Sceny filmowe, przy których płakali nawet najwięksi twardziele
To chyba jestem jakiś inny bo nie płakałem na żadnych z nich... Od Franka to na Zielonej Mili się popłakałem.
Płakałem jak w jednym z odcinków "Mr. Bean" czołg rozjechał jego zielonego Mini Morrisa.
O innych wzruszeniach pisać nie będę, bo za dużo by trzeba kontekstu przedstawiać.
Ten ranking układał chyba ktoś kto widział w życiu całe 20 filmów...
A gdzie jest scena na której w kinie czy w domu płakał prawie KAŻDY - słynne FREEEEEDOOOOOOMMMMMM Gibsona z Braveheart'a ?
Taka lista bez Lotu nad Kukułczym Gniazdem to żart. Płakać na strażnikach galaktyki i transformersach, serio?
To chyba jestem jakiś inny bo nie płakałem na żadnych z nich... Od Franka to na Zielonej Mili się popłakałem.
Ja płakałem na adaptacji "Gry Endera". Łzy leciały mi jak grochy "jak można było tak ***** taką dobrą książkę? No jak?"
O cholera, gdzie ty byłeś?
Cały rok na rowerze.
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia – śmierć Boromira. Chyba sobie jaja robicie
Jak juz bardzo chcieli dac przyklad z uniwersum Tolkiena to mogli wybrac smierc Kiliego Filiego i Thorina.
Już bardziej "śmierć" Gandalfa by pasowała niż ta Boromira. Może to tylko ja, ale filmowy Boromir w ogóle mnie nie interesował.
Dla mnie nie śmierci, ale końcowa scena pożegnania w Powrocie Króla zawsze wzruszała do łez :.).. a słowa Gandalfa "Nie powiem: nie płaczcie, bo nie wszystkie łzy są złe" jeszcze bardziej do tego zachęcają.
Shiropi dokładnie tak :) Kilka minut przed Tobą wstawiłem niemal identycznego posta poniżej. Muzyka w tej scenie też swoje robi :)
Ten ranking układał chyba ktoś kto widział w życiu całe 20 filmów...
A gdzie jest scena na której w kinie czy w domu płakał prawie KAŻDY - słynne FREEEEEDOOOOOOMMMMMM Gibsona z Braveheart'a ?
Żadna z wymienionych scen jakoś specjalnie mnie nie wzruszyła.
Natomiast uroniłem łezkę w kinie na Armageddon przy scenie:
- Mamo, pan akwizytor w tv.
- To nie akwizytor to twój tata
Temat dla pewnych fanów Eltona Johna...
Proponuje obejrzeć film INK, wtedy tu wrócić, usunąć wszystkie te gupwaki, i wrzucić sceny z tego filmu.
Płakałem jak w jednym z odcinków "Mr. Bean" czołg rozjechał jego zielonego Mini Morrisa.
O innych wzruszeniach pisać nie będę, bo za dużo by trzeba kontekstu przedstawiać.
Przy Yondu się zgodzę. Ale nie wymienić Tonego to nie ma w języku ludzi i robotów takiej obelgi, która by to opisała.
Gdzie "życie jest piękne" i scena z obrazka, zresztą cały ten ranking chyba napisał ktoś kto obejrzał parę filmów.
Największą walkę o to, żeby nikt nie zauważył u mnie wilgotnych oczu był drugi seans przy filmie "Siedem dusz" jak już znałem kontekst całej historii.
A trochę z innej beczki, lecz z podobnym końcowym efektem, za każdym razem działa na mnie scena ze smokiem w polskim Wiedźminie. Oglądając ją oczy tak niemiłosierne szczypią jak po otrzymaniu na twarz porządnej dawki gazu pieprzowego;)
Płakałem jak w takim jednym polskim filmie na ekranie pojawił się złoty smok. Płakałem ze śmiechu.
Śmierć Mufasy to jeszcze rozumiem, ale reszta?
