCWA_k5g
Od jakiegoś czasu robię sobie lemoniadę. Trochę cytryn, jedna limonka/pomarańcza, mięta, dosłownie kilka szczypt cukru trzcinowego (ewentualnie miód) i masz 1-2 litry naprawdę dobrego napoju, który schłodzony naprawdę świetnie wchodzi.
Mówisz że dentystka odradza ci Cole Zero...
Czytając skład: substancje słodzące: cyklaminiany, acesulfam K, aspartam
Zerknij na wiki co ta chemiczna broń slodzaca robi z organizmami :)
Woda z sokiem cytrusowym.
W Lidlu masz buteleczkę soku cytrynowego/limonkowego (nie kwasku, soku z zagęszczonego soku z tych owoców) 200ml za mniej niż 2zł iirc. Zwykł, nie jakieś bzdury 'bio'.
Wystarczy... wyprysknięcie odrobiny by dodać sporo smaku do nawet dużej szklanki czystej wody. To oczywiście wersja zarówno leniwa, jak i ekonomiczna. Jak goście przyjdą to nic nie zastąpi świeżych owoców i ziół, ale na co dzień to świetne rozwiązanie.
Napoje słodzone powinny być zakazne.
No właśnie nabyłem te cytrynki w dużej ilości i smak jest w porządku ale czegoś mi brakuje do pełni szczęścia. Piłem takie zestawy przez 2-3 tygodznie i dawały radę. W miarę :)
Limonka jest lepsza :) Zresztą widać po dostępności, co zawsze biorę to 90% butelki cytrynowe są tylko dostępne, limonki prawie całe wybrane.
Niestety nie ma na to rady. Trzeba się odzwyczaić od nienaturalnych, mocnych i słodkich smaków.
Z dodatków, jak nie chcesz wydziwiać i latać za świeżą miętą czy aloesami- są inne owoce. Mi się zazwyczaj nie chce, ale dla urozmaicenia można uprzednio wrzucić do szklanki i ugnieść trochę zmrożonego arbuza, wiśni (bez pestek ofc), agrestu, borówek, dojrzałych i miękkich kiwi czy brzoskwiń... Cokolwiek wyraźnego i wodnistego. Ba- nawet przejrzałe gruszki, obierz i widelcem rozgnieć, przez lejek wlej do butelki, napełnij ją wodą, mocno zmieszaj i dobrze schłodź.
A jaką herbatę piłeś? Sprawdź zielone które parzysz w 80*C np. jedna z moich ulubionych
https://www.e-herbata.pl/swieza-mieta-p-200.html
Albo np. zaparz sobie hibiskusa, w odpowiedniej ilości jest kwaśny czyli super orzeźwiający.
Ja parze sobie rano do śniadania cały dzbanek 2L czy to zielonej czy to czerwonej herbaty, często hibiskus czy mięta lub melisa ewentualnie mieszam zioła, wypijam kubek gorącej herby, reszte zostawiam i na wieczór mam zimną, która wchodzi jak złoto ;) Ewentualnie parze yerba mate i zalewam ją nawet 8-10 razy, ale na wieczór nie polecam.
No właśnie zastanawiam się nad zaparzaczem do herbaty. Widzę, że największe pojemności to 2,2l, więc mógłbym zrobić tak jak piszesz. Zalewam z rana, a po pracy wstawiam do lodówki/zamrażalnika na schłodzenie. Dobry pomysł :)
Moja dieta pod tym względem to 2-3l wody z kranu (w Krakowie jest ok), herbata i kawa.
Jeśli nie lubisz czystej wody, spróbuj dać trochę mięty lub cytryny do dzbanka i zalać to wodą, polecam — zwłaszcza na upały.
Przyzwyczaj się do wody, bo to podstawa. Nie wyobrażam sobie dzień w dzień wlewać w siebie te wszystkie kolorowe "napoje"...
Piłem po kilka litrów herbaty z cukrem dziennie. Pewnego dnia po prostu powiedziałem sobie dość i od paru miesięcy lecę na samej kranówce. Mimo, że za czystą wodą do dzisiaj jakoś bardzo nie przepadam, to po krótkiej chwili się do niej przyzwyczaiłem.
