The Expanse udowadnia, że ambitnie SF wciąż się sprzedaje
Warto obejrzeć PO przeczytaniu książek czy jest to po prostu streszczenie tego samego?
mnie tam w SF jedyne co interesuje to ogromne bitwy, ich przebieg oraz wyreżyserowanie i pokaz umiejętności gości od CGI
Mi się marzy Star Trek, w którym Borg robi inwazję w celu zniszczenia całej Federacji. Są książki (Star Trek: Destiny) ale niestety tylko po angielsku.
Czekam na gre. Ktos moglby Elitowcom i reszcie Citizenow w koncu pokazac jak wyglada przestrzen kosmiczna bo biedactwa nie wiedza co to tatus...
Gdzieś kiedyś mignęła mi informacja, że uniwersum Expanse powstało jako świat do MMO ale nie wyszło.
Gdzieś kiedyś mignęła mi informacja, że uniwersum Expanse powstało jako świat do MMO ale nie wyszło.
Zgadza się, pierwszy z dwóch autorów (Franck) ukrywających się pod pseudonim James S.A. Corey opracowywał swój własny system RPG pod MMO i papierowe wydanie, ale wykreował świat tak bogaty w detale że jego kumplik (i drugi z autorów, Abraham) uznał, że tak dobrze rozpisane i wręcz przesadnie uszczegółowione uniwersum potrzebuje książek.
Matysiak
Kerbalofile byliby zadowoleni ;)
Po "sukcesie" Children of a dead Earth, to chyba mozna smialo powiedziec, ze gra nie nadaje sie i do produkcji. No chyba, ze jakis Bezos chcialby sobie pograc bo z jednym miliardem mniej da rade chlopina przezyc.
Lol, jak by kosmos w grach byłby taki jak w realu, to nikt by w to nie grał bo zanudził by się na śmierć. ^^
Lol, wciaz wiecej ludzi gra w Kerbal Space Program niz w Star Wars: Squadrons i zyja. Poki co zatrzymaliscie sie na kosmosie nadajacym sie do gry Sub culture. Nie przecze, ze was nie ekscytuje tylko, ze nie wiecie co to tatus ;)
Chociazby astrodynamika jest modelowana na poziomie plaskoziemcow.
Co ci bede mowic... Zgorzkniejesz jak ja ;)
Porownaj sobie gre Sub culture (czy co tam lubisz) z Kerbal space program czy Children of a dead Earth. Przy czym, nie twierdze, ze mamy tu swietne wykonanie (to wciaz takie "zyjace miasto"), to po prostu dwa znane mi tytuly odtwarzajace kosmos bardziej jak kosmos niz plywanie w wodzie.
Podalem konkretny przyklad. Dodatkowo zestawienie tytulow przedstawiajace roznice (w miare mozliwosci, PC nie da rady symulowac wszechswiata) na wypadek braku zrozumienia.
Nie podałeś żadnego. Miałeś wskazać jakąś konkretną nieprawidłowość w zakresie symulowania wszechświata w Star Citizen'ie lub Elite, a napisałeś coś o porównywaniu gry Sub Culture (w której, z tego co wiem, steruje się łodzią podwodną) i Kerbali... Jak dla mnie zabrzmiało to jak typowa próba ucieczki od odpowiedzi na pytanie.
To bardzo trafne porownanie bo w Star citizen czy Elite lata sie jak lodziami podwodnymi plywa w Sub culture z racji braku astrodynamiki. Najwyrazniej nie zrozumiales.
W Elite możesz wyłączyć sobie flight assist i latać jak wektory sił Cię poniosą.
Tak cie oswiece abys z siebie debila nie robil mowiac o czym nie masz pojecia. Elite Dangerous ma 2 tryby sterowania. W 1 trybie tzw . Assisted komputer wykonuje za ciebie korekty. To znaczy latasz jak samolotem.
W trybie bez asysty to ty juz wszystkim operujesz. Mozna te tryby przelaczac przyciskiem.