Był taki film o autobusie co nie może zwolnić za mocno bo wybuchnie, jak na koniec filmu dzieciaki wróciły do swoich rodziców to była bardziej wzruszająca scena niż te wszystkie wymienione tytuły razem wzięte.
Czy ktoś płakał na blade runner,ze a 2049 nawet na dwóch scenach bo chcę powiedzieć że nie był sam
Zielona mila
Coco
To takie moje typy z poza w/w listy
A z listy zgadzam sie z Krolem Lwem, Toy Story i W głowie sie nie mieści.
P.s.
Czy kogoś poza autorem wzruszyła śmierć Boromira?
Niby sporo śmierci w tym zestawieniu i w ogóle ma być smutno, ale ja jednak polecam zapoznać się ze 'zwykłą' rozmową telefoniczną głównego bohatera z Ezrą w filmie Seven Pounds.
https://www.youtube.com/watch?v=kXKg4I-Hz_g
Taka lista bez Lotu nad Kukułczym Gniazdem to żart. Płakać na strażnikach galaktyki i transformersach, serio?
Ostatni samuraj (mój ulubiony film) i Pasja.
https://www.filmweb.pl/film/Cudowny+chłopak-2017-776387
Jak ktoś chce sobie popłakać przy pozytywnym filmie to polecam.
GOL nie zawiódł :D Kolejne filmowe zestawienie obsadzone w 90% przez filmy rozrywkowe, animacje czy widowiska superbohaterskie. Wzruszające, "dotykające" kino? No to choćby: Manchaster by the Sea, Moje córki krowy, Jojo Rabbit, Kłamstewko, Małe kobietki, Zapach kobiety, Historia małżeńska, Still Alice, Mój przyjaciel Hachiko czy nawet Wojna o planetę lub znany wszystkim Gladiator.
Naprawdę Panie i Panowie, świat filmu jest przebogaty, gorąco zachęcam do poszerzania horyzontów^^
Król Lewi i Terminator 2 na nich się wzruszałem za dzieciaka, ale to nie wiem czy byłem jakimkolwiek wtedy twardzielem, brak mi tu Braveheart i Titanic, a także The Punisher z 2004 roku. Reszta albo mnie nie wzruszała, albo nie oglądałem. Pozdrawiam. EDIT Zielona mila też wzrusza.
Muszę być strasznie nieczułym człowiekiem... albo autor tego "artykułu" obejrzał bardzo mało filmów w swoim życiu.
Autor mało filmów widział, a więcej bajek :)
Z brzegu:
- Notatnik
- Rectify (serial)
Jak ktoś wyżej napisał. Forest Gump zdecydowanie ten monolog nad grobem. Do tego Simba nad stawem i Pearl Harbor jak umiera ten koleś i mówi że to Affleck będzie jego ojcem. Do tego Freedom z Braveheart.
Śmierć Walkena w Łowcy Jeleni.
ja płaczę za każdym razem jak widzę coś niezwiązanego z grami na portalu "gry-online"
To musisz bardzo często płakać. Szkoda tylko, że jest to najgłupszy powód świata.
Gry przeplatają się z innymi formami rozrywki już od dawna. W dzisiejszych czasach, portal który tylko i wyłącznie pisze o grach, pomijając filmy, książki czy komiksy, jest portalem którego ostatecznie nikt nie będzie czytał.
Jak można wspomnieć Władcę Pierścieni w tym kontekście przytaczając akurat scenę wspomniana w artykule zamiast INNEJ sceny, która powinna się w artykule znaleźć. A konkretnie z Powrotu Króla:
spoiler start
Rozstania Froda i Gandalfa z Samem, Merry'm i Pippinem
spoiler stop
Żaden z wymienionych (części nawet nie znam).
Armageddon (scena poświęcenia Willisa, płacz Tyler etc)
Za każdym razem na Braveheart.
