Nie mogę tego zrozumieć ale dzisiaj po raz kolejny miałem taką akcję na rozmowie o pracę. Najgłupsze pytanie jakie może zadać pracodawca: Jakie są Pana oczekiwania finansowe? I ja mam pierwszy podać. Dla mnie głupota, bo podam za nisko to będę pracował za tą stawkę (pracodawca miał w głowie większą kwotę). Podam za wysoko, bye bye nie zadzwonią. Głupota totalna. Pracodawca powinien podać stawkę jaką może zaoferować i na ile wycenia pracę a nie bawi się ze mną w ruletkę, trafi nie trafi. Dzisiaj podałem 2500 netto i od razu zaakceptowali, a ja wiem za ile się pracuje w tym miejscu? Może ludzie biorą po 3000 albo więcej?
- jaka jest pana najwieksza wada?
- szczerość
- nie uważam, żeby to była wada
- gówno mnie obchodzi co pani uważa
Jest dużo takich durnych pytań. Jak się rekrutowałem do PwC na grafika to mi zadali pytanie "jak się widzisz za 5 lat" pamiętam że chyba nawet parsknąłem śmiechem jak to usłyszałem. Pewnie dlatego odpadłem na tym ostatnim z pięciu etapów rekrutacji xD
Ale nic lepszego mi się nie mogło przytrafić bo 2 miesiące później dostałem super pracę gdzie nie zadawali przy rekrutacji tak idiotycznych pytań.
Film przeciętny ale idealnie pasuje do sytuacji ta scena - https://www.youtube.com/watch?v=S6qMBvw_NjE
"jak się widzisz za 5 lat"
Serio ktoś zadaje takie pytania? Myślałem że to taki żart.
Sam byłem w życiu na 4 rozmowach. Miałem 3 pracodawców i nie pamiętam głupich pytań.
Tak, zadają takie pytania. Stąd mój śmiech jak je usłyszałem bo myślałem że to tylko na jakiś bezbeckich filmikach na YT "co mówią rekruterzy" sie takie rzeczy widuje.
Tak "Gdzie się Pan widzi za 5 lat" jest wyjątkowo głupie.
Ale z drugiej strony podobno nie ma głupich pytań, jak odpowiesz "U konkurencji" to nie odstaniesz pracy :)
"jak się widzisz za 5 lat"
Kiedyś kilka lat temu dla jaj odpowiedziałem na jednej z rozmów (byłem na maratonie niemalże więc już musiałem odreagować i uznałem że mam już wystarczająco dużo odbytych spotkań) to odpowiedziałem młodej Julce na pani miejscu widok jej konsternacji i zakłopotania jednocześnie do dzisiaj mam w głowie.
Na rozmowie o pracę w mojej aktualnej firmie poproszono mnie żebym wymienił swoje 3 zalety i 3 wady. Nie wytrzymałem, głupio się uśmiechnąłem i odpowiedziałem "czyli standard" :D
Całe szczęście że to było jedyne durne pytanie jakie mi zadali i reszta rozmowy przebiegła konstruktywnie :)
Dosłownie parę dni temu byłem na rozmowie i na całe szczęście nie było żadnych idiotyzmów. Może dlatego że rozmawiałem z dwójką dyrektorów, a nie z jakimś HR-owcem.
Wbrew pozorom takie pytania nie są głupie, a mają za zadanie sprawdzić jak kandydat poradzi sobie z trudnymi lub niewygodnymi pytaniami.
Z pytania o wynagrodzenie można zawsze wybrnąć podając zakres np. 2.500 do 3.000. Wymieniając swoje wady, można je przedstawić w taki sposób, że okażą się w pewnych sytuacjach zaletami. Z kolei zadając pytanie o określenie siebie za 5 lat, pracodawca chciałby zorientować się, jak chcesz budować swoją karierę, a w związku z tym jak będziesz podchodził do obowiązków wykonywanych na danym stanowisku i na ile wpasujesz się w istniejące struktury i na ile będziesz współpracował, a na ile będziesz samotnie ciągnął do osiągnięcia swojego celu za wszelką cenę. Przykłady można mnożyć.
Oczywiście pytania te mają sens, jeśli są zadawane w konkretnym celu, a nie tylko są zestawem dziwnych pytań wyciągniętych z kapelusza, żeby odbębnić rozmowę rekrutacyjną.
3.000 Ło Matko !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z pytania o wynagrodzenie można zawsze wybrnąć podając zakres np. 2.500 do 3.000.
Bardzo, bardzo NIE :).
albz74 - Takie kwoty padły w pierwszym poście, więc do nich nawiązywałem.
JohnDoe666 - Wszystko zależy od tego, co kto chce usłyszeć. Jeśli istniałby jeden sprawdzony schemat odpowiedzi na dziwne pytania, to wszyscy mieliby je wykute na blachę. Wielokrotnie uczestniczyłem w rekrutowaniu pracowników do różnych działów i nigdy nie oczekiwałem z góry konkretnej odpowiedzi na pytanie, które z założenia miało być pytaniem otwartym.
Nie chodzi o "sprawdzony schemat", ale jeśli zadawałeś pytania i nie miałeś w nich konkretnego celu, nie spodziewałeś się pewnych odpowiedzi czy reakcji, to znaczy że robiłeś to źle.
Myślę, że niepotrzebnie nadinterpretujesz moje odpowiedzi, a najprawdopodobniej ich nawet nie czytasz dokładnie. Zakładasz sobie z góry jakąś tezę i do niej dostosowujesz odpowiedzi.
Przytoczę swoją wcześniejszą wypowiedź: 'Oczywiście pytania te mają sens, jeśli są zadawane w konkretnym celu, a nie tylko są zestawem dziwnych pytań wyciągniętych z kapelusza, żeby odbębnić rozmowę rekrutacyjną.'
Moja rozmowa o pracę.
Jakie są pańskie zainteresowania?
jedzenie,spanie i gry komputerowe.
