Porażka Marvel's Avengers. Gra okazała się komercyjną klęską
Spektakularna klęska takich krapów to miód na moje serduszko. Podobno ludzie już nie chcą grać w gry single-player?
Bardzo dobrze, jak robią wydmuszkę skierowaną tylko na multi i kupowanie waluty premium to niech się nie dziwią.
Trzeba było zrobić grę w stylu Batman Arkham czy Spider-Man 2018, albo robić nowego Deus Exa, Thiefa czy Tomb Raidera...
Spiderka w 3 dni sprzedano przeszło 3mln kopii i to tylko na jedną konsolę! A tu po tylu miesiącach 3mln Avengersow na wszystkie platformy... MEGA FAIL.
Porażka tego typu gier zawsze będzie mnie cieszyć.
Bardzo dobrze, jak robią wydmuszkę skierowaną tylko na multi i kupowanie waluty premium to niech się nie dziwią.
Bycie skierowanym tylko na multi nie oznacza, że gra jest wydmuszką...
Spektakularna klęska takich krapów to miód na moje serduszko. Podobno ludzie już nie chcą grać w gry single-player?
Części deweloperów wydaje się, że single-player to już przeszłość i przeżytek a gry usługi oraz tytuły nastawione na multiplayer są grami przyszłości. Redaktorzy growi z uwielbianego i kochanego przez nas TVGry próbują zająć stanowisko pośrodku tego zagadnienia, ale wiadome jest, że to my gracze decydujemy o tym co ma prawo dziać się w przyszłości z gamingiem, swoimi portfelami i oszczędnościami przeznaczanymi na swoje hobby.
PS. Dotarło do mnie, że twoje pytanie Qverty było ironią i sarkazmem wyśmiewującym się z oczekiwań deweloperów, ale warto było odpowiedzieć jasno i stanowczo na to pytanie retoryczne.
Części deweloperów wydaje się, że single-player to już przeszłość i przeżytek a gry usługi oraz tytuły nastawione na multiplayer są grami przyszłości.
Nie wydaje im się, a chcą nam to wmówić, bo po co wkładać wysiłek w nową grę co kilka lat, skoro możesz zrobić kopię obecnych trendów i minimalnym wysiłkiem ją aktualizować co jakiś czas? Minimalnym w porównaniu do stworzenia całkowicie nowej gry oczywiście.
Co nie znaczy, że takich gier nie można zrobić dobrze. Takie No Man's Sky, Terraria czy Minecraft może nie są grami-usługami jako takimi, ale są (bądź były) stale aktualizowane i jestem pod wrażeniem jak bardzo się zmieniły (na lepsze) od pierwszych wersji.
Tylko się cieszyć:) Super
Trzeba było zrobić grę w stylu Batman Arkham czy Spider-Man 2018, albo robić nowego Deus Exa, Thiefa czy Tomb Raidera...
Spiderka w 3 dni sprzedano przeszło 3mln kopii i to tylko na jedną konsolę! A tu po tylu miesiącach 3mln Avengersow na wszystkie platformy... MEGA FAIL.
Kolejna gra usługa. Która się nudzi po 2 h bo totalnie gówniana w porównaniu do nawet średnich mmo XD do tego ci super realistyczni bohaterowie marvela . już podludź instagramerka ma realistyczniejsze podejście do życia. Odkąd lata temu zacząłem oglądać i czytać o superbohaterach . To ci marvela stali się dla mnie zwykłymi klaunami bez logicznego poparcia istnienia czy podejścia do nich przez społeczność. Totalny klaunizm . Co zabawne. Bez pana magika są niczym. tylko cyrkowcami.
"To ci marvela stali się dla mnie zwykłymi klaunami bez logicznego poparcia istnienia czy podejścia do nich przez społeczność."
