Witam wszystkich otóż planuje po nowym roku wziąć kredyty hipoteczny, ponieważ mam już serdecznie dosyć mieszkania z rodzicami,( wieczne udry/ kłótnie/ awantury mam po prostu serdecznie dość! po prostu żyć się odechciewa jak wracam z pracy ) Mam stałą pracę/ umowę o pracę już na czas nieokreślony zarobki ok od 2,8 tys-3,7 tys na rękę ( w zależności czy wekendy chce mi się pracować ). Chciałbym wziąć sobie małą kawalerkę max 20-25m kwadratowych bo do szczęścia więcej mi nie potrzeba, żenić się też nie mam zamiaru, bo młodzieniaszkiem już nie jestem( i tak nie mogę mieć dzieci) czy ktoś z was samotnie spłaca kredyt i daje radę, planuję wziąć 150tys pln na kawalerkę na 20 lat ( na stronie pko banku polskiego jak sprawdzałem wyszło że raty ok 750-800pln na miesiąc + czynsz w przypadku takiego mieszkania to ok 150-200pln) więc ze wszystkim miesięcznie było by to ok 1000 pln. Prócz tego odłożone mam symboliczne 10tys pln. Czy ktoś jest w podobnej sytuacji? Jaki bank na kredyt byście zaproponowali lepszy od Pko bo maja dość sporo do spłaty.
Bralem dawno temu i we frankach :)
I ch*** bank wybralem, wiec raczej mnie nie sluchaj :)
Ale...
Wkald wlasny to jakies 30% teraz wymagaja przy kredytach hipotecznych, jak si zdaje. 10 K zdecydowanie nie wystarczy.
I nie wiem czy warto 20 lat sie pier*** splatami. Podwoisz koszt odsetkami. Wez na 10 lat albo i na 20 ale staraj sie splacac wiecej, albo odloz i szybko splac (szybko czyli po 10 latach) reszte. Jak sam mowisz - niemlody jestes, czyli pewnie sedziwe 30+ :P. 20 lat to 50-tka i wtedy by ci dopiero ten garb spadl z plecow. Warto?
Kawalerka 20 m2 to w uj ciasno, mieszkalem - z zona wprawdzie - na 27 i sie o siebie obijalismy czesto :). Wiec 25 m2 raczej, zeby miec jaki taki komfort, bo jak z 20 m2 wytniesz z 3-4 m2 na lazienke, wstawisz meble, lodowke, odejmiesz nieco przestzeni na aneks kuchenny, to zostanie ci bardzo malo miejsca na zycie.
Czynsz 150-200 zl? Moja dawna kawalerka to teraz jakies 250 zl (Wroclaw) czynszu ma.
Chyba ze w malym miescie zyjesz.
A w swej kalkulacji nie uwzgledniles pradu/gazu/mediow, nieujetych w czynszuy, a to ze 150-200 zl smialo.
Chcą 20% wkładu, ale w moim przypadku to nie będzie problem.
Planuje mieszkać sam, a nie z żadną żoną.
sie o siebie obijalismy czesto
no ale to chyba wręcz wskazane.
Kredyt hipoteczny będziesz mógł wziąć gdy będziesz pełnoletni. Wtedy też znajdziesz pracę która umożliwi (bądź nie) wzięcie takiego kredytu. Póki co, skup się na szkole :)
Mam 27 lat, więc daruj sobie to przysrywanie, na każdym kroku, albo już się nie wypowiadaj jak nie masz nic sensownego do napisania, albo idź do wątku polityka i tam się pospuszczaj na PIS.
... :)
"bo młodzieniaszkiem już nie jestem"
+
"Mam 27 lat"
No, rzeczywiście.
PKO lub PeKaO (zawsze je mylę) są strasznie analogowymi bankami, więc nic nie załatwisz przez telefon/mail/system online, a za wszystkim będziesz biegać do placówki (jak uda Ci się dodzwonić w sprawie umówienia wizyty :P).
Masz 10K, potrzebujesz tak 30, czyli 3x tyle, mowisz ze to zaden problem. Wiec jak potrojenie kapitalu to zaden problem, to potroj go jeszcze raz i kup za gotowke.