Dlatego ludzie lataja na 2 joysticki.
https://www.youtube.com/watch?v=aHZeaqYUgQk .
Albo jak ja pedaly+joystick+przepustnica.
A konkretnych przykładów rzekomych nieprawidłowości dalej nie podałeś... No ale teraz już rozumiem dlaczego, w końcu sam przyznałeś: ja nie posiadam ani nie gralem w zadna z wymienionych tu gier.. Czyli po prostu nie masz żadnych argumentów, zwyczajnie próbując wyjść z twarzą z sytuacji, w którą się nieopatrznie wpakowałeś (bo nie spodziewałeś się, że ktoś podejmie temat i zacznie dopytywać o konkrety, których nie masz). Innymi słowy, szkoda mojego czasu, bo i tak niczego się od ciebie nie dowiem.
I uprzedzając twoje kolejne pozbawione treści posty, mające na celu przeciągać tę farsę w nieskończoność (czytaj: aż mi się znudzi i odpuszczę) i chronić cię przed całkowitym blamażem w dyskusji. To co napisałeś: Chociazby astrodynamika jest modelowana na poziomie plaskoziemcow. NIE JEST PRZYKŁADEM. To jest ogólne i niczym niepoparte stwierdzenie, którego jak do tej pory nie byłeś w stanie choćby uprawdopodobnić żadnymi dowodami czy argumentami (rzuć okiem na definicję "przykładu").
To tak, jakbyś napisał, że "człowiek umarł, bo uleciało z niego życie", albo że "gospodarka nie działa prawidłowo, bo zostały naruszone fundamentalne zasady ekonomii". Pozornie te twierdzenia są trafne ale w rzeczywistości to jedynie puste i pozbawione merytorycznej treści banały, które nie mają żadnej wartości (ani informacyjnej, ani ocennej). Ot, ośmieszyłeś i żadna sofistyka ci z tym teraz nie pomoże.
Tyle ode mnie.
Rzeczywiscie powinienem sobie update zrobic. Przepraszam, ze wam tak cisnienie podnioslem. Przestrzen w okolicach planet jest symulowana dobrze jak na gre komputerowa. Ide sie doedukowac. Moze dam sie namowic na Odyseje i jak wroce i sie dorobie, to kupie wam jakies cukierki za wytrwalosc.
Warto obejrzeć PO przeczytaniu książek czy jest to po prostu streszczenie tego samego?
Mniej wiecej to samo.
Z tym, że serial zakończy się wcześniej niż książki.
Istnieje bardzo konkretny powód fabularny dlaczego serial kończy się na 6-tym sezonie.
Imo warto dla samych postaci. Serial jest po prostu świetnie zagrany.
O ile Jim jest IMO taki sobie, to reszta obsady daje czadu.
Zwłaszcza Christejn, Ashford i Drummer. Nawet ta Bobby, która ma początku wydaje się tępym trepem, okazuje się fajną postacią.
Wiele osób które czytały książki twierdzi że w tym przypadku serial lepiej pokazał pewne rzeczy i wątki niż zrobiły to książki (prawdopodobnie dlatego że twórcy książek aktywnie biorą udział w tworzeniu serialu i pisaniu scenariusza).
Lubię The Expanse, świetnie zrealizowane sci-fi, trochę akcji, trochę polityki, trochę gadania, wszystko ze sobą odpowiednio zmieszane i ciekawe.
Ale jednocześnie dla równowagi brakuje mi jakiegoś "grubego" pod względem akcji sci-fi skupionego na kosmosie i toczonych w nim bitwach. Chciałbym zobaczyć starcia eskadr myśliwców, wymiany ognia między ogromnymi okrętami, wielkie floty, pościgi i wybuchy (tak, wiem że w kosmosie tego nie ma, ale po prostu by było efektowniej). Więcej scen typu bitwa nad Coruscant z Zemsty Sithów, ataku na pancernik w obecnym sezonie Star Trek: Discovery czy walki jak w Dniu Niepodległości: Odrodzenie.