O właśnie. Może nie marudziłbym tak na superbohaterów, gdyby mieli jakieś logiczne powody swojego istnienia, A tu jednego pogryzł pająk, drugiego napromieniowało, a trzeci jest "mutantem" więc strzela laserem z oczu. Albo już w ogóle jest obcym, więc robi za działko laserowe, niezniszczalny czołg i generator antygrawitacji w jednym. Jak to się ma do praw biologii i fizyki?
A odnośnie samej gry, Trzeba było zrobić dobrego singla i jakiś tam multi,. zamiast robić grę usługę i byłoby spoko.
Do bmwbmw2 i Jerry_D:
Co do waszego postrzegania superbohaterów Marvela to rozumiem, jest to wasze zdanie o nich i macie prawo do swojej opinii co do uniwersum Marvela, ale osobiście się z wami nie zgodzam. Zarówno Marvel jak również DC prezentują bardzo ciekawe i interesujące podejście do tematyki superbohaterów a także złoczyńców oraz posiadają równie bogaty jak również barwny katalog superbohaterów i złoczyńców, z którego każdy znalazłby coś dla siebie. Wystarczy tylko właściwie poszukać i spojrzeć na oba uniwersa.
Ja nie przeczę, że u Marvela i DC jest wielka różnorodność postaci i nikomu nie odmawiam prawa do lubienia superbohaterów. Mimo ogólnej niechęci do tematyki bardzo przyjemnie mi się grało w Spidermana i Milesa Moralesa też planuję za jakiś czas zagrać.
(Uwaga, będzie długo, bo strasznie się rozpisałem, jeśli się komuś nie chce czytać, może przeskoczyć od razu do podsumowania :P)
Co nie zmienia faktu, że superbohaterowie istnieją w jakiejś bańce, w której prawa fizyki i biologii nie obowiązują. To, co przeszłoby dla mnie w fantasy, bo tam zawsze można jakąś nieścisłość wyjaśnić tym, że tak działa magia w tym świecie (chociaż taki Sanderson w serii Ostatnie imperium potrafił wymyślić magię, która nie łamała praw fizyki), nie przejdzie w opowieści o superbohaterach, które dzieją się tu i teraz, w naszym świecie, a w dodatku zwykli ludzie nie są zwolnieni z przestrzegania praw fizyki, więc dlaczego superbohaterowie dostają dyspensę?
Weźmy takiego Spidermana. Ugryzł go napromieniowany pająk i przekazał mu część swojego DNA, więc Parker zdobył moce. Pająki naprawdę nie gryzą po to, żeby wstrzyknąć komuś lub czemuś swoje DNA. No niech będzie, że przy tym ugryzieniu zupełnie przypadkowo i niecelowo przekażą gryzionemu kilka swoich komórek, zawierających DNA. Tylko, że to DNA nie zostanie włączone do DNA gryzionego. No ale przyjmijmy na chwilę, że rzeczywiście DNA się wymieszało. Jak spiderman się utrzymuje na ścianie? Jeśli dobrze pamiętam, w filmie z Maguirem miał na dłoniach coś w rodzaju mikrochaczyków. Chwalę im to, że próbowali jakoś wyjaśnić tę jego przyczepność, tylko, że w kostiumie nie powinien móc ich używać. Powinien latać po ścianie nago. Dwa, pająk włazi po ścianie, bo jest lekki, człowiek nawet z takimi mikrochaczykami raczej by się na ścianie nie utrzymał, już nie wspominając, że spiderman czasem siedzi sobie na szkle, którem nawet pająkowi by sprawiało trudność. I dlaczego spiderman strzela pajęczyną z rąk, a nie z tyłka (pająki mają kądziołki przędne w odwłoku)?
