Skyrim 10 LAT PÓŹNIEJ
W TES V Skyrim dużym problemem jest skalowanie magii, a dokładniej magii destrukcji. Im mamy wyższy poziom postaci, tym cały świat wokół się skaluje, a nasze czary są... słabsze :(
No ta, najlepiej by było wbić zniszczenie na 100 i do końca gry we wszystkich kampaniach mieć każdego bossa na hita
Oczywiście, że "najlepiej by było wbić zniszczenie na 100 i do końca gry we wszystkich kampaniach mieć każdego bossa na hita". O to chodzi w grach, w których rozwija się postać, żeby rozwinęła się ona od zera do bohatera; żeby na odpowiednim etapie czuć było siłę i moc protagonisty; żeby gracz mógł sobie uświadomić, jak długą drogę przeszedł, dzięki czemu przeciwnicy, którzy na początku nim bezlitośnie poniewierali i zabijali na hita, teraz sami są przez niego poniewierani i zabijani na hita; żeby gracz mógł poczuć, że mimo nabicia milionów PD i wydania dziesiątek punktów na cechy i umiejętności oraz spędzenia w danej grze kilkudziesięciu albo kilkuset godzin, nie czuł, że twórcy cały czas rzucają mu kłody pod nogi.
Level scalling (zarówno przeciwników, jak i przedmiotów) to jeden z najgorszych pomysłów w branży i każda gra, która ma zaimplementowany ten pomysł, za sam fakt jego istnienia w danej grze, dostaje ode mnie z góry -1 do oceny końcowej albo i więcej w zależności od tego, jak bardzo źle twórcy opracowali ten system (bo można go opracować lepiej, jak np. w Elexie, a można go opracować tragicznie, jak np. w Oblivionie).
Problem w tym, że porządne opracowanie systemu rozwoju postaci i rozplanowanie świata gry tak, żeby gracz czuł postępy w miarę rozwoju, jest trudniejsze niż wrzucenie do tego świata level scallingu za pomocą "jednego przycisku" i "niech się leveluje wszystko. Uważam, że level scalling do swoich gier wrzucają twórcy leniwi, natomiast ci bardziej ambitni stronią od level scallingu, bo zdają sobie sprawę jak prostacki jest to system.
Tylko z modami, bo inaczej po ok 20h gra w moim przypadku zawsze szła w odstawkę.