No więc nasz obecny system wyborczy wygląda tak, że każdy oddaje jeden głos i mamy wielomandatowe okręgi wyborcze w których mandaty rozdzielaną są za pomocą metody D'Hondta. Jest sporo minusów naszego obecnego systemu.
- Jest to system dwupartyjny. Niektórzy narzekają na Polskę, ale to jest problem na całym świecie, każdy kraj z podobnym system wyborczym ma swoje mniejsze i większe zło.
- Promuje głosowanie strategiczne. To znaczy np. "Nie głosuję na X, bo nie ma szans wygrać więc zagłosuję na jednego z dwóch faworytów" albo "Nie głosuję na X, tylko głosuję na jednego z dwóch faworytów, bo jak nie to wygra ten mniej lubiany przeze mnie jeden z dwóch pierwszych faworytów
Oznacza to, że partie, które nie są jednym z dwóch faworytów są na dużo gorszej pozycji i nie mają żadnych szans czegoś zmienić.
Jaka mogłaby być alternatywna metoda głosowania? System pojedynczego głosu przechodniego. Głosujemy na kandydatów według rankingu, od najlepszego do najgorszego. Na naszego kandydata stawiamy 1, potem na drugiego którego możemy zaakceptować 2 itd. System przeliczenia głosów jest dosyć skomplikowany, szczególnie w wielomandatowych okręgach wyborczych, ale eliminuje sporo bolączek obecnego systemu.
Przede wszystkim, nie trzeba się martwić "marnowaniem" głosu i możemy zagłosować na kandydata, którego naprawdę popieramy nie musząc wybierać między swoim kandydatem a "mniejszym złem".
Dużym plusem jest też to, że rozkład mandatów (lub ostateczny wynik w przypadku np. wyborów prezydenckich) o wiele lepiej odzwierciedla preferencje wszystkich wyborców, a nie głównie tych, którzy zagłosowali na jednego z dwóch faworytów.
Politycy musieliby być bardziej skłonni na kompromisy i umiarkowani. Nie byłoby opcji, że PIS miałby większość w takim systemie wyborczym, bo po prostu nie jest w stanie się z nikim dogadać. I nikt nie chce żeby rządził PIS poza żelaznym elektoratem PiSu. Jesteśmy więc więźniami mniejszości, a chyba nie na tym polega demokracja. Nie mam pojęcia jak wyglądałyby wyniki wyborcze z takim systemem, ale jestem pewien, że o wiele lepiej odzwierciedlałby nastroje społeczne.
Oczywiście jest też parę minusów tego rozwiązania
- Skomplikowany system liczenia głosów, o wiele prościej się liczy głosy gdzie zaznaczamy jednego kandydata.
- System ten nie jest korzystny dla dwóch największych partii więc nigdy nie zostanie wprowadzony ;)
Co sądzicie? Dyskusja czysto teoretyczna. Czy obecny system spełnia swoje zadanie? Czy powinno się coś zmienić?
Jedyną osobą w Sejmie która jest zainteresowana zmianami w systemie wyborczym to Paweł Kukiz, ale ten proponuje JOWy, który ma jeszcze większe ułomności niż obecny system więc...
Zapraszam do dyskusji.
Zamiast zmieniać system wyborczy wystarczy zacząć wyciągać konsekwencje nieudolnych rządów, wsadzać za kratki za grubsze sprawy, a mniejsze obarczać finansowo wszystkich którzy przyłożyli rękę do sprawy.
Głosy wyborcy PiS:
1: pierwszy kandydat PiS
2: drugi kandydat PiS
3: trzeci kandydat PiS
Głosy wyborcy PO:
1: pierwszy kandydat PO
2: drugi kandydat PO
3: trzeci kandydat PO
Głosy wyborcy konfederacji:
1: pierwszy kandydat konfederacji
2: drugi kandydat konfederacji
3: trzeci kandydat konfederacji
System wyborczy uratowany!
Oczywiście się mylisz.
Część wyborców PiS:
"zagłosowałbym na X ale jak PO ma dojść do władzy to wolę głosować na PiS"
Część wyborców PO:
"zagłosowałbym na X ale jak PiS ma dojść do władzy to wolę głosować na PO"
Dlatego właśnie metoda straszenia jedną partią na drugą jest tak skuteczna. Bo tak jest skonstruowany system wyborczy.