Jako rocznik '92 potwierdzam, że seans Toy Story 3 to było najbardziej wzruszające, osobiste filmowe przeżycie. To jak dorastanie z książkami Harry Potter - idealny emocjonalny timing dorastania z danymi dziełami.
Śmierć Boromira także utkwiła mi w pamięci, podobnie jak Boone'a w LOST: Zagubieni. To były jedne z pierwszych takich ekranowych doświadczeń, więc kwestia podobnego wieku ma znaczenie w odbiorze ;)
! uwagi:
- W "Skawshank Redemption" jest raczej jasno pokazane, że Andy był niewinny. Do zbrodni po latach przyznaje się więzień w innym zakładzie (nie miał specjalnie powodu żeby kłamać) a jego towarzysz z celi, trafia później do Skawshank i przekazuje tą informację. Naczelnik go zabija, bo nie chce, żeby Andy wyszedł, jest dla niego zbyt cenny jako kreatywny księgowy.
- Słowo "relacja" trzy razy (3!) w jednym zdaniu?! You can do better!
- Lista IMO bardzo fajna, mamy podobny gust, ale mocno subiektywna, stosunkowo jednak dużo animacji, więc jak nigdy zgadzam się z częścia krytyki w komentarzach - tych znanych filmów można było trochę dodać, choćby w ramkach: Green Mile, The Notebook, Gladiator, Braveheart, a portale i Tony w Avengers: Endgame to już współczesna klasyka wzruszeń !
Jeśli chodzi o Lost to jak dla mnie śmierci Charliego i 'Not Pennys boat' nic nie pobije ;)
Najbardziej wzruszyła mnie śmierć w filmie Leon Zawodowiec, może dlatego, że byłem dzieciakiem i to było pierwsze tego typu doświadczenie, związałem się z głównym bohaterem. Tak na szybko jeszcze Gladiator, Zielona Mila i o dziwo jako stary głupi chłop wzruszyłem się na pogrzebie Yondu ze Strażników Galaktyki.
Code Geass - tutaj nie tyle co płakałem, co przez bite 3 dni nie potrafiłem się podnieść z łóżka. Tak strasznie dobiło mnie zakończenie.
Shirobako - przedostatni odcinek, jego ostatnie 5 minut... A łzy mam nawet jak to piszę. Najlepsze jest to, że nikt nie umarł i nie wydarzyło się nic złego.
" Her Blue Sky" - cały film, chociaż ostatnie 10 minut to był już emocjonalny pogrom, w tym ostatnie 2 minuty... Jedna z najbardziej emocjonalnych scen, jakie widziałem.
No i mainstream:
"Chłopiec w pasiastej piżamie" - nie płakałem, ale przyznaję, smutno mi było.
"Pianista" - nie płakałem, ale smutny film.
"Życie jest piękne" - nigdy nie obejrzałem w całości. Zbyt ciężki dla mnie film. Emocjonalny walec. Nie mam czego zbierać w sobie już w połowie. Chyba najbardziej wzruszające dzieło, jakie kiedykolwiek powstało. Fajnie wyglądały sceny, jak mijali się ludzie w kinach na premierę - jedni wchodzili, podekscytowani, a drudzy wychodzili - bladzi, zapłakani, z napuchniętymi oczami, drżąc. To jest film...
I po obejrzeniu takich scen powyższy artykuł traktuję jako potwarz. Jeden Król Lew ma moim zdaniem jakąkolwiek rację bytu w tym zestawieniu. Jeszcze śmierć Optimusa Prime jakoś mogę zdzierżyć. Ale cała reszta...? Szczyt ignorancji dla prawdziwie wzruszającego kina.
Życie jest piękne zdecydowanie do płakania.
Jak lubisz anime, to polecam Grobowiec świetlików ale nie wiem czy dasz radę.
Na mnie strasznie działają filmy Larsa von Triera. Obejrzałem dwa i nie mam odwagi sięgnąć po kolejny.