Czy myśli pan czy podała pan u nas pracując?
Nie mam pojęcia, chyba tak.. spróbuje jakoś.
Gdzie pan pracował wcześniej?
Wszędzie po trochu i nigdzie porządnie.
Koniec rozmowy bo już się pan rozłączył :; Coś źle powiedziałem?
Pytanie o kasę jest świetne z punktu widzenia pracodawcy.
Tak naprawdę pracodawca nie zadaje go po to żeby zapłacić Ci mniejsze pieniądze, on zazwyczaj dokładnie wie ile chce Ci zapłacić, a w większych firmach osoba która Cię rekrutuje nawet nie decyduje o Twojej stawce.
To pytanie ma, po pierwsze, sprawdzić jak dobrze się orientujesz w rynku.
Po drugie, chyba ważniejsze, na ile sam siebie wyceniasz. Dlatego na przyszłość polecam się orientować ile się mniej więcej zarabia na stanowisku o które się starasz i podawać kwotę z górnej części tych widełek. :)
A to pytanie HR-owcy będą jeszcze długo zadawać bo sporo mówi o człowieku.
Rynek jest jak guma od majtek - bardzo rozciągliwy. O ile można jeszcze w miarę precyzyjnie określić poziom wynagrodzenia na stosunkowo niskich stanowiskach (choć i tutaj rozpiętości będą spore), o tyle stanowiska menedżerskie charakteryzują się ogromną rozpiętością stawek. Dyrektor finansowy może zarabiać zarówno 15.000 jak i 25.000 i więcej.
No tak, więc twoim zdaniem ktoś starający się o stanowisko "dyrektora finansowego" wybrnie z takiego pytania podając kwotę pomiędzy 2.500 a 3.000?
A dlaczego ma wybrnąć? Nic złego nie będzie, jeśli poda zakres np. 22 do 25k. Jeśli rekrutujący wie, że na dane stanowisko mają przeznaczony budżet 15k, to ma informację, że dany kandydat nie zgodzi się na proponowane warunki zatrudnienia. Na niektóre pytania nie ma dobrej odpowiedzi, bo zwyczajnie oczekiwania stron mogą być skrajnie różne.
Ech stary, naprawdę tak bardzo nie wiesz o czym piszesz że po prostu mi się nie chce tłumaczyć...
Na stanowisko "dyrektora finansowego" przy pytaniu o zarobki jako rekruter usłyszysz
-Nie wygłupiaj się tato
w ostateczności
- I jak tam po ostatnim zlocie partii kolego? Kac nie doskwierał?
Ale rozwiń proszę co jest złego w takiej odpowiedzi kandydata?
Prowadziłem setki rekrutacji, na stanowiska operatorów, liderów, mechaników, transportowców, kierowników itd itp (wszystkie związane z produkcja), na większości z tych rozmów 80% rozmowy kandydaci rozmawiali ze mną, resztę czasu z przedstawicielem HR. Nigdy negatywnie nie odebrałem takiej odpowiedzi na pytanie o zarobki, wiec proszę - rozwiń.
Pytanie oczywiście do JohnDoe677
Pytanie oczywiście do JohnDoe677
Nic nie odpowie, bo jako jedyny na tym forum rekrutował. I on wie co i jak. A Wy wszyscy nic nie kumacie. To jest takie proste, a Wy wszyscy kompletnie nie kumacie. Podać przedział, haha, dobre sobie. Nic nie kumacie.
JohnDoe666 - Ależ dlaczego? Zawsze możesz mnie oświecić przecież :) Wkładasz mi w usta słowa, których nie wypowiadam, nie podajesz jednocześnie żadnych argumentów poza swoimi wyobrażeniami o jedynie słusznych odpowiedziach. Słucham zatem, rozwiń swoją argumentację i pokaż gdzie się mylę.
Nic nie odpowie, bo jako jedyny na tym forum rekrutował. I on wie co i jak. A Wy wszyscy nic nie kumacie.
I to jest właśnie problem z rekruterami, oni żyją we własnym świecie, mają jakieś swoje tylko sobie zrozumiałe standardy, a cała reszta ma się domyślać o wuja chodziło w pytaniu "gdyby był pan zwierzęciem, to w jakim kolorze" albo czy mi zapłacą tyle ile bym chciał. Rekrutacja na stanowisko tokarz, a ty się orientuj w rynku albo jaki jest pion organizacyjny firmy.
Jest dokładnie jak napisał NicK czyli jak siedzisz w danej branży to nie problemu z podaniem zarobkow.
Hehe, taka się burza zrobiła że aż żałuję że olałem ten wątek :).
No dobra, to lecimy...
Ależ dlaczego? Zawsze możesz mnie oświecić przecież :) Wkładasz mi w usta słowa, których nie wypowiadam, nie podajesz jednocześnie żadnych argumentów poza swoimi wyobrażeniami o jedynie słusznych odpowiedziach. Słucham zatem, rozwiń swoją argumentację i pokaż gdzie się mylę.
No skoro się upierasz...
Nic złego nie będzie, jeśli poda zakres np. 22 do 25k. Jeśli rekrutujący wie, że na dane stanowisko mają przeznaczony budżet 15k, to ma informację, że dany kandydat nie zgodzi się na proponowane warunki zatrudnienia. Na niektóre pytania nie ma dobrej odpowiedzi, bo zwyczajnie oczekiwania stron mogą być skrajnie różne.
Nie, nie mogą być "skrajnie różne". Jeśli tak jest to albo pracownik ma błędne pojęcie o tym ile się na danym stanowisku zarabia, albo pracodawca ma błędne pojęcie o tym ile się na takim stanowisku płaci. Rynek to szybko reguluje i weryfikuje.
