Witam,
tak się ostatnio zastanawiam nad moim konkretnym przypadkiem. Otóż nienawidzę brać urlopu typu 2 tygodnie pod rząd itd. Czas wykorzystuję bezproduktywnie, a właściwie bliższe prawdy było by po prostu określenie, że mało wydajnie. Ot, coś tam porobię, ale mnóstwo tego czasu przy tak długim urlopie zwyczajnie marnuję na pierdoły.
Co innego w systemie, który ja sobie upodobałem i z którego staram się korzystać (jak przełożony w danym miejscu pracy na to pozwala). Otóż wolę sobie urlop rozbijać i w miesiącu wziąć na przykład dwie wolne środy w czasie, kiedy mi odpowiada- mogę wtedy pozałatwiać różne rzeczy w urzędach a resztę czasu wykorzystuję na to, czego nie miałem czasu zrobić ze względu na inne zajęcia, którymi się zajmowałem w ciagu poprzednich dni...
Jakim typem pracownika jesteście? Bierzecie długie urlopy, czy w miarę możliwości próbujecie sobie te dni wolne rozbijać jak ja? :)
Pytanie do pracodawców: Słyszałem ogólnie, że mój preferowany typ brania urlopu nie jest dobrze widziany okiem pracodawcy. Już od jednej przełożonej kilka lat temu usłyszałem rzucony do innego pracownika tekst, że docenia osoby które chodzą do pracy a nie w niej "bywają". Zresztą w sumie podobnie można spojrzeć na krwiodawstwo- też pracownik jest niedyspozycyjny danego konkretnego dnia. Tym bardziej w dobie covidu, kiedy to przysługują 2 dni wolne :>
Jak drodzy golowi pracodawcy oceniacie pracownika, które swoje w pracy robi i się stara, ale urlop wykorzystuje w małych kawałkach?
Dobrze, ze prawo wymusza na pracodawcach dlugie urlopy. Ciebie to moze nie dotyczy, ale inni maja na ten temat inne zdanie. Pracodawcy to wiadomo jakby chcieli. Zebys zapierdalal 24h 3xx dni w roku, nigdy nie chorowal, nie zachodzila w ciaze, nie oddawal krwi. Pracowalem kiedys u jednego pacjenta, ktory nam dawal wyklady ile firma traci bo chodzimy do kibla. Plakal, ze na posilki chodzimy na stolowke bo to strata czasu dla firmy. No, ale kiedys jeden pracownik nie wytrzymal uslyszawszy tekst, aby szybciej pracowal. To mu z usmiechem odpowiedzial, ze do emerytury zdazy. Jego mina byla bezcenna.
Normalnie, po to te urlopy są żeby z nich korzystać :) Zmęczony albo rozkojarzony pracownik to kiepska inwestycja dla firmy. Wolę więc gdy raz czy dwa w miesiącu weźmie wolne, pozałatwia swoje prywatne sprawy i odpocznie nieco niż gdyby miał do pracy przychodzić ze zmęczeniem/niezałatwionymi sprawami wiszącymi nad głową.
Ważne by o urlopie poinformował odpowiednio wcześniej i pozwolił na przygotowanie zastępstwa albo przełożenie zadań na inny termin i nie widzę w tym żadnego problemu. Najwyraźniej ja mam inne podejście od twojej szefowej bo doceniam osoby, które dobrze wykonują swoją pracę, a nie do niej "chodzą" :)
Edit. Do kolegi wyżej:
Twoja opinia jest warta tyle samo co stwierdzenie, że pracownicy to wiadomo jakby chcieli - "nic nie robić i zarobić" bo ktoś gdzieś kiedyś trafił na pracownika, który był zwyczajnym leniem i miał gdzieś swoje obowiązki. Durna generalizacja. Nie wszyscy pracodawcy i nie wszyscy pracownicy.
Nikt na mnie jako na szefie niczego nie wymusza, cieszę się że moi pracownicy korzystają z urlopów i chętnie ich udzielam. Nic mi po przemęczonych, wyeksploatowanych ludziach, którzy nie mają ani siły, ani motywacji żeby przykładać się odpowiednio do swoich zadań. Zadowolony, wypoczęty i zaangażowany pracownik to także mój jak najlepszy interes bo wzrasta jego produktywność. Dlatego dbanie o jego zdrowie i potrzeby nie ogranicza się do wypłaty złotówek raz na miesiąc.
A że czyjaś nieobecność sprawia od czasu do czasu potrzebę zmian w rozkładzie dnia to jest w gruncie rzeczy niewielki problem. Od tego także jestem, żeby logistycznie sobie wszystko poukładać i zapewnić ciągłość prac.