No u mnie z cukrem nie ma problemu, bo zarówno herbaty jak i kawy nie słodzę. Nie mamy nawet cukru w domu :)
Też nie przepadam za wodą, dlatego zamieniłem ja na wódkę. Też przezroczysta z dużą zawartością płynu i przy okazji odkaża. Czasem jedynie szefowa dziwnie patrzyła, więc żeby więcej nie robić problemów zacząłem przelewać do butelki od mineralnej.
Zacznij sobie robić lemoniadę- Woda, cytryna, mięta i... w zasadzie co chcesz- lawenda, ogórek, brzoskwinie, arbuz... Co lubisz.
Dekadę temu piłem sporo Pepsi. Zdarzały się też inne słodzone lemoniadki. I zazwyczaj do posiłków (śniadanie czy kolacja) herbatę, początkowo słodzoną, później próbowałem bez cukru.
Nie wyobrażałem sobie jak można pić samą wodę i nic ponad to.
Ale powiedziałem w końcu dość. Przy tej zasranej Pepsi chodziło się na siku co godzinę i po każdym przyjściu znowu suszyło i człek najchętniej wypiłby kolejną, wielką szklankę. Bez sensu.
Zacząłem pić wodę z kranu, taką przefiltrowaną przez jakąś „britę”. Trochę się zmuszałem do tego. Ze 3 miesiące mnie ciągnęło do słodkiego płynu, ale w końcu przestało.
Herbata bez cukru mi nie smakowała, więc i ją przestałem pić.
Dziś bardzo lubię tę „wodę z filtra”, do posiłków najczęściej nic nie popijam (do obiadów zdarzają się kompoty własnej roboty). Dopiero po, coś tam łyknę wody. W sumie dziennie latem kilka takich większych szklanek wypijam. Popijam sobie praktycznie cały dzień i nie jak to było z Pepsi - pół szklanki na raz - tylko łyk, dwa. I nie czuję pragnienia.
Pepsi i jej podobne ostatni raz piłem pewnie z kilka lat temu.
Może spróbuj się do tej wody nieco przymusić? Cukier to narkotyk, łatwo nie odpuści, ale po sobie widzę, że można z nim skutecznie zawalczyć. Chociaż, jakiś wafelek czy ciasteczko cały czas lubię zjeść. Na szczęście przy mojej wadze mogę sobie pozwolić.
Zgoda kranówa przefiltrowana polecam, smakuje jak żywiec zdrój, jak dla mnie lepiej niż każda inna woda mineralna ipt taki neutralny smak ma.
Żubr lub Tatra, smaczne a przy okazji niezła dawka energii i humoru
Ech, ta propaganda, że trzeba min. 1,5 litra dziennie w siebie wpompować :D I jeszcze napoje dietetyczne ze słodzikiem złe, soki rozcieńczone wodą złe, wszystko panie złe... Woda? Tylko źródlana, bo mineralna ma za dużo jonów...
Potwiedzam lemoniada sztos, mozesz dodac odrobinke miodu zamiast cukru.
Rowniez mozesz dodac jakies muliwitaminy w tabletkach typu pluszzzz. Tylko nie pluszzz bo ma za duzo cukru, ale tez sa takie co nie maja cukru a fajnie smakuja.
Ech, ta propaganda, że trzeba min. 1,5 litra dziennie w siebie wpompować :D I jeszcze napoje dietetyczne ze słodzikiem złe, soki rozcieńczone wodą złe, wszystko panie złe... Woda? Tylko źródlana, bo mineralna ma za dużo jonów...
Ech, ta ignorancja...
Ja też kilka lat temu piłem regularnie Coca-Colę, ale z powodu stanu zdrowia odstawiłem ją z dnia na dzień. I zacząłem pić "hektolitry" wody. Na początku ciężko było mi się do niej przyzwyczaić, ale potem już normalnie ją piłem. Bez problemu jestem w stanie wypić 5 litrów niegazowanej wody dziennie. W domu używam "kranówy" którą filtruję przez dzbanek filtrujący, a poza domem - butelkowane wody ze sklepu. Najlepszą wodę mają w Auchanie, zwłaszcza mineralna ma fajny smak.
Tak się przyzwyczaiłem do picia wody, że już nie wyobrażam sobie powrotu do słodzonych napojów - obojętnie, czy gazowanych czy niegazowanych.