Pytanie tylko jaka część. Moim zdaniem zdecydowania większość zagłosowałaby tak jak napisałem. Co prawda wyborca czegoś wielkości Porozumienia może skorzystać na Twojej propozycji, ale to może podbić co najwyżej notowania planktonu do poziomu trochę większego planktonu (czyli przykładowo zamiast 3% będzie 5%)
Poza tym i tak większym problemem próg wyborczy. Na przykładzie powyżej to pozwoli wejść takiej małej partyjce, ale dzięki d'Hontowi to i tak nie będzie miało żadnego wpływu na nic, może oprócz kilku stołków.
chyba najlepszym rozwiązaniem jest zablokowanie rządzenia większościowego, lepiej wole jak dwie partie rządzące patrzą sobie na ręce i się dogaduję ale teraz sobie przypomniałem, że w pis są trzy obozy partyjne.... :(
nie wiem, wybory co dwa lata ? jak potrafimy przepierdzielić lekką ręką 70mln na nie odbyte wybory i 2mld na tvpis, to co za problem organizować wybory co 2 lata ?
Jedyna opcja - model szwajcarski. Tylko trzeba by nauczyć ludzi ruszyć dupska do urn referendalnych.
Może wtedy naprawdę by się okazało czego chce większość kraju a nie poszczególne frakcje polityczne.
Juz widze jak politycy sami odchodza od korytka, a Januszom chce sie ruszac dupe na referenda. Chyba ze by sie ustalilo, ze sa wazne i wiazace. jesli zaglosuje wiecej niz 49% uprawnionych. Albo 40. A pewnie trzeba by bylo 35. "panie a co mne kuffa obchodzi czy ma byc takie prawo, czy srakie".
No to zrobić tak że obojętnie, może nawet jedna osoba przyjść zagłosować i wynik będzie ważny. Wtedy Janusze by ruszyły dupy żeby "lewactwo" nie wygrało a lewaki żeby "ciemnogród" nie wygrał.
A potem sie okaze, ze np. przyjeto prawo do wstecznej aborcji do 18 roku zycia, bo komus sie nie chcialo ruszyc dupy, albo ze od dzisiaj ksieza maja prawo zabijac falszujace baby na mszy (w sumie bym poparl ;P). Oj, ale bylby wrzask i zadania "kolejnego referendum".
Generalnie jestem na tak, ale do tego trzeba dojrzec, niestety. A ua nas 55% spoleczenstwa poparloby natychmiast pensje minimalna w wysokosci 1000 $, emeryture po 55 roku zycia i likwidacje podatkow, czy lewaki czy prawaki, zgodnie by to przeglosowali.
lifter -> rozwiązanie jest banalne wystarczy powiązać wszelkie ulgi podatkowe, socjale etc. z obecnością na wyborach/referendach. Zobaczyłbyś jak nagle frekwencja skoczy do 95% :)
Ale qw tym celu trzeba by zrobic referendum i ludzie zaglosuja "nie",
Szach-mat.
A potem sie okaze, ze np. przyjeto prawo do wstecznej aborcji do 18 roku zycia, bo komus sie nie chcialo ruszyc dupy, albo ze od dzisiaj ksieza maja prawo zabijac falszujace baby na mszy (w sumie bym poparl ;P). Oj, ale bylby wrzask i zadania "kolejnego referendum".
Ale przecież referendów nie rozpisują dzieci z podstawówki i to nie jest tak że w Szwajcarii każdy pomysł na który wpadną jest poddawany pod głosowanie. Pytania zadawane w referendach byłyby tak jak obecnie ustalane "na górze" przez kompetentne (bardziej lub mniej) osoby w zależności od bieżących dyskusji i potrzeb obywateli.
Wiem, ironizuje sobie. Tym niemniej do referendow trzeba swiadomych, zaangazowanych wyborcow. W Szwajcarii sie to sprawdza, a u nas... no, jakos nie jestem optymista.
Pomine fakt, ze politycy na to nie pojda i nie uchwala takiego prawa, az tak glupi nie sa :) - tzn. sa glupi, ale na wlasna szkode dzialac nie beda.
To troszke jak pytanie "uwazacie, ze herbate lepiej mieszac w lewo czy prawo" w momencie gdy i tak nie ma w niej cukru.