No niestety wiekszosc szefow to ma w 4 literach pracownika. W korpo to tez tylko wyzysk. Fajnie jakby wszyscy pracodawcy byli tacy jak Ty. No, ale rzeczywistosc jest inna. Tez to zalezy od wielkosci firmy. Jak mala firma to ciezko dla pracodawcy jak mu ludzie biora urlopy. No, a w zyciu wiadomo. Nie zawsze mozna powiadomic wczesniej, ze bedzie sie bralo dzien wolny. W wiekszych firmach to nie problem i generalnie maja to 4 literach. No chyba, ze jest sezon i all hands on deck. Wtedy menager moze ci w 4 oczy delikatnie dac so zrozumienia, ze lepiej jakbys nie bral urlopow. Przy swiadkach oczywiscie tego nie zrobi bo nie jest glupi. W mojej bylej firmie z tego powodu zabroniono miec swoje telefony. Stalo sie to po tym jak jedne z menadzerow przegral sprawe w sadzie o mobbing.
Nie mówię, że sytuacji takich jak opisujesz nie ma. Sam byłem kiedyś pracownikiem i również zdarzyło mi się pracować w firmie, która owszem - urlopy pozwalała wykorzystać do ostatniego dnia - natomiast mocno naciskała by wykorzystywać je w ciągu miesiąca "sezonu ogórkowego" dla branży. Góra wyraźnie dawała do zrozumienia, że jakiekolwiek prośby o urlop poza nim są niechętnie widywane. Tyle, że właśnie z takich między innymi doświadczeń wyciągałem wnioski na temat właściwego podejścia do pracowników i zarządzania ich siłami. Bo chociaż żyłowanie pracowników w szczytowym sezonie może i spina się komuś finansowo na papierze to w praktyce nikt tam nie zadawał sobie trudu by brać pod uwagę również ich produktywność i takie szczegóły jak inwestowanie w dłuższej perspektywie w doświadczonych, zaangażowanych w swoją pracę ludzi.
Mogę dodać, że akurat w moim mieście i branży jest grupa przedsiębiorców z młodszego pokolenia, którzy myślą podobnie do mnie i na swoim oraz ich przykładzie wiem, że zdrowsze podejście do biznesu i pracowników długofalowo nam się zwyczajnie opłaca.
Co do korpo to tam wszystko zależy od pozycji, profilu działania i tego jakiej wielkości trybikiem jest się w takiej machinie. Moja partnerka nadal pracuje w jednym z największych europejskich koncernów i nigdy nie narzekała na problemy z wzięciem urlopu czy podejściem jej zwierzchników do tej kwestii. Ale ona jest w specyficznej sytuacji bo przyjechała do Polski z zagranicy, jej natywny język jest bardzo dużym atutem i zajmuje się wąsko wyspecjalizowaną dziedziną finansów. Firmie trudno byłoby tu na miejscu szybko zastąpić ją kimkolwiek innym ma więc komfort pracy, którego oczekuje.
No to uwaga, za 2020 rok mam 26 dni urlopu i drugie tyle za aktualny rok. Pewnie popatrzycie na mnie jak na wariata, ale wywiązuje się ze swoich obowiązków robiąc często znacznie więcej niż inni, a do tego jakoś nie jestem zmęczony. Może dlatego, że sobota jest dniem gdzie zajmuje się sobą i sprawami gospodarczymi. Natomiast w niedziele zawsze się byczę do granic możliwości. Urlop pewnie wezmę dopiero jak sobie remont pokoju zrobię, a do tego przyda się tydzień lub dwa. Najpierw deski obrobić, potem okablowanie według mojej wizji i być może jeszcze podłogę nową.
Ale na razie jest jak jest, chyba za bardzo lubię swoją pracę po prostu i szefowa również jest świetna.
Tacy jak Ty, przeważnie psują temat normalnym ludziom.
Zawsze wykorzystuję swoje dni urlopowe co do sztuki, a ponadto biorę z minimum dwa tygodnie L4 w roku dla zasady.
Twoja szefowa zadowolona, i trudno się dziwić mając takiego "osiołka-garbuska", oczywiście za przeproszeniem.
