Gniew Druidów to takie lepsze AC Valhalla. Lepsze, bo ma koniec
82h zajęło mi zobaczenie w valhalli wszystkiego. Nie pozbierałrm tylko skrzynek ze skórami i kamieniami bo uznałem je za nieistotne.
Perfekcjonistka czy nerwica natręctw? Pytam pół żartem pół serio bo sam mam dokładnie tak samo. Jak widzę jeszcze coś "nie otwartego" na mapie to mnie mierzi żeby tam pójść, mimo iż w późniejszej fazie gry jest to wręcz męcząco-irytujące.
współczuję! niewiele jest gorszych przypadłości w przypadku tak dużych gier [*]
U mnie to już chyba nerwica natręctw :P . Sam pograłem chwilkę w Valhalle na premierę po dłuższej przerwie od gier i postanowiłem sobie najpierw odświeżyć serię i ukończyć pominięte główne części sagi żeby ogarnąć wątek współczesny, do Syndicate jeszcze walczyłem ale w Origins nie potrafię po drodze do głownego questa pominąć jakiegoś znaczka zapytania, zadania pobocznego lub nie dokończyć lokacji... Cały czas mam wrażenie że jakiś smaczek albo fajny itemek może mnie ominąć i już tak męczę te Origins od miesiąca ale w sumie bawie się dobrze mimo tego "psychicznego przymusu"
Koszmarna przypadłość, sam mam trochę podobnie - staram się maksować, dla własnego spokoju ducha, ale niestety często dochodzę do momentu znużenia i finalnie nie przechodzę głównych kampanii fabularnych : /
Też tak mam w każdej grze. Do tego dochodzą jeszcze znajdźki, których zazwyczaj nie widać na mapach. I zaglądam zawsze w każdy zakamarek, obwąchuję wszystkie kąty po bokach zamiast iść główną drogą. To jest na tyle męczące, że jak czasem znajde grę, w której niema znajdziek, to czuję taką ogromną ulgę, że mogę w końcu spędzić czas spokojnie i przyjemnie xD
Tu już dodatki do Valhalli, a ja dopiero co skończyłem Origins i przede mną jeszcze Odyssey... Za często te gry wychodzą, za często. Dobrze, że nie mam parcia na brak spoilerów i przechodzenie na premierę :D No może prócz CP ;)
Ja zmierzam do Londynu, ale...to było kilka tygodni temu. Strasznie tam jest wszystko rozmącone, z czasem mega podlane nudą. Trochę, przyznam, nie chce się do gry wracać :)
I tak sporo lepsza część od Odyseji, która dla mnie jest synonimem nudy spod znaku AAA.
Aaaa kotki dwa.
Ja w ACV grałem na premierę i skończyłem grę w 100%(jak wszystkie inne części serii). Zrobiłem wszystko co było wymagane do "zaliczenia" każdej lokacji, do tego zebrałem wszystkie mniejsze skrzynki jakie tylko się pokazały. Całość zajęła mi niecałe 150h(149h38min), co i tak jest mniejszym wynikiem niż w Odyssey(tam miałem ok. 168h po ukończeniu podstawki i 226h po skończeniu dodatków).
W Gniew Druidów jeszcze nie grałem, najprawdopodobniej zrobię to dopiero, gdy ukażą się wszystkie inne dodatki. Gdyby gra była na Steamie(wiem, że to może być dziwny powód, ale tak właśnie jest) to pewnie już skończyłbym dodatek i zdobył wszystkie osiągnięcia. :)
Ja całą valhallę przeszedłem w czasie przerwy świątecznej w jakieś 3 tygodnie na 100% i zajęło mi to coś koło 100h. Gra nieźle mnie wtedy wciągnęła.
