Life is Strange: True Colors | PC
Z tego co widzę to znów bez Polskiego :( Wydaje mi się że całkiem sporo zarabiają z takiej gierki więc napisy nie były by dużym problemem. A dzięki temu więcej osób by zasiadło do gierki i nawet by się opłaciło...
Jesteśmy nie liczącym się krajem z nie liczącą się społecznością graczy. Dokonali prostego obliczenia czy opłaca się i wyszło że nie warto. Poprzednie części też nie były tłumaczone oficjalnie. Zostaje fanowskie spolszczenie o ile "Graj po Polsku" podejmie się tego zadania.
Polski by tylko skaleczył grę, wystarczy mi już komentarz borowika i kołduna w starym pesie; poza tym kto nie zna podstaw angielskiego ? heh
Czy to już nie jest fanaberia ?
Nie jest podzielona na epizody? Wreszcie widze siegneli po rozum do głowy widze i widzą że dzielenie na odcinki sprawia że ludzie i tak to kupują jak wyjdzie całość (bo granie odcinka raz na kilka miesięcy to głupota) - a wtedy ceny są niższe i twórca mniej zarabia
Fajnie że bez podziału na epizody, szkoda że bez Polskiego ale fani sobie poradzą tak jak z poprzednimi odsłonami LiS.
Po tym jakim nudnym i propagandowym koszmarkiem była poprzednia część, nie mam dobrych przeczuć... Pierwsza część wygrywała oryginalnym i dobrze zrealizowanym pomysłem. Z tego może wyjść koleiny naiwny bezsmakowy gnieciuch mający tylko prać młode mózgi.
Bohaterka, kobieta o męskiej posturze, w krótkich włosach, o nieokreślonej rasie, z nadwagą, naprawdę nie wróży dobrze...
Ciekawe, że twarz ma szczupłą, ale ciało grube. Pewnie grafik miał już zrobiony model gdy przybiegł do niego jakiś dyrektorzyna z pomysłem na 'unowocześnienie przesłania'.
I napisał to facet z kobiecym imieniem jako nick :D
Akurat True Colors robi ekipa Deck Nine, która dała światu co najmniej bardzo dobre Before the Storm, w którym klimat pierwszego LiS był mocno odczuwalny i autentyczny. Nie wiem czego się czepiasz tej nowej dziewczyny - widać, że jedno z rodziców musiało być Azjatą, to raz. Dwa, jej twarz jest zupełnie w porządku, jak i w porządku są jej włosy. Kwestia postury to raczej pójście w pewną komiksowość, bo popatrz na ziomka w czerwonej koszuli - toć to jakiś terminator a nie koleś słuchający pewnie jakiegoś niezależnego rocka, na jakiego wygląda. Ot, kwestia stylistyki i może ujęcia.
Prac mozgi czym konkretnie ? Bo nie wiem czy seria life is strange kiedykolwiek naklaniala do czegos zlego czy miala takie przeslanie. Glowna bohaterka jest zapewne amerykanka z korzeniami azjatyckimi. More z domu za czesto nie wychodzisz to mozesz nie wiedziec ze ludzie wygladja roznie. To ze bohaterka moze byc przy kosci lub po prostu miec kilka dodatkowych kilogramow ? Hmmm czy ma to jakis wplyw na fabule ? Chyba nie, wiec Jakie ma to znaczenie ? Meska postura bohaterki, czy gry Maja tylko I wylacznie isc za stereotypowym wygladem kobiety ? Przeciez kazdy jest inny do cholery.
Wpisz sobie w google zdjęcia 'męska postura' bo jakoś bohaterka mi do tego nie pasuje. Jak dla mnie ma najczęściej spotykany typ kobiecej postury XD i tez nie wydaje mi się żeby miała nadwagę, pewnie bliżej jej do 25 BMI niż do 18 BMI ale wygląda dobrze. To są krótkie włosy XD ? Po niej i po jej bracie i tacie widać że to rasa żółta i mają na nazwisko Chen...
Cenega wydaje grę w pudełku na terenie Polski bez polskich napisów. Już lepiej niech sobie darują. Niech zwiną stragan i nie męczą ludzi swoimi półproduktami. W wersji angielskiej to mogę ją kupić na Steamie.