Grobowiec świetlików lekko łyknąłem lata temu. Myślę, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem już doświadczonym widzem japońskiej animacji :-)
"Kono Sekai no Katasumi ni" - o, to jest dobre anime antywojenne, które trafiło w mój gust. Został tu zastosowany zabieg pokazujący próbę życia zwykłych ludzi w obliczu gdzieś tam szalejącej wojny, raz daleko, a raz we własnym podwórku... Ale w taki ciepły, pogodny sposób. I takie coś działa na mnie najgorzej. To było dla mnie wstrząsające anime. Bardzo gorąco polecam.
Za polecenie Larsa von Triera dziękuję. Przyjrzę się nieco bliżej jego twórczości.
Ja wczoraj ryczałem oglądając w tv film „Dorwać Smarta”. Scena w ubikacji w samolocie. A na tych tutaj z listy to nie, na żadnym.
Tak na szybko oprócz takiej oczywistości jak Król lew to jeszcze takie sceny miały filmy: Gladiator, Mój przyjaciel Hachiko, Avengers: Endgame, Jestem Legedną czy Jojo Rabbit.
Każda z tych produkcji ma momenty, które potrafią niejednego wzruszyć.
Nie wiem czy byliście na filmie Coco. Ja byłem z córką gdzie na sali same matki z dziećmi. Wszystkie ryczały jak bobry, gdy Miguel śpiewa prababci Coco "Pamiętaj mniej" a ona mówi "papa" i wyciąga brakującą część zdjęcia ojca. Ja sam jako ojciec nie wytrzymałem i się poryczałem. Myślę, że powinna powstać filmowa, taka dorosła wersja aktorska tego filmu. To byłby strzał w dziesiątkę.
Ogólnie mimo nieco ponurej i smutnej tematyki samego filmu wspomniana scena jakoś mnie nie ruszyła. Specjalnie na noc sobie zostawiłem seans, wtedy jakoś lepiej mi się takie filmy ogląda. Cóż, może nie trafił w moją wrażliwość akurat.
Jak ktoś chce przepłakać pół filmu, to polecam Grobowiec Świetlików. Japońskie anime z 1988 roku o dwójce rodzeństwa w czasie Drugiej Wojny Światowej.
Życie jest piękne - też wojna.
Bambi 1942 rok i Dumbo 1941 r.
Filmy Larsa von Trieta tak mi walą po mózgu, że nie mam odwagi obejrzeć kolejnego. Na pewno na Tańcząc w ciemnościach można popłakać. Ale też ten film mnie przeraża. Przeraża mnie bezsilność bohaterki i skur*** tego świata.
Ja płaczę razem z Liamem Neesonem w "Liście Schindlera", gdy mówi, że mógł uratować więcej osób, nie ma takiej opcji, żebym się nie rozryczał.
Drugi film to "Bez mojej zgody".
Raz jeden bylem blisko by peknac. Joe Black - scena z ta stara murzynka. Az sie na mnie osobista malzonka oburzyla, ze bylem blisko, ale jednak nie peklem
Prawdziwy mężczyzna płakał tylko na Królu Lwie.
Pudło.
Nie "prawdziwy", tylko - na przykład - tłumiący swoje emocje.
Ogólnie nie obraziłbym się, za listę tytułów które będą omawiane na pierwszej stronie, bez szczegółów :P
a gdzie zabicie wspaniałego Imperatora Palpatina przez zdradzieckiego Vadera?
Z wszystkich wymienionych filmów to płakałam tylko na Królu Lwie, jako dziecko (pamiętam, że jeszcze w kinie na tym byłam), części tytułów nawet nie znam.
Smuto było mi bardziej na filmie "Mój brat niedźwiedź" czy "Mustang z dzikiej doliny" (wersja ang nie polska), niż np przy Terminatorze 2.
Ja tylko płakałem pod koniec Mirai Nikki, Your lie in April i A Silent Voice