Slodsza nie bedzie :)
Przede wszystkim nie każdy powinien móc głosować. W życiu zdobywa się przeróżne uprawnienia - prawa jazdy, certyfikat spawalniczy itd. itp. A do głosowanie wystarczy 18 lat i bez jakiejkolwiek wiedzy można głosować. Nawet można się kierować kryterium 'bo mu dobrze z oczu patrzy' XD.
Przede wszystkim głosować nie powinni idioci. Tylko wg jakich kryteriów ich odsiac. Reszta powinna dac radę wybrać dobrze.
Przecież w systemie łosu przechodniego zwykle jest prób po przekroczeniu którego i tak z automatu wchodzi dany kandydat....
Czy zatem zmienia to tak wiele?
Zmieniłoby sporo, bo zmieniłaby się mentalność głosowania. W tym systemie nie musisz się martwić o oddanie "nieważnego" głosu. Myślę, że duży wpływ miałoby to na wybory prezydenckie, gdzie od początku było wiadomo, że będzie to starcie między Trzaskowskim a Dudą i spora część osób tak naprawdę nie brała innych kandydatów pod uwagę. W STV możesz sobie zaznaczyć dowolnego kandydata jakiego chcesz i możesz też sobie wybrać czy z dwojga złego wolisz Dudę czy Trzaskowskiego.
Bonus dostają mniejsze partie/kandydaci, dwóch faworytów dalej jest (przynajmniej na początku), ale wyborcy mniejszych partii mają realny wpływ na to, którego z dwóch faworytów wolą. Mogłoby to ułatwić budowanie kapitału politycznego mniejszym partiom, których zwolennicy nie byliby "zmuszani" do oddawania głosu strategicznego. Zarówno PO jak i PiS mają za sobą beznadziejne lata, ich działania polityczne ocenia się raczej negatywnie, a mimo to, dalej są to dwie najpopularniejsze partie w Polsce. Nie muszą nic robić poza kolejnymi aferami i fuck upami i dalej będą najpopularniejsi.
STV zmienia parę innych rzeczy i mniej by się skupiał na partii, a bardziej na kandydacie. Zmieniłoby to trochę dynamikę kampanii wyborczej.
U nas i tak jeszcze nie jest aż tak tragicznie, wielomandatowe okręgi wyborcze i tak są o wiele lepsze niż JOWy. No, ale nie znaczy, że nie może być lepiej.
Za dużo myślisz. Żeby naprawić system wyborczy wystarczy powierzyć go ludziom mądrzejszym. Coś takiego wymyśl.
W której audycji komentatorka powiedziała, że w jednym państwie zdelegaliziwano dhondta, bo nie premiuje równości.
Szukałem danych na ten temat, niestety nie znalazłem.
Wątpię by mi się to przyśniło, ale samo w sobie brzmi dobrze.
Tutaj problem jest głębszy i moim zdaniem nie ma nic wspólnego z systemem wyborczym, gdyż w każdym skończymy z patologią. Od praktycznie zawsze u nas polityką zależy a tym, by ludzie jak najmniej rozumieli z tego co oni robią. Stąd przeciętnych Polak nie ma nawet pojęcia jakie podatki płaci. Jedyna opcja by coś zmienić jest zmiana podejścia do kształcenia, wpojenie podstawowej wiedzy jak największej liczbie ludzi i wyrobienie postaw obywatelskich, świadomości, że coś ode mnie zależy.
Podano wcześniej przykład Szwajcarii, tylko, ze Szwajcarzy w referendum odrzucali projekt wynagrodzenia podstawowego, u nas każdy socjal ludzie przepchną bez oglądania się na konsekwencje.