A taki Superman. Jakie jest wyjaśnienie jego mocy? Bo jest z Kryptona i tyle. Na jakiej zasadzie działa jego widzenie przez ściany? Zapewne korzysta z jakiegoś promieniowania? No to które jest wystarczająco przenikalne? Ultrafiolet i światło widzialne odpadają. Daleka podczerwień? Za słabo przenikalna. Mikrofale? Promienie X, promieniowanie gamma? Pewnie tak, skoro nie widzi przez ołów. Tylko teraz gdzie jest ich źródło? Korzysta z nich aktywnie, w jakiś sposób je generując i wyłapując odbite jak sonar? A może pasywnie, korzystając z istniejących źródeł? Może promieniowanie tła, tylko czy jest na tyle mocnym źródłem, żeby zapewniać supermanowi tak wyraźny obraz przy widzeniu przez ściany? A jego słuch? Jak to możliwe, że słyszy z kilometra najcichszy szept, ale można mu koło ucha strzelić z działa i to go nie ogłuszy? Jakim sposobem generuje w oczach na tyle silny promień lasera, żeby wypalić dziurę w stali? Jak wygląda budowa jego oka i co jest źródłem potrzebnej do tego energii? Jakim cudem lata? Robi się lżejszy od powietrza? Działa jak generator antygrawitacji? I jeszcze jedno, skąd się bierze jego fizyczna odporność? Zderzenia z rozpędzonym pociągiem nie przetrwa nawet czołg, a na supermanie nie zrobiłoby wrażenia. Z czego jest zbudowany? Z jakiejś materii, której nie ma na ziemi, a jest na Kryptonie? I dlaczego takie substancje organiczne nie występują na Ziemi? A może tamtejsza materia ma inne właściwości fizyczne? Jeśli tak, to dlaczego?
A X-mani? Skąd oni mają swoje moce? Oczywiście z tajemniczej i mistycznej "mutacji". Tylko, że ta niezwykła mutacja, to nic innego jak błąd w zapisie DNA. Na tej zasadzie każdy człowiek, który cierpi na chorobę genetyczną jest mutantem, X-manem. Oczywiście mutacja jest też siłą napędową ewolucji, ale jeszcze się w historii istnienia tej planety nie zdarzyło, żeby mutacja (która jako czynnik ewolucyjny zwykle jest jakąś bardzo niewielką zmianą, zapewniającą posiadającym ją osobnikom lepsze dostosowanie do warunków i z czasem zastąpienie osobników gorzej przystosowanych, czy nawet wyewoluowanie w odrębny gatunek) dawała dostęp do jakichś spektakularnych mocy. Skoro wszystkie gatunki podlegały ewolucji, czyli mutacji, dlaczego nie ma jakiegoś gatunku zwierząt, które przyciągają metal jak Magnetu czy strzelają promieniem z oczu jak Cyklop (tak on się nazywał?). Jak już przy strzelaniu promieniem z oczu jesteśmy, to znów, w jaki sposób jest tworzony i co zasila jego działanie? Z tym, że jeszcze u X-manów było kilka takich cech, które mogłyby wystąpić w rzeczywistości. Takie wolne starzenie i szybka regeneracja obrażeń Wolverina mają pewne sensowne wytłumaczenie. Szybszy metabolizm i podziały komórkowe, pewnie też silniejszy system odpornościowy. Magneto? No może też. Ponoć są nieliczni ludzie mogący wytworzyć wystarczająco mocne pole magnetyczne, żeby utrzymać na ciele łyżkę, więc Magneto mógłby mieć tę samą zdolność, tylko silniejszą. Ale wtedy mógłby jedynie przyciągać do siebie przedmioty i to jeszcze pod warunkiem, że byłyby lżejsze od niego. A jak on manipuluje dowolnie ciężkimi, metalowymi obiektami, to znaczy, że wytwarza w dowolnym miejscu kilka pól magnetycznych (żeby precyzyjnie manipulować obiektami) Jak to robi? nikomu się nie chce wyjaśniać.