Jeśli osoba rekrutująca nie złoży dobremu kandydatowi oferty tylko dlatego że jego oczekiwania finansowe są wyższe niż zakładana płaca to po prostu nigdy nie powinien się zajmować rekrutacją. Człowiek taki będzie przyjmował tylko desperatów i nieudaczników. Oczywiście przykład który podałeś jest w tym względzie absurdalny i zupełnie abstrakcyjny, no ale to inna sprawa.
I to jest właśnie problem z rekruterami, oni żyją we własnym świecie, mają jakieś swoje tylko sobie zrozumiałe standardy, a cała reszta ma się domyślać o wuja chodziło w pytaniu "gdyby był pan zwierzęciem, to w jakim kolorze"
Ty się nie masz domyślać tylko masz odpowiadać. A rekrutacja to robota jak każda inna, ma swój "know how".
albo czy mi zapłacą tyle ile bym chciał.
Nie martw się, jeśli pracodawca będzie tobą zainteresowany to dowiesz się ile kasy dostaniesz.
Rekrutacja na stanowisko tokarz, a ty się orientuj w rynku albo jaki jest pion organizacyjny firmy.
No już nie róbmy sobie jaj. To taki problem żeby tokarz wiedział ile mniej więcej w jego okolicy zarabia tokarz? To jest chyba w twoim interesie żeby to wiedzieć, prawda? A organizacja firmy do której aplikujesz? Cóż, są stanowiska na których dobrze jest wykazać się wiedzą na ten temat a są takie na których jest to zbędne.
Podać przedział, haha, dobre sobie. Nic nie kumacie.
O jakim podaniu przedziału piszesz? Problemy z czytaniem czy z rozumieniem?
JohnDoe666 - Otóż mogą być skrajnie różne. Ale rzeczywiście dalsza dyskusja może nie mieć sensu, bo nadal operujesz ogólnikami.
Tutaj posłużę się cytatem z jednego z raportów: 'Średnie wynagrodzenie miesięczne dyrektora finansowego w dużym mieście, w zależności od wielkości firmy wynosi od 22000 do 33000 zł brutto. [...] Maksymalne wynagrodzenie na tym stanowisku to nawet 37000 zł brutto miesięcznie, natomiast minimalne plasuje się w granicach 17000 zł brutto miesięcznie.'
Ponadto zakładasz, że w każdym przypadku warunki, założenia i cele rekrutacji są stałe, a tak zwyczajnie nie jest - jak ze wszystkim w życiu.
No i zadam Ci na koniec pytanie kontrolne (żeby pozostać przy konkretnym stanowisku dyrektora finansowego):
Jak myślisz, ile powinien 'zażyczyć' sobie kandydat na stanowisko dyrektora finansowego w firmie Zepter International z siedzibą w Warszawie, kiedy usłyszy pytanie o oczekiwany poziom zarobków?
Otóż mogą być skrajnie różne.
W ramach jednej konkretnej branży raczej mało prawdopodobne.
Ponadto zakładasz, że w każdym przypadku warunki, założenia i cele rekrutacji są stałe, a tak zwyczajnie nie jest - jak ze wszystkim w życiu.
Celem rekrutacji jest zatrudnienie pracowników o konkretnych predyspozycjach. Jeśli rekrutujesz i nie wiesz czego oczekujesz to robisz to źle.
No i zadam Ci na koniec pytanie kontrolne
Hehehe
Jak myślisz, ile powinien 'zażyczyć' sobie kandydat na stanowisko dyrektora finansowego w firmie Zepter International z siedzibą w Warszawie, kiedy usłyszy pytanie o oczekiwany poziom zarobków?
Hehehe, nie mam zielonego pojęcia, a twoja "kontrola" jest tak idiotyczna że nawet mi się nie chce wujka google pytać :D.
A wiesz czemu nie mam pojęcia?
Bo nigdy nie miałem potrzeby rekrutować "dyrektora finansowego".
Bo nie mieszkam w Warszawie.
Bo nigdy nie miałem styczności z firmą Zepter.
Bo pędzlowanie garów zostawiam akwizytorom.
JohnDoe666 -
W ramach jednej konkretnej branży raczej mało prawdopodobne.
No po to właśnie zadałem Ci pytanie 'kontrolne'. Podałem stanowisko, branżę i miasto - dla uproszczenia Warszawa (z najwyższymi stawkami). Skoro jesteś zwolennikiem ścisłego określania wynagrodzenia - wal. Możesz się pomylić o 5.000 PLN.
Hehehe, nie mam zielonego pojęcia [...]
No ale sam doradzasz rozeznanie rynku i podanie konkretnej liczby. Chciałem Ci pokazać, że nie jest to proste. Skoro w temacie wypowiadasz się jak ekspert, to pewnie to dla Ciebie bułka z masłem. Masz duży margines błędu - możesz się pomylić nawet o 5.000 PLN.
No po to właśnie zadałem Ci pytanie 'kontrolne'. Podałem stanowisko, branżę i miasto - dla uproszczenia Warszawa (z najwyższymi stawkami). Skoro jesteś zwolennikiem ścisłego określania wynagrodzenia - wal. Możesz się pomylić o 5.000 PLN.
Hehehe, no podałeś stanowisko i miasto, nie podałeś branży... To jeśli chodzi o ścisłość, natomiast to nic nie zmienia, to twoje "pytanie kontrolne" to nadal idiotyzm.
No ale sam doradzasz rozeznanie rynku i podanie konkretnej liczby. Chciałem Ci pokazać, że nie jest to proste. Skoro w temacie wypowiadasz się jak ekspert, to pewnie to dla Ciebie bułka z masłem. Masz duży margines błędu - możesz się pomylić nawet o 5.000 PLN.
Nie uważam żeby na anonimowym forum, na którym nikt nie ma możliwości weryfikacji kompetencji rozmówcy ktokolwiek mógł wypowiadać się w charakterze eksperta.
Wracając do tego twojego idiotycznego "pytania kontrolnego", to niby czemu miałaby to być dla mnie bułka z masłem?
