Life is Strange: True Colors | PS4
Pierwszą, fantastyczną część stworzyli kompletnie inni ludzie. Tutaj pozostał tylko tytuł. Nie rozumiem wydawcy. Jak tak świetnie przyjęty tytuł można powierzyć innemu studiu?
TUTAJ tworzą ludzie z Deck Nine. Odpowiedzialni za Before the Storm. Czyli wydawaca nie robi tego po raz pierwszy. I biorąc pod uwagę odbiór BtS przez graczy decyzja ta była bardzo dobra. A jeśli uwzględnimy jeszcze jak bardzo ostatnio nie radzi sobie Dontnod to okazuje się, że była to najlepsza decyzja ever. I ja to akurat rozumiem bardzo dobrze.
Osobiscie prequel LiS cenie sobie wyżej. Deck Nine zdecydowanie lepiej snuje opowieść niż Dontnod. A tego oczekuje właśnie od LiS. Emocjonującej opowieści.
Przyznaję, że nie wiedziałem, że to oni stoją za before the storm. Cofam co napisałem, jestem bardzo zadowolony.
Trochę wkurza że od 1 części ciągle ten sam schemat powtarza się już w kolejne grze(Małe miasteczko, zamknięta społeczność, morderstwo, inność osoby, koniecznie ktoś musi cierpieć z głównych bohaterów). Już po raz piąty to samo. Ewolucja idzie jedynie w kierunku grafiki i muzyki( W przeciwieństwie do gier Telltale Games). Mechanizmy i rozgrywka pozostają te same - poruszanie się po ograniczonym terenie i interakcja z minimalna ilością przedmiotów.
Zastanawiam się, czemu najnowsze LiS ma tak niską ocenę. Dla mnie True Colors to druga najlepsza część serii, zaraz po jedynce. Jeżeli chodzi o fabułę, bohaterów, gameplay, podobało mi się właściwie wszystko. Gra mocno zaangażowała mnie emocjonalnie, w odróżnieniu od LiS 2, które po bardzo dobrym pierwszym epizodzie, wraz z kolejnymi odcinkami zaliczało srogi zjazd.
Czytam mnóstwo kryminałów, toteż bardzo podoba mi się kierunek, w jakim poszli twórcy: małe miasteczko, lokalna społeczność i mroczna tajemnica. Sposób prowadzenia fabuły uważam za świetny. Zaczyna się bardzo spokojnie, całość nabiera tempa wraz z kolejnymi odcinkami. Nie ma w tej grze właściwie takiego bohatera, którego bym nie polubił. Nie warto ich oceniać po pierwszym wrażeniu, bo ten, który na początku wydaje się zły/negatywny, z czasem może okazać się kimś zupełnie innym. I odwrotnie. Początkowo trochę drażnił mnie Duckie tym swoim gadulstwem, ale i do tego się dość szybko przyzwyczaiłem. Każdy z bohaterów ma swoją historię, nie są to postaci płaskie, sztuczne. Bardzo polubiłem się z Alex. Podobała mi się ta jej przemiana z początkowo wystraszonej i niepewnej siebie osoby, w śmielszą i odważniejszą dziewczynę, jaką potem się stała. No i Haven Springs. Cudnie stworzone miejsce, w którym chce się przebywać.
Bardzo na plus odbieram fakt, że dostaliśmy tym razem całą grę od razu, bez bawienia się w wypuszczanie kolejnych odcinków co jakiś czas. Również dobrze, że najnowszą część opracowało Deck Nine, a nie DONTNOD, z którym dzieje się coś niedobrego ostatnio. Gierkę wymaksowałem, wbiłem platynę. Romansowałem z Ryanem. Grałem niespiesznie, lubiłem zajrzeć do różnych miejsc w Haven Springs. Myślę, że całość zajęła mi 11-12 godzin maksymalnie. Z rzeczy na minus to okazjonalne spadki klatek i graficzne glitche. Nie było ich jednak dużo. Polecam gorąco, jedna z moich ulubionych części, w którą z pewnością jeszcze zagram :)