13 scen z gier, które zmrożą Wam krew w żyłach (i herbatę na biurku)
Dla mnie jednym z najbardziej pamiętynch momentów jest ten z Preya (2006), kiedy próbujemy odnaleźc dziewczynę głównego bohatera i w sumie to ją odnajdujemy, ale niestety dostajemy mocny plot twist i szybko się okazuje, że rzeczy nie pójdą po naszej myśli.
Przemiana w Strogga w Quake 4. Robilo wtedy wrazenie. Dzisiaj tez mocno wyglada...
Z wymienionych na mnie mocniej działały tylko Silent Hill 2 i Amnesia-Dark Descent. W miarę Outlast i The Cat Lady.
Z wszystkich straszaków mi największą psychodelę i niezapomniane momenty zapewniły te:
Silent Hill 2 i 3, Fatal Frame 1-4, Forbidden Siren 1 i 2, Penumbra-Black Plague, Amnesia-Dark Descent.
Zwłaszcza w nocy ze słuchawkami. Ponura atmosfera i gęsty duszny klimat przez całą grę + mocne sceny grozy w pewnych punktach.
A propo Fatal Frame 5 ma dostać port Pc. Niestety jako jedyna część serii.
13 scen z gier, które zmrożą Wam krew w żyłach (i herbatę na biurku)
Świetlikowy plot twist
XD!
Ja swego czasu najbardziej obsrałem zbroje przy F. E. A. R. 2: Project Origin i Dead Space. Teraz pewnie bym się z tego śmiał ale tych ładnych parę lat temu grając w te tytuły byłem nieźle spięty. No i jakiś klimat do samego grania w gierki miałem inny.
Raz spadłem z krzesła grając w System Shock 2. Ta gra naprawdę straszyła.
Wspomniano dużo dobrych gier. Penumbra była świetna (poza trzecią częścią, ktora była grą logiczną w bez fabuły), świetne były też dwa mody Necrologue i Twilight the Archaic. Amnesia miała też nieco zapomnianą choć też dobrą drugą część - Machine for pigs. Ciężar był przeniesiony ze straszenia na bardziej psychologiczne rozterki głównego bohatera. Dalej mamy outlast, świetna gra, chociaż moim zdaniem to dodatek Whistle Blower straszył bardziej. Obcy Izolacja gra niemal idealna, bo twórcy dobrze ogarnęli materiał źródłowy i dobrze napisali sztuczną inteligencję obcego.
Co do slendera - tak, znalazłem 8 kartek. Zajęło mi to jakieś 3 godziny prób. Nawet gdzieś mam nagrany film na dowód. ;)
"Po zgonie trafia do Królowej Czerwi – tajemniczej istoty zdającej się panować nad życiem i śmiercią. Ofiarowuje ona Susan nieśmiertelność. Jej ceną jest jednak zabicie pasożytów"
Tja, jasne. Ofiaruje... Nic nie ofiaruje za żadną cenę. Susan popełniła samobójstwo, bo chciała spokoju, zapomnienia. Jak twierdziła królowa Czerwi, dalsze istnienie w tych zaświatach, bez możliwości przestania istnieć, miało być karą za ten grzech, a zadanie zabicia pasożytów miało być "pokutą", po której Susan wreszcie będzie mogła przestać istnieć. Brak możliwości trwałej śmierci miał trwać tylko do czasu wykonania zadania i dać jej jakiekolwiek szanse w tym starciu (i zagwarantować, że Susan nie wymiga się od umowy, próbując kolejnego samobójstwa).
Akurat to, że bohaterka zabijała pasożytów, mnie nie szokowało. Biorąc pod uwagę, jacy to byli ludzie (i jak nieludzcy), czułem, że wyświadcza światu przysługę.