Zresztą mówiąc szczerze to czemu upieramy się w ogóle przy demokracji bezpośredniej? Według niemal wszystkich sondaży, badań itd. lepiej oceniamy, lepiej znamy i bardziej ufamy władzom samorządowym niż krajowym. Może pójść w tym kierunku by wybory samorządowe pozostały bezpośrednie a parlament był złożony z przedstawicieli samorządów (forma wyboru do ustalenia bo jest kilka opcji). Na mniejsza skalę łatwiej uzyskać zaangażowanie mieszkańców, politykom będzie musiało zależeć na regionie z którego pochodzą, większa szansa na wybicie się mniejszych i nowych sil politycznych (przykładowo, w wyborach do sejmu na Pomorzu wygrywa PO, ale w radach miejskich w Gdańsku, Gdyni czy Słupsku wygrały komitety niezależne, PO było drugie). Ogólnie aktywizacja ludzi na poziomie regionalnym jest prostsza i tak zaczynała większość demokracji, to myśmy od razu przeskoczyli z komunizmu do dojrzałej formy demokratycznej bez gotowego na taką formę społeczeństwa (co pokazały pierwsze wybory prezydenckie i facet z teczką :P).
Żaden system wyborczy nie naprawi państwa, bo problem nie leży w jakości polityki tylko w jakości społeczeństwa, którego politycy są odbiciem.
Dlatego ja mam inny pomysł. Wybory należy zastąpić losowaniem. Jestem przekonany, że 460 przypadkowych Polaków będzie bardziej reprezentatywnych, za to kompletnie zniknie aspekt partyjny i poulistyczny. Nie martwiąc się o poparcie ludzie będą głosować szczerze.
Pisaniem prawa zajmowali by się lobbyści (w znaczeniu definicyjnym, a nie potocznym), a jego formalną stroną biuro legislacyjne.
Najlepiej zrobił Buzek wywalając debilnego dHonta na rzecz systemu proporcjonalnego, a debil Miller chyba na złość przywrócił ten syf.
Ja osobiście wolałbym system skopiowany z Australii, ale obawiam się, że mało kto to zrozumie
Żaden system nie jest idealny, ale są lepsze i gorsze. Wg. mnie JOWy są najlepsze. Wybrany z danego okręgu poseł musi balansować między polityką lokalną, a krajową, w sposób najbardziej zaanagażowany. W systemach proporcjonalnych posłowie mają swoje okręgi w nosie, bo liczy się partyjne miejsce na liście.
Z kolei JOW moze oznaczac, ze partia majaca 10% poparcia (wedle ilosci oddanych glosow) moze nie miec zadnego mandatu w sejmie w pewnych okolicznosciach.
Np. zrobiono symulacje wyborow z 2015 wedle regul JOW - i lansujacy JOWy Kukiz'15 mialby wtedy... ZERO mandatow.
JOWy mają trzy zasadnicze wady:
1) prowadza do umocnienia dupolu na władzę, tam gdzie są JOWy w czystej formie bardzo często nie ma miejsca dla polityków spoza dwóch głównych partii, z tego powodu choćby Australia zmodyfikowała ten system by jakoś z tym zawalczyć. W UK do około 2010 roku w praktyce 90% mandatów prawie zawsze dzieliły między sobą Konserwatyści i Partia pracy.
2) czasem prowadzi to do dość absurdalnego podziału mandatów, co było widać w wyborach w 2015. Przy poparciu 4,7% Szkocka Partia Narodowa zdobyła 56 mandatów a Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa przy 12,6% jeden mandat.
3) niestety ale JOWy promują wystawianie celebrytów nad polityków. Skoro w takim wypadku każda partia wystawia jednego kandydata, to zamiast typowego działacze regionalnego często bardziej będzie się im u nas opłacało wystawić emerytowanego sportowca lub gwiazdę reality show bo będzie taka osoba mieć większe szanse na przyciągniecie niezdecydowanych.
No i wybrani z JOWów przedkładają interesy własnego okręgu nad interesy całego państwa, jeśli te znajdą się w konflikcie. Przykładowo poparcie dla energetyki odnawialnej byłoby samobójstwem w JOWie z dużym udziałem górników.
Kiedyś też myślałem, że jowy są OK, ale na przykładzie USA, widać, żę to patologia:
http://isp.uni.lodz.pl/2015/05/01/dlaczego-jednomandatowe-okregi-wyborcze-jow-moga-sprzyjac-nieuczciwej-rywalizacji-wyborczej/
U nas doprowadzi to do całkowitego zabetonowania dwóch gównianych popisowskich partii
JOWy nie są idealne i mają wady, ale część zarzutów jest chybiona, np ten:
3) niestety ale JOWy promują wystawianie celebrytów nad polityków. Skoro w takim wypadku każda partia wystawia jednego kandydata, to zamiast typowego działacze regionalnego często bardziej będzie się im u nas opłacało wystawić emerytowanego sportowca lub gwiazdę reality show bo będzie taka osoba mieć większe szanse na przyciągniecie niezdecydowanych.