KRanowe sie filtruje, a potem sie kupuje wode mineralna, zeby uzupelniac brak mikroelementow. to logiczne,
Ale po co tak dużo?zbyt dużo to też źle. W lato to może jeszcze,ale jak coś trenujesz,albo ciężko robisz. Inaczej 2 litry stykną, 3 l w upały. A jeszcze w jedzeniu woda.5 litrów wody w normalne dni,czy zimę to ciekawe.Nie wiem po co . Zresztą,jedni piszą że tyle masz pić,jedni że mniej,jedni więcej. Kufa tysiące różnych badań...
Nie rozumiem, jak komuś może nie smakować woda. Ona ma w ogóle jakiś smak?
Ma.
Dla mnie Cisowianka na przykład jest obrzydliwa, a takiego Żywca mogę pić non stop.
Jeśli lubisz cole to kupuj zero, będziesz miał bez cukru i kalori. Sam kupuję zero jak mam ochotę na colę. Ale jednak polecam wodę i uwierz że można się przyzwyczaić jak nie uzależnić od niej. U mnie jest to muszynianka.
2-3 litry wypijane w ciągu jednego odcinka serialu czyli mniej niż godzinę?
przecież 2-3 litry to norma dobowa dla większości ludzi - może od tego warto zacząć...
ja piję sporo, głównie słabą herbatę bez cukru, koło 6-9 litrów na dobę, ale nie wyobrażam sobie 3 litrów w ciągu 45 minut heh.
co do zamienników to właśnie słaba herbata czyli 1 saszetka na 1,5 litrowy dzbanek parzona przez ~10 minut - to prawie woda, ale smakuje inaczej, daje poczucia obcowania z "napojem"; do tego woda z dużą ilością magnezu i minerałów (polecam Muszyniankę), na trening jakiś isostar, jak do tego dołożyć 1-2 kawy na dobę to proporcja wyjdzie odpowiednia.
za duża ilość picia, nawet wody, to też zło, można sobie wszystko z organizmu wypłukać...
A ja sobie nie wyobrażam picia 6-9 litrów na dobę ;D To nawet w upały na budowie nie trzeba tyle pić. Co to jasnej ciasnej. To są serio chore ilości .
Też się nad tym zastanawiałem, ale mam tak od zawsze kiedy pamiętam :) Cukier w normie, nerki zdrowe. Natomiast bez problemu mogę wytrzymać wiele godzin bez picia, plus przeżyć wiele dni pod rząd pijąc "normalnie" czyli 2-3 litry na dobę (lub przyjmując takie ilości płynu w formie wody w posiłkach). Przypuszczam zatem, że to nawyk bardziej niż realna potrzeba jest.
Jeśli ktoś ma potrzebę wypijania 5 czy 9(!) litrów napojów dziennie, to koniecznie powinien zbadać sobie poziom cukru, bo niewykluczone że ma cukrzycę.
Takie też było moje podejrzenie, szczególnie że w rodzinie cukrzycy ale wszystkie badania wyszły idealnie. Po prostu lubię pić. Nawet mam taki nawyk żeby wypijać szklankę 250ml do pełna, bo nie lubię jak jest w połowie pusta :)
No te 5 litrów dziennie, to akurat w lato,przy treningach, czy ciężkiej robocie,szczególnie jako budowlaniec, to akurat normalne ilości. Ale w normalne dni? Ja się przejmuję,że czegoś nie wiem,nie potrafię,albo robię coś źle,ale tak lubię,a tu masa ludzi robi inne rzeczy źle ,albo dziwnie ;D
Poczytaj sobie o tzw. cold brew, czyli "parzeniu" głownie zielonej herbaty zimną wodą. Oszczędzisz sobie czekania aż wystygnie. ; p
Zielona herbata, gorzka kawa, woda (kranowka, mineralna kupuje jak gdzies w teren ruszam).
No i odkad wprowadzili pepsi-cole bezcukrowa (szczegolnie te o posmaczki miety) to zdarza mi sie butle 0,8l wypic 2-3 razy w tygodniu.
Pare lat temu zlopalem nalogow wrecz Yerbe, z 5-6 solidnych kubkow dziennie ale na razie jakos mi przeszlo.