Kto ma nauczkę ? - gra jest bez Denuvo...
spoiler start
dla tych co nie zapłacili :)
spoiler stop
Bohaterka jest tak antypatyczna, że nie chce się nawet myśleć o graniu w tą grę. Ciekawe jak na tym wyjdą?
pierwsze 2 episody ciężko mi się grało przełom w 3, jest na prawdę spokoooooo
Skończyłem :) Jak dla mnie najlepsza z części. Mogłaby być trochę dłuższą,epizody niby po 2h, a trzy ostatnie zleciały dosłownie w chwilę. Może dlatego, że zabawa w larp przypadła mi do gustu, liczyłem na coś dłuższego, bo specjalnie na ten moment zaimplementowano coś nowego i wyszło,że to tylko na raz :( mam wrażenie, że nie wykorzystano całego potencjału, same miasteczko jest bardzo ładne, a są tam bodajże tylko trzy miejsca, gdzie można wejść i w zasadzie odwiedza się je raz, albo dwa, wyjątkiem jest dom w barze. Misje dodatkowe (poza tymi dla postaci drugoplanowych) też wiele nie wnoszą, robiłem je licząc na profity pod koniec gry, a jedynym efektem było inne podsumowanie na koniec epizodu. Szumnie ogłaszane, że moc sprowadza też złe rzeczy i żeby rozsądnie nią dysponować również sprowadza się do dwóch, czy trzech wyborów w których trzeba trafić czy mocy lepiej użyć, czy nie, pół na pół, że trafisz. Krótko mówiąc - gra jest świetna, ma potencjał, ale jak dla mnie mogłaby być bardziej rozbudowana, zwłaszcza larpy i festiwal. Postacie są fajnie i ciekawie napisane, muzyka bardzo przyjemna, graficznie też daje radę. Przyjemny tytuł na trzy, cztery jesienne wieczory :)
Jest lepsza od dwójki. Ale w każdym elemencie jest gorsza od poprzednich gier. Tak jak wyżej zostało napisane nie wykorzystali całego potencjału. Zabrakło lepszej fabuły z dodatkowymi wątkami, które rozciągnęłyby całą zabawę (Larp był dobry i to tyle). Wybory są iluzoryczne - wszystko prowadzi do jednego zakończenia w kilku wariantach.Zwykła kosmetyka w jaki sposób dojdziemy do finału gry, bez większego wpływu na sam finał. Historia kończy się, gdy ledwo się rozkręci, dodatkowo prowadzi nas także za rączkę w rozwiązywaniu problemów dialogami. W grze jest dużo niepotrzebnych sekwencji.Tylko po to by wydłużyć grę. Możemy usiąść na ławce, by podziwiać park, albo na pomoście, by patrzeć na jezioro u podnóża gór.I zachwycać się grafiką, która nie jest szczególnie wybitna. Na pewno nie zapisze się w historii gier komputerowych jako unikat. Istnieją ładniejsze gry. Mechanika mocy głównej postaci, na której opiera się gra - jest wręcz prostacka i sprowadza się do bezmyślnego odznaczania listy zadań. W zasadzie każdy przypadek wygląda tak samo - podchodzimy do osoby i skanujemy. Wtedy w naszym otoczeniu pojawia się aura, wskazująca 3-4 przedmioty związane z problemami naszego rozmówcy. I to wszystko.Sprawa rozwiązana.Dodatkowo cena gry w dniu premiery która jest droższa od ostatnich premier gier w segmencie AAA, to śmiech na sali. Od biedy można przyczepić się także do braku polskich napisów, co jest normą w tej firmie (Polacy kolejny raz są olewani), ale nie przeszkadza według mnie jeżeli ktoś zna język angielski w stopniu podstawowym.
Ta gra to jest spokojnie poziom pierwszej części, a myślę, że jest od niej nawet lepsza. Na pewno historia jest dojrzalsza, tak jak i bohaterowie. Czasami wydaje się odrobinę zbyt pospiesznie opowiadana i generalnie to jest jej jedyny minus - jest a krótka. :/
Wizualnie piękna, do tego klimat, muzyka, niesamowite lokacje i bardzo szczegółowe, kontemplacja etc... Można by wymieniać bez końca. Nie pogardziłbym też jakimś prequelem z historii rodzeństwa.
Arcydzieło.