A u takiego Sandersona? Jak już magicznie przyciągasz metale, allomanta (mag) wziąć pod uwagę trzecie prawo dynamiki Newtona, bo nawet magia nie pozwalała mu bezkarnie łamać praw fizyki. Mógł sobie przyciągać i odpychać metale, ale jak nie pomyślał o wadze czy zamocowaniu, to nie przedmiot, którym chciał rzucić poleciał w powietrze, tylko on. Mógł też sobie polepszyć wzrok i słuch, żeby widzieć w ciemności i słyszeć najcichszy szept, ale ryzykował że ktoś mu błyśnie pochodnią, albo zwyczajnie krzyknie i przy tak wyczulonych zmysłach zostanie momentalnie obezwładniony. A jak ktoś za często i za długo tego talentu używał, to mógł sobie po prostu wszystkie wzmacniane zmysły uszkodzić Albo mógł podnieść sobie siłę i wytrzymałość, żeby robić za odpowiednik berserkera i walczyć nawet ciężko ranny, ale ryzykował, że umrze od obrażeń, albo z wyczerpania, kiedy mu się skończy moc. Użycie każdej zdolności było jakoś ograniczone przez prawa fizyki, albo logikę, wszystko miało swoje konsekwencje. Jak to porównać do Supermana, który sobie stanie swobodnie, a kiedy zderzy się z nim pędząca ciężarówka, to pojazd nadaje się tylko na złom, a superbohatera nie przesunie nawet o milimetr? Prawa Newtona go nie dotyczą?
Albo Trylogia Magistrów C.S. Friedman, mag musiał dać komuś więcej siły, więc nie mógł tak po prostu dodać mu mięśni, tylko musiał brać pod uwagę, że mogą pójść ścięgna, albo kości, nieprzystosowane do ciężaru dodatkowych mięśni czy zwiększonych naprężeń. Musiał też pomyśleć o wzmocnieniu serca, żeby przy wzmożonym wysiłku nie wysiadło, płuca, żeby dostarczały odpowiednią ilość tlenu i jeszcze znaleźć sposób na pozbywanie się szkodliwych metabolitów, powstających przy ekstremalnym wysiłku. Na dodatek taka osoba potykała się potem przez ładne parę tygodni, bo musiała się od nowa uczyć koordynacji ruchowej po tych wszystkich zmianach. I jak to porównać do takiego Parkera, który budzi się rano i odkrywa, że ze słabeusza i fajtłapy zrobił się niezwykle zwinnym siłaczem? Ile się do tego przyzwyczaja? Jeden dzień?
Dlaczego taki Žamboch w Wylęgarni (która w gruncie rzeczy też mogłaby być opowieścią o superbohaterach, tyle, że bez łamiących prawa fizyki mocy, durnych ciuszków i moralności paladyna) potrafił opisać, dlaczego właściwie przeciwnicy są bardziej odporni balistycznie niż kamizelka kuloodporna, a w Percepcji opisuje jak się różni budowa mięśni wampira, od człowieka, żeby uzasadnić, dlaczego wampir jest szybszy i silniejszy. I taki drobny szczególik, że zwykłe buty nie wytrzymują takich przeciążeń i bardzo szybko się rozpadają. No właśnie po to, żeby dodać wiarygodności światu przedstawionemu i ułatwić odbiorcy zawieszenie niewiary, które zawsze jest potrzebne przy fantastyki. A dlaczego w ogóle porównuję komiks/film superbohaterski do książek fantasy/urban fantasy? Często się spotykam z opinią, że fantasy to literatura gorszego rodzaju, "eskapistyczna", "śmieciowa", bez wartości. A jednak ta "śmieciowa" literatura jest w stanie zrobić coś, czego historie o superbohaterach nie potrafią, dać mi jakieś wyjaśnienie, dlaczego ktoś ma takie, a nie inne zdolności i jak one działają (nawet jeśli bywa naciągane).