Też kiedyś sobie mówiłem, że woda mi nie smakuje, a od 3 lat praktycznie nic innego nie pije. Od czasu do czasu wleci jakiś sok czy Pepsi, a tak tylko Żywiec gazowany albo 0.5l Polaris. Kwestia przyzwyczajenia. Na początku piłem sobie wodę z cytryną, aby mieć jakiś smak, a teraz jak się dostanę do butelki to leję ile fabryka dała ;)
Mi zwykła niegazowana woda nie smakuje, ale za to bardzo lubię wodę lekko gazowaną i to ją na co dzień piję żeby się nie odwodnić. Do tego codziennie ze dwie kawy oraz herbata do śniadania i kolacji, oczywiście bez cukru.
Colę, soki czy alkohol też lubię i piję od czasu do czasu, nie rozumiem tego myślenia że zaraz trzeba ze wszystkiego całkowicie rezygnować i pić tylko wodę.
Odkąd ćwiczę, nauczyłem się pić właściwie tylko wodę. Do tego dochodzi gorzka czarna, biała lub zielona herbata (zwłaszcza o poranku). Mój organizm od kilku lat codziennie dziękuję za to, że przestałem go truć cukrem.
W skrócie: nic lepszego od wody lub wody z niesłodkimi dodatkami, które powyżej ludzie sensownie polecają, nie znajdziesz.
E tam.Ja tam pije słodkie.Bo czemu nie? Znaczy nie piję tego w ilościach hurtowych.Do 15 roku życia, piłem tego mnóstwo. Jadłem dużo słodkiego, i żałuję ,bo mam sporo plomb. w sumie od 20 roku życia,zacząłem pić tego coraz mniej. Od 5 lat słodkich napojów nie unikam,bo to nie tak,że nie masz ich wcale pić, tylko robić to z umiarem i rzadko. Słodkie też z roku na rok ograniczam. Raz na jakiś czas batoniki z dzieciństwa ,ciastko raz tygodniu. Już nie dajmy się zwariować. Jak ćwiczysz, to wszystko jest dobre z umiarem ;)
W sumie ja nawet nie zauważyłem kiedy dokładnie, przestałem kupować coca colę czy inne takie,albo przestałem jeść batoniki. Nawet słone przekąski rzadko jem,przeważnie 6 paczek chrupek rocznie,trochę popcornu. Piwo jakoś też mega rzadko. Jeszcze 3 lata temu mogłem wypić 2 butelki wina ;D Teraz nie mogę nawet dwóch lampek.
Ale jak już, to sok 100 % piję. Raz na jakiś czas nektary,taki cukrowy napój owocowy tymbark też się zdarza,ale rzadko,głównie w lato taki cukier piję.
Kwas chlebowy,ale jak pilnujesz kalorii, to musisz czytać etykiety,bo niestety idioci dodają syrop.Nie wiem po co.
Po za sokami to po prostu woda.Podstawa ;D Lemoniadę można swoją zrobić.Kompot,z odrobiną cukru.Albo wcale. Coś jeszcze? W sumie kefir się pije, więc kefir,mleko. No podstawy ;)
Ale do dzisiaj pamietam czasy,jak kupowało się 2l lifta za chyba złotek, i piło się na 4 osoby ;D Ahh wspaniałe czasy. A z tym całym złem,to tak samo jak mięso to takie zło. A mam wrażenie że to weganie specjalnie lecą w kulki,żeby osłabić mięsny rynek, i napędzać rynek wege. Ale kto co lubi
Więc co pić.WODA,SOK 100% ,soki warzywne (polecam Cymes ,są o dłuższej przydatności, i są takie z jednodniową,naprawdę świetne) No i herbata. Schłodzona ;)
Soki mają przecież cukier który możesz pić.No i nie musisz pić tego samego.Przecież sok bez dodatku normalnego cukru jest zdrowy. Szklanka czy dwie dziennie. A nie 3 litry ;D Ja mam standard 1.5 l wody,szklanka kawy, herbata 3 dni w tygodniu szklanka mleka,szklanka soku. Wsio. Reszta zapotrzebowania jest w jedzeniu.
