Wilkołak występuje w Puszczy - Recenzja gry Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest
Dla mnie również ŻENADA kolejny raz z brakiem polskiego od polskich twórców i dla mnie również nie jest żadnym wytłumaczeniem, że chcą zarobić dlatego tylko angielski... trzeba się trochę szanować też!! Podobnie jak z Vampire a teraz tutaj.. śmiech na sali.
nie taki na wymarciu ten gatunek.
w japoni gatunek visual novel i rozne jej wariacje caly czas odnosza sukcesy.
zreszta nawet na steamie dobrze sie sprzedaja.
i fajnie bo to jeden z moich ulubionych :)
czy wersje z prawie samym tekstem (steins:gate genialny, higurashi itp) czy pojscie bardziej w gre (np corpse party i danganronpa) zawsze wiadomo ze gra opiera sie na fabule :)
sprawdze tego werewolfa, moze byc ciekawy.
Brak polskiej wersji to jakiś żart.
[2]
Lol? Naprawdę nie ma polskiej wersji? Pluję na polskich januszy branży growej, którzy nie chcą się "wysilić" na wersję PL. Ode mnie kaski nie zobaczą.
No, przez zwykłą przyzwoitość.
Skoro polscy przedsiębiorcy co chwile żebrzą - instaluj pole, kupuj polskie itd to niech sami szanują polskiego konsumenta.
Wątpię, żeby twórcom się opłaciło robienie polskiej wersji językowej. To gra nie dla każdego, bo (o zgrozo) trzeba czytać masę tekstu, więc dla większości będzie nudna. No a że tekstu dużo, to koszty polonizacji się nie zwrócą.
Skoro polscy przedsiębiorcy co chwile żebrzą - instaluj pole, kupuj polskie itd to niech sami szanują polskiego konsumenta.
Rozumiem, że konkretnie ci twórcy, "żebrali"? Nie kojarzę jeszcze w branży growej, zęby którykolwiek deweloper, rzucił tekstem typu :kupuj naszą grę, bo jest polska".
Danuel-> Obawiam się, że "zwykła przyzwoitość" w tym biznesie kosztuje krocie. To nie jest Ubisoft tylko indie dev - branża kompromisów.
Tak jak pisał Jerry_D. Jeśli zależy Ci na PL, to idź do GrajPoPolsku i zatrudnij tłumacze do projektu Werewolf za własne pieniędzy i to dużo. Nie licz na własne zyski.
To gra Indie jest dla mało ludzi, a nie gra AAA dla MASÓWKI. Nawet fani Baldur's Gate 3 albo visul novel z ładne dziewczyny są o wiele razy więcej niż fani gry tekstowe. Mało są MŁODZI ludzie, co lubią czytać książki. Łatwo Ci pisać.
Można tylko pomarzyć. Dlatego muszę się uczyć j. angielskiego, bo to jedyna rozwiązania.
szejk18-> No, to prawda, są rynki, na których visual novel to jest jakiś, czasem nawet bardzo nośny temat. Pozostaje mieć nadzieję, że wilkołak pokryty sierścią z powodzeniem zastąpi japońskie loli dziewczyny. :)
Przeciez ta gra musi miec polski tekst. Polscy tworcy najpierw napisali dialogi i scenariusz po naszemu, a potem tlumaczyli. Trudno zrozumiec brwk polskiej wersji jezykowej w tekstowej grze polskich tworcow.
Bardzo łatwo zrozumieć, wszystko masz wyżej napisane.
za brak polskiej wersji środkowy palec dla developerów / dalej proponuje się wstydzić własnego języka.
To na pewno kwestia wstydu w stosunku do własnego języka. Bankowo kompleks związany z narodowością. Nie ma szans, żeby mogło to mieć jakiekolwiek podłoże biznesowe związane z prognozami dotyczącymi sprzedaży na rynku polskim i na tych zagranicznych i wyliczeniem kosztów stworzenia osobnej wersji językowej dla konkretnej grupy odbiorców.