Bardziej szokująca mogła być opowieść o Kociej Wdowie
spoiler start
gdzie bohaterka mogła niesympatycznego (ale jednak normalnego, nie jakiegoś zwyrodnialca) nastraszyć, albo właśnie zabić
spoiler stop
"Przykro mi, Mitzi, wygląda na to, że nie dotrzymam słowa"
spoiler start
gdy bohaterka obiecała przyjaciółce, że nigdy więcej nie spróbuje odebrać sobie życia, a później, oślepiona przez jednego z pasożytów musiała się zabić, żeby wrócić w lepszej formie
spoiler stop
albo fragment z gazem
spoiler start
jedna maska na dwie osoby i dylemat: zostawić ją dla siebie. czy oddać Mitzi, licząc na kolejny powrót i ryzykując, że tym razem cud może już nie nastąpić.
spoiler stop
Moje pierwsze straszne przeżycie w grze to w Resident Evil 4 w 2005 kiedy to Zombie z piłą motorową uciął mojemu bohaterowi głowę. Potem było już tylko lepiej
Pamiętam, że niemałe wrażenie wywarła na mnie pewna scena z udziałem dziewczyny Jackiego Estracado z pierwszego The Darkness. Przechodziłem tę grę lata temu, więc nie wiem, jak teraz bym na nią zareagował (gdybym zagrał teraz po raz pierwszy), ale to w sumie był dosyć niezły i - moim zdaniem - nieoczekiwany zwrot akcji.
Niewiem jak można grać w takie gry które ryją beret. Później psychole chodzą po ulicach.
Pierwsza wizyta w laboratorium w STALKER Cień Czarnobyla, miło że zamierzają wrócić do tego w sequelu.
Trudno mi wybrać jedną z Cat Lady czy Darkwood więc spasuję...
Bardzo fajny artykuł, wiele tych tytułów znam tylko z tytułu i niektóre nawet mam jak Outlast. Niestety nie miałem jeszcze okazji zagrać i czas najwyższy to nadrobić.
Mi na tej liście bardzo brakuje pierwszego Dead Space, gry które naprawdę jest straszna, smutna, przygnębiająca i jako jedna z nielicznych daje do zrozumienia że im dalej się posuwamy tym będzie coraz gorzej. Ja już w połowie gry straciłem wszelkie nadzieję, ale szedłem dalej bo się oderwać nie mogłem.
Wymieniony na samej górze Prey też potrafił skrzywić psychikę na całe życie, mocno momentami też straszył Stalker oraz nie mogę odmówić klimatu serii F.E.A.R. Szczególnie pierwszej i drugiej odsłonie, niektórzy uważają że to taki dziecinny horror ale postać Almy budowała niesamowity klimat. Przestraszyć też potrafiła, ale ja też zawsze widziałem tam drugie dno. Tragedię skrzywdzonego dziecka, a zarazem dorosłej kobiety która w dorosłej postaci jest przerażającą istotą. Zawsze jak ją widziałem to nasuwały mi się myśli co te bezduszne istoty uczyniły.
Nie można też zapomnieć o Ravenholm z Half-Life 2, świetnym DOOM 3 który miał swoje świetne momenty i bardzo dobry klimat. Oryginalny Unreal też miał swoje chwile grozy, które nawet dziś potrafią zrobić wrażenie. Do tego dodałbym jeszcze Silent Sill Shattered Memories, czyli jedynkę w nowym wydaniu (cały czas marzy mi się port na Switch).
Jak sobie coś jeszcze przypomnę, to chętnie uzupełnię ten wątek.
Tylko dwie sceny pamiętam, które mnie przestraszyły:
1. wyskakujący pies i wyjące syreny z resident evil (psx)
2. scena z dead space - leżał sobie stworek na podeście i pomimo, że miałem 100% pewności, że wstanie to i tak mnie wystraszył (mistrzowie).
Zdecydowanie brakuje mi momentu szycia sobie ręki przez Clementine w drugim sezonie TWD. Aż sam czułem ten ból
Jeśli chodzi o "Amnesię", to gra tak naprawdę straciła dla mnie wszelką grozę właśnie w momencie, w którym zobaczyłem, co za mną łazi. Niedługo potem odinstalowałem grę, bo stała się najzwyczajniej w świecie nudna.