Dobra, dajmy już spokój temu nieszczęsnemu realizmowi. Inne rzeczy, które nie mają dla mnie sensu u superbohaterów: czy supermoce oznaczają całkowite upośledzenie w kwestii odzieżowej? Dlaczego ubierają się tak, a nie inaczej? Jakie są ku temu logiczne powody? Z pewnością nie dla wyglądu, bo większość kostiumów może wzbudzić co najwyżej uśmiech politowania. Może są praktyczne i wygodne? No chyba też nie do końca. Aż dziwne, że żaden super nie zaplątał się nigdy we własną pelerynę, ani nie zaczepił o nic niepraktycznym strojem w najmniej odpowiednim momencie. Charakter postaci i umiejętność uczenia się w tym gatunku? Zwykle mamy zdecydowanie dobrych (chociaż nie zawsze kryształowych) superbohaterów i superłotrów, którzy są źli, żeby ci dobrzy mieli z kim walczyć. I jeszcze to podejście typowego superbohatera: skopie tyłek złemu, którego nie zabije, bo jest dobry. Ten zły, albo dzięki temu zdąży zwiać i ukryć się, aż zaatakuje po raz kolejny, albo trafi do więzienia, z którego po pewnym czasie ucieknie i sytuacja się powtórzy, a superbohater znów nie pozbędzie się wroga raz na zawsze. Dla kontrastu taka Marika ze wspomnianej Wylęgarni, która przez litość dla wroga skończyła na przesłuchaniu z torturami i jej podsumowanie "Teraz już bym strzeliła." Brawo, jeśli ktoś nie jest superem, potrafi wyciągać wnioski i uczyć się na błędach. Co z tym jak superbohaterowie zdobywają moce? No zwykle się nie muszą napracować, żeby coś osiągnąć. Jednego coś ugryzie, aż zacznie chodzić po ścianach, drugiego tak na promieniuje, że ten, aż zzielenieje ze złości, trzeci się taki urodził. Pewien wyjątek to Batman bez żadnych nadprzyrodzonych zdolności, który musiał się solidnie przyłożyć i namęczyć, żeby nauczyć się tak sprawnie kopać tyłki, ale pozostałe jego "moce" to inteligencja, z którą się urodził i bogactwo, które odziedziczył.
I kurczę, wszystkie te wady nie przeszkadzały na początku istnienia komiksu superbohaterskiego, bo ten gatunek powstał bodajże w latach 30. ubiegłego wieku, jako rozrywka dla dzieci, więc w gruncie rzeczy chodziło o to, żeby grupa tych dobrych w kolorowych i charakterystycznych strojach kopała tyłki tym złym w równie charakterystycznych strojach, więc tam jakikolwiek brak większej głębi psychologicznej postaci, dziwactwo strojów, brak logicznego wyjaśnienia pochodzenia i działania mocy, łamanie praw fizyki i zdrowego rozsądku było akceptowalne. Tyle, że od tamtego czasu trochę już minęło, a gatunek superbohaterski niewiele się zmienił i wciąż powiela te same błędy i uproszczenia. Co prawda są nieliczne wyjątki (choćby The Boys, które przedstawia supków, jak prawdziwych ludzi, razem z ich wadami i chociaż też nie mam tam żadnego satysfakcjonującego wyjaśnienia, dlaczego supki mają swoje moce i jak one działają, to łatwiej mi uwierzyć, że gdyby rzeczywiście istnieli, to mniej by się przejmowali stratami ubocznymi wśród cywilów w trakcie "ratowania świata", a bardziej lajkami na fejsie i liczbą zer na koncie. Swoją drogą pięknie pokazali tak absurdalność ksywek superbohaterów, ten Ojczyznosław czy Głęboki, którego pseudonim jest równie głęboki jak prawie cały gatunek superbohaterski). Do licha, zaraz będzie 100 lat od stworzenia komiksu superbohaterskiego, target się zmienił i fanami superów są nie tylko dzieciaki, ale i dorośli ludzie, ale gatunek przez ten czas wcale nie dojrzał. Może, skoro odbiorca jest dorosły, czas żeby superbohaterowie też dorośli i nie mam tu na myśli "dorosłości" Deadpoola, który czasem kogoś zastrzeli, czasem sieknie kataną i jeszcze rzuci kiepskim żartem i przekleństwem. A tak w ogóle jak się komuś chciało to wszystko przeczytać, to gratulacje i szacun :)