Sorry, ale to jest g...no prawda. Znacznie rzadziej wystawia się w JOWach celebrytów, niż w krajach z systemem proporcjonalnym. Zobacz ile takich osób jest w sejmie/senacie PL i pokaż mi jedną taka osobę w parlamencie w UK.
dalej:
1) prowadza do umocnienia dupolu na władzę, tam gdzie są JOWy w czystej formie bardzo często nie ma miejsca dla polityków spoza dwóch głównych partii, z tego powodu choćby Australia zmodyfikowała ten system by jakoś z tym zawalczyć. W UK do około 2010 roku w praktyce 90% mandatów prawie zawsze dzieliły między sobą Konserwatyści i Partia pracy.
2) czasem prowadzi to do dość absurdalnego podziału mandatów, co było widać w wyborach w 2015. Przy poparciu 4,7% Szkocka Partia Narodowa zdobyła 56 mandatów a Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa przy 12,6% jeden mandat.
Tak, JOWy prowadzą do duopolu, a reszta stawki może być kompletnie z dupy reprezentowana, ale czy to jest wada? Po tym jak rządzone są kraje, gdzie sa JOWy, twierdzę, że to jest zaleta.
dalej:
wybrani z JOWów przedkładają interesy własnego okręgu nad interesy całego państwa, jeśli te znajdą się w konflikcie
Tak ma być! To jest demokracja! Jeśli władza ma dbać tylko o państwo jako całość, to wystarczy jakiś dyktator albo król na czele i wszyscy mają słuchać się wodza.
I oczywiście dyktator altruistycznie odrzuci interes osobisty.
Tak, JOWy prowadzą do duopolu, a reszta stawki może być kompletnie z dupy reprezentowana, ale czy to jest wada? Po tym jak rządzone są kraje, gdzie sa JOWy, twierdzę, że to jest zaleta.
Oczywiście, że wada, bo nowe siły polityczne po prostu są na starcie skreślone.
Sorry, ale to jest g...no prawda. Znacznie rzadziej wystawia się w JOWach celebrytów, niż w krajach z systemem proporcjonalnym. Zobacz ile takich osób jest w sejmie/senacie PL i pokaż mi jedną taka osobę w parlamencie w UK.
UK to dojrzała demokracja, w USA jest to na porządku dziennym. Znając nasz grajdołek tak by się to skończyło, tak przynajmniej twierdzi większość obserwatorów. Bo w JOWie liczy się rozpoznawalność, w Anglii politycy mają ją większa niż u nas ze względu na charakterystykę choćby działań i struktury władzy regionalnej.
Tak, JOWy prowadzą do duopolu, a reszta stawki może być kompletnie z dupy reprezentowana, ale czy to jest wada?
Tak, jest to wada. Politycy mają reprezentować ludzi, jeżeli duża część społeczeństwa kończy bez reprezentantów to mamy dość słabą demokrację. Do tego sam system, co pokazały wybory w UK, jest podatny na wykorzystanie jego wad. Szkoci to świetnie rozegrali. Dodatkowo żyjemy w okresie znaczących przemian, choćby u nas przydałoby się odświeżenie sceny politycznej, JOWy to uniemożliwiają. Zresztą mamy JOWy do senatu i widać rezultaty, wyniki prawie 1 do 1 z tymi do sejmu, tylko mniej głosów dla mniejszych ugrupowań a więcej dla dwóch głównych było w 2015 a w 2019 szeroka koalicja i PiS zebrały o ile mnie pamięć nie myli 100% głosów.
UK to dojrzała demokracja, w USA jest to na porządku dziennym.
W porządku: wskaż mi taką osobę w Kongresie i Senacie USA.
Dodatkowo żyjemy w okresie znaczących przemian, choćby u nas przydałoby się odświeżenie sceny politycznej, JOWy to uniemożliwiają.
Też argument, który przeczy faktom. Choćby ostatnio w tej dojrzałej demokracji w UK "runął czerwony mur" i na północy posłami zostali wybrani konserwatyści w okręgach, w których - nigdy w historii - nie wygrał żaden konserwatysta.
i na północy posłami zostali wybrani konserwatyści w okręgach, w których - nigdy w historii - nie wygrał żaden konserwatysta.
