Za cameo w Marvelu zarobił więcej niż za wymyślenie Zimowego Żołnierza
Za cameo w Marvelu zarobił więcej niż za wymyślenie Zimowego Żołnierza
Chyba coś jest nie tak w tym tytule?
Ale to żaden problem jest, autorzy piszą scenariusz i od scenariusza są wynagradzani. Jakby za wprowadzenie postaci dostawali kasę, to by każda wprowadzał po 10 nowych postaci do każdej historii, a żaden późniejszy twórca by z nich nie korzystał, bo to by tylko koszty były.
Brubaker na pewno na brak uznania narzekać nie może, jego kryminały to absolutne petardy. Absolutnym klasykiem też jest "Gotham Noir".
No nie do końca. Nie chodzi o to by płacić za każdą nową postać, ale o to by dzielić się z autorem postaci zyskami, jakie ta postać później generuje.
Jeśli wymyślony bohater nie będzie ciekawy, to nie będzie rozwijany i autorowi nie będzie się należała żadna dodatkowa kasa.
A taki Winter Soldier nie był ani specjalnie ważną, ani specjalnie istotną postacią w świecie Marvela - dopiero jak przyszli bracia Russo i wstawili go w tytuł swojego świetnego filmu, no to zyskał na popularności, no i co? I Brubaker ma teraz dostawać kasę za to, że Russo jego postać spopularyzowali?
Nawet jak bohater jest ultra ciekawy, to masa osób wstawi swojego nowego, jeśli miała by płacić za czyjąś postać. To że Marvel i DC trzymają wszystkie prawa do swoich postaci u siebie i nie rozbijają ich na poszczególnych twórców to jest jedyne sensowne rozwiązanie.
Taki system wypłat tantiem pomaga wydawcom w utrzymaniu kontroli nad stworzonymi universami. Przez lata wiele małych wydawnictw próbowało konkurować z Marvelem i DC tworząć własne wspólne światy (shared universe) i do tego jeszcze zapewnić udział twórców w zyskach z postaci w nich występujących. W efekcie - żadne universum nie przetrwało dekady. Co ciekawe wiele tych inicjatyw zaczynało jako zemsta na Marvelu - Atlas Comics od wydawnictwa Seaboard, Image Comics, kolejne wydawnictwa Jima Shootera (Valiant Comics, Defiant Comics, Broadway Comics)
W zasadzie to ma pretensje o to, że mogli dać ale niechcieli, bo z punktu widzenia prawnego to mu się nienalezy nic. To jest ta sama zasada która obowiązuje np. W mojej firmie. Każda wymyślona rzecz intelektualna na zasadzie zgłoszenia jakiegoś pomysłu należy do pracodawcy, który wynagradza ten projektwedle własnego uznania. Inna sprawa, że sytuacja opisana w artykule z punktu widzenia etycznego jest smutna. Za tak duże korzyści mogli mu dac cokolwiek - premię, podwyżkę i może tematu by niebyło, ale to Corp, więc rzecz oczywista, że nie dostał, bo niebyło w umowie.
Gówno to po prostu amerykański wyzysk, w Japonii inne podejście mają tam autorzy bardzo popularnych mang są naprawdę bogatymi ludźmi. Ma to swoje minusy konkurencja jest bardzo wysoka i naprawdę ciężko żyć tylko z mangi, bo zarobki nie są jakieś super, do momentu jak się popularności nie złapie, a i wtedy nie jest łatwo :D Tam mangę często wydaje się co tydzień i mangacy bardzo często pracują po 80+ godzin tygodniowo, nawet ci najpopularniejsi. Jeśli dobrze pamiętam Masashi Kishimoto przez 15 lat wydawania Naruto pracował po średnio 100h tygodniowo
Przerabialiśmy to u nas niedawno na przykładzie Sapkowskiego i jego Wiedźmina w CDP