Zgadzam się. Też szanuję Sandersona za wymyślenie spójnego i logicznego systemu magii. Superbohateowie są tak infantylni i nierealistyczni bo dorośli też są infantylni i niezbyt rozgarnięci, dlatego nie przeszkadzają im wszelkiego rodzaju głupoty, nielogiczności, totalne olanie praw fizyki i prawdopodobieństwa. Gwiezdne Wojny mają wszystkie wady filmów o superbohaterach i sprzedają się znakomicie. Ba, nawet filmy SF od uznanych twórców są często tak badziewne, że szkoda gadać. Taki "Prometeusz" od Ridleya Scotta do dziś podnosi mi ciśnienie jak o nim pomyślę. Albo Grawitacja, na którą czekałem i która miała kilka pomniejszych głupotek ale do zniesienia a która została zepsuta dokumentnie przez jedną scenę gdy Matt Kowalski puszcza się liny.
Porażka tego typu gier zawsze będzie mnie cieszyć.
Jednak dobre gry z dobra historią rządzą. Oprócz wyjątków tylko najgorsze jest to że coraz więcej chce trafić do tych wyjątków czyli gow..a które się sirzeda. Tym razem nie wyszło i dobrze.
No cóż jak się robi platformówkę 3D(zaawansowaną platformówkę ale jednak platformówkę) daję się pełną cenę za grę AAA i się gameplay nastawia na zyski z mikro(patrz recenzję Quaza)
Na takie chwyty nabiera się coraz mniej osób...a za rok, dwa pozostaną już tylko fani FIFY,NBA czy CODa co będą kupować badziewie nastawione na mikro za pełną cenę
ja wciąż czekam na nowego deus ex ale niech to robią ludzie z pasją a nie korporacyjne ludki nastawione na zysk
A mi jest troche szkoda. Jako fan marvela bardzo liczylem na ta gre. I tak jak singiel jest calkiem spoko to endgame jest beznadziejny. Ja mam tylko nadzieje ze tak jak w przypadku Destiny przebuduja gre zeby byla lepsza. Chociaz znajac zycie to pewnie zaczna od wydawania DLC.
Cieszy mnie ta wiadomość. Od pierwszego trailera czułem, że to wydmuszka. Jestem fanem MCU, natomiast słuszność decyzji o niekupowaniu właśnie się potwierdza. Teraz grzecznie poczekam na singla aż wrzucą to do PS+.
Mnie zawsze zastanawia gadanie o grze usłudze, czym to się różni od mmo?
A porażka tej gry to żadne zaskoczenie zamiast zrobić porządną grę dla pojedynczego gracza, mając taki materiał źródłowy i walnąć osobny moduł sieciowy, to wyskoczyli z czymś takim i sie dziwią, że nie wypaliło.
Z drugiej strony może to pogrzebać całkowicie takie gry, jak Deus Ex, czy inne od starego Eidos, bo SE nie będzie się chciało bawić w produkcję.
No i fajnie. Od pierwszego pokazu rozgrywki wyglądało to dla mnie mega przeciętnie. Potem, gdy dochodziły informacje, że ma to być gra usługa to tym bardziej byłem do niej negatywnie nastawiony. A gdy gra wyszła okazało się, że faktycznie nie ma ona nic do zaoferowania, zarówno od strony rozgrywki jak i historii.
Szkoda tylko, że Marvel zamiast dostać kolejną dobrą grę po "Pajonkach" dostaje... takie coś.
Bardzo dobrze. Teraz szybko stanieje i za kilkanaście złotych będzie można ograć singla.
