Towarzysze z gier RPG, o których nigdy nie zapomnimy
Brakuje mi tutaj serii Mass Effect z całą masą nietuzinkowych towarzyszy. Z tych najbardziej lubianych można wspomnieć chociaż Garrusa, Wrexa albo Mordina.
W niektórych przypadkach musiałem się w ogóle zastanawiać co to za postacie, choć w gierkę grałem. ; p
Mass Effect dostał zdecydowanie za mało tekstu w tym artykule, jedna krótka notka dotycząca bohatera tej serii to zdecydowanie za mało, zwłaszcza, że przez całą trylogię przetoczyło się mnóstwo świetnych postaci, takich jak: Liara, Tali, Mordin, Wrex i wiele innych.
Dla mnie Thane Krios. Mógłby powstać cały osobny artykuł, ponieważ trylogia Mass Effect w większości miała świetnie przedstawione i wyraziste postacie. Śledząc ich losy można było się naprawdę z nimi utożsamiać.
Ja nie byłem w stanie utożsamić się czy choćby sympatyzować z niemal żadnym z bohaterów z gier Bioware (z paroma wyjątkami). Większość z nich była strasznie płaskimi kukłami bez ekspresji i wyrazistości, a to że maja jakiś charakter to w zasadzie didaskalia. Jeden archetyp, zero głębi, złożoności czy nieprzewidywalności. Jeśli już coś się działa, to było jak scena z teatru szkolnego.
Wydaje mi się, że w New Vegas bardziej Victor (Howdy partner!) zapada w pamięć niż Pan Tak, który pojawia się dopiero później w grze.
9S z Automaty ? Ciekawy wybór. Mi z NieR'ów w pamięci jednak bardziej utkwił Emil - był w obu częściach gry, miał BARDZO wyróżniający się wygląd, a jego historia była chyba jednak znacznie bardziej depresyjna niż ta 9S :)
Zamiast NWN1 dałbym sequela, tam jest więcej ciekawych postaci, szczególnie w dodatku Maska Zdrajcy, który często porównywany jest z Planescape Torment.
Nawet Neeshka o irytującym głosie :] W podstawce był też mag Jerro, jako że to gra Obsidianu to nie będzie to karykaturalny zły mag, całe szczęście.
Swoją drogą - niedługo ma wyjść BG2 na silniku NWN2, dobra okazja by przypomnieć sobie o tych grach.
Z Fallout 2 wolałem jednak Marcusa i to tylko po uzbrojeniu go w karabin plazmowy, dzięki czemu staje się przydatny i nie ścina nas minigunem po plecach. Ewentualnie Cassidy, starego zgorzkniałego barmana z problemami sercowymi, którego córka? pojawiła się nawet w prawdziwym Fallout 3 o podtytule New Vegas.
Kolejni barwni towarzysze występują w Anachronox, kto nie grał ten niech żałuje, była to świetna podróż i przygoda życia, którą mało RPG w formie gry video potrafi zapewnić! Emerytowany pracownik muzeum używający gderania jako broni, niezrozumiały superbohater-przebieraniec, żywa zminiaturyzowana planeta czy kąśliwa pani doktor? Nie może zabraknąć „comedy relief" w postaci robocika PAL-18.
Osobiście dorzuciłbym jeszcze Elikę z Prince of Persia (2008) oraz Elizabeth z Bioshock Infinite.
Roman, Wrzód... serio? właśnie takich upierdliwców się zapamiętuje ;)
Z Fallouta wolałbym Iana, pierwszy i najlepszy, mimo że strzelał w plecy często ;)
Z Cyberpunka to przede wszystkim Panam, a Johnny na 2 miejscu.
Jeszcze Varrik Tethras z Dragon Age 2 i 3.
No i warto pamiętać o kompanach z Mass Effecta - Garrus, Tali.
Ja już zapomniałem o Johnnym . Większość tych gier nie ograłem .