Wyraźnie ci napisałem powyżej że nie mam nic wspólnego ani z miastem Warszawa ani z rekrutacją "dyrektorów finansowych". Mogę uzyskać dokładnie tyle informacji ile mi przekaże wujek google czyli dokładnie tyle ile może znaleźć każdy.
Za to dokładnie wiem ile zarabiają ludzie na moim stanowisku w konkurencyjnych okolicznych firmach, dokładnie wiem też ile zarabiają ludzie w mojej branży na różnych stanowiskach. Dokładnie wiem też ile mogą u konkurencji dostać kompetentni ludzie i ile najprawdopodobniej zarabiała osoba która przechodzi z konkurencji do nas.
Nie wiem czemu zakładasz że osoba zajmująca się rekrutacją musi znać zarobki na absolutnie każdym stanowisku, w każdej branży i w każdym mieście w tym kraju. To jest absurd i dlatego to twoje "pytanie kontrolne" (hehe) jest idiotyczne.
JohnDoe666 - Czyli wypowiadasz się w temacie, w którym coś Ci się wydaje, ale szafujesz słowami typu 'idiotyzm', 'Bardzo, bardzo NIE', itp.
A to, że znasz okoliczne firmy, w dodatku tylko z jednej branży, dokładny poziom zarobków w nich na danym stanowisku (zakładając, że to prawda) - oznacza tylko tyle, że znasz mały wycinek rzeczywistości.
Rekrutacja nie musi ograniczać się tylko do ludzi z lokalnego rynku i dotyczyć jednej branży. Najprościej mówiąc - ktoś z Olsztyna może szukać pracy w Krakowie, nie koniecznie na stanowisku, które zajmował dotychczas i nie koniecznie w branży, w której pracował do tej pory. I cała Twoja teoria bierze w łeb.
Czyli wypowiadasz się w temacie, w którym coś Ci się wydaje, ale szafujesz słowami typu 'idiotyzm', 'Bardzo, bardzo NIE', itp.
Jak czytam idiotyzm to tak go nazywam :).
A to, że znasz okoliczne firmy, w dodatku tylko z jednej branży, dokładny poziom zarobków w nich na danym stanowisku (zakładając, że to prawda) - oznacza tylko tyle, że znasz mały wycinek rzeczywistości.
Co ty za brednie wypisujesz? Czyli twoim zdaniem osoba która przykładowo zajmuje się rekrutacją spawaczy i pracowników produkcji w przemyśle zbrojeniowym w Gliwicach MUSI się orientować ile powinien zarabiać sprzedawca oscypka z Zakopanego, bo jak nie to "zna tylko mały wycinek rzeczywistości" hehehe. Naprawdę ciężko o większą głupotę.
Rekrutacja nie musi ograniczać się tylko do ludzi z lokalnego rynku i dotyczyć jednej branży.
He???
Najprościej mówiąc - ktoś z Olsztyna może szukać pracy w Krakowie, nie koniecznie na stanowisku, które zajmował dotychczas i nie koniecznie w branży, w której pracował do tej pory. I cała Twoja teoria bierze w łeb.
A niby w jaki sposób bierze w łeb? Przecież rekrutację robi się po to żeby wybrać najlepszego pracownika z dostępnych kandydatów. Rozumiesz chyba że bycie "zielonym" na danym stanowisku nie jest specjalnym atutem, podobnie jak fakt że nie raczyłeś się nawet przygotować do rozmowy googlując najważniejsze informacje na temat stanowiska.
Jeśli prowadzę rekrutację w Krakowie to mam głęboko w dupie czy kandydat przyjechał z Olsztyna, Szczecina czy Koziej Wólki pod Bździnami Małymi, to problem kandydata a nie mój. To że kandydat zmienia branżę to również jego sprawa. Ja mam obowiązek ocenić jego wady i zalety, skonfrontować z innymi aplikantami i wybrać najlepszego.
Hehe, już dawno powinniście odpuścić zamiast wyciągać jakieś argumenty z dupy.
JohnDoe666 - Masz dziwną przypadłość kreowania sztucznie problemów i potem ich rozwiązywania. Ja o zupie, Ty o dupie. Nadajemy na zupełnie innych płaszczyznach i nie ma sensu dalej dyskutować. To nie ten poziom.
Pełna zgoda, ale spoko kiedyś zaczniecie łapać podstawowe rzeczy, niektórzy potrzebują więcej czasu.
Dlatego takie rzeczy warto sprawdzać wcześniej. Jeśli masz w ofercie pracy napisane "atrakcyjne wynagrodzenie" to dzwonisz i pytasz ile to konkretnie wynosi. Jeśli nie chcą powiedzieć, albo coś ściemniają, to już wiesz, że pewnie śmiesznie niskie, albo oparte na premiach wynikowych i nie warto zawracać sobie nimi dupy. Przydatne są też portale typu GoWork, gdzie możesz sprawdzić opinie o pracodawcach i często dowiedzieć się właśnie ile się u nich zarabia.
Po pierwsze nie rozumiem jak takie pytanie mogło ci sprawić trudność? W dobie Internetu po pięciu minutach wiesz jakie są stawki na takim stanowisku i tu dochodzimy do punktu drugiego: nie rozumiem jak możesz pójść na rozmowę o pracę nieprzygotowany? Ja jak dwa lata temu zmieniłem pracę przed każda rozmową przygotowałem się sprawdzając informacje o firmie, jakie mają opinie w necie i sprawdzając czy to nie firma krzak. Godzina przed komputerem i wiem wszystko jakbym chciał to po dwóch godzinach widziałbym jakim samochodem jeździ prezes i jaki ma numer buta. No chyba że gościu nie korzysta z mediów społecznościowych.