Oczywiście, bo nie ma żadnego problemu przygotować grę w języku rodzimym którą da się przepisać w 5 dni roboczych. Sam oceń ile gra zawiera tekstu a potem zastanów się ile zajęłoby czasu zrobienie jej "tłumaczenia". Chodzi głownie o to że wydają grę w języku angielskim bo najwięcej można na tym zarobić, nie wydają w niemieckim i francuskim bo faktycznie byłby to jakiś kosz tłumaczenia, nie wydają w polskim bo to neo-pokolenie p... jakby to by powiedział Butcher które nie utożsamia się z własnym krajem i pochodzeniem. Dla mnie gdybym jak był szefem czy właścicielem takiego studia byłby to obciach i wstyd ale to tylko moje zdanie.
nie ma żadnego problemu przygotować grę w języku rodzimym którą da się przepisać w 5 dni roboczych. Sam oceń ile gra zawiera tekstu a potem zastanów się ile zajęłoby czasu zrobienie jej "tłumaczenia"
Przepisać to sobie można na przerwie zadanie domowe od kolegi. Tłumaczenie to nie jest coś takiego, że bierzesz słownik i tylko słówka podstawiasz. Niektórych rzeczy po prostu się nie da przełożyć słowo w słowo, trzeba kombinować czy to zrobić opisowo czy może zastąpić jakimś odpowiednikiem bardziej zrozumiałym dla użytkownika języka docelowego. A już w ogóle jak masz przełożyć coś wierszowanego, żeby zachować znaczenie i jeszcze cechy liryczne utworu to dopiero jest zabawa. Więc te 5 dni roboczych można sobie między bajki włożyć. No chyba, że rzeczywiście chcesz mieć "tłumaczenie" na poziomie Google translatora. Każda wersja językowa to czas i pieniądz. A poza samym przekładem jeszcze korekta, jeszcze jakieś testy, żeby się nie okazało, że przez przypadek pominięto w tekście jakąś zmienną i w tym miejscu się gra sypie.
Chodzi głownie o to że wydają grę w języku angielskim bo najwięcej można na tym zarobić, nie wydają w niemieckim i francuskim bo faktycznie byłby to jakiś kosz tłumaczenia
Jakby mieli wydawać w jakimś języku, poza angielskim, to też się bardziej kalkuluje francuski czy niemiecki od polskiego. Więcej użytkowników języka = więcej potencjalnych klientów.
Też bym chciał, żeby wszystko miało naszą wersję językową, ale trudno się dziwić, że twórcy nie chcą dopłacać do interesu, zwłaszcza wydając niszową tekstówkę.
Zapomniałeś dodać też, że muszą włożyć język do systemu gry za pomocą programowanie i przy okazji muszą zadbać, by w grze nie wyskakuje jakiś błąd (np. ograniczenie długość zdanie i takie tam w zależności od silniku gry, żeby nie przekroczyć ponad granica grafiki w grze i nie będzie to wyglądać nienaturalnie). A to wymaga jeszcze więcej roboty. Dodajmy do tego, że teksty muszą zachować odpowiednie klimatu i uroki. Twórcy spolszczenie z GrajPoPolsku mieli z tym sporo kłopotów.
Masz rację. To coś nie da się zrobić w ciągu 5 dni. To nie tłumaczenie mangi na 28 stron, ani napisy do filmów. Gry to skomplikowane sztuki.
Niestety niektórzy to kompletnie ignoranci i nie zrozumieją to.
SirXanie - gdybym był ignorantem to nie dałbym rady zrozumieć twoich postów a jednak staram się je czytać mimo że mój mózg wtedy krwawi :)
Jerry_D - nie musisz pisać mi o oczywistych rzeczach w swoim życiu musiałem wielokrotnie zamawiać tłumaczenie dla DTR urządzeń które miały po kilka tysięcy stron, wiem ile kosztuje tłumaczenie i wiem też ile pracy trzeba w to włożyć szczególnie kiedy dany produkt wymaga precyzyjnego słownictwa technicznego i musi być to bezwzględnie zrozumiałe bo każda pomyłka może spowodować że sprzęt za kilka milionów euro wróci jako złom. Zakładając że gra ma 200K tysięcy zdań to takie tłumaczenie nawet w "odwrotnym tłumaczeniu" z korektą to góra 60K PLN, ale mówimy tu o czystym zleceniu tego dla podmiotu zewnętrznego i tłumaczeniu z ENG na PL. Jeśli faktycznie nasi Polacy już przerzucili się z Polskiego na Angielski piszą, mówią i myślą w tym języku to zwracam honor bo pewnie już zapomnieli naszego języka a jeśli nie to jak w poprzednim zdaniu ja bym się wstydził będąc polską firmą wydawać produkt globalny pozbawiony naszego języka. Ale tak samo jak wyżej to tylko moje zdanie.
