Elite: Odyssey to zderzenie marzeń z rzeczywistością - Tbone'owy przegląd
Elite to nie moja bajka ale zostawię komentarz aby dalej wspierać takie teksty;)
zastanawiałem się jak wyjdzie z Elite i planetami i widać jeszcze jest trochę z tym pracy. Czekam szczególnie na kwestie VR ale z każdym niusem mój entuzjazm trochę słabnie. Poczekamy, zobaczymy.
To irytujące, że od lat żaden "normalny" developer ani wydawca jakoś nie chce się zainteresować stworzeniem kosmicznego, singlowego sima z dużym budżetem. Nie proceduralnie generowanego kolosa w stylu Star Citizen, Elite czy No Man's Sky, tylko grę dla jednego gracza z kampanią fabularną, gdzie dostajemy do eksploracji kawałek ręcznie zaprojektowanego kosmosu i fajną opowieść (taki Mass Effect z możliwością samodzielnego zwiedzania przestrzeni kosmicznej). Myślę, że nawet kosmiczny sandbox w stylu Ubi zrobiłby robotę.
Niby ma być Starfield, ale jakoś mam złe przeczucia co do tej gry...
Nie robią bo to się nie sprzeda a kasa nie zwróci. Obecnie ludzie nie chcą grać w takie pozycje. To tematyka dla garstki zapaleńców, którzy sa gotowi wydać tysiące złotych na sprzęt do grania w jedna grę... lub na sama grę, która jedynie obiecuje im to co chcą dostać.
Kiedyś gry przygodowe robili najwięksi wydawcy, dziś to głownie domena indie.
Starfield to bedzie arpg w kosmosie, mniej lub bardziej podobny do The Outer Worlds.
I dlatego bardzo się cieszę że Trylogia Mass Effect powraca w taki sposób. Niby ME Andromeda miała być czymś takim jak piszesz, no ale niestety wyszło jak wyszło :/
Takiej Space Opery się już nie doczekamy :(
Nie robią bo to się nie sprzeda a kasa nie zwróci
Ale skąd takie wnioski? Przecież Mass Effect czy Dead Space sprzedały się bardzo dobrze. A właśnie o coś takiego mi chodzi, wziąć grę jak ME czy DS i dorzucić do tego kawałek otwartego kosmosu z kilkoma aktywnościami.
To tematyka dla garstki zapaleńców, którzy sa gotowi wydać tysiące złotych na sprzęt do grania w jedna grę
Nie prawda, gry kosmiczne (o ile są przyzwoite) są popularne wśród dużej ilości graczy. Skoro sandboxy od Ubi sprzedają się w milionach kopii, to czemu zrobienie czegoś podobnego, tyle że w kosmosie, miałoby na siebie nie zarobić?
Zacznijmy od tego czy rozmawiamy o kosmicznych symulatorach jakim jest Elite czy grze której setting to kosmos a z symulacją nie ma nic wspólnego i jest zwykłą strzelanką jakich wiele na rynku.
Nie, nie chodziło mi o symulator, który byłby czymś w stylu Microsoft Flight Simulator w kosmosie. Miałem na myśli grę, która w lekki sposób pozwoli ci poczuć, że "żyjesz" w kosmosie. Z normalną fabułą, eksploracją, aktywnościami pobocznymi (typu górnictwo czy transport), prostym systemem walki itd. Weź pierwszy z brzegu sandbox typu Assassin's Creed czy RDR2 i przenieś go w kosmos, to będziesz wiedział co mam na myśli. Dziwni mnie absolutny brak takich gier, bo przecież i sandboxy i kosmos są raczej popularne wśród graczy, ale jakoś do tej pory nikt z tych dużych podmiotów nie wpadł na pomysł połączenia jednego z drugim.
Liczyłem, że Outer Worlds takie będzie, ale nie było. Teraz cała nadzieja w Starfield.
Ubi szykuje grę w świecie Star Wars. Może to będzie to na co czekasz.
Co do braku gier, zapewne ich wewnętrzne badania mówią, że jednak aż tylu chętnych nie ma. Jestem przekonany, że gdyby był potencjał na dobrą sprzedaż to by klepali takie gry co roku jak Fifę.
Moim zdaniem to bardziej casus braku "tego pierwszego". Growe korpo obecnie rzadko ryzykują z nowymi, niesprawdzonymi projektami, zwykle czekając aż ktoś inny (np. jakiś indyk) wybada za nich rynek i pokaże co się opłaca, a co nie. Ot, chociażby Zelda Breateh of the Wild rozbiła bank, więc Ubi podchwyciło i dostaliśmy mocno inspirowane tytułem Nintendo Immortals: Fenyx Rising. CDP narobił smaku na Cyberpunk, więc jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać mniejsze i większe projekty utrzymane w tej stylistyce. Typowa kolej rzeczy.
