Tak się nie zaczyna gier! Najgorsze pierwsze misje w grach wideo
Wprowadzenie do Heavy Rain mi się podobało. Nie wszystko musi zaczynać się od przytupu, a taka powolna, sielska narracja idealnie kontrastowała z tym, co stało się z życiem Ethana rozdział później. Pewnie dało zrobić się to lepiej i nie gloryfikuję mycia zębów i innych aktywności, ale czy to faktycznie było takie złe?
Do wprowadzenia do MGSV nijak się nie mogę przyczepić.
Początek gry to często tutorial wprowadzający gracza w świat gry, czasami jest to realizowane dobrze a czasami źle. Także przy nudne początki to domena większości gier.
Odpaliłem pierwsze w kolejności Halo z Master Chief Collection podczas sprawdzania gier w Game Passie, w pierwszym poziomie dostałem najbardziej generyczną lokację, brak jakiegokolwiek wprowadzenia do fabuły i jakieś losowe potwory do pozabijania. Po całej misji, w której nie było nic co by chwyciło moją uwagę, cała kolekcja wyleciała z dysku. I dzięki temu już raczej nigdy do tej serii nie wrócę.
Mam to samo, wypróbowałem Reach, ale mnie kompletnie nie porwało. Dla mnie przereklamowana seria.
Wlasnie dlatego duza sila w Halo jest coop - pogaduszki niz zwykle przechodzenie z A do B
A istnieje jakiś co-op, który jest słaby? No sorry, ale grając z kimś w dowolnej grze zawsze będę się dobrze bawił, natomiast grając samemu również chciałbym odczuwać przyjemność z rozgrywki. W Halo nie było dla mnie nic interesującego. Może dlatego, że to są gry głównie pod multi, no ale kampania również powinna być sensowna.
Pierwszy obszar w dark soulsie. Sporo ludzi odpadło, bo nie wiedziało co się tu odjaniepawla. "tutoriale" w postaci napisów na glebie nie pomagały.
Znam takich, co się nie odbili, ale podchodzili kilka razy, bo początek.
Nie wiem jak można w tak liniowej lokacji odpaść. A jeśli komuś te wiadomości też nie pomogły - cóż, jak wyżej, jeśli ktoś na tym odpada, to i tak się odbije...
Tutorial do pierwszego Dark Souls to chyba najlepszy samouczek w grach ever.
W ciągu 15 minut gra uczy cię, że: niebezpieczeństwa czekają na każdym kroku (spadający po schodach kamień), warto eksplorować wcześniej odwiedzone tereny w poszukiwaniu sekretów, które można odkrywać środowiskowo (kamień otwiera drogę do estusa), niektóre ścieżki chwilowo mogą być zamknięte (drzwi do bossa), czasem lepiej unikać walki (sam początek i kolejne korytarze, "pierwsze" starcie z bossem), do walk lepiej podchodzić z głową (plunging attack, no i sam tutorial tej mechaniki), eksploracja to podstawa (ukryte wyjście z walki z bossem).
Pierwsze 15 minut to właściwie esencja tej gry i trzeba być ślepym, by tego nie zauważyć. Co, lepiej przez godzinę obserwować napisy w rogach interface'u? Tutorial do DS nie wybija z całej narracji - świat jest wrogo nastawiony i wszystko chce cię zabić. Przywyknij albo odinstaluj.
Wiedźmin 2.Nic mnie tak nie wkurzyło . Pierwszy raz miałem styczność z taką walką,i zaraz na głęboką wodę. No ale wybrałem zaraz poziom trudny, bo jedynka była łatwa...trochę się przeliczyłem :D
Kontrowersyjna opinia (dla mnie nie):
The last of Us 2 Swoim prologiem będący wciskaniem guzika do przodu
Najlepsze początki miały:
Legacy of Kain jako seria
Mafia
GTA jako seria
Half-Life jako seria
Duke Nukem Forever
Crysis
Ty to razjel jesteś z tym swoim duknukenem.