A skad ma wiedzieć, ile zarabiają pracownicy firmy, do której sie stara iść do pracy ? :O
sprawdź ile zarabia specjalista ds. obróbki fotochemicznej ;) - sam w takim zawodzie pracowałem jakieś 10 lat temu.
oczywiście łatwo jest sprawdzić popularne zawody w dużych miastach, ale wszystkie inne to już nie taka prosta sprawa.
w dobrym stylu byłoby po prostu podawać w ogłoszeniu widełki (realne) aby nie marnować swojego czasu oraz czasu potencjalnych pracowników.
Czyli orientacja na rynku pracy, górne kwoty i wywiad przed pójściem?
VanSol - zawsze bo wtedy wiesz z kim masz do czynienia. No przynajmniej w 95%. Ja kiedyś poszedłem na rozmowę wyczailem tylko osobę która zaprosiła mnie. Przyszedłem na luzie ale okazało się że to nie dyrektor działu ze mną ma rozmawiać tylko ktoś inny. Ja myślę pewnie jakiś vice czy inny zastępca, więc odbyłem rozmowę na luzie i wypadła dobrze. Potem zaprosili mnie na drugi etap i zatrudnili. Pierwszego dnia pracy okazało się że rozmawiałem z samą CEO :D
To zazdroszcze, że czegoś się nauczyłeś w życiu i możesz sobie chodzić na luzie na rozmowy. Bo widzisz ja nic nie umiem więc pozostaje fizyczna.
JohnDoe a co w sytuacji kiedy na to miejsce jest 100 innych osob bo to praca fizyczna?
Zawsze można zostać płatnym trollem Sony lub Micro.
VanSol podejrzewam że jesteś młody? Więc całe życie przed tobą i możesz się uczyć i doskonalić. Ja na początku pracowałem za psie grosze. Po paru latach jak dostałem pierwszą stałą pracę to zarabiałem przez pierwszy rok 700 zeta miesięcznie czyli ówczesną płacę minimalną. Cały czas się uczyłem i zdobywałem doświadczenie. Krezusem nie jestem ale spokojnie wystarcza od pierwszego do pierwszego i na wakacje zagranicą.
Zależy jaka praca. Jeżeli z klientem, interpersonalna, to wtedy nie ma głupich pytań na rozmowie, są tylko głupie odpowiedzi. Jeżeli chodzi o mechanika okrętu podwodnego czy prace na zmywaku to wtedy rzeczywiście przynajmniej wiesz, że już na samym wstępie chcą cię wyruchać, a dalej będzie jeszcze gorzej.
to nie jest głupie pytanie w Polsce :) w Polsce przyjęło się że świetny dział HR to taki który pozyskuje bioroboty za grosze. Ci ludzie liczą że osoba która szuka pracy to desperat który w myśl "kryterium wyboru 100% cena" poda jakaś niską kwotę co więcej może jeszcze będzie drugi etap rekrutacji kiedy to kilka desperatów będzie pompowało swoje umiejętności i jednocześnie obniżając kwotę za którą się sprzeda. Publikowanie zaproszenia do rozmowy o pracę bez podania zarobków miesięcznych / rocznych to zaproszenie do wywalania rękami obornika i dostawania za to zapłaty w miskach ryżu. Jak pracodawca jest niepoważny to znaczy że szuka niepoważnych ludzi. Zarobki to najważniejsze kryterium które definiuje zainteresowanie daną ofertą. Jeśli pracodawca oczekuje spełnienia szeregu kryteriów przy wyborze to sam powinien nie zachowywać się jak .... I teraz możecie wejść na największe firmy w PL nawet chwalone CDP i ich rekrutacje i co tam pisze ... zero na temat wynagrodzenia za to gwarantują soczki dwa razy w tygodniu, papkę w biobarze, miejsce dla psa, oraz to że możesz nosić kolczyk w penisie (i im to nie przeszkadza bo każdy może ubierać się jak chce) oraz ubezpieczenie zdrowotne i "atrakcyjne zarobki" magiczne dwa wyrazy co jest atrakcyjne dla jednego nie musi być dla drugiego. Rozwój zawodowy to slogan dobry dla kogoś kto 5 minut temu zdał maturę. Czyli jak dla mnie 40 mld skapitalizowana firma nadal ma dział HR jak z plantacji bawełny (wstyd!). Przetracanie czasu ludzi, albo liczenie na kolejnych desperatów. Zarobki powinny być podane zawsze konkretnie albo w przedziale od do.
pytanie o zainteresowania, gdzie widzę się za 5 lat, czy lubię milfy nie mają nic wspólnego z umiejętnościami danego pracownika / a każdy z IQ powyżej 90 chyba wie że 5 lat to na tyle dużo że w tym czasie można 5 razy być milionerem i 5 razy zbankrutować i jeszcze w międzyczasie spłodzić piątkę dzieci a jeśli wliczymy kochanki to i z 50 :)
Jednym słowem patologia.
Odnośnie tego że dostałeś pracę za 2500 netto to nie wiem czy gratulować czy wręcz współczuć ale to sam wiesz najlepiej.
Chce się panu? Bo śmierdzących leniów nie lubię.
spoiler start
W sumie nie głupie ale...
spoiler stop
Raz miałem pytanie gdzie widzę się za 5 lat odpowiedziałem: że jak tej pracy nie dostane to w trumnie, i prace dostałem :D
W firmie z mojej okolicy, na rozmowie o pracę musisz znać 10 przykazań kościelnych. Żeby było śmieszniej, nie mówimy o małej firmie, tylko o takiej która zatrudnia lekko ponad 100 osób
Sam się nie mogłem nadziwić, skąd biorą się te idiotyzmy na rekrutacjach :)...
W wielu większych firmach, to wszystko funkcjonuje jednak wedle bardzo utartego wzorca.
1. Jeśli słyszysz pytanie o ulubiony kolor jeża, to ich nie interesuje twoja odpowiedź, tylko twoja reakcja na zderzenie się z takim mindfuckiem pod presją.