Na liczniku 106 godzin póki co. Jeszcze nie skończyłem podstawki, ale przerwałem ją ze względu na premierę dodatku. Podobnie jak fixumdyrdum zbieram wszystko, włącznie ze skrzynkami, które pojawiają się na mapie dopiero po mocnym przybliżeniu, a do tego jak zwykle nie korzystam z szybkiej podróży. Bawię się świetnie. Obstawiam, że całość (włącznie z tym drugim DLC co ma dopiero wyjść) zajmie mi jakieś 300+ godzin.
A ja przyznam, że jak przy Origins się jeszcze dobrze bawiłem bo było coś świeżego, przy Odysei też było całkiem spoko (choć powtarzalność lokacji męczyła) to Valhalla zaczęła mnie już męczyć. Niby lepsza fabuła i pewne rzeczy poszły w lepszym kierunku, ale jestem już zmęczony tymi ogromnymi, wydmuszkowymi światami. Ubisoft świetnie tworzył piękne i rozległe miasta, więc mam nadzieje, że wrócą jeszcze do tej formuły. Valhalla to generalnie rzeki, pola, lasy, krzaki, krzaczory, góry, górki i pagórki - gdzie to wszystko wygląda z grubsza tak samo, a my tylko lecimy od punktu A do punktu B, aby zaliczyć kolejną znajdźkę. Najgorsze są mapy skarbów, czyli znajdźka polegająca na tym, że musisz lecieć do innej lokacji po kolejną znajdźkę...
Nie wiem, pewnie mam te odczucia przez to, że w Odysei jeszcze skutecznie bawiłem się w skrytobójstwo i było to fajne, a tutaj nie tylko sterowanie jest jakieś takie toporniejsze, ale same projekty lokacji wymuszają bardziej wikingowe podejście (wszędzie grupy przeciwników, skrzynie wymagające załogi do pomocy itp.)
Cel na ten rok:Wbić platynę..serio?;D No cóż, jakieś cele trzeba mieć,ja tam ma cel nie umrzeć ;)
A co do takich dłuższych gier.Mam swój plan działania.Najpierw pykam 3 godzinki w fabułę,potem sobie trochę latam bez celu i zwiedzam. Potem skupiam się na pobocznych zadaniach i fabule ,po drodze zbieram fanty. Potem zawsze poświęcam 10 godzin na same zbieranie dupereli. Nie wazne w jakiej grze, na pewno przeznaczam na to 10 godzin.Potem fabuła do połowy. I zabieram się za oczyszczanie wszystkiego.No prawie,bo wbijanie 100% to nie dla mnie,zrobiłem to chyba tylko w AC 3 i Black Flag. Jak te typowe zbieranie dupereli zaczyna mnie nudzić, to olewam.Nie ma sensu się tak katować. A problem mam zasadniczy.Jak poświęcam kupę czasu,na ten same bezsensowne czynności w grze(np otwieranie skrzynek) to po jakimś czasie szlag mnie trafia, na każdą niedoskonałość gry ,i po prostu gra zaczyna mnie drażnić. Jak stwierdzam że to wystarczy,to jadę drugą połowę fabuły do końca. I potem ewentualnie jeszcze trochę polatam,ale rzadko. No ale są też gry, gdzie nie wszystko da się zdobyć od razu, więc w tym przypadku przed dwoma ostatnimi misjami zbieram fanty. OD taki system ,którego używam od lat ;D Szczególnie w grach UBI i RPG. Ogólnie nie robię tego,co jest nieistotne ,i daje tylko te 100% A u UBI,szczególnie w serii AC jest masa badziewia,które jest niewarte robienia.
Valhalla to taki (BIEDA WIEDŹMIN 3) - gra jest max na poziomie 6.5/10
Co i tak jest o niebo lepsza od Odyssey czy Origins...... które przez straszny grind były jak dla mnie NIE GRYWALNE.
Generalnie gra mega nudzi juz po 30-40h grania - moim zdaniem powinni taką valhalle upchać na max 40h i max 45h z dodatkami .