Popieram liste i dodalbym jeszcze Uncharted2 i The Last of Us.
Jest Fallout2 jest okejka. Cudem udało mi się przekonać gostka na końcu świątyni klikając na oślep, wtedy nie ogarniałem angielskiego.
Dziwna kombinowanie z tą świątynią w porównaniu do pierwszego Fallouta, gdzie dostajesz pistolet, garść naboi i wypad na pustkowie.
Najlepszy start - Deus Ex. Pierwsza misja w której wykorzystujemy metody, które wykorzystamy przez całą grę.
Jest i zwykły tutorial ale to i tak nie zmienia tego, że pierwsza misja to dobry przykład.
Najgorsze są RPGi i inne, gdzie "musisz pograć X godzin by się gra rozkręciła". Kilka godzin to moooooooże ujdzie ale więcej?
Path of Exile - niby sobie z tym poradzili i zamiast 4 aktów na trzech poziomach trudności mamy ich 10 (albo dwukrotne przechodzenie pięciu aktów) na jednym poziomie trudności. To wszystko zanim przejdzie się do dania głównego - map na Atlasie.
Może jeszcze 7,62 Hard Life, gdzie na początku wykonujemy polecenia partyzantki i dla nich pracujemy.
Gracze czuli się oszukani bo nie mają wyboru (choć po tym przydługim tutorialu nasza reputacja się zeruje) to na dodatek mamy pokonać ~40 bandziorów. W grze gdzie można zginąć od jednej kuli.
Trzeba się wykazać niemałym sprytem by zwerbować w tym etapie ludzi i wydusić od starszego wioski informację o skrytce z zabytkową bronią. Na bezrybiu i sztucer czy karabiny kowbojów są na wagę złota.
Zabicie Kitavy w jego wersji z 10. aktu Path of Exile było niezłym wyzwaniem i przeżyciem (nie zginąłem ani razu podczas tej walki, co chyba nie jest takie proste, bo mi dużo osób gratulowało). Potem jednak odechciało mi się grać po ukończeniu kilku map z Atlasu, bo uderzył mnie ogrom grindu, jaki by mnie później czekał.
Jedynie zabrakło "Tak się nie zaczyna gier - Tlou 2", spoiler xD
Idąc tym tokiem myślenia to tak jak zaczynać książkę na początku są przeważane nudne.
Najgorszy poczatek mial Skyrim legendary edition bez modow, wszystko latalo i nie dalo sie grac.
Wystarczy zablokować ilość klatek na 60 i po problemie.
Jak mawiał pewien wybitny polski polityk: "Prawdziwą grę poznaje się po tym jak się kończy, a nie jak zaczyna"
Pierwszym Tomb Raiderem, w którego grałem było Last Revelation. No i jako wczesny nastolatek cieszyłem się jak głupi do sera, że zaraz pokieruję cycatą laską. Zamiast tego musiałem łazić nastoletnią siksą wykonującą polecenia jakiegoś starego pierdziela. Strasznie mnie to rozczarowało.
I jeśli można to nazwać pierwszymi misjami, strasznie mnie drażniły prawa jazdy w Gran Turismo.
prawa jazdy
To mi przypomina o Driverze z pamiętnym szkoleniem w garażu podziemnym.
Reszta gry, poza jedną-dwoma misjami, nie była aż tak trudna jak to szkolenie.
Nie no jak ktoś zagrał w MGSV gdzies po premierze to tam wszystko było w sumie ciekawe i interesujace(czyt. "dziwne") od początku
Mam wrażenie, ze artykuł totalnie z tyłka. Nie we wszystkie gry z tego zestawienia grałem, ale nigdy mi nie przyszło, że jest coś nie tak z początkiem DAI czy DA2. Początek DA2 jest bardzo fajny i pomysłowy, został nawet wydany jako demo, które mnie osobiście zachęciło do zakupu pełnej wersji.