Dalej przedstawiciel jednej z dwóch partii.
W porządku: wskaż mi taką osobę w Kongresie i Senacie USA.
Faktycznie niewielu, większość celebrytów jednak udziela się na poziomie stanowym, w samym kongresie występuje ich niewielu (po 1-3 na kadencję). Mój błąd.
No i dochodzi jeszcze jeden problem. Dajmy na to, w moim okręgu jest dwójka kandydatów mających szanse na wybór i należących do PiS i PO, a więc glos ma sens na jednego z nich. Teraz pojawia się problem, ponieważ nie chcę by rządził PiS a kandydat PO totalnie mi nie pasuje. Obecnie mogę albo wybrać innego kandydata z PO, który mi bardziej pasuje, albo liczyć, że jednak kandydat np. PSL jeden z mandatów wyrwie w moim okręgu i zagłosować na niego. W JOWie muszę głosować przeciwko kandydatowi PiS na kandydata, którego nie popieram, albo zmarnować głos. Dlatego to tak bardzo betonuje scenę polityczną.
Tak, JOWy prowadzą do duopolu, a reszta stawki może być kompletnie z dupy reprezentowana, ale czy to jest wada? Po tym jak rządzone są kraje, gdzie sa JOWy, twierdzę, że to jest zaleta.
Spójrz na polskie piekiełko i popisowką sraczkę i sam sobie odpowiedz, czy to plus u nas.
Nie porównuj polskiego piekiełka z wyborami większościowymi, gdyż byłoby to zupełnie inne piekiełko niż teraz.
Po pierwsze ten tekst, że w wyborach większościowych wygrywają celebryci i sportowcy rzucił Kaczyński parę lat temu - jako jego argument przeciwko JOWom, ale ludzie uwierzyli i powtarzają ten idiotyzm zupełnie bezrefleksyjnie. Jest dokładnie odwrotnie. W systemie proporcjonalnym kacyk partyjny - taki jak Kaczor, ale i pozostali, rzuca na jakiś teren listę kandydatów na posłów, czesto od czapy spadochroniarzy z innych rejonów. Żeby tą gorzką pigułkę osłodzić jakoś wyborcom i żeby była łatwiejsza do przełknięcia dorzuca tam jakiś "znanych i lubianych" celebrytów i sportowców.
W JOWach okręgi są małe i zwycięzca bierze wszystko. Bardzo trudno jest tam wrzucić spadochroniarza. Lokalsi z reguły znają posła ze swojego okręgu, bo spotykają go na ulicy, przy różnych uroczystościach w szkołach i urzędach. Samobójstwem jest wystawienie w takim okręgu kogoś spoza niego. Taki lokalny baron dba o poparcie wśród lokalnej ludności znacznie bardziej niż o podlizywanie się partyjnemu wodzowi. Jest znacznie bardziej niezależny. Posłowie w systemach proporcjonalnych zawdzięczają wodzowi wszystko i są wierni tylko jemu. On może ich czołgać i poniżac do woli. Wybiera sobie więc wiernych i miernych. W JOWach tak nie ma. Posłowie muszą być bardziej inteligentni i zaradni, w końcu to nie wodza muszą przekonać, że się nadają na to stanowisko, tylko swoich sąsiadów.
Od 5 lat obserwuję jak działają JOWy w UK i widzę wady tego systemu, ale uważam że jest najlepszym z możliwych.
Akurat podawanie UK jako przykładu gdzie JOWy spełniają swoją funkcję to kiepski przykład, bo tam duopol jest jeszcze większy niż u nas, a rozkład mandatów nie odzwierciedla nastrojów społecznych.
Jedna partia dostaje mandat za każde 25 tysięcy głosów, które zdobyło, a druga dostaje mandat za każde 336 tysięcy głosów jakie zdobyło. To jest sprawiedliwe?
U nas, wprowadzenie JOWów spowodowałoby umocnienie PiSu i PO, a każda mniejsza partia by straciła.
W systemie proporcjonalnym kacyk partyjny - taki jak Kaczor, ale i pozostali, rzuca na jakiś teren listę kandydatów na posłów, czesto od czapy spadochroniarzy z innych rejonów.