W ogóle jakim cudem żyjesz skoro wody nie pijesz?;D Chcesz być zdrowy,a wody nie pijesz?W sensie czystej?A piłeś litr mleka dziennie. A ja myslałem,że to ja mam jakieś odchyły ;D
W ogóle jakim cudem żyjesz skoro wody nie pijesz?;D Chcesz być zdrowy,a wody nie pijesz?W sensie czystej?A piłeś litr mleka dziennie. A ja myslałem,że to ja mam jakieś odchyły ;D
Oczywiście, że piję wodę ale nie sprawia mi to żadnej przyjemności. Bardziej chodzi mi o ten moment kiedy wracasz po całym dniu w pracy i nagle możesz porobić coś dla siebie, coś swojego, popijanie do luźnego układania puzzli, czytania książki, serialu, itd. Chodzi o te potrzeba smaku jak coś pijesz. Dziś niestety znów przejechałem się na Coli Zero ale to dlatego, że musiałem kupić 100l na wesele i tak przy okazji wziąłem jedną butelkę dla siebie.
A ja tam zostaję przy tym, że nie lubię skrajności. Piję różne rzeczy. Czasem woda, czasem sok (płynna śmierć), czasem napój ze słodzikiem rozcieńczany wodą (płynna śmierć i mutacje!)...
Rano herbata, po południu często kawa, do kolacji czasem mleko.
Wk...ą mnie żywieniowi ortodoksi.
A dlaczego cię wkurzają? Twoje ciało, twój wybór. Oczywiście, wchrzaniając w dużych ilościach cukier, trochę też innym obywatelom jedziesz po kieszeni (bo sie wszyscy składamy na służbę zdrowia), ale przecież zakaz kupowania pysznej trucizny nie obowiązuje.
Niestety, nasze instynkty za wolno się zmieniają w relacji do pokus oferowanych przez świat. Jak czujemy cukier (w słodyczach, napojach), to nasza zwierzęca natura przypomina sobie o tym, że przodkowie zbieracze-łowcy starali się zjeść jak najwięcej słodkich owoców od razu, gdy na nie natrafili. I wpierniczamy ten cukier, choć sytuacja jest inna niż wiele tysiecy lat temu. Mnie też się trudno powstrzymać i czasem ulegam widokowi jakiegoś ciasta. ;)
Nauczyłem się jednak żyć bez słodkich napojów. Początkowo to była forma wyrzeczenia, ale teraz już zupełnie za nimi nie tęsknię. Kwestia przyzwyczajenia. Zresztą kiedy ćwiczysz fizycznie, to starasz się jeszcze bardziej, żeby twój wysiłek nie poszedł na marne. Wtedy łatwiej "rzucić" colę i batony. Dla mnie trudniejsza była rezygnacja z regularnego podjadania (przekąski, czipsy, ciastka) w czasie ogladania filmów i seriali. Bo traktowałem też słodycze jako formę nagrody po ciężkim dniu pracy. (Podobnie traktuje slodkie napoje OP).
Tak czy owak, w przypadku słodkich napojów kompletnie nie sprawdza się zasada, zgodnie z którą "wszystko jest dla ludzi" albo "nie lubię skrajności". To jest po prostu wyjątkowo niezdrowe. I tyle. Ale jak nie wypijasz codziennie butelki coli, to nie sądzę, żebyś wadził "ortodoksom".
Ale dlaczego w dużych?
I dlaczego razu zakładasz, że mam nadwagę albo cukrzycę?
Chryste panie, jestem w dolnej granicy BMI, po prostu jak piję, to nie je...e półtora litra Fanty czy innego 7 UP albo soku jabłkowego dziennie, tylko ze dwie-trzy szklanki (i to rozcieńczone 50:50, bo napoje same w sobie, a tym bardziej sok jabłkowy, faktycznie są za słodkie)
Jak piję herbatę, to nie z litrowego słoika i nie do bochenka chleba ze smalcem.
I dlaczego razu zakładasz, że mam nadwagę albo cukrzycę?
Doczytaj do końca (ostatnie zdanie). Zakładam, że nie masz i że nie pijesz dużo cukru.
A może to ty od razu zakładasz, że chcę na siłę jako "ortodoks" zmieniać twoje nawyki żywieniowe? ;) Przeczytaj drugie zdanie.