Dokładnie, dużo gorszą rzeczą w drugim i trzecim dragon age była całość, początki tak złe nie były.
Najgorsze pierwsze misje dla mnie to "pół-interaktywny film", najczęściej w formie trzymania W czy wychylania gałki do przodu, by nasza postać przez 5 minut wlekła się do kolejnej cutscenki.
Niestety, ale dla mnie taki zabieg zabija chęć powrotu do danej gry, bo nie chce mi się czekać 10 minut, aż w końcu będę mógł naprawdę grać.
DOOM (2016) i Eternal zrobiły to idealnie, krótki wstęp i od razu strzelasz.
Trochę ten artykuł jest bzdurny, pod tezę własnych odczuć albo oparty na jakichś założeniach, że jest jakiś klucz tworzenia wstępów do gier.
Odczucia graczy zapewne były bardzo różne i każdy myślał zupełnie coś innego.
Zarzuty o powolne wprowadzanie do akcji to kompletne nieporozumienie, bo niby wszystko ma się rozpoczynać od wrzucania w akcję bez wprowadzania do świata i budowania klimatu?
Sam mogę się zgodzić tylko Heavy Rain - na wstępie miało być jak to mówi Cage "imołszyns", a wyszło rozdrażnienie z nudów.
Nic dziwnego, że dla kogoś kto przeszedł Dragon Age inkwizycja dwa razy (a gra jest dłuuuga) to potem początek się wydaje liniowy, dla mnie to było dobre wprowadzanie do gry i nawet nie było zbyt długie. Metal Gear Solid 5 miał super efektowny początek zachęcający do dalszego grania, więc dla mnie też pudło. Żałowałem, że potem nie było tak często takich fajnych akcji tylko zwykłe openworldowe misje :D
Dla mnie najgorszy początek był w DARK SOULS i aż dziwne, że się tu nie pojawił. Na początku poszedłem na szkielety co brały na hita i nawet gra nie podpowiadała, że istnieje inna ścieżka, która również może niekoniecznie prowadzić do celu .
Na początku poszedłem na szkielety co brały na hita i nawet gra nie podpowiadała, że istnieje inna ścieżka, która również może niekoniecznie prowadzić do celu
Praktycznie od zarania dziejów w grach z podnoszeniem poziomu postaci i otwartym, a nawet "pół-otwartym" światem, stosuje się sztuczkę w postaci prowadzenia gracza do konkretnej lokacji poprzez odcinanie mu drogi dzięki silniejszym przeciwnikom w lokacjach, do których iść jeszcze nie powinien.
To plus wystarczy pogadać z pobliskim NPC, ale jak wiadomo, lepiej zwalić swój brak chęci do włożenia wysiłku w grę i odkrywanie na "złych deweloperów/złą grę"...
Czasem mnie nie dziwi masa tutoriali dodawanych do obecnych gier, kto wie czy gracze dzisiaj daliby radę znaleźć okno z umiejętnościami z takim podejściem.
Czy ja powiedziałem że dark souls to zła gra? Z tego co wiedziałem to jest to gra trudna i myślałem że tak ma być trudno, że cię biorą na hita. Jakoś w innych grach jak jest trudniejszy teren zazwyczaj mamy informacje np. pasek nad wrogiem symbolizujący że nie jesteśmy gotowi na walke z nim jak w wiedźminie.
Gra jest trudna, bo trochę nie wiesz gdzie iść. Ale właśnie "trochę". Pierwsze co robisz w Firelink to rozmawiasz z NPC, który mówi, że musisz zabić w dzwony. Pierwszy na górze, drugi na dole. Ten "na dole" może trochę zmylić, że będzie za cmentarzem. Ale dostajesz wskazówkę w postaci kolejności ich wymienienia.