Trochę przykro się to pisze po wywaleniu premierowej ceny za wersję deluxe, ale to zdecydowanie najgorszy Life is Strange, a bez kontekstu serii zwyczajnie średniawa gra. W przygodówkach decyzyjnych klucz do sukcesu to wciągająca fabuła i zaangażowanie emocjonalne gracza, a tu nie ma ani jednego, ani drugiego. Postaci drugoplanowe są okrutnie jednowymiarowe i nijakie, ciężko tam kogokolwiek lubić albo nie. Fabuła pełna nic nie wnoszących zapychaczy wciśniętych, żeby jakoś wykręcić z tego 5 rozdziałów. Mechanika decyzji również zrobiła krok wstecz. W dwójce pracowało się na zakończenie całą grę, tutaj ponownie decyzje mają jedynie wpływ na to, w jaki sposób dojdziemy do ostatecznego wyboru (czyli identycznie jak w części pierwszej). Na plus warstwa artystyczna - grafika ma swój urok, soundtrack też bardzo dobrze wpisuje się w ten indie klimat. Masa zmarnowanego potencjału niestety.
Po ukończeniu mam ciągle wrażenie jakby w każdym aspekcie rozgrywki czegoś zabrakło. Postacie są naprawdę fajnie napisane i każdego polubiłam, ale nie ma z nimi jakoś szczególnie wielu interakcji i to zostawia mocny niedosyt. To samo jest z postaciami romansowymi i dosłownym romansem, gdzie na temat uczuć można pogadać chyba z trzy razy w ciągu całej gry. Plot twist jest mierny i w zasadzie głupio wytłumaczony, a zakończenie zwyczajnie rozczarowujące, no a sama główna fabuła nie jest jednolicie prowadzona, tylko twórcy ciągle ją przerywają na rzecz w/w romansów albo innych rzeczy do roboty. Pamiętam w jedynce i dwójce pomimo że sporo się działo, to historia nie zbaczała z toru i tak jak Chloe i Max bawiły się w basenie to wciąż prowadziły swoje śledztwo. To samo z Braćmi w dwójce np. na farmie zielska gdzie niby się relaksowali i pracowali, ale było to podyktowane fabularnie. Tutaj nagle w jednym z epizodów robimy
spoiler start
LARP
spoiler stop
, który nie ma nic wspólnego z tym co powinniśmy robić aby ciągnąć naszą sprawę dalej...
Oczywiście ten etap był bardzo fajny, ale jakoś pasował na dodatkowy bonus DLC niż praktycznie cały epizod.
Muzyka o ile w poprzednich częściach grała podczas ważnych scen żeby wzbudzić emocje i wprowadzić klimat, tak tutaj gra tylko wtedy kiedy Alex zdecyduje się na relaks w postaci położenia się na łóżku, usiądnięcia na krześle, popatrzenia na jeziorko itd.
Mocy bohaterki nie chce mi się mocno komentować, bo fajnie wygląda i wydaje się pożyteczna, ale uważam że był to zmarnowany potencjał.
spoiler start
W jednej chwili Alex twierdzi że może czytać myśli osób, które w danym momencie przeżywają silne emocje, a za chwile spokojnie czyta kogoś kto w ogóle silnych emocji nie przeżywa. Wygląda to tak jakby mogła spokojnie wejść w umysł każdego bez żadnych problemów, co w zasadzie rozwiązuje całą sprawę fabularną od początku do końca. Słabe jest też pokazanie tak małej ilości "kolorów". Przecież człowiek przeżywa tak wiele emocji, że głowa mała, a tutaj ludzie są tylko źli, smutni i szczęśliwi...
spoiler stop
Ogólnie uważam True Colors za coś pomiędzy jedynką i dwójką jeśli chodzi o jakość wykonania i pomimo tego, że gra za szybko się kończy i traktuje wszystko dość pobieżnie to można spokojnie grać i czerpać radość ze starych schematów. Brakło mi tylko tego kaca emocjonalnego, który dała mi jedynka i dwójka kiedy je kończyłam. Tutaj w sumie to takie "ok, to już...?"
A, no i graficznie jest naprawdę niesamowicie. Ruchy ust i ekspresja na twarzy bohaterów to jedno wielkie WOW.
DLC jest już dostępne. Jak ktoś ma zapis z 1 części gry i Before the Storm gra nie będzie zadawała pytań na początku.