Ale czy ktoś komuś rozkazuje żeby latał do każdego pytajnika? Już Wiedźmin 3 potwierdził że pod pytajnikami może być coś fajnego, albo coś bezużytecznego. AC Origins ciekawsze miejsca pokazywał jako złoty pytajnik. Dla AC może powstawać w nieskończoność o ile będą utrzymywać aktualny poziom
Wbiłem platynę w Valhalli po około 130h co zajęło mi 2-3miesiace. Ukończyłem to niedawno i nawet wziąłem sie za River Raids (nie potrzebne do platyny) bo wszystko inne było zrobione, zebrałem tez wszystkie śmiecie w te 130h świecące sie na mapach które tez do platyny nie sa potrzebne. Mam wszystkie skille na maxa, level 427 i Mastery pointą po 20 w trzech gałęziach wiec rozwój juz nie działa dalej. Teraz zacząłem dodatek z druidami i jest ciekawiej niż w podstawce bo jest to mniejsze i szybciej sie skończy...pozniej bedzie Paryż za kilka miesięcy ale na długi czas dam sobie spokój z dluuugimi otwartymi światami bo sa za męczące! 90h platyna w cyberpunku mi sie dłużyła. Chyba idealny czas na obszerna grę to przedział 40-60h, a najciekawiej sie gra w liniowe gry z szybka akcja takie na 10-20h max.
Kwestia tego co rozumiemy poprzez ukończenie gry. Dla zazwyczaj oznacza to zakończenie wątku głównego. Czasem jeszcze później wykonam kilka aktywności pobocznych ale zwykle po prostu już brakuje mi wtedy motywacji do rozwijania postaci. Zwłaszcza gdy tak jak w Valhalli pojawia się już znużenie tym światem i jego mechanikami. Nie mam takiego zaparcia by odhaczać wszystkie punkty i zadania na mapie i podziwiam ludzi, którym się to chce.
Specjalnie odpuściłem Odyssey żeby mieć świeżą głowę do Valhalli, i na początku się udawało. W Norwegii bawiłem się pięknie, i bardzo dobrze gdzieś 15h w Anglii. Naprawdę doceniam tytaniczną pracę Ubisoftu w kreowaniu tych światów, całkiem niezłych gdzieniegdzie zadań czy to głównych czy pobocznych, i cały ten research historyczny który odjaniepawlają przy każdej z serii - mimo to na teraz już męczę tą Valhallę, a do odkrycia mam jeszcze całą północną część mapy i calutką południową. Co z tego, że Anglia zachwyca designem i klimatem, jak każda miejscówka polega na tym samym - ot, wbij, znajdź skarby, wybij Sasów, odpal jakiś dialog, i hajda gdzie indziej. Po dwudziestu godzinach zna się ten schemat do bólu. Jak ja zatęskniłem go Tsushimy, gdzie do końca, mimo braku milionów aktywności, chciało się zwiedzać i walczyć, wejść na jakąś górę by zobaczyć dalekie panoramy, wykonać jakąś misję mimo ich niezbyt wysokiej jakości, czy po prostu carpediemować przy melancholijnej muzyce dalekiego wschodu. W Valhalli od początku mamy drona, więc nawet nie chce się wchodzić na te piękne wzgórza. Wszystko robi się tam jak na taśmie, byle zaliczać te świecące punkciki, jak to zauważyła Dżulija. Typowy Ubisoft pozostał typowy.
Dla mnie to po AC Originis i Odyseey - Valhalla to krok w tył. Nuda na maxa - muzyka była fajna tylko. Animacje i ruchy głownego bohatera podczas poruszania się i walki moim zdaniem uboższe i obcięte.
Piramidy w Origins - bajka
Marmurowe , Granitowe budynki w Odyssey - bajka
Tu drewniane haty, lasy i zamiast orła czy sokoła mamy wronę.
Prawdopodobnie nie wrócę już do tego tytułu a poprzednie części ogrywałem po kilka razy.
Niestety u mnie to samo... gdzieś tak od połowy gry, to już było na zasadzie, aby przejść.