Chyba nie do końca łapiesz o co chodzi w surowości Soulsów, że porównujesz do "znaczka nad głową" z innych gier. I to w grze, gdzie nie masz nawet mapy, ani jej zalążka. Dodam Ci też, że spokojnie cmentarz można przejść na początku i dotrzeć do bossa, który nie jest trudny i ułatwi Ci całą przygodę.
Nier: Automata na wysokim ..
Aby ten początek obalić .. powoli naprawdę wątpiłem, że się uda i byłem gotów obniżyć poziom trudności.
Z tym że mocno nie dawało mi to spokoju i uparcie próbowałem. Zależało mi na immersji i faktycznym koncetrowaniu się na mechanikach, aby z żadnej z nich nie rezygnować.
A jest to srogi temat, bo do pierwszego chekpoint'u mamy dobre kilkadziesiąt minut gry, więc to musi być naprawdę wytrwałe unikanie zgonu. Pomijając cut-scenki jakoś to przyspieszamy, ale generalnie i tak ten początek trochę trwa. A powtórki mogą zdarzyć się wszędzie .. zwłaszcza, że byle pachołek zgarnia nas na praktycznie hita, tak ostatnie starcie przed powrotem do bazy czasami może się sprowadzić do jednego machnięcia ramieniem bossa xd Nie mówiąc przy tym o tych wielkich obracających się zębatkach nieco wcześniej.
Ponad 3 i pół godziny dzielone na dwa osobne dni, sam początek gry xd, aby w końcu rozpocząć tę epicką historię na wysokim poziomie trudności. Nie poddałem się i siadło ;]
I pomyśleć, że ci najbardziej ekstremalni ogarniali tę grę przy opcji ani jednego trafienia o.O
Sam momentami zaspamiałem apteczki czym prędzej, a czasami nawet prewencyjnie przed właściwym uderzeniem lub w chwili kiedy niewiele brakowało mi tego życia ;]
Tak ci nie pozwolili się trafić choćby raz .. na przestrzeni całej gry .. chapeau bas.
Gothic 2. Xardas ( twórcy) który ma nas za idiotę.
„ Słuchaj Bezi niemalże w pojedynkę pokonałeś potężnego demona, mało co nie tracąc przy tym życia ale teraz znowu Ja Cię, przepraszam to znaczy świat Cię potrzebuje :) idź pokonaj smoki! W międzyczasie wyczarowalem Sobie wielka wieże z meblami kominkiem i wszystkim ci mi było potrzebne, ale dla Ciebie tez coś mam, jak dobrze poszukasz Moja nowa wyczarowana od zera olbrzymia wieże to znajdziesz LAGĘ. Tak dobrze słyszałes drewniana pałkę! No to ruszaj w drogę, mamy bardzo mało czasu ! Zła nadciąga, musisz się pospieszyć!”
- ale jak mam przekonać palladynkw żeby oddali mi tak cenny artefakt jakim jest oko innosa ?
- najpierw musisz przekonać farmera Seby dał Ci strój wieśniaka, bo inaczej nie wpuszcza Cię do miasta, także spiesz się, rzepa sama się nie wyrwie
Wbrew temu, co piszesz, to był to świetnie zaprojektowany samouczek. Tak, narracyjnie może niezbyt się sklejał w kontekście pierwszej części, ale w kwestii projektu rozgrywki nie da się mu nic zarzucić. Po wyjściu z wieży Xardasa mieliśmy tylko dwie drogi. Nieco trudniejszą poboczną, na której spotykaliśmy Lestera. Ta droga kończyła się ścianą, więc tłumaczyła, że gracz musi wrócić na pierwszą ścieżkę, tą główną. Główna droga była dosyć liniowa, ale mieliśmy na niej bandytów, którzy samotnie stanowili zbyt duże zagrożenie. Idąc na nich wraz z Cavalornem gracz uczył się, jak działają towarzysze w tej grze i tego, że czasem lepiej dołączyć do kogoś podczas podróży. Dalej farma, podstawy zbierania roślinek (rzepa), odnawiania energii (patelnia do pieczenia mięsa), a także ubioru (strój farmera). Aktywności na farmie nie trzeba było w ogóle robić, by wejść do miasta, bo na to było kilka sposobów (bardziej doświadczeni mogli nawet oszukać system i wejść do Khorinis od strony morza, za co dostawali nagrodę), ale wydawały się one naturalne i gracz poznawał na nich podstawy zadań pobocznych i tego, jak świat na siebie oddziałuje (ludzie na farmie wspominali o pobliskich bandytach). Dodatkowo przeciwnicy byli młodymi wersjami normalnych wrogów, więc walka była prostsza. To bardzo dobry tutorial.