Napisałem po prostu, dlaczego nie warto w ogóle pić slodzonych napojów i dlaczego tak nas pociągają.
Ja mam ten sam problem. Próbowałem parę razy rzucić picie napojów słodzonych ale jakoś nie idzie. Najbardziej jestem uzależniony od pepsi. I jest czasem tydzień że co dziennie obalę jedną 1.5 butelkę pepsi.
To choc pij bezcukrowa.
U mnie byl ten paradoks, ze choc bardzo lubie pepsi, bardzo mocno ograniczylem klasyczna pepsi (pozwalalem sobie na jedna puszke tygodniowo) bo to nic innego jak woda z cukrem i gazem + barwniki. Ale jak pojawila sie bezcukrowa i tym samym bezkaloryczna to zaczalem jej pic sporo wiecej.
Wodę, musisz sie zmusić. Poza tym zmień dentystę, bo nie ma pojęcia co mówi. Substancje słodzące znajdujące się w Coli zero nie powodują próchnicy gdyż nie trawią się w jamie ustnej tak jak cukier.
Do wody wciśnij cytrynę i schłodź. Można też dodać słodzik na początek i stopniowo z nim schodzić.
Ja polece od siebie "kostki" lodowe z cytrusow czy co tam lubisz.
Wstaje rano, wlewam wode do "bidona" wrzucam 2 kostki i elo, smak wody zmieniony
Dlaczego żywieniowi ortodoksi zakładają, że wszyscy dookoła są tak samo skrajni, tylko stoją na przeciwnym biegunie?
Można albo pić trzy litry wody, albo trzy litry Coca-coli?
Albo pół litra wody do kolacji, albo pół litra kakao z 1/2 paczki Nesquicka?
Ja rozumiem, że na świecie epidemia otyłości, bo ludzie nie potrafią się opanować, żrą bez umiaru, pomimo raz mniejszej, raz większej kaloryczności, podjadają słodycze, bo pracują umysłowo, ale jednocześnie NIE OGRANICZAJĄ potrójnych porcji obiadów i chillowych kolacyjek o 22:00.
No ale póki jeszcze nie każdy wygląda jak bohaterowie drugiego planu w Wall-E, to może kierujmy porady jak te tutaj tylko do tej określonej grupy?
Wciąż jednak widzę na ulicy ludzi szczupłych i przeciętnych i jestem pewien, że nie wszyscy są pieprzonymi ortorektykami!
I OK, autor wątku ma zdecydowanie jakiś problem ze sobą, skoro wypija kompulsywnie trzy litry napoju w jedno popołudnie do serialu, ale w takim razie warto mu zalecić psychologa albo psychiatrę.
A na pewno nie warto wmawiać jemu i innym, że to normalne, tylko po prostu jak "każdy zdrowy człowiek" ma pić pięć litrów wody dziennie i biegać do toalety co pół godziny, jakby miał zaawansowanego raka prostaty.
No ale OK, jeśli ktoś nie potrafi sie powstrzymać i pije i je bez oapmiętania wbrew trybowi życia bo np. nie pracuje cały dzień w upale, żeby musieć się ostro nawadniać, to faktycznie, niech lepiej pije tę wodę niż soki albo Pepsi. Tylko co jest tutaj pierwotnym problemem, sok owocowy, czy jego ilość?
Szklanka soku dziennie na pewno nikogo nie zabije. Dwa kartony - no tutaj się zgodzę, mogą bardzo zaszkodzić.
Swoją drogą - przestaje się dziwić, że Alex pisze o wydawaniu kilku tys. zł miesięcznie na jedzenie na jedną osobę.
Przecież 3 l wody dziennie to już 100-150 zł, a to ledwie woda...
Ortodoksi chcą wszystkiego zakazać, bo sami jak widać absolutnie nie mają umairu w jedznieu, jak zobaczą chipsy, to wpier...ą cąłą paczkę, choćby miała 300 g. jak zoabczą czekoladę, to wp...ą całą na raz razem z pazłotkiem.
NO ALE DLTATEGO TRZEBA LUDZIE EDUKOWAĆ PRZEDE WSZYSTKM TEGO, ILE POWINNI JEŚĆ ORAZ ŻE NALEŻY NAUCZYĆ SIĘ PRAWIDŁOWO KONTROLOWAĆ APETYT.