Słuszna uwaga. Co prawda, o ile się orientuję, we współczesnych silnikach nie ma już wielu problemów z kodowaniem i "krzaczkami", ani sztywnych ograniczeń długości tekstu do X znaków, bo więcej pamięci nie zaalokowano, ale wciąż pozostaje kwestia tego, że polska wersja językowa ma zwykle tekst dłuższy o 15-20% i tekst może uciekać poza wyznaczony obszar. I właśnie, klimat, Wilkołak ma swój specyficzny klimat i specyficzne słownictwo, które często nie przekłada się dosłownie, więc tłumacz powinien się jeszcze orientować w terminologii przyjętej w polskiej edycji podręczników.
Skoro jesteś w temacie, to rozumiesz, dlaczego finansowo polska wersja językowa może się twórcom nie opłacać. Przynajmniej się zgadzamy, że szkoda, że jednak polska wersja nie powstała.
Oczywiście, bo nie ma żadnego problemu przygotować grę w języku rodzimym którą da się przepisać w 5 dni roboczych. Sam oceń ile gra zawiera tekstu a potem zastanów się ile zajęłoby czasu zrobienie jej "tłumaczenia". Chodzi głownie o to że wydają grę w języku angielskim bo najwięcej można na tym zarobić, nie wydają w niemieckim i francuskim bo faktycznie byłby to jakiś kosz tłumaczenia, nie wydają w polskim bo to neo-pokolenie p... jakby to by powiedział Butcher które nie utożsamia się z własnym krajem i pochodzeniem. Dla mnie gdybym jak był szefem czy właścicielem takiego studia byłby to obciach i wstyd ale to tylko moje zdanie.
Oczywiście może to zrobić osoba która po prostu zna angielski ewentualnie nawet na siłę google tłumacz tylko efekt będzie słaby. Potrzebny tu jest porządny tłumacz(czy też zespół) z własnymi narzędziami aby kontrolować między innymi nazwy własne plus kilka innych rzeczy aby później jedno nazwa nie została przetłumaczona na 10 wersji. O testach tych tłumaczeń już nie wspomnę.
Podchodzenie do tematu jaki jest prosty i jak szybko można to odbębnić pokazuje jedynie, że nigdy sam w czymś takim nie uczestniczyłeś i absolutnie bagatelizujesz temat.
Dla mnie też brak polskiej automatycznie dyskwalifikuje ten tytuł na start.
To jednak jakby nie było tytuł bazujący przede wszystkim na tekście, i w takich tytułach jednak lubię mieć wszystko spolszczone. Jasne, produkt może i niszowy ale dalej nie chce mi się wierzyć, że tłumaczenie by się im chociaż w większości nie zwróciło.
Bo to że polonizacja niszowych u nas gatunków nie ma wpływu na lepszą sprzedaż to mogę obalić od razu. Pierwszy przykład jaki od razu mi przychodzi do głowy to gry anime od Namco Bandai. I piszę to z perspektywy kilku lat doświadczenia patrząc na sprzedaż internetową jak i po rozmowach z klientami wprost na miejscu.
Zdziwili byście się ile osób które zdecydowały się na zakup Naruto Ninja Storm 4, Kakarota czy innego One Piece World Seekera, pytało o obecność tych polskich wersji we wspomnianych tytułach.
Bandai od jakiegoś czasu większość tych gier polonizuje, są oznaczenia o tym na pudełku i naprawdę fani anime jak i osoby mniej japońszczyzną zainteresowane ucieszyły się z obecności tych polskich napisów w wydawało by się tytułach, gdzie są przyzwyczajeni do obecności angielskich napisów.
Te polskie napisy potrafią zachęcić do nowych gatunków osoby które wcześniej po nie nie sięgały. Nawet coś takiego jak Ace Combat 7, czyli kolejny reprezentant innego niszowego gatunku, te polskie napisy ma, i ponownie, sporo osób które nabrały ochotę na taki tytuł po raz pierwszy w życiu, skusiły się na niego chętniej wiedząc, że wydawca nie zapomniał o naszym rynku.
Dla mnie kwestia Wilkołaka jest w zasadzie nie do obronienia - polskie studio robi grę tekstową w polskiej miejscówce i zamiast zachęcić nowych graczy do siebie a i zaciekawić tych starych, to na dzień dobry budują mur.