apropo tych bandytów (bo Cavalorn nie zawsze był dostępny) to można się było nauczyć że czasem zamiast walki można się też dogadać
"wbrew temu co piszesz, to był świetnie zaprojektowany samouczek" -> koles ja nigdzie nie napisalem ze to byl zle zaprojektowany samouczek:) pisalem o czyms innym.
Elex. Ale nie pierwsze misje ino spora ich część. W ogóle nie zachęcają do wejścia w ten świat.
Nie ma nic gorszego niż tutorial w Driverze.
Szkoła latania w San Andreas też ci się podobała?
Szkoła latania w GTA to jedna z najłatwiejszych misji. Wszyscy co gadają, że helikopter w VC czy szkoła latania w SA to jakieś mega trudne misje mają chyba umysł spaczony wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy wszystko było trudne, bo gra zacinała się na słabym komputerze albo palce były za krótkie na ogarnięcie klawiatury.
W San Andreas o wiele trudniejsza jest nauka jazdy przez durne tory i absurdalne wymogi czasowe, ale też nie jest jakaś niemożliwa do przejścia.
I tak ja właśnie w dzieciństwie miałem problem z helikopterem w Vice City i szkołą latania w San Andreas, ale za którymś razem udało mi się to wszystko przejść. Jak przechodzę teraz Vice City to zawsze misję z helikopterem robię w jakieś trzy minuty albo cztery. Szkołę latania w San Andreas jakoś w +-10 minut.
I nie wiem nie rozumiem co w tym jest takiego trudnego? No może jak ktoś nie zna sterowania to rzeczywiście będzie to trudne, ale wystarczy wejść w ustawienia i sobie sprawdzić.
W San Andreas wystarczy tylko Q, E, W i S oraz strzałki. W Vice City z kolei WSAD i NUM9 oraz NUM6. Cała filozofia latania w kilku klawiszach. Ja to ogarnąłem wszystko jak miałem z 9-11 lat w okolicy premier obu tych gier w wersji na komputer.
A jak z misją Driver z Vice City? Pamiętam że inne misje po kilka razy najwyżej a wtedy musiałem przywieźć ciężarówkę do zablokowania rywala.
W sumie to albo jedna z ostatnich misji w GTA3 związana z kawą (nie Hot Coffee :[ )
Ta misja w Vice City też nie była jakaś bardzo trudna. Fakt kiedyś sprawiała mi trochę problemów, ale teraz sam nawet nie wiem dlaczego. Koleś zazwyczaj utrzymuje prowadzenie przez kilka sekund, a później wpada na jakiś hydrant albo taranuje go policja i tyle. Nie wiem może ma na to wpływ ilość FPS w grze. Ostatnio grałem to miałem 60 z jakimiś modami na unowocześnienie gry (SilentPatch, Widescreen Fix, minimapa HD oraz modyfikacja na bardziej klimatyczną grafikę z PS2). Słyszałem, że GTA na RenderWare na komputerach z ilością klatek powyżej 30 trochę wariują, ale nie doświadczyłem jakichś większych problemów, bo z tymi modami przeszedłem VC od początku do końca w 60FPS.