Ale jednocześnie dla równowagi brakuje mi jakiegoś "grubego" pod względem akcji sci-fi skupionego na kosmosie i toczonych w nim bitwach.
Był jeden taki serial, który darzę miłością do dziś - Space: Above and Beyond (na Polsacie emitowany jako "Gwiezdna Eskadra"). Pod wieloma względami wyprzedził swoje czasy i choć CGI z lat 90-tych mocno odstaje od obecnych standardów, to fabularnie nadal jest to kawał doskonałego militarnego SF, a niektóre odcinki to właściwie nieoficjalne adaptacje misji z Wing Commandera i Freespace (a w zasadzie odwrotnie - to Freespace inspirował się Space).
Niestety ze Space było podobnie, jak z każdym przełomowym telewizyjnym Sci-Fi (Firefly, moja ty piękna katastrofo) - zdechł, bo nie zdobył dostatecznie dużej widowni.
jak z każdym przełomowym telewizyjnym Sci-Fi (Firefly, moja ty piękna katastrofo) - zdechł, bo nie zdobył dostatecznie dużej widowni
Nigdy, ale to nigdy, nie potrafiłem zrozumieć zachwytów nad Fajerflajem. Przecież to było takie straszne drewno, te kowbojskie przygody w kosmosie. Brakowało tylko, żeby po statku kosmicznym przemieszczali się konno.
Właśnie o to chodzi że The Expanse to nie Star Trek czy Gwiezdne Wojny, a sci-fi to nie tona statków w kosmosie które nawalają się między sobą.
Właśnie o to chodzi że The Expanse to nie Star Trek czy Gwiezdne Wojny, a sci-fi to nie tona statków w kosmosie które nawalają się między sobą.
Dlatego właśnie fajnie, że jest Expanse. Ale dla mnie sci-fi to też powinna być możliwość oglądania widowiskowych kosmicznych bitw (co po prostu kocham, szkoda że nowych gier w tej tematyce jak na lekarstwo), czego zdecydowanie jest obecnie za mało.
Yaca -> Siedząc przez lata w fandomie Fajerflaja jestem nawet w stanie wypunktować, skąd wzięła się tak zwana kultowość serialu, bo mniej więcej ta sama argumentacja powtarza się od blisko 20 lat:
1. Whedon był wówczas na fali wznoszącej po Buffy i miał ogromne poważanie u nerdów.
2. Sam Firefly powstał zaraz po zakończeniu Cowboya Bebopa, najlepszego anime w dziejach (a kto uważa inaczej, niech wraca do brandzlowania się nad Dragon Ballem) i jako, że obracał się w bardzo podobnych klimatach, dostał +2 do ocen niejako przez osmozę.
3. Morena Baccarin
4. Dzieła SF, które zachowują kompletną ciszę w próżni mogę wyliczyć na palcach jednej ręki, realizatorzy lekkiego westernu w kosmosie wykonali kawał dobrego riserczu i postarali się o niespotykaną dozę realizmu w tym i w paru innych aspektach.
5. Christina Hendricks
6. Mal, sam będący wariacją na temat Indiany Jonesa, stał się potem bezpośrednią inspiracją dla osobowości i manieryzmów Nathana Drake'a - Nathan Fillion utrzymał na swoich barkach połowę bardziej humorystycznych aspektów serialu i dał sobie radę.
7. Summer Glau
Firefly nie robi już takiego wrażenia po latach, w dobie serwisów streamingowych, tańszych a jednocześnie lepszych efektów CGI oraz przede wszystkim w erze medialnej, w której nerdy wygrały wszystko i zalały rynek adaptacjami komiksów i książek, które kiedyś nie miałyby szans na realizację (wszystkie Marvele, Gra o Tron czy samo The Expanse). Na początku XXI wieku wydawał się jednak perłą wyróżniającą się na tle sterylnych i coraz słabszych Star Treków oraz dość siermiężnych serii robionych taśmowo dla amerykańskiej kablówki (jego jedyną jako taką konkurencją był wtedy remake Battlestar Galactica, który dziś też nie powala na oba kolana).
Ty ...