Pierwsze LiS jest jedną z moich ulubionych gier poprzedniej generacji konsol. W dwójkę tak się jakoś dziwnie złożyło że nigdy nie grałem, ale podobno wyszła ona bardzo średnio. Gdy okazało się że kolejną część odpowiadają twórcy Before the Storm byłem umiarkowanym optymistą gdyż BtS było całkiem niezłe. W sumie od pierwszego zwiastunu "Prawdziwe Kolory" mi się podobały, pod wieloma względami wyglądały dużo bardziej jak jedynka niż jak dwójka. Teraz po skończeniu można już oficjalnie powiedzieć: gra jest bardzo dobra ale nie aż tak jak pierwsza część.
Główną bohaterką znowu jest dziewczyna z gitarą więc wszyscy fani jedynki mogą czuć się jak w domu. Tym razem jednak nie mamy do dyspozycji wspaniałej super mocy, która zawsze nas uratuje. Główna bohaterka raczej nazywa swoją moc super klątwą. Moc odczuwania uczuć innych brzmi dobrze ale tylko w teorii. W starciu z wyjątkowo silnymi uczuciami te uczucia mogą zawładnąć naszą bohaterkę i wpływać na jej zachowania. Każdy psycholog uzna ją za wariatkę i przepisze leki ale to nie rozwiązuje problemu. Trafiamy do małego, górniczego miasteczka aby zacząć od nowa. I już w pierwszym rozdziale wszystko się wali. Fabuła jest całkiem niezła, początkowa sielanka trwa bardzo krótko. Bardzo podobała mi się główna bohaterka, która mierząc się ze swoją "super klątwą" stara się przełamać i próbuje użyć swojej mocy do pomocy innym przy okazji poznając także inne uczucie niż smutek, lęk i złość. Alex uczy się radzić także ze swoimi uczuciami przy okazji poznając (lub nie) czym jest albo czym może być "dom". Ogólnie dosyć słodko-gorzka historia na wielu płaszczyznach, także jeżeli chodzi o inne postaci. Wybory które mają jakieś znaczenie to można na palcach jednej ręki policzyć, jeżeli w ogóle.
To w sumie czym gra może imponować to naprawdę bardzo dobra mimika twarzy, bardzo dobrze oddająca uczucia i emocje postaci. Nie jest to może jeszcze LA Noire ale wygląda to dobrze. Graficznie jest momentami naprawdę bardzo ale czasami mam wrażenie że twórcy przesadzali z efektami jak aberracja chromatyczna. 3 rozdział przynosi wielką rewolucję gameplayową, bierzmy udział w LARPie więc na chwilę pojawia się turowy system walki. Jest to na pewno bardzo fajna odskocznia od typowej formuły. Poza tym to raczej standard dla gier z tego gatunku.
Ogólnie całkiem dobra produkcja, przy której można dobrze spędzić trochę czasu. Ja wielki fan jedynki jestem całkiem zadowolony, mimo iż jedynka oczywiście była jeszcze lepszą produkcją.
to nie gra. to interaktywne klikadelko. ale przyjemna i relaksujaca
Czyli standardowo brak j.polskiego? To już nie jestem zainteresowany.
Naprawdę nieźle to wyszło, miło się zaskoczyłem. Nie jest to moim zdaniem półka pierwszego LiS, ale na pewno na poziomie Before the Storm, które notabene też było autorstwa Deck Nine.
Myślę, że po bardzo przeciętnym LiS 2 i niewiele lepszym Tell Me Why DONTNOD powinno oddać w ręce Deck Nine tę markę.
P.S Steph trochę zmieniła się w Chloe Price, ale skradła moje serce <3
Dokładnie. Po genialnej jedynce Dontnod spadło z poziomu potężnie. LiS 2 ledwo skończyłem jeden epizod, tak mnie wynudziło. TMW niewiele lepiej, do tego kiepskie zakończenie. True Colors to dla mnie też coś koło BtS. Całkiem miło mnie zaskoczyło. Deck Nine o wiele lepiej idzie teraz z tą marką.