A ta misja w GTA III to fakt jest trudna. Ogólnie GTA III to chyba najtrudniejsza część z serii 3D. Głównie przez to, że to pierwsza gra z serii w 3D oraz przez brak mapy w menu gry. Szczególnie zapadła mi w pamięć misja dla brata Asuki (Kenji się chyba nazywał) z tym zwożeniem samochodów do garażu. Może ta misja nie była jakaś mega trudna, ale wywoływała gigantyczną frustrację, bo trzeba było upchnąć kilka samochodów małym garażu bez żadnego draśnięcia. Było tego trochę, ale porównując GTA III do VC albo SA to te nowsze części mają mocno obniżony poziom trudności. Wszystko dzięki usprawnieniom w poruszaniu się i w gameplayu.
Dragon Age Początek moim zdaniem ma doskonałe pierwsze etapy.
To są najlepsze tutoriale z jakimi się spotkałem. Przeszedłem je wszystkie.
Nie zgodzę się z HR i HZD. HR jest świetne od początku do końca natomiast HZD nawet po 20+ godzinach jest nudne, monotonne i drętwe.
Wprowadzenie do Heavy Rain mi się podobało. Nie wszystko musi zaczynać się od przytupu, a taka powolna, sielska narracja idealnie kontrastowała z tym, co stało się z życiem Ethana rozdział później. Pewnie dało zrobić się to lepiej i nie gloryfikuję mycia zębów i innych aktywności, ale czy to faktycznie było takie złe?
Do wprowadzenia do MGSV nijak się nie mogę przyczepić.
Raczej nie porzucam gier tylko z powodu tego, że źle lub nudno się zaczęło. Wstępy gier mogą być różne. Wszystko zależy od twórców i ich sposobu na pokazanie nam historii. Może zaczynać się gra od wybuchów i ucieczki, a może zaczynać się od przechadzce po domu i przeglądaniu wszystkich półek w szafkach.
Jeżeli porzucać grę, to przynajmniej po godzinie grania w nią. Bo jeżeli przez godzinę czy więcej tytuł sprawia, że nie chce nam się grać, bo nie ma nic interesującego, to oznaka, że coś jest nie tak.
To tak jakby przestać oglądać filmy po pierwszych 10 minutach, ponieważ nic się ciekawego nie wydarzyło i ciągle wieje nudą. Czasem na początku musi powiać nudą, abyśmy potem mogli wsiąknąć w fotel i nie odrywać się od gry przez parę godzin - często są to celowe zabiegi twórców gier.
Wstępy gier mogą być różne. Wszystko zależy od twórców i ich sposobu na pokazanie nam historii. Może zaczynać się gra od wybuchów i ucieczki, a może zaczynać się od przechadzce po domu i przeglądaniu wszystkich półek w szafkach.
Dokładnie. To że większość ludzi ma ADHD, nie oznacza, że Hitchcock ze swoim trzęsieniem ziemi miał rację. Niektóre historie należy opowiadać spokojnie. Dać odbiorcy kocyk, fotel, kubek kakako, a nie kopa w ryj.
W moim przypadku (przynajmniej jak wynika z danych ze Steama, Origina itp.) kluczowe jest pierwsze ok. 1,5h. Jeśli gra mnie w tym czasie do siebie nie przekona, to najczęściej wylatuje z dysku i już nigdy nie jest odpalana. Poza pojedynczymi przypadkami niemal wszystkie gry, w których spędziłem powyżej tych 90 minut, zostały przeze mnie ukończone.
Pff wy chyba w Kingdom Hearts nie graliście... Godzinne szukanie owoców po mapie, to jest beznadziejny początek.
Persony też sobie niezbyt radzą - rzucają godzinnymi ekspozycjami z jedną-dwoma nudnymi walkami.