Znowu będę płakał, bo na jakiś czas udało mi się zapomnieć o epickim cliffhangerze, kończącym jedyny sezon tego cuda, jakim była "Gwiezdna Eskadra"
(Kolejny atak psychopaty od Wirującego Seksu i Szklanej Pułapki).
Dla mnie dobry sifi powinien skupiać się na jakiś przełomowych odkryciach, czy wynalazkach czy też samym odkrywaniu kosmosu, tajemnic planet itp
Bitwy kosmiczne są najmniej ciekawym aspektem, fakt ze np atak na stacje kosmiczna w kontenerach był ogólnie ciekawą prowizorką, ze tak można w kosmosie, ale jakieś tam strzelanie statków to już nic ciekawego.
Bardziej mnie już interesuje zachowanie takiej kuli wystrzelonej z działa jak to w co ona trafia.
Mogli by zekranizować cykl "Wspólnoty" Hamiltona albo serię "Bożej Maszynerii" McDevitta. Bardzo ciekawe Sci-Fi.
Też mi brakuje tego rozmachu w serialach SF. Na przykład Star Trek: Stacja kosmiczna dla mnie stała się świetnym serialem kiedy weszła w fazę wojny z Dominium. Odcinki z atakiem Klingonów na Stację, zniszczenie floty Tal Shiar i Obsydianowego Zakonu, bitwa w odcinku Poświęcenie Aniołów, atak na Cardasię, albo odcinki Voyagera z Borg oglądałem z wypiekami na twarzy. Chciałbym zobaczyć takie coś przy dzisiejszym CGI.
Cowboy Bebop to jest to dzieło, w którym sceny akcji w których główny bohater masakruje kolejnych wrogów kopniakiem z półobrotu niczym Strażnik Teksasu, poprzecinane są czerstwym humorem? xD
Świetny serial i dobre książki, ale do poziomu Babylon 5 jeszcze sporo mu brakuje.
Książek nie czytałem. Mam obejrzane 3 sezony i od samego początku problem z tym serialem.
Czy jest ambitny? Nie bardzo mogę doszukać się w nim tych ambicji albo przysłaniają mi je jego wady.
Niby świat przedstawiony, konflikty i zarysy intryg bywają ciekawe, zwłaszcza temat protomokekuły (skąd się wzięła i dlaczego jest obecna w naszym US) ale bywa on dla mnie też często dość męczący, do tego główne postacie składające się na załogę Rocinante niespecjalnie do mnie przemawiają, kompletnie nie obchodzą mnie ich losy, są nijakie mimo usilnych prób nadania im charakterów, czasem wręcz cholernie irytujące. Wraz z nimi zmieniłbym też postać wojskowej Draper, która jest równie beznadziejnym żołnierzem jwk ja chirurgiem plastycznym. Podobny stosunek mam też do frakcji Pasiarzy, która aspiruje dla mnie do miana bandy "kosmicznych małp", którym dano do ręki broń.
Pierwsze dwa sezony oglądało mi się naprawdę przyjemnie ale im dalej, tym bywało ciężej i jedynie co mnie przy nim obecnie trzyma to wspomniana wcześniej kwestia protomokekuły.
Miller i protomokekuła to niewątpliwie atuty serialu.
Nie bardzo mogę doszukać się w nim tych ambicji albo przysłaniają mi je jego wady.
Hej, to telewizja. Chcesz ekranizacji "Przestrzeni objawienia"?
I dalego 4 sezon powraca z wykopem bo wraca miller i temat protomolekuły. 2 silne aspekty tego serialu. Jeśli chodzi o pasiarzy to są tam 2 fajne postacie a reszta to tak jak napisałeś "małpy z bronią".
Takie seriale zawsze mają u mnie plusa.
Przeczytanie książek w znaczący sposób poprawia odbiór i rozumienie fabuły,
Serial ogladam i uwazam, ze jest dobry, ale od 3 sezonu jest bardzo duzo zmian w fabule w stosunku do ksiazek. Niestety sa to spore uproszczenia i zmiany na gorsze.