I bardzo dobrze. Nigdy nie powinno byc akceptacji dla takich patologicznych wydmuszek napedzanych manipulacja marketingowa.
Tak się kończy, gdy ma się do czynienia z produkcją typu multiplayerowa gra usługa, nastawiona na kooperację, która chociaż potrafi być dobra, całkiem ciekawa i fajna, lepiej sprawdziła by się jako tytuł singlowy z dodatkowym trybem multiplayerowej kooperacji, ponieważ nawet pomimo trafienia w pewien wolny przedział na rynku growym, łatwo z takimi produkcjami o utratę uwagi graczy, którzy po chwilowym zaangażowaniu i hypie wrócą do sprawdzonej oraz już dobrze znanej konkurencji, która ich zdaniem jest bardziej dla nich korzystna i interesująca. Tytuły single-player mają to do siebie, że zarabia się na nich raz i jest ich pełno na rynku a po ich ograniu gracze szybko o nich zapominają oraz rzadko do nich szybko ponownie wracają, ale za to potrafią przyciągnąć do siebie spore grono miłośników a i nawet dłuższy czas po premierze potrafią cieszyć się zainteresowaniem. Tytuł multiplayerowy, tytułowi single-playerowemu nie równy.
* sytuację firmy ratuje komercyjny sukces remake'u Final Fantasy VII. — Coś mnie niepokoi, że ten sukces remake'u Final Fantasy VII wywoła u Jordana wzruszenie i spore pokłady radości, jeśli ich już nie wywołała.
I trzeba było nie brać się za gry typu Destiny, The Division. Już Anthem pokazał, że gracze powoli mają dość tego typu rozgrywek. Najgorsze jest to, że twrają prace na drugą częścią Anthem. Jak widać, niektórzy nie uczą się na błędach.
Nie tyle nad drugą częścią Anthema, co pracę trwają nad jego poprawioną wersją, uwzględniającą uwagi graczy co do tego co w grze im się nie podobało.
Od Destiny i Division to Ty się odczep. Mało tego, nawet nie masz pojęcia, co stało za porażką Anthem a się wypowiadasz.
Grałem, ze tak powiem w demo tej gry. Nie wiem moze ma ona jakis sens jak sie gra ze znajomymi, ale samemu to jest lipa po calosci
Po 2h odpladlem, wywalilem, dawno nie gralem w taki badziew
Gdyby byli oryginalni bohaterowie z filmu to bym się może kiedyś pokusił o kupno tej gierki, a tak to nawet filmików z tej gry nie chciało mi się oglądać.
I bardzo dobrze!
Niech każde nastawione na online, grind i mikropłatności gro podobne gówno okazuje się porażka.
Jakoś singlowy Spiderman, Batman od Rocksteady studios odniosły sukces i nie potrzebowało online i levelowanwanych przeciwników.
Źle by było, jakby ta gra odniosła sukces, już za dużo na rynku gier jest gównianych gier multiplayer, za mało fajnych singlowe bez opcji sieciowych.
To się musiało stać. Gra jest kompletnie nieprzemyślana. Chcieli zrobić z tego jakiś system karnetów. Szkoda, że rdzeń rozgrywki był do wywalenia. Więcej by zarobili robiąc przemyślanego singla. Ale to już nie jest takie proste.
Winowajcą jest oczywiście Epic i ich rozdawanie gier za darmo, nie oszukujmy się.
Ja może i bym pograł, ale osobiście nie kupiłem gry przez politykę Sony - skoro nie mogę grać jednym z bohaterów na PCcie (Spider-Man), to nie kupię gry w ogóle.
Ta gra była tak słaba że nawet filmy Avengers wydawały się o wiele lepsze. Poza tym nieudolne wykonanie gry / usługi. Czasem zastanawiające jest czy ludzie od tworzenia danej gry naprawdę nie obserwują konkurencji i rynku.
90% gier na podstawie filmów tak się kończy...