Pograłem, przeszedłem i jest szczerze mówiąc nierówno - dobry początek, końcówka z niezłym twistem (w stylu pierwszego Lisa) ale w środku sie dużymi fragmentami nudziłem, gra odbiegała od głównego wątku (aczkolwiek LARP mimo mojego początkowego sceptycyzmu spoko zrobiony) . Bohaterom nie poświęcono wystarczająco dużo czasu żeby sie zaangażować (w szczególności mówie o bracie), większość zakończeń odcinków nie ma odpowiedniego wydźwięku przez BRAK muzyki. Pamiętacie zakończenia LIS czy Before the storm? Klimatyczna muzyka i przeskakiwanie między bohaterami. To było świetne. A tutaj praktycznie brak muzyki(zobaczcie jak skopano zakończenie pierwszego odcinek przez to), urywanie odcinków kompletnie bez jakiegoś momentum (odc 3). Jedynie pod tym względem był dobry 2 odcinek. Po obejrzeniu zakończenia pomyślałem że wróciło stare dobre life is strange.
Soundtrack - zapamiętałem jedynie piosenke właśnie z finału 2 odcinka i może creepa od Radiohead, olbrzymi regres względem LISa i Daughter z prequela.
Sama kwestia dlaczego dostaniemy dobre czy złe zakończenie też troche rozczarowujące.
Jeżeli chodzi o moce protagonistki to wykonanie ich lekko mnie nużyło
Ale jak ktoś lubi LISy (czyli emocjonalne teen drama w formie interaktywnego filmu) to wciąż będzie usatysfakcjonowany na koniec, daje 7.5. Gorszy od LIS i BTS, lepszy od tell me why. W lis 2 nie gralem więc nie porównam.
Ps zawsze mnie zastanawia czemu taka niska ocena jeżeli chodzi o tego typu gry na golu. Kwestie LGBT? Brak polskiej lokalizacji? :)
Dla zainteresowanych jutro 1.06 pojawi się spolszczenie do life is strange true colors. A później spolszczenie do dodatku .
Fanom Life is Strange podejdzie, może nie taka dobra jak jedynka, ale jak ktoś kupi na promo, lub na jakimś keyshopie, to jak najbardziej do ogarnia - Minusem jest to że nie ma napisów Polskich, owszem mi aż tak nie przeszkadza, ale chciałbym polecić koleżance tą grę, tyle że ona nie ogarnia angielskiego i nie gra na PC więc to minus jak w przypadku każdej części LiS
Kupiłem na promocji (obecnie na steam za 75 zł) i powiem że, tak się nawet w Life is strange 1 nie wciągnąłem, przeszedłem w nocy za jednym razem z DLC tak się wkręciłem i gra naprawdę niesamowita, relacja Alex z Steph przebija wszystko :D
Jak dla mnie lepsze od LiS 1 i ciut lepsze od Before the Storm choć bardzo zbliżone, do tego jest spolszczenie, więc jak ktoś jeszcze nie grał a jest fanem LiS to nie ma co czekać, LiS 2 również olałem bo czytałem opinie że wyszło średnio. Moim zdaniem ciekawsze rozwiązanie z taką mocą niz cofaniem czasu. Jedynie DLC trochę takie wydłużone się wydawało i klaustrofobiczne, myślałem ze będzie mozna wyjsc poza sklep. Ale ogólnie przygoda super i chętnie to powtórzę za parę miesięcy.
Będę w mniejszości, ale dla mnie 2>1>>3. Niemniej świetna seria i chciałbym kolejną odsłonę.
Mnie najbardziej ciekawi to przeskakiwanie pomiędzy Wymiarami w nadchodzącym : "Life is Strange : Double Exposure".
Jestem naprawdę ciekaw jak to będzie finalnie wyglądać.
(Przynajmniej znów wrócimy do Bohaterki znanej z Fantastycznej Jedynki : Jeszcze Piękniejszej - Max Caulfield)
Chyba jeszcze żadna z Postaci z całego cyklu Life is Strange nie miała takiej mocy jak przeskakiwanie pomiędzy Wymiarami.
Max w nadchodzącym : "Double Exposure" prawdopodobnie będzie pierwszą Postacią.
Do True Colors podszedłem dość niepewnie. Z jednej strony pragnąłem dać grze szansę, bo za produkcję odpowiedzialne było studio Deck Nine, które stworzyło uwielbiane przeze mnie Before the Storm, oraz za sprawą kilkumiesięcznych namów ze strony kolegi, a z drugiej czułem pewne obawy, że spotka mnie podobny festiwal zażenowania i przynudzania z "dwójki" od Dontnod. Na szczęście obawy szybko się rozwiały.