Zabawne są Wasze komentarze i te minusy które dostałem, jestem aktualnie w wieku gdzie mam jeszcze spore pokłady energii to kiedy mam zarabiać pieniądze? Dzięki temu otrzymuję znacznie wyższe premię za wykonaną pracę i doprowadzaniem spraw do końca. Pewnie bym częściej korzystał z "wolności" gdybym miał żonę i dzieci, ale że aktualnie nie posiadam więc to najlepszy okres aby wypracować kapitał. No i nie mam problemu, gdy przychodzi mi jakaś zachcianka nawet jak trochę kosztuje.
Prawda taka że najwięcej można ugrać do 40-tki, aby potem właśnie spasować i przejść na niższe obroty co min. uczynił mój brat. Wypracował swoje, teraz zmienił branżę na bardziej wyluzowaną i śpi sobie spokojnie oraz spędza czas na zabawie z córką.
Natomiast komentarze typu osiołek na które się osobiście nie obrażam przypominają mi niektórych znajomych co tylko kombinują po kątach jak tu nic nie zrobić. Ale jak przychodzi do wypłat to szef jest sknera, ale co ja tam wiem taki osiołek garbusek.
Tacy jak Ty, przeważnie psują temat normalnym ludziom
Co masz na myśli pisząc o normalnych ludziach? Inni w mojej pracy przez to mnie lubią, bo biorą sobie wolne kiedy chcą bo ja zawsze jestem i nikt nie ma z tym problemu.
Co roku biorę dwutygodniowy urlop, mimo że w mojej firmie nikt na to nie naciska. Dzięki temu można pojechać gdzieś dalej do Azji, Ameryki Pld, czy nawet spędzić te dwa tygodnie na jakiejś objazdówce po Włoszech czy Hiszpanii.
Od dawna działam w trybie: 3 tygodnie w sierpniu, dwa tygodnie na święta. Jeden dzień to jest dupa a nie urlop.
na początku pracy też psioczyłem na 2 tygodnie urlopu w wyznaczonym terminie i wolałem brać co jakiś czas 1-3 dni, teraz to najchętniej brałbym na raz 3-4 tygodnie, a resztę wykorzystał na długie weekendy
Niewolnictwo XXI wieku na ludziach nadal istnieje. Szkoda że ludzie mniej wypoczywają a więcej pracują, trochę szkoda życia by pracować. Ja rozumiem że praca rozwija bawi czy uczy, ale tylko taka która sprawia nam radochę, chociaż od takiej należy się odpoczynek. Na urlop? Ale mi problem.. z lekarzem pogadać i 2tyg urlopu pociągnąć na L4(zakładając że masz końskie zdrowie, bo w przeciwnym wypadku mogą zwolnić) a resztę wybrać w roku kalendarzowym. Tak szczerze mówiąc jeden urlop dłuższy w roku to trochę mało. Szczególnie dla pracownika fizycznego, ale oczywiście takich ludzi się nie szanuję. Gdyby te głupie robole przestały pracować za grosze, to cała gospodarka by upadła w miesiąc albo krócej, ale oczywiście takich ludzi się wyzyskuję nie dając nawet czasu na zjedzenie porządnego posiłku czy odpoczynku. Ktoś musi być biedny by inny mógł się bogacić taka smutna rzeczywistość, bo nie idzie dogodzić wszystkim, ale chociaż każdy mógłby być na równo traktowany.
Żeby psychicznie i fizycznie odpoczac nie da się wziąć wolnego inaczej jak na 2tyg. To jest też z korzyścią dla pracodawcy.
Długi urlop np. jednym ciągiem dwa tygodnie ma zupełnie inną funkcję niż branie pojedynczych dni wolnych.
Tak wydaje się bardzo atrakcyjne móc pracować o jeden dzień w tygodniu krócej przez 10 tygodni niż brać urlop na dwa tygodnie.
Tyle że ten 2 tygodniowy urlop ma bardzo ważne znaczenie dla zdrowia psychicznego, a oderwanie się od pracy na dłuższy okres conajmniej raz do roku jest naprawdę każdemu potrzebne. Po takim oderwaniu się od pracy, po prostu pracuje się lepiej.
Taki urlop powinien trwać może nawet miesiąc.
Branie sobie pojedynczych wolnych dni ma inną funkcję i nie zastąpi prawdziwego odpoczynku.
Pracodawca ma obowiązek wysłać pracownika minimum raz w roku na 10 dni urlopu pod rząd, czyli przeważnie z weekendami masz 2 tyg.
I tak jest wg prawa, przynajmniej gdy pracownik zatrudniony jest na umowę o pracę, bo nie wiem jak jest na innych formach zatrudnienia.
To czy go wyśle, czy tylko oficjalnie rozpisze w ewidencji czasu pracy to już inna sprawa, to co pracownik podpisze, a zrobi to też już inna sprawa.