2. Jeśli np. kandydujesz na stanowisko jakiegoś pomniejszego menadżera i podpieracza ekspresu i dostaniesz pytanie, jak zmotywowałbyś leniwego pracownika, to musisz odwołać się do ich kultury pracy lub wartości. Jeśli na ich stronie przeczytasz, że: "cechuje nas reżim, punktualność i wojskowa dbałość o detale", to oczekiwaną odpowiedzią nie będzie "porozmawiałbym z nim szczerze o jego problemach", tylko "zrobiłbym mu waterboarding". Taka odpowiedź niekoniecznie zaś przypadnie do gustu Justynie z HR, gdy firma odgraża się, że "Liczy się człowiek!". W takich miejscach będą brać na odstrzał wszystkich poganiaczy i jednostki potencjalnie konfliktowe.
3. Jest jeszcze stara klasyka, czyli: "co ci najbardziej nie wyszło". I choć na usta się ciśnie "wszystko mi nie wyszło, więc aplikuję do was", to tam chodzi o jedną rzecz. Nie naściemniać za bardzo i oczywiście przekuć wszystko na sukces ;)). Na to są całe systemy:
https://en.wikipedia.org/wiki/Situation,_task,_action,_result
A jak jeszcze powie się rekruterowi, że do wyjścia z kryzysu wykorzystało się którąś z umiejętności, którą firma docenia, to HRowiec klocka postawi ze szczęścia. Cała reszta, to już specyfika stanowiska. Jak masz przez następne 10 lat wypełniać jeden excel, to będą chcieli kogoś, komu powtarzalna, nudna robota nie przeszkadza.
To w zasadzie załatwia wszystkie "miękkie" pytania Justynek i Wojtków.
Co do pieniędzy, to o widełkach możesz dowiedzieć się z internetu, od kogoś znajomego. Jak widzisz, że jest duży rozstrzał, to już lepiej celować wyżej. Niektóre działki mają jednak mniejsze odchylenia standardowe i wtedy możesz powiedzieć, że satysfakcjonuje cię wynagrodzenie ze środka widełek, jeśli boisz się przestrzelić. Najlepiej mieć taką informację. A to, czy cię już przyjmą, to inna kwestia. Równie dobrze możesz im się wydać niedokwalifikowany, jak i przekwalifikowany.
Rozmowa z HR to strata czasu. HR w firmach jest od odhaczania wymogów prawnych i ochrony właścicieli przed pozwami pod pozorem bycia działem, do którego można zgłaszać problemy (mobbing, dyskryminacja).
Jedyny sens to ma rozmowa z przyszłym szefem i wzajemna ocena kompetencji i tego czy chcielibyśmy razem pracować. Te zwierzęta, niby presja idiotycznych pytań to zbędne zapełniacze w rekrutacji na stanowiska z generalnymi wymogami albo leniwymi właścicielami wierzącymi, że HR wybierze im kogoś właściwego.
Człowiek w pracy czuje się jak podczłowiek. Niestety tak to wygląda w 90%. Praca to najgorszy syf. Zwłaszcza w Polsce, nie chce mi się wierzyć że za granicą jest taki mobbing jak w polskich firmach.
2500 to nie jest wcale tak mało. To znaczy inaczej. To jest mało - obiektywnie. Ale zależy jaka to firma. Jeśli budżetówka, robota państwowa, to taka pensja na start dla nowego pracownika to ho ho, naprawdę. Zazwyczaj w budżetówce zaczyna się od minimalnej krajowej lub minimalnie wyższej od minimalnej... Taka prawda. Chyba, że jakieś wyższe stanowisko, to inna para kaloszy. No ale jeśli szeregowy, świeży pracownik - 2500 na rękę to jest naprawdę ok na sam początek. Chociaż jak mówię, to są śmieszne pieniądze patrząc na to z każdej innej perspektywy. Jeśli powiedzmy są 2 osoby, mieszkają razem i tyle zarabia jedna i druga osoba, to jeszcze da radę jakoś w miarę żyć. No ale samemu się utrzymać za taką kwotę + rachunki i życie - ciężko. No ale to oczywistości są.
edit: W sumie też zależy dużo od województwa. Wiadomo, że tam Wrocław, Poznań czy Warszawa to na pewno wyższe stawki. Ja odnoszę się do warunków w Lublinie i województwie lubelskim.
Wielu ludzi myśli, że w urzędach to się zarabia nie wiadomo ile. To bzdura, stereotyp i fikcja. Dyrektorzy - tak. Koszą sporo. Szeregowy pracownik to robol od brudnej roboty i papierów i siedzi za 2600 brutto + jakieś premie czasami. Tak jest w bardzo wielu budżetówkach. Wiem, bo sam pracuję w budżetówce, może nie w urzędzie urzędzie, ale w administracji publicznej związanej z rolnictwem w każdym razie. I wierzcie lub nie - są ludzie, którzy na umowie mają 2200 czy 2400 BRUTTO. Tak. Nie ma aneksów żadnych w miarę wzrastania płacy minimalnej. Nielegalne powiecie? Nie. Legalnie. Bo doliczają do tego premie, więc wyrównują. Czyli pracownik który pracuje dajmy na to tutaj 20 lat ma na umowie 2400 brutto + premie, który mu wyrównują płacę. A pracownik, który jest świeżakiem bez żadnego doświadczenia, przychodzi nowy i co ma? 2600 brutto + premie. Kto ma więcej? Taka ot sprawiedliwość. Teraz od stycznia znowu podwyższenie płacy minimalnej do 2800, a tutaj w czarnej dupie wszystko. I wiem, że na wielu stanowiskach adm. publicznej płaca zaczyna się do minimalnej, czasami trochę więcej. Taka jest rzeczywistość.
A jakie pytania miałem?
Kandydowałem na stanowisko w urzędzie wojskowym, do działu d.s. zamówień publicznych. Stawka proponowana? 3250 brutto + 5% premii. Czyli też około 2500 netto. Dodam, że to było nieco po znajomości (byłem polecony), a moje CV bardzo się spodobało. No niestety na samej rozmowie mega się zestresowałem jakoś, dukałem i wypadłem blado. Bywa. Pytania typu.