A serio - na 20 metrach mozna zyc, ale to zadne zycie, kupujesz mieszkanie dla siebie, ok ale na 20 metrach jak zaprosisz dwie osoby to bedzie juz tlum i tlok. Zony nie masz, ale zamierzasz byc pustelnikiem, rodziny do siebie nie zaprosisz? 20K to sie bierze jak chcesz rok czy dwa studiow przetrwac a nie do zycia. 25 metrow kawalekri to IMO rozsadne minimum.
Ojciec bez problemu dołoży mi 20k, 10k "palnął mi na stół ot tak do auta :) problemem jest tu bardziej matka-relacje ( rodzice po rozwodzie itp tip). Mieszkam w Piotrk.Tryb, więc mieszkania/kawalerki nie są jakieś mega drogie w porównaniu z Wawą czy Łodzią/Kraków. Ale znowu na mieszkanie 50m za ponad 300tys pln nigdy nie będzie mnie stać więc pozostaje kawalerka.
Proponuję najpierw przejść się na targi mieszkaniowe i rozejrzeć się za ofertami. Bo się może okazać, że nie ma ofert o których piszesz.
Na targach są z reguły też jacyś doradcy finansowi. Zapytać ich przy okazji na co można w ogóle w bankach liczyć.
Ogólnie teraz jest dziwny moment na rynku kredytowym (a może był 2 miesiące temu), od niespełna 2 miesięcy jestem "szczęśliwcem" z kredytem ok. 400k do spłacenia.
Poszedłem do ING, wymagali 30% wkładu własnego, nie było problemu, w jakieś 2 tygodnie dostałem wstępny approval (później musiałem jeszcze dokonać tylko wyceny) no i poszło. Szybko i sprawnie, świetni ludzie w banku.
No ale np. Millenium odrzuciło mój wniosek, mimo tego że doradca twierdził że mam zdolność na ponad trzykrotność wypożyczanej kwoty, ponoć nikt nawet nie zajrzał do papierów, przez natłok wniosków (czekałem 2 miesiące, zero reakcji w międzyczasie) i "niepewne czasy" (to był akurat moment kiedy zaczęła szaleć druga fala koronawirusa, kiedy biliśmy highscore dzień za dniem).
Nieopodal gdzie mieszkam jest też osiedle szeregówek, i jakimś dziwnym trafem zwolniły się wcześniej niedostępne lokale, podejrzewam że niektórzy po prostu przejechali się na kredytach-"pewniakach".
Wiem że niewiele pomogłem ale po prostu ostrzegam że możesz dostać odmową w japę, więc jak już się zdecydujesz to składaj do 3 różnych banków.
Tak z ciekawości, jeżeli to nie żadna tajemnica - jakie warunki teraz proponuje ING? Myśmy w okolicach 2015 wylądowali na 3,46%, potem skakało bodajże między 3,4 a 3,6% co kwartał, aż teraz w lecie chyba z powodu pandemii zrobili 1,99%. Mówię o polu "Oprocentowanie" w moim ING po kliknięciu kredytu :)
QrKo - masz zazwyczaj 1.5% marży + wibor a on obecnie wynosi 0.25% więc jeśli masz 1.99 to masz różnice z tego marża - 1.74% + wibor / trochę dziwna marża ale pewnie wynika z jakiś produktów okołobankowych.
Amadeusz - jeśli miałeś zdolność na 1.5M PLN to masz dochody jak trzeba, bo aby tyle dostać musisz zarabiać netto nie mniej niż 12000 i to w liniowym czyli rocznie nie mniej niż z ostatnich dwóch lat po 240000 netto/rok.
2,4%, i w porównaniu do innych banków była to niezła oferta.
Niestety oprocentowanie fiknęło w górę, jakbym się pospieszył i wziął kredyt na początku roku to pewnie wyraźnie lepiej bym na tym wyszedł.
Żyjemy jednak w tak dziwnych czasach że nie miałem zamiaru czekać więcej bo o ile warunki mogłyby się polepszyć, nie zdziwiłbym się gdybym za 2-3 lata myślał 'ale byłem głupi, mogłem brać ten kredyt w 2020'.
Ja PKO odpuściłem po 3 miesiącach przepychanek, ciągle coś chcieli więcej, ciągle coś się nie zgadzało, czegoś brakowało.
Poszedłem do ING i wszystko jak po maśle. To tak z moich doświadczeń, nie jest to rada bo wszystko oczywiście zależy na kogo trafisz, ale mając kilka takich opinii idzie pewne banki odrzucić na starcie.