Tak, sam byłem w domu nauczony przejdania się, co na lata zniszczyło mi sylwetkę i dodatkowo sprawiło, że mocno wjechały mi rożne ortodoksyjne teorie. Ale w końcu zrozumiałem co było problemem i czym jest zdrowe, normalne żywienie.
Oczywiście, że są produkty zdrowe, które można jeść niemalże bez umiaru, i masa takich, których spożycie trzeba kontrolować, choćby takie jak te chipsy i batony. Ale kontrolować, to nie znaczy banować, biec z widłami na producenta. Jak zjem paczkę chipsów na dwa-trzy tygodnie, na raty, przez dwa dni, NIC MI SIĘ NIE STANIE.
A przez lata całe nie jadłem chipsów wcale, właśnie z powodu takich ortodoksów jak w tym wątku.
Pełna zgoda, ciekawe to jest, że niektórzy ludzie widzą tylko skrajności i nie potrafią zrozumieć, że istnieje też coś po środku i że przykładowo można jeść co się chce ale z umiarem. A potem pojawiają się takie dziwne historie, że ktoś codziennie wypijał trzy butelki coli, a teraz pije tylko wodę z kranu i najchętniej zakazałby innych napojów. Takie skrajnościowe postrzeganie świata dotyczy też innych dziedzin, nie tylko żywienia, ludzie nie widzą albo nie chcą widzieć, że istnieje też coś po środku i zmuszają innych do takiego rozumowania...
istnieje też coś po środku i zmuszają innych do takiego rozumowania...
Oczywiście, że Pietrus ma rację. Oczywiście, że umiar jest we wszystkim wskazany. I, oczywiscie, nie należy zmuszać innych do tego, żeby pili wyłącznie wodę. Ale warto tłumaczyć i wyjaśniać pewne rzeczy, bo niektórzy nie zdają sobie w ogóle sprawy z tego, co spożywają.
Niemniej jednak w przypadku pewnych rzeczy, produktów czy składników nie warto sugerować "środka". Nie ma np. palenia papierosów, które "z umiarem" nie szkodzi. I nie ma picia coli, które "z umiarem" jest cool. To po prostu szkodliwy syf, który - rzecz jasna - spożywany w małych ilościach nikogo raczej nie zabije. Ale to samo można powiedzieć o papierosach. Przecież nic się nie stanie, jak raz na miesiąc wypalę ze dwie fajki, nie?
Nie, to nie jest szkodliwy syf, tylko, szczególnie w wersji z cukrem, to nie jest napój do mocnego nawadniana się. Pierwotnie to był właściwie... deser
"Pietrus ma rację, ale... Cola to syf, słodziki to syf, chipsy to syf, czekolada to syf, ciasta to syf" itp. Itd.
No jak się traktuje je jako nagrodę i codziennie zajada nimi problemy albo kompulsywnie wypija półtora litra jedno popołudnie, to syf.
Chociaż ja niemal codziennie zjadam dla przyjemności i smaku dwie kostki czekolady. Dwie kostki, nie dwie tabliczki. Baton czy wafelek wchodzi raz na tydzień - dwa.
Żyję, nie tyję i nie muszę jeść ortoreksyjnych fit deserów.
Chociaż czasem oczywiście mogę i taki zjeść, jeśli mam ochotę.
Generalnie powinienem wkleić poprzedni post w całości raz jeszcze.
Jednak cały wątek pokazuje, że dyskusja z ortorektykami nie ma sensu - jak z każdymi fanatykami. :) (tak ogólnie to stwierdzam bo są tu gorsi od Bukarego)
Cześć, mam ten sam problem, bo ciężko mi pić wodę która jest bez smaku. Długo szukałam czegoś dla siebie. Znajomi polecili mi fajną stronę. Jestem zakochana w soku jabłkowym : [link] Nawet mojego chłopaka przekonałam, a on jest raczej na bakier z owocami i warzywami ?? Mają bardzo intuicyjną stronę więc złożenie zamówienia zajmuję chwilę. Duży plus za czas dostawy.
Woda z cytryną
Jak nie odę to ziółka znaleźć takie co pasują. Ja uwielbiam mięte.