Serial "Węgiel karbowany", chłe, chłe... (Modified Carbon)
Parę lat temu ktoś przetłumaczył tytuł Robocop jak Policyjny Glina. Pewnie jesteście spokrewnieni.
Jeden z najlepszych seriali sf. Seria książek też jest super. Osobiście lubię jeśli w powieściach sf jest więcej science niż fiction.
James Holden jest tak samo nudny w ksiażkach. Bobby i Naomi to też postacie, których nie da się czytać rozdziałów. Avasarala robiła robotę, Amos no i Miller - najlepsza postać ever tego cyklu. Serio.
Ale jeśli czyta się książki widać wyraźnie, że piszą je 2 autorów. Jeden z nich pisze nudne rozdziały opisowe, drugi potrafi zainteresować dialogami czy akcją. Są niestety takie drastyczne spadki, że rozdział mega ciekawy i następuje mega nudny rozdział.
Zgadzam się. Oglądałem serial najpierw i w pierwszym sezonie nie było dla mnie jasne, że to Holden jest głównym bohaterem, bo przyćmiewał go dla mnie Miller. Książki rzeczywiście nie trzymają poziomu. Dla mnie 3 i 4 sezon serialu to spory spadek formy w stosunku do tego jak to się wszystko zaczyna i oglądałem raczej z obowiązku. Natomiast 5 sezon, który się właśnie zaczął, jest zdecydowanie lepszy od nich, przynajmniej na razie.
Jak dla mnie to Avarsala Amos Miller i Ashford ciągną ten serial do przodu reszta jest słabiutka.
Holden tl jest takie niedpieszczone dziecko z kompleksem ratowania wszystkich. Chyba jeden z najbardziej dennych glownych bohaterow
Holden tl jest takie niedpieszczone dziecko z kompleksem ratowania wszystkich. Chyba jeden z najbardziej dennych glownych bohaterow
W beznadziejności na głowę bije go główna bohaterka Star Trek: Discovery: Michael Burnham. Tak jak w The Expanse Holdena przyćmiewają pozostałe postacie tak w Discovery, te poboczne są jeszcze gorsze z Tilly i Saru na czele, że też Saru nie skończył na talerzu :(. Wogóle praktycznie wszystkie postacie z Discovery są jakieś takie....ble. Nie ma tam nawet jednej postaci, którą bym naprawdę lubił.
Oglądam Discovery i mam sporo frajdy. Jednak zgodzę się co do głównej bohaterki, sporo scen z nią jest nijaka. Ale mówić, że poboczne są gorsze? Saru z strachliwego pajaca został wartym uwagi kapitanem. Mamy Stametsa, ciekawa uwagi postać, do tego jego wymiany złośliwości z mechanik która dołączyła w poprzednim sezonie do załogi są świetne. Mieliśmy Lorke, Pyke'a, a także prawdziwe złoto czyli cesarzową. Serial ma niepotrzebne łzawe i ckliwe momenty, a także zdarza mu się spadek formy w jakimś odcinku. Ale mówienie, że ma same słabe i nie ciekawe postacie to po prostu kłamstwo.
Jak pierwszy raz oglądałem Discovery to wytrzymałem do przedostatniego odcinka pierwszego sezonu. W ostatnim miesiącu jak byłem na kwarantannie obejrzałem wszystkie sezony i nadal oglądam, bo serial jak dla mnie jest przeciętny ale ma kilka plusów. Przede wszystkim linia czasowa trzeciego sezonu i jest to jednak Star Trek (a na bezrybiu i rak ryba). Ale w porównaniu do wszystkich poprzednich Star Treków postacie są nijakie. Naprawdę nie ma dla mnie tam postaci, którą bym szczerze lubił. Ta pani mechanik jest z nich najlepsza ale jest jej bardzo mało. W Pokoleniach był Worf, Data, Riker, Pickard, w Stacji: Worf, Sisco, Quark, Dukat, Garak, w Voyager: doktorek, Tuvok, 7 z 9, nawet Enterprice i Pickard miał według mnie ciekawsze postacie. Saru w porównaniu do innych kapitanów jest tak przewidywalny, jednoliniowy, że mnie tylko drażni.