Z tym się zgadzam, ale STV też by pomógł ten problem w części rozwiązać, bez wprowadzania patologii JOWów z umocnieniem dwupartyjności.
http://stv.org.pl/stv-w-polsce/
Tu jest fajnie wyjaśnione w sekcji "Argumenty za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych" i "STV jako alternatywa dla JOW"
Ale prawda jest taka, że u nas i tak liczy się przynależność do partii, tak u nas wygląda polityka i zmiana zasad tego nie zmieni. Mimo wszystko, chętnie bym się pozbył list wyborczych.
Powinien być system głosów ważonych w zależności od wykształcenia, np - brak i podstawowe - waga 1, średnie - 2, wyższe - 3, doktorat - 4 itd.
Lub w wersji bardziej hardcorowej - waga głosu powinna być uzależniona od wpłaconego podatku PIT, gdzie 1 głos za 1 zł podatku średniorocznie przed rokiem wyborczym.
No cóż, pozbawiłby ogromną część ludzi realnego wpływu na wybór władz, ale czy niesprawiedliwy? Można argumentować, że im bardziej dokładasz się do utrzymania państwa, tym twoje zdanie powinno mieć większe znaczenie.
Krystyna Pawlowicz, Jacek Kurski - 4 pkt
Profesor Zybertowicz - 5 pkt
Aboslwentci wszystktich szkol rydzykowych - 3
Ty - 2.
Poza tym czemu wyksztalcenie a nie wzrost, czy ilosc IO? :)
Waga głosu powinna być uzależniona od wpłaconego podatku PIT - totalny kretynizm, Kulczyk krolem Polski, a ty zapierdalaj na miske ryzu, bo bogaci tak ustawia prawo, zeby sobie robic dobrze i kto im zabroni?
No cóż, pozbawiłby ogromną część ludzi realnego wpływu na wybór władz, ale czy niesprawiedliwy?
No wcale. I, oczywiscie, zakladasz ze bylbys wtej grupie uprzywilejowanej, wiec byloby OK.
Można argumentować, że im bardziej dokładasz się do utrzymania państwa, tym twoje zdanie powinno mieć większe znaczenie.
Wszystko można, tylko że rozumujesz bardzo prostacko. Ile dokłada do utrzymania państwa wolontariusz z organizacji non profit, który swoją robotą ogarnia jakiś istotny problem? Ile dokłada pielęgniarka, której zbyt niska pensja (co do tego chyba sporu nie ma) też jest formą dotowania budżetu, bo dzięki temu jest więcej hajsu np. na nowe limuzyny. Rynek nie promuje postaw użytecznych społecznie, tylko opłacalne z punktu widzenia indywidualnego. Można by tu przytoczyć wypowiedź hiszpańskiej pani epidemiolog, która zapytana przez dziennikarzy, dalszego tak słabo im idzie walka z covidem odparła, że może by szła lepiej, gdyby jej wydział dostawał tyle pieniędzy ile idzie na Real Madryt. Myślisz, że głos Ronaldo jest cenniejszy niż jej?
No i jest jeszcze kwestia prywatyzacji zysków i upubliczniania kosztów. Bogaty spedytor płaci wyższe podatki, ale też emituje więcej zanieczyszczeń, bardziej eksploatuje drogi, a i jeszcze nie raz bywa, że "optymalizuje" podatki. Większy wpływ na władzę (nie czarujmy się, bogaci i tak go mają) nie poprawi funkcjonowania państwa, tylko ułatwiłby mu kreowanie korzystnego otoczenia prawnego. A w dużym uproszczeniu właśnie po to jest państwo, żeby zajmować się rzeczami, które się prywaciarzom nie opłacają.
No i przede wszystkim:
Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Bardzo bym chciał zobaczyć referendum konstytucyjne, żeby dać bogatym więcej praw niż biednym.
W sumie dość ciekawym pomysłem są listy do glosowania bez podziału na komitety wyborcze sortowane czy to alfabetycznie czy losowo. W tym wypadku trzeba wiedzieć na kogo planuje się oddać głos a nie na jedynkę z partii. Wymaga to choć minimalnego zaangażowania wyborcy.