Fani to spolszczenie i tak zrobią i na pewno więcej osób sięgnie przez to po tą grę. Tylko to już nie będzie miało znaczenia do wyników finansowych, gdy 2-3 lata po premierze nagle trochę więcej osób zakupi ją na wyprzedaży Steam czy w innym sklepie.
Ta gra mogła być dobrym wstępem dla ludzi do zainteresowania się podręcznikami do papierowego Wilkołaka, tak jak gry ze świata Forgotten Realms zainteresowały naszych rodaków do sięgnięcia po Dungeons & Dragons. Nie wiem jak można było zmarnować taką okazję w imię oszczędności na tłumacza.
Zwłaszcza, że jakby nie było nasz kraj ma sympatię do Gothica, Stalkera, masy RPG'ów a i niektóre indyki pokroju Paper Please potrafiły mieć tu swoje wyraźne grono fanów - tyle tylko że nawet to nieszczęsne Paper Please spolszczenie dostało, a i z tego co wiem to nawet kolejna gra tego studia jest w PL.
Także nasz rynek mógłby przyjąć tego Wilkołaka w ilości która mogła by pozytywnie zaskoczyć wydawcę - ale że nie podjęli ryzyka to najpewniej gra przejdzie zupełnie bez echa, zadowalając tylko tych najbardziej na nią napalonych fanów którzy brak polskich napisów i tak oleją.
Wszystkie tytuły o których wspomniałeś, z wyjątkiem Papers, Please, są jednak sporo większe, często będące częścią uznanej serii, lub bazujące na znanej marce, czasem oba naraz. Baza klientów, która jest zainteresowana samym tytułem, jest wiec większa, a tekstu wydaje mi się mniej.
Nie kupuję gier od polskich deweloperów, w których grze nie ma do wyboru języka polskiego. Spotkałem takich produkcji trochę i choć rozumiem to pod kątem grupy docelowej i chęci zysku, tak jakoś Rosjanie, Turcy, Francuzi czy inne nacje nie mają problemu z wydaniem gry w języku angielskim a także swoim na premierę. Czy to jest produkcja mała, czy duża, jakoś dla nich nie ma problemu stworzyć coś w ich języku. Szkoda, że u naszych rodzimych deweloperów staje się to coraz trudniejsze.
tak jakoś Rosjanie, Turcy, Francuzi czy inne nacje nie mają problemu z wydaniem gry w języku angielskim a także swoim na premierę.
Może dlatego, że ich językami posługuje się większa populacja niż językiem polskim, dlatego nie ma obaw o zwrot kosztu tłumaczenia?
Porównywanie naszego kraju to innych o większej populacji nie ma za bardzo sensu a notorycznie ludzie to robią w komentarzach.
Koszta, koszta i jeszcze raz koszta.
Liczba sztuk sprzedanych w Polsce tylko ze względu na to, że to polska gra powinna pokryć czas autorów na przepisanie ich własnego tekstu. Podkreślam - ich własnego, wiec chyba nie muszą płacić za tłumacza.
Polska to numer 8 w Europie jeśli chodzi o wartość rynku gier. Przed nami wiadomo, że są Niemcy, UK, Francja, Włochy, Rosja, Hiszpania i Turcja (chyba już wyprzedziliśmy Niderlandy). Rodzimy rynek ciągle się rozwija,zarabia coraz więcej pieniędzy. Może dlatego warto też inwestować w jego lokalizację? Nikt nie zastanawiał się, że rynki zachodnioeuropejskie są warte miliardy dolarów, bo od zawsze były tam lokalizacje? Od zawsze były tłumaczenia na język niemiecki i francuski, dlatego obok Wielkiej Brytanii gracze sięgają po jak największą liczbę produktów? Może właśnie to rodzimy język zachęca ich dosięgania po daną grę (Szczególnie znając niechęć do języków obcych takich Francuzów). To dlaczego hiszpański rynek gier jest wart czterokrotnie więcej niż polski, choć różnica w populacji to niecałe 10 milionów mieszkańców? Tutaj jeszcze twórcy tłumaczą na ten język, bo to czołówka jeśli chodzi o znajomość języka na świecie. Natomiast włoski? Populacja już większa o 20 milionów, ale to już nie jest język globalny– nadal rynek wart czterokrotnie więcej od naszego. Wiadomo, komuna zrobiła swoje, nie jesteśmy czołową gospodarka Europy, ale Polska dzięki przedsiębiorcom rozwija się szybko i nadrabia zaległości spowodowane poprzednim systemem. Niestety Turcja ma większe możliwości i w przeciągu 5 lat znacznie nam odskoczyła jeśli chodzi o wartość rynku gier.