Nie jest to do końca prawda. Pracodawca ma obowiązek udzielić 10 dniowego urlopu na życzenie pracownika, ale z KP nie wynika obowiązek, jakoby pracownik miał obowiązek taki urlop odbyć. Innymi słowy - jeśli chcesz wziąć 10 dni, pracodawca ma obowiązek Ci takiego urlopu udzielić. Jeśli nie chcesz - nie musisz.
Daj jakieś źródło.
Mnie szkolili, że nie ma chce, czy nie chce, pracodawca ma obowiązek dać, a pracownik wziąć.
Pierwszy z brzegu link z google potwierdza moją wersję
https://poradnikpracownika.pl/-dwutygodniowy-urlop
Drugi to samo:
https://www.prawo-pracy.pl/10_dniowy_urlop_w_ciagu_roku___czy_to_obowiazek_pracownika_-p-715.html
Cytat:
Zgodnie z art. 162 K.p. urlop wypoczynkowy może być podzielony na części, pod warunkiem, że co najmniej jedna część wypoczynku będzie trwała nie mniej niż 14 kolejnych dni kalendarzowych. W Kodeksie pracy mowa jest więc o części wypoczynku trwającej 14 dni (a nie o 10-dniowym urlopie). Wypoczynek trwający 14 dni kalendarzowych nie zawsze oznacza 10 dni roboczych, w czasie tym uwzględnia się bowiem także dni wolne i świąteczne, w tym niedziele.
O podział urlopu wnioskuje pracownik, ale dzieląc urlop na części, powinien pamiętać o powyższej zasadzie.
Pracodawca nie powinien wyrazić zgody na inny podział urlopu wypoczynkowego, gdyż krótszy niż 14-dniowy wypoczynek nie pozwala na skuteczny odpoczynek i prawidłową regenerację sił. Pracodawca, który zgodzi się na krótszy wypoczynek pracownika, może zostać ukarany w razie kontroli karą grzywny od 1000 zł do 30 000 zł (art. 282 § 1 K.p.), mimo że to pracownik wnioskował o taki, a nie inny podział urlopu.
Kyahn ma rację.
Oddzielną kwestią pozostaje fakt, że pracodawca nie ma żadnego narzędzia, aby skutecznie wyegzekwować ten przepis (nie dotyczy sytuacji gdy mamy do czynienia z planem urlopów z prawdziwego zdarzenia, ale to też jest przepis z kosmosu jakich wiele w KP). W konsekwencji mamy do czynienia z patologią polegającą na tym, że pracodawca zabezpieczając sobie tyły przez PIP powinien dokumentować odmowy pracownika udania się na taki urlop.
Jako pracownik też preferowałem krótkie urlopy, ale częściej - dwa tygodnie strasznie mnie wkurzały :)
Jako pracodawca - poza tym, co jest wymuszane - czyli te 10 dni roboczych ciągiem - nie narzucam nikomu jak ma wykorzystywać urlop - poza tym, że muszę narzucić wykorzystanie urlopu zaległego, nie mogę za niego zapłacić. A jeśli się taki pojawia to nie ze względu na niemożność wzięcia urlopu, tylko niechęć. No ale jak trzeba, to trzeba :) Sam przy dobrych wiatrach mogę złapać tydzień wolnego, dwa tygodnie w całkowitym oderwaniu od pracy są praktycznie niemożliwe. No ale państwo wie lepiej :)
Kiedyś usłyszałem, że największy sens ma urlop trzytygodniowy - w pierwszy tydzień przyzwyczajasz się, że nie pracujesz, w drugim zaczynasz odpoczywać a w trzecim nudzić. Coś w tym jest.
To u mnie zazwyczaj wystarczały trzy dni - dzień przed weekendem, weekend i dwa dni po :D Teraz pewnie byłoby inaczej, bo jednak inne obciążenie psychiczne, ale kiedy będę mógł sprawdzić to nie wiem :)
Dlugi urlop to w najbardziej idealnym ujeciu 4 tygodnie. Tydzien na odreagowanie roboty, dwa na odpoczynek wlasciwy, tydzien na psychiczne przygotowanie sie do powrotu. Swoja droga niezle sie wscieklem jakis czas temu, gdy gosc z biurka obok wzial najpierw owe 4 tyg, by sobie pojechac do RPA, a miesiac pozniej wzial jeszcze dwa, by tam pojechac ponownie, by „doogladac” to, czego nie mogl za pierwszym razem. Ponoc tak sobie ladnie w kontrakcie wynegocjowal...
a jeszcze mam do wybrania 2 tyg ojcowskiego do konca pazdziernika
no coz, jak sie ma dzieci na chacie, a przez pandemie nie za bardzo jest nawet gdzie isc/wyjechac to czlowiek nie widzi sensu brania wolnego
I co wy co niby nie bierzcie 14 dni kalendarzowych w ciągu nie musicie tego rozpisywać? Nie wystawiacie fikcyjnej karty urlopowej na 14 dni. Jeśli nie to widocznie pip jeszcze nigdy u was nie był na kontroli.