Widać po prostu budżet w tym serialu. Ale największa kasa nic nie pomoże jak materiał źródłowy będzie kiepski. Słuchając książek człowiek wyobraża sobie te lokacje, sytuacje itd. bardzo przesadnie, bo działa fantazja. Dobrze, że dysponują takim budżetem, bo mogą pokazać na wizji to co czuje się i widzi czytając/słuchając cykl.
W SF twórcy mają taką swobodę, że wszystko co wiemy o kosmosie, to tylko teorie, a nie 100% fakty, dlatego można manipulować niektórymi zjawiskami, elementami. The Expanse robi to nadzwyczaj dobrze. Nie tworzy SF, a korzysta z rożnych teorii co odróżnia go od innych kosmicznych tworów.
serial kończy się na 6 sezonie owszem, ma to też związek, że w późniejszych książkach losy dzieją się 250 lat później. Są pewne przecieki, że kolejne księgi będą nadal ekranizowane przez Amazon tylko, że tytuł zostanie oddzielony grubą kreską i po prostu uzyska inną nazwę lub odpowiedni podtytuł. Elo 3 2 0
Nawet nie wiedziałem, że na pierwszych sezonach tak oszczędzano, bo nie widać tego po nich. Jedynie z tego co pamiętam to na Netflixie nie były jeszcze w 4K. Dzisiaj się zabieram za oglądanie 5 sezonu i cóż mogę powiedzieć...każdy odcinek trzymał poziom do tej pory i nie było żadnej nudy. Postacie wyraziste, piękne zdjecia kosmosu, statków itd. Przeważnie wartka akcja, ale spokojne momenty też ciekawe. Coś zupełnie innego niż Stark Trek, który mnie nigdy nie przyciągnął. Co po serialu ? Ano pewnie Władca Pierścieni. Jeśli będzie tak dopieszczony jak The Expanse to będzie hit.
O ile ksiazki sa bardzo przecietne to serial jest zajebisty
Właśnie ten serial pokazał, że jest na odwrót, ambicja zazwyczaj się nie sprzedaje, został skasowany mimo, że był świetny, nie zarabiał tyle ile by chciała stacja, nie przyciągnął tyle widzów ile zakładali.
Nawet nie ambicja, a naprawdę dobry serial, i to widać wszędzie, już nawet hbo nie jest takim pewniakiem, netflix to już w ogóle, ostatnio to już bez trzymanki kasują dobre produkcje, a przedłużają/zamawiają kolejne gnioty, bo.... bo są popularniejsze...
Uratował go Amazon, a ci już inaczej liczą co im daje, no i ponoć szef jest fanem :-)
To najlepsze co mogło go spotkać, gdyby to przejął netflix to byłoby dno, tak jak ubolewam, że sprzedali im wiedźmina.
A wg mnie nie warto, serial jest na prawdę słaby. Książki czytałem w miarę szybko, fajna space opera, niestety z mocną tendencją spadkową jakości historii. Chyba porzuciłem przy 4 (albo 5?) części.
A serial? Płytko przedstawione postacie, często zniszczone motywy ich zachowań. Aktorsko taki sobie, no i ten patos. Dodatkowo widać często mały budżet produkcji. Odpadłem po pierwszym sezonie, bleh.
Wśród wielu elementów bardzo mi się spodobała ogromna dbałość o zachowanie logiki i praw fizyki.
Nie ma tutaj magicznych napędów pozwalających przemieszczać się z prędkością światła. Grawitację mamy tylko w trakcie manewrów (przyspieszanie/zwalnianie, zmiana kierunku) oraz na statkach przystosowanych do jej wytwarzania za pomocą ruchu obrotowego. Przy czym trzeba pamiętać, że w tym świecie nie ma "magicznych antygrawitronów", ludzkie organizmy mają ograniczoną wytrzymałość i mocne przyspieszenia wymagają podawania "soczku" czyli mieszanki narkotyków - a i to nie pomoże jeśli przesadzimy.
