Remnant: From the Ashes - Subject 2923 | PC
Jestem niesamowicie rozczarowany - tyle czekania na 3.5 godziny marnej treści... Ale po kolei.
Dodatek można podzielić na 3 części:
30 minut prologu w ciekawej wiosce (ale spoko, nie wracacie do niej lol)
A potem zaczyna się koszmar w postaci Prime Ward :) GODZINNA zagadka w stylu silent hill 2 (przynieś to, otwórz to, odblokuj to, tutaj szyfr, tam coś innego) w lokacji, która jest jawny recyklingiem assetów z oryginalnej gry. Do tego mechanika potworów jest po prostu wkurzająca - trzeba dotknąć mistycznego guziczka, żeby wejść do Astralnego Wymiaru - ekran świeci na inny kolor, a po mapie zaczynają poruszać się wcześnie niewidzialne stworki. Nie da się ich zabić, ale one zabijają gracza w 2-3 ciosy ;) Celem na tym etapie jest znajdowanie blokujących przejść kwiatków i rozstrzelanie ich. I tak trzeba 10-12 razy. Potem, mając wszystkie rzeczy można wreszcie udać się do właściwego, lodowego dodatku...
Główna część dodatku trwa 2 godziny, czyli 1/3 spędzamy w nudnym labiryncie z betonu, rozwiązując idiotyczne zagadki, uciekając przed przeciwnikiem z godmodem? To żart?
Ale chociaż bossowie są ciekawie zaprojektowani - a boss z jeźdźcą i wargiem to chyba najlepszy boss w całej grze. Ostatni boss za to jest banalnie prosty, ubiłem go za 2. razem tylko dlatego, że gra nie odnowiła mi amunicji i życia przed walką. Mechanikami bardzo podobny do Dreamera/Nightmare'a.
Ogólnie rzecz ujmując... jak na 10$ to całkiem spoko dodatek, w sam raz by zapchać sobie wieczór sado-maso zabawami w udawanie horroru w grze akcji. Nowy świat wygląda tak se, wrogowie to reskiny starych wrogów, czyli to po prostu kolejny świat do zwiedzania w remnancie.
Najgorszym elementem jest jednak to, że by zacząć DLC trzeba USUNĄĆ swojego sejwa :) Z jakiegoś powodu zawartość subject: cyferki nie jest dostępna z bazy, a trzeba zacząć osobną kampanię, co wymaga zakończenia poprzednij. Nie skończyłeś vanilli? Cóż, usuwamy ci postęp, lol xD No po prostu idiotyzm, albo grasz w podstawkę (10-15 godzin) albo dodatek (3-4 godziny).
Do tego brak nowej zawartości w styku trybu adventure czy survival z poprzedniego DLC... Cóż, może i dobrze, że to ostatni dodatek, bo wątpię bym następny w ogóle odpalał.
No skrajnie wkurzył mnie ten dodatek. Nie wyszedłem poza ten Ward nowy. Nieskończona ilość przeciwników respawnujących się z powietrza i oczywiście ten jeden nieśmiertelny to jest istna porażka. Ale oczywiście najgorsze to, że lokacja jest skomplikowana, nigdy w podstawce się tak nie zagubiłem, a tu biegałem jak idiota i nawet nie można spokojnie wysłuchać tej taśmy czy odpalić kompa, bo ci idioci się respawnują dwa metry obok ciebie. Nie mówiąc o tym, że wszystko robimy w jakimś idiotycznym filtrem nałożonym, żeby zamaskować ten recykling lokacji.
Mega ścierwo ten dodatek.
Podpowiem ci tylko, że w trybie z filtrem musisz biegać jak najkrócej - odpalasz, biegniesz do żółtej narośli, strzelasz. Bieganie z tym na okrągło to samobójstwo, a z nieśmiertelnymi nie ma co walczyć.
Ale i tak, ten Prime Ward to istna porażka - 60-90 minut dodatku spędza się w tej lokacji, a potem może 2 i pół godziny w faktycznie nowej lokacji. Nie wiem, kto się zgodził na zmianę strzelanki w marną podróbę Silent Hilla.
Okej, nie jest to najgorsza rzecz na świecie, już w ekipie z kumatymi gośćmi to można przejść ten labirynt, no ale to tak czy inaczej zdecydowanie nie tak powinna ta gra wyglądać.
Z plusów ten lodowy świat naprawdę zacny jest, ma odpowiednią dawkę sekretów, bossów na poziomie i oczywiście fabularnie całość zostaje zakończona, choć widać, że zabrakło hajsu na ostatnią cutscenkę, bo wszystkie postaci bijące brawo, to trochę słabo.
Fajnie, że jest ten dodatek, szkoda że poszedł w taki a nie inny kierunek.