U nas problem ciągle są ceny gier i właśnie bariera językowa.To pierwsze powoduje, że Polacy sięgają po proste gry mobilne, które u nas dominują na rynku lub go zaraz całkiem zdominują. Nie trzeba dobrze znać języka, nie są skomplikowane, są za darmo lub tanie, ewentualnie zawierają mikropłatności, które nie są tak uciążliwe jak nagłe wydanie ponad 100 złotych. Jeśli tak dalej pójdzie, to skomplikowane pod kątem tekstu gry nie będą w ogóle tłumaczone na nasz język, bo Polacy będą woleli bezmózgie clickery.
Poza tym jak zwrócił uwagę Miodowy - o jakich kosztach tłumaczenia mówimy, gdy grę tworzy polskie studio złożone z Polaków? Tutaj jedynym kosztem to jest autor scenariusza i ewentualnie korektor. Aż tak trudno tworzyć w dwóch językach równocześnie, jeśli wśród devów są osoby, które posługują się nimi na co dzień?
Dla mnie również ŻENADA kolejny raz z brakiem polskiego od polskich twórców i dla mnie również nie jest żadnym wytłumaczeniem, że chcą zarobić dlatego tylko angielski... trzeba się trochę szanować też!! Podobnie jak z Vampire a teraz tutaj.. śmiech na sali.
Akurat tutaj to samobój. W przypadku gier patriotyzm zakupowy w Polsce chyba działa. Natomiast visual novel to gatunek, który wymaga co najmniej niezłej znajomości języka. Sam je omijam, bo wiem, że by mi szło wolniej niż po polsku. A tak, pewnie bym spróbował. Zwłaszcza, że większość tego jest japońska i nie tylko język mi przeszkadza.
Ja widzę, że z niektórymi się nie zrozumieliśmy. Wśród graczy panuje przedziwna poatologia - bronią prawo firm kosztem samego siebie. Zamiast walczyć za graczy, walczą za marketingowców.
Jeśli janusze z Polski skąpią na języku Polskim - ich wilcze prawo. A moim prawem i prawem innych polskich graczy jest całkowite ich olanie i olanie przyszłych produktów. Ja na przykład sobie to zapamiętam i jest to mój wybór.
Jak najbardziej, masz prawo tego nie kupić, czy też wyrazić swoją negatywna opinię. Po prostu śmieszy mnie dorabianie do tego jakiejś tam ideologii, jak to robi Alex. Sprawa jest prosta, oni chcą zarobić, kupujący chcą kupić produkt który spełnia ich oczekiwania. Tyle, bez żadnego pseudopatriotyzmu, czy spisków przeciwko Polsce.
:D
Dzięks!
"...ciekawa gra tekstowa, która spróbuje udowodnić, że czytelnictwo w Polsce nie jest w odwodzie."
Mocno prowokujące to zdanie. Czytelnictwo w Polsce ... po angielsku.
Kupiłem grę w ciemno m.in. po to aby wspierać polskie firmy tworzące gry i nawet przez myśl mi nie przeszło, że w polskiej grze nie będzie polskiej wersji ! W grze w której istotą jest czytanie i to czytanie obszernego tekstu z zaawansowanym bogatym słownictwem.
Trudno mi zrozumieć decyzję firmy i jestem bardzo zawiedziony !
"czytelnictwo w Polsce nie jest w odwodzie."
Brawo. Analfabetyzm podobnie nie jest w odwrocie. Czy na pewno? Może czytelnictwo nie jest w wodzie? Może w samochodzie?
Pewnie wyliczyli (w moje opinii błędnie), że zrobienie polskiej wersji będzie droższe niż zyski z jej sprzedaży.
Za kilka złotych z przeceny nabyłem.
Jakiś tam pomysł jest ale gra wiosny nie czyni i naprawdę szału nie ma.
A szkoda bo jest potencjał.
Na pewno polska wersja językowa przyciągnęłaby więcej graczy.
I druga część kiedy stajemy się wilkołakiem jest zbyt krótka.