Od siebie dodalbym jeszcze Iorwetha albo Vernona Roche z Wiedzmina 2 :)
I tylko zeby wcisnac badziewnego Silverhanda z Cyberbug 2077. W porownaniu z cala reszta (no z wiekszoscia) to jak burger z McDonalds a np. obiad u Amaro. ;)
Sporo jest towarzyszy którzy są bliskie mojemu sercu. Nie ma sensu wymieniać wszystkich, ale najwięcej ich mam z gier od BioWare. Według mnie oni najlepiej potrafią pisać barwne i ciekawe postacie, z którymi chce się podróżować, słuchać ich komentarzy czy rozwijać relacje.
Na liście widziałbym jeszcze HK-47 i Bastillę z KOTORa, Dakkona z Tormenta (właściwie każdy z towarzyszy mógłby z powodzeniem znaleźć się w topce) i Edwina z BG2 :-)
Elizabeth z Bioshock Infinite - świetnie napisana postać.
Szkoda, że Kim Kitsuragi został tak pominięty, a jest to zdecydowanie jeden z najlepszych towarzyszy jakich miałem w grach. Jest to kompletne przeciwieństwo głównego protagonisty (nie będę zdradzał imienia, bo to jest spoiler), który lekko mówiąc nie robi najlepszego wrażenia ani też nie zachowuje się zbyt profesjonalnie i na dodatek z problemami z używkami. Co przez całą grę robi Kim? Oprócz tego, że jest bardzo dobrym wsparciem przy śledztwie, nie ocenia głównego bohatera, nie mówi co ma robić i jak postępować, a na dodatek mimo stwarzanych złych pozorów to przez całą grę darzy ogromnym szacunkiem i respektem.
W tej grze nawet nie odczuwałem potrzeby zmiany towarzysza.
+1
Widać jak postawienie na jednym dobrym zamiast kilku-kilkunastu szablonowych postaci wyszło grze na dobrze.
Widać jak postawienie na jednym dobrym zamiast kilku-kilkunastu szablonowych postaci wyszło grze na dobrze.
Zgadzam się zdecydowanie. Chociaż raczej w innych grach to nie jest problemem ilość postaci a po prostu jakość. Brakuje w nich elementu "człowieczeństwa". W ilu to grach tylko postać sterowana przez gracza nawiązuje romanse, a inni nic. Albo trzeba się przypodobać członkom drużyny żeby nie odeszli, a w drugą stronę to jedynie komentują zamiast naprawdę być potrzebni na polu innym niż w walce.
Zawsze gigantyczny sentyment miałem do Mortego z P:T. Jedna z bardziej nieoczywistych postaci, na jakie trafiłem grając w gry.
Aż korci mnie znowu zainstalować P:T :)
No właśnie nie wiem jak Mortego mogło zabraknąć.
Koło Jana Jansena z BG2 jest to postać, z najlepiej rozpisanym humorem w RPG, gdzie w dodatku, jak na PT przystało, jest to postać tragi-komiczna i niejednoznaczna.
W sumie z Arcanum zamiast tego pseudo smoczka dorzuciłbym jednak Magnusa, który jest naprawdę świetnie napisaną postacią a jego interakcje z innymi towarzyszami są świetne.
Nie zapominajmy o Lydii ze Skyrima ;) nieoceniony tragarz i komentator xD
Lydia: *wychodzi z jaskini*
Również Lydia: Popatrz, jaskinia! Ciekawe co jest w środku
Najwyraźniej w Skyrimie Lydia po prostu jest do tego stopnia, że nikt jej nawet nie zauważa. Zdziwiłem się, że drugie zdanie artykułu tak wprowadza w błąd: „[…] nastawione na samotne przygody potężnego herosa gry jak Wiedźmin czy Skyrim […]”.
Siostrę Sulika można uratować w modzie do gry. Aeris bardzo zapadła mi w pamięć. W roku 1997 grałem z wypiekami na twarzy, ale teraz z perspektywy czasu widze tę grę inaczej. Nie zagrałbym już. Podobaja mi się teraz inne RPGi. Japońskie są jednak specyficzne. Ale jeśli chodzi o samą fabułę, to była niezwykła.