W warunkach braku grawitacji trzeba nosić buty magnetyczne - inaczej latasz sobie swobodnie ze wszystkimi przedmiotami. Marsjanie mają potężne problemy z ziemską grawitacją i otwartą przestrzenią (żyją pod kopułami), muszą brać leki na odwapnienie kości i zwiększenie gęstości mięśni. Dla Pasiarzy (mieszkańcy Pasa Asteroid, bardzo niska grawitacja) przebywanie na Ziemi jest niewyobrażalną torturą i bez specjalnych leków kończy się śmiercią. Pomyśleli nawet o tym, że ranni potrzebują ciążenia, inaczej rany bardzo słabo się goją i tworzą się skrzepy.
W sumie to tylko trochę aktorstwo tutaj niedomaga - np. widziałem chyba tylko dwóch aktorów potrafiących chodzić i ruszać się tak, jakby na pokładzie rzeczywiście nie było grawitacji, pozostali mają na to wywalone xD. W sumie serial nie sygnalizuje wyraźnie, z jakim ciążeniem mamy do czynienia, postacie kobiece mają ciasno związane i nie falujące włosy - więc można to łatwo przeboleć.
Bitwy i manewry wyglądają jak puszczone z przyspieszeniem 5x - takie miałem wrażenie przy pierwszym sezonie. W tym miesiącu oglądam serial od zera na Amazonie - już nie mam takiego wrażenia. Może to poprawili?
Strukturę świata potraktowano trochę po macoszemu, np. światem rządzi ONZ, nie ma tam żadnych wewnętrznych wojen, kłócących się państw czy innego tego typu zachowania (wszystko rozgrywa się na szczytach), Marsjanie też zachowują się jak monolit. Ale to w pełni zrozumiałe i akceptowalne. Wśród Pasiarzy jest wiele frakcji i panuje tam z tego powodu spory bałagan - macie pojęcie, jaki burdel by się zrobił, gdyby autor i scenarzyści podobnie poszatkowali Ziemię i Marsa?
Największy problem SF jest to, że powstaje na podstawie naszej obecnej wiedzy. Pewnej granicy nie przeskoczysz. Coś co wydaje się niemożliwe to kiedyś może być. Tak samo było z samolotami, internetem czy naszymi komputerami.
Warto wspomnieć, że Amazon ulepszył ostatnio aplikacje, w końcu jest porządny odtwarzacz z porządnym przewijaniem na wzór netflixa. Szkoda, że HBO ma słaby, i ciągle trzeba wylaczac napisy.
Kiedy wy przestaniecie z tymi jękami o aplikacji HBO GO. Było wiadomo ,że przestaną rozwijać tą aplikacje od momentu pojawienia się HBO MAX która to ma zastąpić przestarzałą platformę hbo go na całym świecie. Trochę cierpliwości u nas w przyszły roku.
Pierwszy sezon usypia i trzeba to przetrwać bo warto dla drugiego i trzeciego. Czarty sezon z kolei to nieporozumienie, większość scen na jednej planecie chyba z trzema lokacjami. To wyglądało jakby im na czwarty sezon ucięli mocno budżet w porównaniu do różnorodności i efektów jakie pokazali w sezonie drugim i trzecim.