Do nikogo nie piję, ale zawsze mnie rozwalało jak ktoś brał powiedzmy tydzień urlopu żeby remont zrobić. Cały tydzień zasuwa ze szpachlą czy innym pędzlem a potem znowu idzie do pracy i zero wypoczynku. Ja mieszkanie remontowałem po pracy, siedząc do wieczora. Jak skończyłem wtedy wziąłem sobie kilka dni wolnego i mogłem odpocząć, i fizycznie i mentalnie wiedząc że mam wszystko zrobione i mogę w spokoju czilować. ;)
Wiadomo że czasem trzeba wziąć wolne bo akurat w ten dzień mus coś załatwić na mieście, w urzędzie, etc. Ale widzę że dużo osób, z mojego otoczenia to głównie starszej daty, po 40-stce właśnie w taki sposób wybiera urlop. Nie żeby odpocząć czy na wczasy pojechać tylko pracować ale w domu.
Nawet bym nie chciał isć na 2 tygodniowy urlop. Wolę sobie brać po 2 dni w każdym miesiącu. Łatwiej coś załatwić, więcej długich weekendów.
Do nikogo nie piję, ale zawsze mnie rozwalało jak ktoś brał powiedzmy tydzień urlopu żeby remont zrobić. Cały tydzień zasuwa ze szpachlą czy innym pędzlem a potem znowu idzie do pracy i zero wypoczynku
Może lubi się zmęczyć fizycznie i zresetować, każdy ma inne potrzeby.
Dlatego zaznaczyłem że nie mam z tym problemu. Tak jak piszesz, każdy ma inny sposób na reset. Ja sobie nie wyobrażam brać tydzień wolnego, napierniczać remonty i inne budowy a potem iść do roboty. Już pal licho zmęczenie fizyczne ale miałbym doła że wziąłem wolne a nic nie odpocząłem tylko dalej harowałem. Ale to mój shit, tylko swoją opinię wyraziłem. ;)
Z punktu widzenia pracownika: zawsze do tej pory miałem zakumulowane duże ilości urlopu, obecnie mam ich ponad 50, jednocześnie regularnie korzystam z tych dwóch tygodni ciągiem. Kwestia organizacji sobie pracy.
Z punktu widzenia pracodawcy: zależy od firmy, prawda jest taka że tak wielu pracodawców próbuje kroić jak wielu pracowników próbuje kroić. Miałem okazję współpracować z firmą, która miała prosty problem z pracownikami. Planowali oni 2 tygodnie urlopu, po których następowały dwa tygodnie l4, łącznie cztery wolnego ciągiem. Jednocześnie ci sami pracownicy narzekali że pracodawca janusz, który chce żeby pracowali 24/7, straszny burdel mieli.
Anyway, bo tam wyżej było o KP. Pracodawca ma obowiązek udzielić dwutygodniowego urlopu w ciągu roku pracownikowi. Pracownik powinien taki urlop rozplanować. Jednak jeśli z przyczyn niezależnych (otwarty katalog) tak się nie stanie to nie grożą za to żadne kary. I ma to sens, jak mamy pracownika który sobie rozplanował te dwa tygodnie w grudniu i się rozwali samochodem na autostradzie no to co wtedy? Wlatuje PiP z mandatem 5k? Bez sensu by to było :)
"obecnie mam ich ponad 50, jednocześnie regularnie korzystam z tych dwóch tygodni ciągiem."
Cus mi sie tu nie zgadza. Pracodawca musi rozliczyc ubiegloroczny urlop do 30 września, choćby skały srały (wysyłając cię na przymusowy lub placac ekwiwalent za niewykorzystany). Jesli bierzesz zawsze te 10 dni to z ubiegłego roku mogło ci pozostać max 16 dni. Wiec przy normalnym urlopie (nie liczac wynalazkow typu tacierzynskie itp.) Maks co mozesz miec w danym roku to 42 dni.
Jest jednak pozno wiec moze cos pokrecilem.