I o to chodzi jeszcze kilka takich przypadków i może wreszcie twórcy zaczną robić dobre gry nastawione na single Player bo zauważa że tego chcą gracze a nie kolejnego syfu pełnego mikropłatności
Następnym razem jak chcecie żeby kwota była jeszcze większa to podajcie w rublach albo na stare polskie złote :D to może.nawet bilionowe straty będą
Bardziej by mi pasowała gra o Thorze, gatunek RPG w stylu GOW'a czy coś. A tak to wyszedł typowy chłam jaki robi się na podstawie filmów itd
Jestem fanem Marvela, ale to co zrobili z grą to porażka. Czyste zarabianie na fanach. Chociaż trochę pozorów. Bo wolę być zdrowo nieświadomie oszukany niż zaznawać propagandy TVP, czyli widzisz, że coś się wali, a oni mówią, że jeszcze nigdy nie było tak dobrze.
Mogę się założyć, że Ghost of Tsushima: Legends pobił na łeb na szyję awengersów, choć to tylko dodatek do singlowej gry z nowego IP.
Avengersi to po prostu wydmuszka, w której nudne postaci mają na siebie założone tekstury przypominające znane postaci, gdzie GoT:L buduje całą mechanikę wokół taktyki i różnych stylów rozgrywki.
I dobrze, że klęska.
Studo robi grę o Avengers, Avengers, które podbiło kina. Przecież to powinno być już tylko odcinanie kuponów. Czy coś może pójść nie tak? Najwidoczniej może. Mocno się postarali, żeby to nie wypaliło.
Rock sobie tą gre chwali, 100h pograł. A tu taki news, nie wiem co o tym myśleć.
Kiepska gra, kiepska sprzedaż.
Dostałem to badziewie do procesora i cóż. Pograłem z ciekawości pierwszy rozdział chyba.
Zaangażowanie wizerunku/głosów aktorów z kinowej wersji, to byłoby coś uber, ale logistycznie i finansowo pewnie koszmar, ale nawet licencji na soudtrack nie kupili. (Pamiętam jak usłyszałem Kevina Conroya i Marka Hamilla w Batmanie - super).
A sam gameplay to miernota straszna, wstyd coś takiego pokazać po premierze Batmana. Natomiast poza walkami, eksploracja jeszcze ujdzie było spoko, czasem pojawiał się klimat znany z filmów (komiksów zasadniczo nie znam).
Gra o superbohaterach i to liniowa...
Nawet gdyby mi płacono za granie w to coś, to i tak bym nie grał...
Gościu pisze, że gra kosztowała w sumie około 180mln $. Sprzedało się 3 000 000 kopii tej gry do września. Nie wiem, może nie umiem w matematykę ale 3 000 000*60$=180 000 000$ - czyli tyle ile jest szacunkowy koszt tej gry a to przecież nie koniec jak ona zarabia. Fakt, zysk pokrywa straty i to tyle na ten moment ale gdzie tu jest porażka absolutna?
Oo kolejna gra typu bfv "usluga", zeby nie bylo kupilem bfv i tego crapa wiec mam prawo narzekać. Czemu nie ufam, nie lubie gier usług?? Bo twórcy tam kłamią niemożliwie, o tym co będzie i co dostaniemy. Potem są przedłużania produkcyjne ,w finale wychodzi raport i okazuje się że gra to crap który o dziwo sie nie sprzedał jak oczekiwali. Powoli sie projekt grzebie. Ty jako kupujący czekasz na nowy content, bo przecież obiecali a i grę kupiłeś bazując na takich obietnicach. Na koniec wyprzedają crapa bo nikt już nie gra. Dlatego uważam wprowadzanie gier usług jako szczyt. Do twórców nie stać Was na pełną i grywalną produkcje od początku, nie zabierajcie się za nią wcale, albo przestańcie pieprzyć. Dość Kłamstw!!!!