Czemu pan chce u nas pracować?
Czym zajmuje się nasza firma?
Powiedzieć "coś" o sobie
No to normalne pytania, standardowe.
Ale zadali np. co robimy konkretnie tutaj w tym dziale. No to odpowiadam, że no zajmują się zamówienia publicznymi, czyli przetargami, zapytaniami ofertowymi, negocjacjami z wykonawcami itd. Odpowiedziałem oczywiście poprawnie, ale drążył i drążył. Ale co konkretnie tutaj robimy. No szczerze, nie wiedziałem co odpowiedzieć więcej, bo nic mi do głowy w stresie już nie przyszło. Zapytał, czy według mnie gdzieś jeżdżą w teren na wizje lokalne czy nadzorować prace jakieś. No mówię, że pewnie tak. Chociaż nie wiem czy dobrze odpowiedziałem, raczej nie tego oczekiwał.
Potem zadał mi pytanie co zrobię, jak dostanę polecenie od kierownika i nie będę wiedział jak to wykonać. No to mówię, że no pierwsze co zrobię to pójdę do przełożonego i poproszę, by mi objaśnił co i jak. Skoro wydał polecenie, no to pracownik powinien wiedzieć o co chodzi, polecenie powinno być jasne. A nie nie, kierownik jest zły, niedobry i co bym zrobił. No to mówię, że szukałbym rozwiązania w przepisach, ustawie, w Internecie... I cisza. Kolejne pytanie. Pewnie też zwaliłem, ale cóż.
I test wiedzy... Przez dwa bite tygodnie czytałem to kupsko, czyli ustawę o zamówieniach. Wiadomo, to już nie czasy studenckie, że miałem czas od rana do wieczora i noce na wkuwanie ustaw. Czytałem tyle ile mogłem, ale przeczytałem całą. Znałem wszystkie rodzaje zamówień, definicje, komisje, srysje, umowy, srowy. I byłem pewien (i takie miałem info od osoby, która mnie polecała), że to będzie test ABC lub ABCD. A to co? Pytania otwarte. Na kartce spisane, odpowiedź ustna. Pozdro... I pytania mega szczegółowe, nawet nie pamiętam, by cokolwiek w ustawie na ten temat było. Straciłem więc tylko czas na czytanie tej ustawy, a dodatkowo się skompromitowałem. A miałem info, że mam tylko ustawę przeczytać i to tylko tak o, żeby podstawy znać. Fajne podstawy...
Nie dostałem się ;) I to praca za 2500 netto właśnie.
Gadanie o zarobkach za 2500 to nie oszukujmy sie rzeczywistosc, trzeba spojrzec na mediane a nie srednie zarobki, teksty Alexa olac, nie kazdy ma bogatą żonę. W Wrocławiu, Warszawie wiecej zarabiasz ale masz wieksze koszty, bodajze w fabryce Welda czy jakiejs Jutrzenki na terenie stolicy chetnie zatrudniliby kilkadziesiat osob, za 3 tysiace i jakos nikt nie chcial przyjsc... Podobnie ktorys z Sadow w Warszawie, przez rok wisialo ogloszenie na kilkadziesiat wakatow na jednym stanowisku. W razie czego dobrze napisalem, to nie byla suma wszystkich ogloszen, oni chcieli zatrudnic kilkadziesiat osob na ten sam rodzaj stanowiska urzędnika, do tego byly inne ogloszenie jak kierowcy, informatycy, ksiegowi, asystentowie sedziow i tak dalej.
Co do urzedow czy administracji panstwowej moze to byla ustawka, juz kogos mieli (chociaz dla takich pieniedzy...), mi sie udalo dostac no nie wiem jak tu opisac czy to urzad czy administracja panstwowa normalnie ale stawka tez nie robila szalu, testy, pozniej egzamin urzedniczy.
Miałem rozmowę z Japończykiem i padło pytanie o te nieszczęsne 5 lat. Zacząłem mu opowiadać o rodzinie, mieszkaniu, zdrowiu. Chłop się zmieszał bardzo. Nie dostałem tej roboty...
Kierowca autobusu, jeździ w MPK od 25 lat, 2150 PLN na rękę, ostatnia premia luty 2020.
To sytuacja z dziś, usłyszane przypadkiem gdy zdenerwowany wykrzyczał to do telefonu na pętli - brzmiało szczerze. Tym bardziej wiarogodnie że to realna stawka patrząc na inne stanowiska w moim mieście. (np widełki płacowe Głównego Specjalisty w Urzędzie Miasta to jakieś do 3100 na rękę).
Zawsze jak czytam odrealnione głupoty typu "za 3000 nie chciałoby mi się wstawać z łóżka" to tego typu sytuacje stają mi przed oczyma :)
Byłem kiedyś z czystej ciekawości na jednym spotkaniu rekrutacyjnym.
Padło legendarne pytanie - jakim zwierzęciem chciałbyś być?
A ja na to - pracownikiem działu HR
Wstałem i wyszedłem.
A propos klasyki
Ostatnio zrobilem mindfucka hr ,gdyz inna firma chce mnie podkupic :)
i padlo:
- Dlaczego Pan chcialby u nas pracowac...
- Niechce, to wy do mnie dzwonicie :D
Fajne miala spiecie w obwodach xD
Niestety zarobki to temat tabu nie tylko w polsce. W zagranicznych firmach tez zabrania sie ujawniac zarobki pracownikow, i czasami przy piwie po paru latach ktos sie wygada i sie okaze ze zarabia o 50% wiecej od ciebie na tym samym stanowisku bo sie lepiej targowal od ciebie albo szantazowal ze odejdzie to mu dali podwyzke a tobie nie.
