Christopher Nolan: Tenet był wyzwaniem - musieliśmy mówić i walczyć wspak
Niepotrzebnie tyle się napracowali, bo sam film był bardzo średni.
Dla mnie Tenet tez byl wyzwaniem a nie musialem walczyc ani nic mowic. Sadze, ze sedno sprawy lezy gdzie indziej.
Oglądałem Tenet ostatnio. Pod względem tego co widać i słychać na ekranie to jak zawsze reżyser zrobił naprawdę świetną robotę. Niestety, ale co do scenariusza w tym filmie to w pewnym momencie robi się z tego po prostu bełkot, a widz może czuć zdezorientowanie jedynie tym, że samo zagadnie jakim jest czas oraz jego upływ to ciężki w pojęciu temat dla każdego i ogląda dla samej akcji do końca.
Ogólnie oceniam film na 7.5 i uważam, że próbując zrobić coś ciekawego o tematyce czasu Nolan tak się sam w tym pogubił, że nie potrafił tego sensownie przedstawić jako całość. A szkoda, ponieważ po Incepcji (z Interstellarem jakoś dalej nie możemy się spotkać) spodziewałem się czegoś równie świetnego, ale jak już wspominałem to reżyser wziął na warsztat temat, który go przerósł.
Takie filmy oglada sie dla efektow specjalnych a nie fabuly. Ja tam w gleboko mialem gdzies fabule. Chipsy, cola, kilka browcow i jazda.
Filmy dla fabuly to sa te co dostaja Oskary, ktorych prawie nikt nie oglada procz krytykow, czyli te Iranskie, Koreanskie, Hinduskie obyczajowe czy melodramaty itd. Albo o drugiej wojnie swiatowej, holokauscie i Zydach.
Mnie osobiście Tenet się nie podobał. Może to jeden z filmów, który trzeba obejrzeć kilka razy żeby docenić co tam się dzieje i wychwycić wszystkie smaczki ale nie urzekł mnie na tyle, żeby te pozostałe próby oglądania podjąć. Fajny "gimmick" z tym czasem do tyłu i tyle. Kiepska gra aktorska, słaba albo denerwująca muzyka i pomieszany scenariusz. Następnym razem Panie Nolan trochę wolniej.. ale lepiej.
Czy czujecie się po filmach Nolana właśnie tak, jakby on tego chciał? A może nie odczuwacie potrzeby powtarzania danego seansu, aby odkryć kolejne tropy i znaczenia, bo wymagacie od filmu jasnej, konkretnej historii? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.
Bardzo często tak się czuję po filmach Nolana szczególnie, po którymś z kolei seansie jego trylogii „Mrocznego Rycerza”. Osobiście lubię otrzymywać od filmów zarówno jasną i konkretną historię jak również taką, do której można wracać wielokrotnie oraz interpretować ją latami, próbując zrozumieć ją do głębi.
David Lynch był pierwszy. W Twin Peaks (wiadomo o które sceny chodzi) aktorzy wypowiadali kwestie od tyłu a te były następnie puszczane też od tyłu. Efekt jest porażający.