Uważam więc, że to tylko kwestia czasu. Niech wypali np. The Callisto Protocol, otwarcie przyznające się do bycia "duchowym następcą Dead Space" (zresztą za projekt odpowiada Glen Schofield, założyciel Visceral Games, któremu zawdzięczamy pierwszego DS), to dam głowę, że EA ogłosi prace nad Dead Space 4. Jak Starfield odniesie sukces, to też może się pojawić kilka kolejnych gier w tym stylu.
A co do Star Wars od Ubi, to nie sądzę. To mimo wszystko space opera, czyli bardziej taka bajka SF, która kosmos traktuje bardzo umownie, w zasadzie jako mało istotne tło. Ja wolę jednak w miarę realistyczne podejście i większą koncentrację na tym elemencie.
Ale skąd takie wnioski? Przecież Mass Effect czy Dead Space sprzedały się bardzo dobrze. A właśnie o coś takiego mi chodzi, wziąć grę jak ME czy DS i dorzucić do tego kawałek otwartego kosmosu z kilkoma aktywnościami.
No to jednak trochę co innego niż skupiony na lataniu i ekonomii SC czy Elite...
Space Sim z fabuła natomiast się nie sprzeda, bo latanie to nisza.
Sam tej fascynacji lataniem nie rozumiem. Jest dla mnie abstrakcyjne. Zwłaszcza w wydaniu "symulator bojowy/symulator statku kosmicznego z przyszłości :)
McLarenem P1 czy innym Pagani Zondą też nie jechałem, ale jakoś łatwiej się wczuć...
Latanie czy to w powietrzu czy w próżni jest nudne....
Assassins creed część 23 pewnie będzie na księżycu jak już skończą z ziemią. Potem Mars itd.
Ale dlaczego? Przecież wszystko czego oczekuję, to gra w stylu Mass Effect'a, gdzie zamiast mapy galaktyki, na której po prostu wybierasz cel podróżny oddzielony ekranem wczytywania, sam przejmujesz stery nad statkiem i w czasie rzeczywistym przemieszczasz się po otwartym kawałku kosmosu (wypełnionym też innymi aktywnościami pobocznymi jak górnictwo, transport czy ochrona konwojów). ME sprzedał się świetnie, do tego ludzie lubią sandboxy, co tu może pójść nie tak?
Popieram Cię we wszystkim co napisałeś, ponieważ mam dokładnie takie same "pragnienia" i wizję gry, która mogłaby powstać i odnieść rynkowy sukces.
Nikt tutaj nie mówi, że miałaby powstać kolejna gra w stylu Star Citizena czy Elite Dangerous, czyli takie trochę wydmuszki, bo o ile kosmos w tych grach robi ogromne wrażenie, o tyle z samej jego eksploracji nie ma tyle przyjemności, ile mogłoby być w innym formacie. Pograłem trochę w Elitkę i po początkowym zauroczeniu, czar powoli pryska, no bo ile można robić to samo? Od planety, do planety, dostarcz to, dostarcz tamto, rozwal ten lub inny statek, zbierasz te kredyty i w zasadzie gra może się po jakimś czasie znudzić. Lądować na planetach możesz, tych bez atmosfery, ale co z tego, jak na zdecydowanej większości nie ma nic oprócz kamieni? Po jakimś czasie po prostu tracisz tym zainteresowanie, tracisz motywację do odkrywania nowych światów, bo wiesz, że nic tam cię nie spotka. Odyssey miało to zmienić, ale po tym co widzę w gameplayach i co mówią gracze, zaczynam w to wątpić...
Pomimo tego wszystkiego "kosmiczne" gry cieszą się dużą popularnością, więc takie gadanie, że to gry tylko dla garstki zapaleńców to wyssane z palca bzdury. Star Citizen zebrał tyle kasy dzięki garstce zapaleńców? Huk nieudanej premiery No Mans Sky rozbrzmiewał przez wiele miesięcy, to też dzięki garstce zapaleńców? Elite Dangerous wzbudza takie nadzieje i budzi duże zainteresowanie społeczności też dzięki tej garstce? No a w końcu Mass Effect, zgodnie przez większość graczy uznawana za jedną z najlepszych trylogii w historii gier video to też gra dla mniejszości? Nie. Gry w kosmosie są popularne i będą popularne, dlatego wszystko to co napisał
Jeśli gra byłaby dobra, odniosłaby sukces, jestem o tym przekonany.