W grze wcielamy się w Alex Chen, dziewczynę obdarzoną mocą odczytywania i wpływania na emocje ludzi. Niemalże od samego początku udało mi się polubić bohaterkę i z nią utożsamić. Przyjeżdża ona do górniczego miasteczka Haven Springs w celu rozpoczęcia nowego życia. Niestety, sielanka nie trwa zbyt długo, a przed główną bohaterką czeka do rozwiązania mroczna tajemnica. Istotnym elementem są intertekstualne nawiązania i symbolizm, które wzbogacają opowieść. Podczas przygód napotkamy dobrze napisane, wielowymiarowe postaci z własnymi problemami, motywacjami i sekretami. Gameplay jest typowy dla serii z drobnym urozmaiceniem w 3. epizodzie, które dodaje nieco świeżości rozgrywce. Niestety, wybory w grze nie mają większego wpływu na zakończenie, a szkoda! Stylizowana oprawa graficzna cieszy oko, miasteczko i okolice dzięki temu mają swój urok i nierzadko zatrzymywałem się, by pooglądać widoczki. Gorzej wypada za to ścieżka dźwiękowa, która jest dość uboga, a większość utworów niczym się nie wyróżnia.
W ogólnym rozrachunku muszę rzec, że bawiłem się przednio, chociaż na pewno nie uznam tej produkcji za najlepszy film interaktywny, z jakim miałem do czynienia. Żałuję tylko, że zamiast zagrać w to najpierw, zdecydowałem się na abominację zwaną Life is Strange 2. Mam nadzieję i trzymam kciuki za Deck Nine, by Life is Strange: Double Exposure okazało się co najmniej tak dobre jak True Colors.
Ta przygoda skończyła się za szybko i człowiek znów musiał wrócić do swojej, nieraz dość szarej rzeczywistości, i w niej już wyszło parę wad tej produkcji, przy której jednak spędziłem czas niesamowicie dobrze.
Deck Nine znów to robi i po genialnym wręcz Before the Storm bierze markę w swoje ręce i proponuje nową bohaterkę, nowe realia i nowe moce. Ja lubię tą serię przede wszystkim za obyczajowość i ludzkie perypetie, moce i związane z nimi przygody oczywiście lubię też, ale nie dla nich w to gram. Tu mamy obyczajówkę (jak to nudno brzmi) pełną gębą i moce empatii, które są ciekawe, ale napewno nie tak jak zdolności Max z jedynki. Przede wszystkim jednak świetnie przebywało mi się w Haven Springs i poznawało napisane z krwi i kości postacie, a najlepszą z nich jest oczywiście Alex, co do której miałem trochę obaw że będzie po prostu jakąś iteracją Max, Chloe czy nawet Rachel. Nic bardziej mylnego, Alex ma swoją duszę, osobowość i przeszłość, w dodatku jest tak cudownie zanimowana i udźwiękowiona, że bierze się ją prawie za realną osobę i chętnie poznaje jej punkt widzenia czy komentarze. Reszta postaci też jest bardzo dobra i wyposażona w świetne głosy (co jest zresztą wizytówką całej serii). Intryga i tajemnica jest przyzwoita, choć trochę imo przegięli ze złodupnością organizacji z którą mamy na pieńku, czyniąc z niej jakiś drugi Mordor, ale niech będzie. To cóż może nie podobało mi się? Jak wspomniałem na początku, gra za szybko się kończy, za szybko człowiek wychodzi z tego uniwersum. Zaskakująco mało też jest lokacji - miasteczko jest prześliczne, ale do dyspozycji mamy w sumie jedną ulicę i parę sklepów, plus JEDNĄ lokację pozamiejską, kiedy w pierwszym LiS skakaliśmy i poznawaliśmy wiele miejsc w Arcadia Bay jak i poza nim, jak złomowisko czy latarnia. W True Colors to jednak nie przeszkadza póki nie skończymy gry, co dobrze świadczy o tym, że mimo to jest co tam robić. Dobrze, że jest jeszcze dodatek, który jeszcze przede mną :)
Grałem na konsoli po angielsku i mimo iż nie lubię czytać w tym języku, to grało się dobrze, choć wiem że jest spolszczenie, ale tylko na pc. Napewno jeszcze wrócę do Haven Springs, by potoczyć sprawy inaczej niż za pierwszym razem.
Daję 9, choć chyba akuratniej byłoby 8.5 czy nawet 8, ale trzeba podreperować ocenę zepsutą przez trolle.