Witajcie! Jestem ciekaw, która z tych dwóch odsłon kultowego DB wywarła na Was większe wrażenie. W miarę możliwości, uzasadnijcie swoje głosy. Jeżeli macie ochotę, zestawcie ze sobą obie te gry.
Dragon Ball Fighter Z - bo jest kompetentną bijatyką z unikatowymi wojownikami. BT3 niestety ma tzw. atak klonów - postacie różnią się od siebie estetycznie, walczy się tak samo, ale dzięki temu jest tak dużo postaci. No i zagadką było dla mnie zawsze - po co zrobili walkę w trzech wymiarach (w porównaniu do zwykłej serii Budokai) i dali do tego automatyczne namierzanie....?
Ja opowiadam się za ,,Dragon Ball: Budokai Tenkaichi 3". Pojedynki w 3D były dla mnie zaletą. Starcia w 2D są dla mnie cofnięciem się do tyłu, do czasów, kiedy zachwycałem się ,,Mugenem", ponieważ nie miałem alternatywy. Praktycznie wszystkie postacie z uniwersum możliwe do odblokowania, podczas gdy w ,,Dragon Ball Fighter Z" mamy tych postaci niewiele, a część jest płatna. BT3 zapewniało coś, co sprawiło, że od razu pokochałem tamtą grę: możliwość transformacji na wyższe poziomy, co dla mnie aż ociekało klimatem z kreskówki. Ileż razy umawiałem się z przyjaciółmi, że transformujemy się dopiero wtedy, kiedy solidnie oberwiemy! W FZ tego nie ma. Nie dość, że transformacje są osobnymi postaciami do wyboru, to jeszcze za niektóre z nich muszę płacić. Na koniec zostawiłem coś, co dla mnie osobiście było najważniejsze. Zderzanie się ze sobą ataków energii KI BT3. Nic nie dawało mi takiej frajdy w tamtej grze jak momenty, w których musieliśmy kręcić analogami, żeby strumień naszej energii przeważył. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, iż te momenty możemy uznać za znak rozpoznawczy serii anime. Tak więc jestem team BT3, nie próbując przedstawić tej gry jako lepszej od FZ, tylko jako lepszą dla mnie.
Najlepszy i tak był Dragon Ball Z Budokai 3 na PS2.