Mnie marzy się gra właśnie w stylu Mass Effect, tylko z większa swobodą eksploracji kosmosu. Nie byłoby to Elite Dangerous czy Star Citizen, bo nie mówię o tym, by było tam miliardy gwiazd i systemów planetarnych, do których możemy polecieć, ale nic tam nie znajdziemy, bo nic tam nie ma. Mówię, podobnie jak
A stworzenie takiej gry i wypełnienie jej aktywnościami i ciekawostkami nie byłoby niemożliwe. Wymagałoby dużo, dużo pracy, ale dałoby się to zrobić.
I tak np. kilka planet z ludzkimi osadami/bazami, po których moglibyśmy się swobodnie przemieszczać, jedna czy dwie planety z dużym, nowoczesnym miastem, coś jak w Star Citizen właśnie, że moglibyśmy latać nad tym miastem, lądować na lądowiskach i zwiedzać wydzielone w nim obszary, wykonywać tam określone zadania. Nie musiałoby to być w pełni otwarte miasto, nie zapędzajmy się aż tak, ale żeby też nie było tylko widzianą z oddali makietą. Latanie pośród ogromnych, wysokich wieżowców byłoby fajnym doświadczeniem. Do tego kilka czy kilkanaście planet "dzikich", ale nie pustych, z żyjącą tam florą i fauną, które moglibyśmy swobodnie sobie eksplorować i odkrywać różne ciekawe formy życia, z którymi moglibyśmy wchodzić w interakcję. Tutaj już twórcy mogliby po prostu puścić wodze fantazji i wymyślić co najmniej kilkadziesiąt gatunków różnych stworzeń. Również i jakichś agresywnych stworów, by zawsze lądując na danej planecie była ta nutka niepewności co tam spotkamy. Misje w stylu "straciliśmy łączność z ekipą archeologów na planecie X, leć tam i sprawdź co się stało". A na miejscu odkrywamy ciała, napotykamy jakieś agresywne stworzenie. To tylko przykład, jeden z dziesiątków, który mógłbym podać.
Mile widziana byłaby także jakaś zaprzyjaźniona i/lub wroga wyżej rozwinięta cywilizacja, która miałaby swoją własną planetę matkę. Dodajmy jeszcze do tego porozrzucane w przestrzeni wraki statków, opuszczone stacje kosmiczne z możliwością ich eksploracji i napotykania tam wrogich istot/ludzi itd. itp. I to wszystko zmieścić na mapie miliony razy mniejszej niż Elite Dangerous, ale za to byłby to żywy, aktywny, różnorodny i ciekawy świat, który na każdym kroku zachęcałby do jego odkrywania, budziłby jakieś emocje.
Nikt mi nie wmówi, że taka gra jest nierealna do zrobienia oraz, że byłaby skazana na porażkę, bo nikt by się nią nie zainteresował.
Ludzie są spragnieni tego typu gry i absolutnie nie zgodzę się, że to tylko garstka. O tym pragnieniu świadczy to, ile osób wsparło i nadal wspiera projekt Star Citizena, który nie wiadomo kiedy i czy w ogóle zostanie skończony.
Dokładnie, trafiłeś w punkt :). Ja bym tylko w tej wizji troszkę bardziej przyciął skalę, bo ręczne stworzenie kilkunastu systemów mogłoby przerosnąć możliwości finansowe większości developerów (może poza Rockstarem).
Kiedy ja tworzyłem sobie obraz wymarzonej gry tego typu, to widziałem to w taki sposób:
Trzecioosobowy horror w formule action RPG, gdzie nasz bohater (lub bohaterka) zostaje uwięziony wewnątrz układu gwiezdnego po tym jak zostaje jedynym ocalałym z katastrofy kosmicznego konwoju więziennego, w którym był przewożony jako skazaniec. Dodatkowo na skutek wypadku częściowo traci pamięć (aczkolwiek wie więcej, niż graczowi się wydaje ;d). Według oficjalnych baz danych układ, w którym się znajduje, powinien być nieskolonizowany ("dziki"), ale jednak wszędzie wokół widać wraki dużych statków kosmicznych i resztki baz (mające co najmniej 100 lat), co wskazuje, że działo się tu coś szemranego, co poszło bardzo nie tak...