W gownianej pracy jest prosciej bo wszyscy zarabiaja minimalna. Natomiast im praca bardziej specjalistyczna wymagajaca umiejetnosci to zaczynaja sie coraz wieksze nierownosci, polityka, lizanie dupy, intrygi ect.
To pytanie z którym miałem najwięcej kłopotu na ostatniej rozmowie. Ostatecznie dostałem ile chciałem, sporo więcej od mojej ostatniej pracy. Ale zawsze jest ten problem- nie powiedzieć za wysoko, nie powiedzieć za nisko. Uczciwie byłoby, jakby podawali te widełki.
Ale nie podadzą, stawiając siebie w roli plantatora i szukając przysłowiowego jelenia. Oczywiście mogliby postawić sprawę jasno:
Z Pani/Pana kwalifikacjami i doświadczeniem zawodowym na oferowanym stanowisku proponujemy pensję xyz na ustalonych warunkach ... . itp. .
Więc podobnie:
Dlaczego chce pan pracować w naszej firmie ?
Dobrze.
Jakie pytanie, taka odpowiedź.
Jeszcze zależy jaka to praca, bo jak ktoś nie ma doświadczenia, to tym samym nie ma wielu argumentów, żeby negocjować jakąś lepszą stawkę, na rozmowie o pracę, bo i po co, skoro pracodawca może dostać kota w worku ? To się tyczy głównie osób, które dopiero co skończyły studia, i zaczynają karierę zawodową, a wcześniej na poważnie nie pracowały ( praca w sadzie na wakacje, czy zmywanie stolików w restauracji nie ma znaczenia ), a wymagania finansowe mają z kosmosu. Więc taką pracę za 2500 do ręki można przyjąć w jakimś korpo,czy coś, jeśli ma się pewność, że są szybkie perspektywy rozwoju i awansu, a co za tym idzie wzrostu pensji, gorzej właśnie w takiej budżetówce, gdzie są pewnie jasno określone widełki i więcej po prostu nie dostaniesz mimo X lat doświadczenia, czy jakaś inna mało rozwojowa praca za okolice minimalnej krajowej ( w takich przypadkach pytanie, o oczekiwania finansowe jest co najmniej głupie ).
Najgłupsze pytanie jakie słyszałem na rozmowach, to oczywiście "dlaczego chce pan pracować w naszej firmie?" To jest takie pytanie z gatunku takich, po których ma się ochotę wstać i wyjść.
- dlaczego chce pan pracować w naszej firmie?
- bo jestem uzależniony.
- A od czego? Alkohol, narkotyki? ...
- Jestem uzależniony od nieumierania z głodu.
He he, dokładnie.
Można byłoby dla odmiany zapytać ich "a dlaczego Państwo szukają pracownika?".
Chciałbym zmyślną intrygą wygryźć panią ze stanowiska, zasiąść na pani miejscu, tak żeby zadawać inteligentniejsze pytania przyszłym kandydatom, żeby nie przynosić firmie obciachu.
wcale nie nazwalbym tego pytania glupim.
Mój wychowawca w technikum był stary, dziwny i tez zadawał dziwne pytania.
Jedno z nich, pasujące do dyskusji w tym wątku:
czy jeśli mrówki nic nie wiedzą o gwiazdach, to to oznacza, że gwiazdy nie istnieją?
Ile chciałbym zarabiać na godzinę. Gdy podałem stawkę, usłyszałem odmowę, ale 50gr w dół już było ok :D
dla mnie najdurniejszym pytaniem jest "powiedz cos o sobie". nie potrafie na nie odpowiedziec inaczej jak uczac sie jakiejs formulki przed rozmowa, bo pomimo odbycia co najmniej kilkunastu rozmow do tej pory nie wiem jaka to pytanie pelni funkcje... na szczescie na tym etapie kariery i na specyficzny zawod raczej na rozmowach hr bedzie juz tylko obok, a sama rozmowa z osoba z ktora faktycznie bede pracowal, takze moze nie bede juz musial spedzac kolejnych godzin nad przypominaniem sobie rekrutacyjnego savoir vivru...
Abstrahując od wymienionych już zastrzeżeń- pytanie o oczekiwane zarobki nie jest takie straszne, jeżeli przed rozmową sprawdzimy widełki na pracuj pe el czy innym portalu - prawda ?
Ps.
Gdzie Pan się widzi za pięć lat ?
Na Pani miejscu...
klasyk :D
... ale będę zadawał lepsze pytania.
autentyk u mnie:
ile pan chce zarabiac?
XXXX zł
czy ta stawka jest do negocjacji?
tak, ale tylko w góre ;)
Rozmowa i test kwalifikacyjny do pewnego banku w Anglii. Zrobił mi ćwieka tak że autentycznie nie wiedziałem jak do tego się odnieść. Dostałem ankietę którą mam do dziś żebym określił jaką mam płeć. Kiedyś myślałem że biologicznie są 2 płcie, ale okazało się że od tysięcy lat uczą kłamstwa. Do wyboru miałem:
Agender, Androgyne, Androgynous, Bigender, Cis, Cisgender, Cis Female, Cis Male, Cis Man, Cis Woman, Cisgender Female, Cisgender Male, Cisgender Man, Cisgender Woman, Female to Male, FTM, Gender Fluid, Gender Nonconforming, Gender Questioning, Gender Variant, Genderqueer, Intersex, Male to Female, MTF, Neither, Neutrois, Non-Binary, Other, Pangender, Trans, Trans*(tak z gwiazdką), Trans Female, Trans*Female , Trans Male, Trans*Male, Trans Man, Trans*Man, , Trans Person, Trans*Person, , Trans Woman, Trans*Woman, Transfeminine, Transgender, Transgender Female , Transgender Male, Transgender Man, Transgender Person, Transgender Woman, Transmasculine, Transsexual Female, Transsexual Male, Transsexual Man, Transsexual Person, Transsexual Woman, Two-Spirit. Niestety zwykłego Male nie znalazłem.