A jeśli chodzi o fabułę - FF15. Zero podbudowy, po godzinie główny bohater traci ojca, a po kwadransie jedzie na kurczaku w poszukiwaniu potwora (wtf).
Przecież 15 zaczyna się
spoiler start
końcówką gry, walką z Ifritem i w sumie totalnym rozpierniczem
spoiler stop
Ja bym tu dodał na pierwszym miejscu AC3, zwłaszcza, jeśli np zmieniamy platformę i chcemy przejść grę jeszcze raz - ja przez to nie jestem w stanie dać jej szansy na PS4, bo jak wyobrażam sobie zaś teatr, Keenwaya na statku i te kilka godzin wprowadzania... to mi się rzygać chce.
Mam podobne odczucia w stosunku tej gry. Szczerze to naprawdę lubię ACIII, a zwłaszcza wbrew popularnej opinii lubię Connora, ale za każdym razem jak mam grać jak Haytham to mi się odechciewa. No naprawdę jest to strasznie długi wstęp. Niby tłumaczy ogólną genezę tego wszystkiego wokoło, ale jak człowiek widział te wszystkie reklamy z asasynem albo screeny z gry, to myślał, że wskoczy od razu do akcji, a tu musi grać ze dwie czy trzy sekwencje jako ojciec głównego bohatera.
Ze swojej strony jeszcze bym dodał Mafię 2. Konkretnie mam na myśli pierwszą misję osadzoną w drugowojennym settingu, który kompletnie nie pasuje do reszty gry.
Driver 1 to jak dla mnie absolutny top najgorszej pierwszej misji. Nawet ponownie ją przechodząc kilka lat temu ponownie zmarnowałem kilkadziesiąt minut próbując ukończyć "tutorial". Można bardzo łatwo odbić się od gry i to nawet pomimo tego, że niektóre późniejsze misje również są bardzo trudne.
Generator Systemu Cudownej Krainy, czyli mówiąc w skrócie GECK
No jak dla mnie to w skrócie GSCK :P
Chyba powinno być Generator Ekosystemu Cudownej Krainy
Jak ktoś lubi zaczynać grę z przytupem to spodoba mu się Contra na NESa - bez zbędnego certolenia wskakujesz w sam środek akcji :D
DA: I fabularnie jest w całości moim zdaniem mocno średnia. Dużo dłużyzn i questów rodem z MMORPG. Fajne był tylko relacje z postaciami i pomysł na zarządzenie inkwizycją z mapy.
Horizon z kolei na początku podobał mi się dużo bardziej, jak świat się otworzył i zaczął przypominać Assassin's Creed w innej oprawie cały efekt prysł i grę porzuciłem. Może wrócę...
Do pozstałych pozycji się nie odniosię bo nie grałem (do Fallour 2 podszedłem, ale nie potrafiłem się zmusić na dłużej, wolę cześci serii od 3 wzwyż).
Czepianie się na siłę Horizon i Automata jedne z lepszych gier.
-Może nie trudne ale po prostu nudne, Half Life czeka na nas jazda przez kilka minut kolejką.
-Scarface: World is yours.Już na początku czeka na nas natychmiastowy zgon :P jeśli nie odwrócimy się po pewnym czasie, kto oglądał film ten wie o co chodzi.
-Juiced
Dostajemy wypożyczone auto, jeśli je uszkodzimy to będziemy musieli za naprawę pokryć z własnej kieszeni, a przy takim dziwnym sterowaniu o stłuczkę bardzo łatwo.
-Scarface: World is yours.Już na początku czeka na nas natychmiastowy zgon :P jeśli nie odwrócimy się po pewnym czasie, kto oglądał film ten wie o co chodzi.
I co w tym złego? Od razu zaczyna się akcja i to jest genialny początek z nawiązaniem do filmu. Nawet jak zginiesz to zaczynasz zaraz od nowa w tym samym miejscu.
spoiler start
A zgodnie z filmem i tak powinno się zginąć ;)
spoiler stop
Gol: Dragon Age: Inkwizycja było niezłą, ale kiepsko zaprojektowaną grą.