Temat rzeka. Nie będę wymieniał imion postaci z gier ale dość ważnymi postaciami byli towarzysze Mass Effect , Dragon Age, Fallout, Divinity Original Sin, a i oczywiście postasie w różnych jrpg serii Final Fantasy , Tales of ,Atelier no i Persona oraz Code Vein . Od siebie mógłbym dodać głównego pionka Dragons Dogma,który zawsze jest z nami od początku gry i zawsze stara się nam pomóc w walce.
Lady Aribeth de Tylmarande pamiętam jak ja o nią wtedy płakałem jak zobaczyłem ją jako ducha.Czemu przekonałem ją podania jak i tak ją potem zabili na jedno wyszło.A w drugiej części cisza o niej samej.
Tower of Time to gra która otworzyła oczy i zmusiła mnie do wyszukiwania takich perełek wśród indyków, czego (do czasu jej ogrania) potrzeby nie odczuwałem. Teraz cierpliwie czekam na ruch Event Horizon, czyli ich nową grę (wydaje się powiązaną) Dark Envoy.
Co do Strażniczki to nikt nigdy nie przyprawił mnie o taki mindfuck, siedziałem pół dnia i zastanawiałem się co mam myśleć o wirtualnej postaci jak wariat xD
Mam tylko nadzieję, że Dark Envoy faktycznie będzie jakaś formą "quel'a" (jak ktoś zna to uniwersum to wie - proste sequel czy prequel raczej to nie nie będą ;)
Pamiętam wielu NPCów z Fallout 2 i to 25 lat po (wielokrotnym) przejściu gry. Z dzisiejszych produkcji jak zapamiętam jedną zaraz po przejściu gry to jest to gra dobra, a jak wciąż pamiętam po kilku tygodniach - gra uznawana jest za wybitną ;-)
Gorn, Diego i Milten z Ghotica powinni być na 1 miejscu, Wampirzyca w Skyrimie, Ten Pijak z obu części Starcrafta, czy Garrus lub Grunt z ME - mnóstwo lepszych przykładów jest. Takie czasy. W redakcji młodzież króluje. Czasów obu Dune czy Death Gate już nie wspomnę.
Rock and Roll is Dead
Kreia nigdy mnie jakoś nie powaliła jako postać, była ciekawa to prawda ale jeśli chodzi o towarzyszy w KOTOR I i II to moim zdaniem najlepszy był HK-47. Uwielbiałem zarówno historię łączącą go i głównego bohatera jak i ten jego sarkastyczny humorek.
Podpisuję się pod powyższym, dla mnie również najlepszy był HK-47 z KOTORa.
Poza tym dobrze wspominam Yoshimo z BG2, ale nie wiem czy ze względu na tę postać, czy może bardziej ze względu na głos Talara w polskim dubbingu. Talar był dla mnie najlepszym głosem i strasznie mało wykorzystywanym w polskich wersjach gier. Był m.in. narratorem w IwD.
A co do Yoshimo to szkoda że
spoiler start
fabuła gry w zasadzie uniemożliwiała jej ukończenie z tą postacią w drużynie, choć jak potem gdzieś wyczytałem są pewne sposoby żeby go utrzymać, ale są to exploity, a nie możliwości dane przez scenariusz
spoiler stop
A gdzie skrzekacze z Morrowinda? Tych wrednych gnojków nie da się zapomnieć.
Moimi początkami gier są
Warcraft 1 [ od kiedy zacząłem przygodę z blizarrdem ]
Warcraft 2
Warcraft 3 Classic
diablo 1 wraz z hellfire
Diablo 2 Resurrected
Starcraft 1
Star Wars Rebellion 1998
Star Wars dark forces
Star wars Tie Fighter
star wars X WING
Star Wars Battlefront classic 2004
Seria wormsów bitwy robaczków
Seria Heroes
Theme Hospital
Duke Nukem 3D
Dungeon Keeper 1 - 2 części
Dragon ball Xenoverse 1
Dragon ball Xenoverse 2
Dragon ball z Kakarot [ legendarna gra do której będę wracał ]
Dragon ball Fighterz