Dokładnie tak było, mieli za mały budżet. W 4 sezonie musieli obciąć całą faunę i florę na planecie. W wywiadach showrunner narzeka na budżet
Serial super. Gdy pierwszy raz na niego trafiłem, postanowiłem obejrzeć go na szybko bez większego przekonania. Po trzecim odcinku wskoczyłem na ostatni bo chciałem go olać i tak mnie zaintrygował, że zacząłem oglądać od początku dokładnie. W międzyczasie dorwałem audiobooka i się zakochałem. Oczywiście polecam książkę, ale nie każdy ma czas by pogodzić wszystkie przyjemności. Tak więc, serial wart uwagi. Dobrze zrobiony, bez zbędnych fajerwerków. Kilka scen bitew gwiezdnych z fajną realizacją. Książka ukazuje jednak odmienną wizję głównych bohaterów. Holden w niej to początkowo taka cipa, ale gdy się go pozna, można go bardzo polubić. Bardziej niż filmowego, którego wykreowano na takiego momentami kogucika z fochami. Najbardziej charakterystyczne postaci to Miler, Amos i Naomi. Potem oczywiście wzbogacone przez Avasarale czy Bobby. Dla Avasarali polecam przesłuchanie audiobooka czy przeczytanie książki. W audio została rewelacyjnie pokazana przez Maćka Kowalika. Serialowa Pani sekretarz jest miękka w porównaniu do książkowej, która bije na głowę WSZYSTKICH. Dawno mi się tak gęba nie uśmiechała jak na jej rozdziałach, kiedy to w jej przewspaniały sposób mówiła jaką jest Holden :P Po prostu MOC. Wiedziałem, że zabraknie jej w Gniewie Tiamat i mały akcent nawiązujący do jej życia w postaci jej córki był przyjemny, ale niedostateczny :( Nawiązanie do Mass Effecta, no jasne. Dość mocno rzucające się w oczy. Człowiekowi aż się zamarzył dobry serial w świecie Sheparda, byle tylko ten nie był taką cipą jak Holden :P
Mój ulubiony serial S-F. Nie taki cukierkowy jak Star Trek (którego też lubię). Holden rzeczywiście jest mdły ale postacie takie jak Avasarala , Amos, Miller, Ashford, nawet Bobby go rekompensują.
pierwsze dwa sezony bardzo dobre, 3ci juz troche slabiej a 4tego nie dalem rady do polowy obejrzec.
Expanse to klasa sama w sobie tak samo jak kiedyś : Space: Above and Beyond. W sumie nie ma więcej tak dobrych seriali SF w kosmosie i raczej długo nie będzie.
The Expance jeszcze nie oglądałem, ale Space: AaB pamiętam z późnej podstawówki. Bawiłem się przy tym bardzo dobrze jednak to typowy akcyjniak. Ludzie przez cały serial nawalają się z ufo, a na końcu...
spoiler start
... okazuje się, że ufo pochodzi z ziemi tylko się wynieśli kiedyś
spoiler stop
I tyle.
Wolę bardziej rozbudowane fabuły, lub ciekawe uniwersa, jak np. Battlestar Galactica. Tam uniwersum było na prawdę fajnie pomyślane (choć nie ustrzegło się głupotek)
Przepraszam bardzo ale pomimo, iż serial nawet mi się podbał to jednak amibicji w nim się nie dopatrzyłem.
Jest typową spaceoperą czyli szeroką ale płytką okrutnie.
No chyba, że chodzi o rozmach to moooooże.
z tym "ambitnym" w tytule to bym nie przesadzał :) ale serial zacny, chociaż po przeczytaniu książki widać, że wiele rzeczy dodano na siłę. Szczególnie, gdy serial był jeszcze pod skrzydłami netflixa. Po przejęciu przez Amazon Prime jest znacznie lepiej. Bardzo dobre, lekkie SF.
Wstyd się przyznać, że taką perłę odkryłem dopiero w zeszłym roku. Poleciał taki binge watching, że hej. Serial jest genialny, ma niesamowity klimat. Świetni aktorzy, Jim Holden no jak zagrać postać człowieka, który usuwa się na bok, chce spokojnie przeżyć swoje lata a los, wszechświat i wszyscy dookoła mają to w dupie, jest normalnym, odważnym gościem, który co pewien czas dostaje wkurwa jak sobie los z nim pogrywa. Reszta też wymiata a zwłaszcza Amos.
Jeśli chodzi o kino s-f (seriale i filmy)to ciężko mi znaleźć cokolwiek za ostatnie 20 lat lepszego niż ten serial.
No i nie wiem czy sięgnąć po książki, ponoć bardzo dobre, ale nie chcę sobie psuć wrażeń.