Też gol: RECENZJA 9,5/10
tak tak wiem, że artykuł i recenzje pisali inni ludzie niemniej jednak po prostu miałem ochotę ponabijać się z tej smutnej recenzji z absolutnie nieadekwatna oceną
Chyba nic nie przebije w moich oczach tutoriala do pierwszego Assassin's Creed. Chyba najnudniejszy moment w moim gamingowym żywocie. Swoją drogą trochę dziwi tutaj DA I- nie jestem zbyt wielkim fanem tej gry, ale nie zauważyłem, żeby z początkiem było coś nie tak.
Automata z jedną z najgorszych pierwszych misji?
Co?
To właśnie ten początek, pokazujący, że ta gra jest czymś więcej niż zwykła nawalanka i przedstawiający już od pierwszych minut dość ciekawy świat wzbudzał zainteresowanie tą produkcją i to dzięki niemu dałem jej szansę, mimo, że na screenach gra wcale rewelacyjnie nie wygląda.
Swoją drogą zdecydowanie jedna z najlepszych gier mijającej generacji, jak i tej branży w ogóle. Polecam każdemu, zwłaszcza tym, którzy na widok typowej japońszczyzny jaką jest dziewczyna w przykrótkiej spódniczce z wielkim mieczem mają odruchy wymiotne, nieświadomie omijając tę grę, warto dać jej szansę.
Fallout2 - no bez przesady, właśnie fajnie jest to zrobione, że mamy próbę siły swojej stworzonej postaci + pułapki. A koniec świątyni to jeszcze większa próba bo walczymy z człowiekiem na pięści. To taki rytuał wprowadzenia, może i sporo walki ze skorpionami ale bez przesady bo w 15-20 min. sie robi tą świątynie.
Heavy Rain początkowo rzeczywiście był nudny, ale jakoś przebrnąłem. Natomiast do MGSV nic nie mam, znudził mnie dopiero gameplay w otwartym świecie, co dla mnie dziwne bo uwielbiam sandboxy. Ja bym dodał jeszcze Assassin's Creed III, początek może i dobrze wprowadza w historię (i ma chyba najlepszy zwrot akcji w całej serii), ale zanim przejąłem kontrolę nad dorosłym Connorem i dopiero mogłem w pełni cieszyć się grą to minęło jak dla mnie za dużo czasu (6 lub 7 rozdział...). Kolejny to Alan Wake. Pierwsze 2 godziny to podobnie jak w Heavy Rain, szwendanie się, klimatyczne ale nudne. Przez to odstawiłem grę na 2 miesiące, ale jak wróciłem to się okazało, że przerwałem tuż przed rozpoczęciem akcji i wsiąkłem już w grę na cały weekend i ukończyłem
Przecież w Fallout 2 jeśli się miało odpowiedniego skilla, można było na początku świątyni pogadać z kolesiem żeby cię wypuścił do wiochy
Tak naprawdę sporo jest gier, które już na początku potrafią zniechęcić, głównie za sprawą długiego wprowadzenia, czy niepotrzebnych samouczków. Ja przytoczę dwa tytuły, które szczególnie zapadły mi w pamięć: Phantom Dust i The Matrix: Path of Neo. Gdyby nie obietnica innych, że gry te mają potencjał i z czasem się rozkręcą, pewnie nie dotrwałbym do napisów końcowych.
Akurat w weekend zacząłem grać w NieR:Automata i jestem zachwycony początkiem, mimo, że nie grałem ani w oryginalnego NieRa, ani w żadnego Drakengarda. Jedynie ten późny punkt zapisu daje trochę w kość, ale i to dało się przeżyć, bo początek był na tyle przyjemny, że mogłem go powtórzyć te 2 razy.