Z rad mam tylko jedną - weź najkrótszy akceptowalny dla Ciebie czas spłaty.
Rada ode mnie (poza krótkim jak się da okresem spłaty) - 25 m2 to schowek na szczotki. Takie absolutne minimum to IMHO ~32 m2, przy 35 m2 faktycznie można już samotnie jakoś tam względnie wygodnie żyć (ale to nadal opcja "wszystko w jednym pomieszczeniu). Oczywiście wiele zależy też od układu mieszkanka, bo są 45-metrowe gorsze od 35-metrowych :D
Mając 10 tys w gotówce to powodzenia. Przy nieruchomości za 200 tys minimalny wkład to 40 tys a być może i więcej. Plus inne koszty typu wycena, notariusz, jakiś zakup do nowego mieszkania i masz kolejne 10 tys. Bez 50 tys w gotówce to nikomu nie zawracaj głowy bo szkoda twego czasu i ludzi z banku. Do raty dolicz obowiązkowe ubezpieczenie mieszkania i od utraty pracy czy śmierci bo to kolejne 100 zł miesięcznie.
Nie sluchaj ludzi, ktorzy doradzaja jak najszybsza splate.
Kredyt hipoteczny to jeden z najtanszych kredytow jakie dostaniesz w zyciu i powinienes go splacac jak najdluzej. Zaoszczedzone na ratach pieniadze inwestuj w siebie/fundusze indeksowe/bitcoina etc. W dlugim okresie da ci to wiekszy sredni zwrot niz koszt kredytu hipotecznego.
Po pierwsze, tego czy dasz radę nikt Ci nie powie, bo nikt Tobą nie jest.
Po drugie, żeby w ogóle myśleć o swoim mieszkaniu to musisz mieć najlepiej 20% na wkład własny, a jak do tego nie kupujesz na rynku pierwotnym, to musisz mieć kasę na podatek od zakupu mieszkania (ja w zeszłym roku za mieszkanie w cenie 450 000 zł płaciłem jakieś 8 000 zł, nie wiem ile jest teraz), i musisz mieć kasę na pośrednika, bo większość ofert to oferty od pośredników, no chyba, że w twoim mieście jest inaczej, a oni wezmą od Ciebie 1-2% wartości mieszkania. Nie mówię już nawet o notariuszu :-)
A jeśli chodzi o kredyt to najlepiej przejdź się nie do banku a do jakiegoś oddziału, który ma w ofercie wiele banków. Ewentualnie przejdź się po kilku bankach, aczkolwiek dla mnie najlepszą ofertę miał pośrednik.
Kilka rad ode mnie do rozważenia (kupowałem mieszkanie pół roku temu).
- jak już będziesz miał coś konkretnego na oku przejdź się nie tyle do banku, ale do którejś z firm pośrednictwa kredytowego. One dostaną na koniec prowizję od banku więc oferty dla Ciebie będą dokładnie takie same, a sam nie będziesz im już płacił. Wiele formalności załatwia jednak pośrednik i to jest duża zaleta, bo to on trzyma rękę na pulsie.
- jeśli będziesz starał się o kredyt w więcej niż jednym banku (czasem warto, chyba że masz 100% pewności że bank Ci kredytu udzieli i nie zmieni warunków), to zdecyduj się na to, aby samemu zlecić wykonanie operatu szacunkowego. Każdy bank tego wymaga, ale jak sam go zlecisz, to możesz dać kopie dla kilku banków.
Pośrednik sprawdzi większość liczących się banków i wybierze takie, które mają najlepszą ofertę + są skore do udzielenia kredytu
- w obecnych czasach będziesz miał ogromny problem, aby znaleźć bank, który sfinansuje Ci więcej niż 80% wartości nieruchomości.
- ktoś tam pisał o wcześniejszej spłacie. W tym momencie stopy procentowe są BARDZO NISKIE, jednakże za parę/kilka lat sytuacja pewnie się zmieni i wtedy raty kredytów udzielanych obecnie na pewno mocno wzrosną. Stąd warto sobie jakieś oszczędności jednak robić na taką ewentualność. Jeśli jednak warunki się nie zmienią = nie spłacać.
- banki są obecnie BARDZO wybredne. Pół roku temu jeden bank nie zechciał mi udzielić kredytu ponieważ jestem kawalerem.