Trochę dzikie rozwiązanie mi się nasunęło ale... jakby nie było wcale partii politycznych?
Głosujemy na samych polityków, dzięki temu do sejmu wchodzą ci najbardziej "znani" no i jako wyborcy mamy pewność, że oni będą głosować według własnego sumienia, a nie, że prezes partii tak im każe. Uniknęlibyśmy sytuacji takiej jak jest teraz w rządzie, że mamy większość i co teraz nam zrobicie? W dodatku połowa z PiSich posłów to jakieś randomy znane w kilku gminach nie posiadające własnego zdania.
Gorzej tylko z uformowaniem rządu, ciężko stwierdzić w takiej sytuacji jakby to miało wyglądać.
- Promuje głosowanie strategiczne. To znaczy np. "Nie głosuję na X, bo nie ma szans wygrać więc zagłosuję na jednego z dwóch faworytów" albo "Nie głosuję na X, tylko głosuję na jednego z dwóch faworytów, bo jak nie to wygra ten mniej lubiany przeze mnie jeden z dwóch pierwszych faworytów
Proponuję zakaz publikowania sondaży miesiąc przed wyborami, mniejszy procent ludności będzie wtedy głosował na podstawie wykresów.
To prosta droga do totalnego chaosu. Jak uchwalic budzet, jak znalezc kogos, kto poprze moj projekt? Po miesiacu/dwoch i tak uformowalyby sie grupy ludzi o zblizonych pogladach, tyle ze wynik kazdego glosowania bylby i tak loteria. Jakos tego nie czuje.
Zakaz publikowania sondaży powinien być stały. Nie byłoby gadania o zmarnowanych głosach, tylko głosowanie zgodnie z przekonaniami.
Zakaz publikacji sondaży bardzo mi się podoba, szczególnie podczas wyborów :).
Ale skończy się raczej w druga stronę, czyli zlikwidują najlepszy dzień dla człowieka, czyli ciszę wyborczą.
kata-iwa
Tylko wiesz, kiedys w dniu wyborow w radiu podawano... CENNIK z redakcyjnego sklepu, czy jakos tak. Tak z grubsza
Sledzie po kaszubku 41, 25 zl
Kaczka z jablkami 27,9 zł
Rzodkiewki - 8,2 zł
Mleko - 5,1 zł
Wiec wiesz, zlecanie sondazy NIE jest zakazane? No to zlecamy. Wynikow nie podamy. Ale mozemy podac cennik, stan wody na Wisle i takie tam. Cos jak z zakazem reklam piwa. Ale bezalkoholowe z mrugnieciem szlo. Albo lodka Bolsa.
Zakazami tego nie uregulujesz. Ludzie chca sondazy.
Jak ktoś jest napalony na politykę, to wiadomo, że sondażami i polityczną sraczką będzie żył i chciał jej więcej.
Serio myślisz,że 90% społeczeństwa podczas ciszy wyborczej śledzi bazarek na twiterze?
Nam taka tygodniowa, jak nie miesięczna cisza zrobiła by dobrze.
A może trochę inaczej:
Wybory odbywały by się jedynie w kwestiach lokalnych i w przypadku prezydenta. I tak otrzymywalibyśmy:
Sejm - 380 starostów (czyli każdy powiat), wybrani przez ludzi.
Senat - 16 wojewodów (czyli każde województwo), każdy wybrany losowo spośród starostów danego województwa.
Prezydent - wybierany w trakcie powszechnych wyborów.
Mam tylko problem z premierem i poszczególnymi ministrami. O ile samego premiera można by wybierać na drodze losowości spośród członków sejmu lub senatu, tak wolałbym aby na ministrów byli wybierane osoby chociażby powiązane ze swoim stanowiskiem. Może losowanie pośród społeczeństwa - minister edukacji wśród dyrektorów placówek oświaty, zdrowia wśród lekarzy lub dyrektorów szpitali itd.
Wiem także, że proponuje sporo losowości, jednak uważam że byłoby to o wiele lepsze, niż to co się dzieje w naszym systemie obecnie, gdzie panuje tzw. kolesiostwo.
Tylko system oparty o referenda jak w Szwajcarii ma sens według mnie.
Tylko ze to wymaga dojrzalego, stabilnego i odpowiedzialnego wyborce, zeby mialo sens.