Układ zawierałby 1 planetę o twardym podłożu i z atmosferą (stanowiącą centrum całej kolonii), 2-3 gazowe olbrzymy (na ich orbitach byłyby możliwe do zwiedzenia bazy kosmiczne), a do tego kilka księżyców wokół tychże planet, z jakimiś pojedynczymi atrakcjami do zwiedzenia (np. rozbity wrak statku, jaskinia, starożytna świątynia obcej cywilizacji...). Dodatkowo dookoła były dryfujące w przestrzeni wraki statków, zawierające fabułę, loot, znajdźki itd.
Gracz od początku miałby do dyspozycji mały statek, pozwalający mu podróżować wewnątrz systemu (także lądować na powierzchni ciał niebieskich, ale nie od razu na wszystkich, przy niektórych potrzebowałby np. ulepszenia tarcz czy silników, co następowałoby wraz z rozwojem fabuły), ale z uwagi na brak hipernapędu nie byłby w stanie opuścić nim systemu i wrócić do domu. W tym celu musiałby posłużyć się większym statkiem (jednym z opuszczonych wraków), który jednak jest zepsuty. Nadrzędnym celem gracza byłoby jego naprawienie, co z kolei wymagałoby eksploracji całego układu, ale też górnictwa (żeby zdobyć materiały do wycraftowania niezbędnych części), transportu rzeczy między miejscówkami (bo np. w jednej jest kopalnia, a w drugiej fabryka) i oczywiście walki z jakimiś paskudami (jeszcze nie wymyśliłem jakimi ;p). Z całym układem wiązałaby się też jakaś mroczna tajemnica, która w pewien sposób łączyłaby się z przeszłością naszego bohatera i tłumaczyłaby fakt jego skazania...
Silnie inspirowane Dead Space 3, wiem, ale taka gra w kosmosie mi się marzy :).
... kiedy stajemy w hangarze po raz pierwszy obok ogromnej Cobry MkIII robi wrażenie ... Zapewne, co dopiero przy Federal Corvette bądź Imperial Cutter. Zobaczyć swoje pieszczoszki, mój ulubieniec Krait MkII, z perspektywy pilota.
Jak dla mnie dodatek Odyssey jest bardzo słaby. Już poprosiłem o zwrot kasy.
Pokładałem spore nadzieje w tym dodatku że w końcu eksploracja będzie ciekawa ale nic na to nie wskazuje.
Od ukazania się dodatku horizons mieli 5 lat żeby coś ciekawego dodać.
Zrobili tylko kilka różnych układów pomieszczeń na stacjach
Poprawili wygląd planet tu na plus bo wyglądają dużo lepiej tylko że planety z atmosferą to nic innego jak planety na których można było dotychczas lądować tylko dodali do nich cienką atmosferę, jest po prostu mniej planet bez atmosfery a na planetach z gęstą atmosferą nadal nie da się lądować.
Brak jakichkolwiek zjawisk pogodowych
Dodali do bazy gry roślinki które system rozrzuca po różnych planetach
Według mnie dodatek nie jest wart tych pieniędzy.
No tak, bo przecież do premiery w maju to się wszystko diametralnie zmieni... Ja gram od pierwszego dnia alphy i może nie będę popadał w skrajności i pisał, że jest słabo, ale prawda jest taka, że jest najwyżej średnio. Między innymi z powodów które są wymienione w powyższym tekście (minus optymalizacja bo to akurat z czasem ulegnie poprawie) i komentarzu.
No niestety. Tak jak lubię odpalić sobie od czasu do czasu Elite i polatać czy powalczyć tak uważam ze zmarnowali potencjał tej gry. Plany mieli ambitne ale lata temu. Po Horizon wszystko stanęło. Po tylu latach zapowiadają w końcu możliwość wyjścia ze statku... ale znów brak wnętrz to po tylu latach śmiech przez łzy.
Sam dodatek tez jakoś nie powala po tym co da się zobaczyć w necie, a cześć zmian zakładam ze będzie dla wszystkich, jak nowy wygląd planet, na których po prostu nie będę mógł chodzić, tak jak kiedyś bez Horizon wylądować.
Kupie pewnie jak Horizon na jakieś sporej przecenie.
Elite to nie moja bajka ale zostawię komentarz aby dalej wspierać takie teksty;)
Niemal 1:1 - mod Road to 56 wprowadził Gdańsk jako niezależne miasto i rozbudował drzewko polskich fokusów do gigantycznych rozmiarów, oferując miedzy innymi podążanie ścieżką faszyzmu, komunizmu i kontynuowanie sanacji na trzy sposoby dokładnie jak w zapowiadanej przebudowanej wersji Paradoxu.