Być może #nikogo i być może nie odkrywam Ameryki (heheszki), ale puszczam w świat historię, o której raczej się nie usłyszy w serwisach informacyjnych.
Rozmawiam z koleżanką, która streściła mi historię swojej znajomej z Seattle. Znajoma ma córkę w wieku szkolnym i ostatnio wybuchła bomba, bo dziewczynka obchodziła urodziny, na które zaprosiła swoje koleżanki ze szkoły. Skończyło się na dywaniku u dyrektora, z wnioskiem "albo zapraszacie całą szkołę, albo nikogo" #stopdyskryminacji.
Chwilę wcześniej wygrzmiała afera, bo rzeczona dziewczynka miała czelność przyjaźnić się z inną. Poproszono rodziców, by dziewczynki nie spotykały się po szkole. Efekt nie był zadowalający, więc dzieci zostały odizolowane poprzez przeniesienie do różnych klas.
A w TV mówią, że policjanci szczelajo do czarnoskórych! NIE MOŻE BYĆ, przecież tam od lat najmłodszych jest wpajana tolerancja i równouprawnienie!
Do czego zmierzam - chyba komuś coś się mocno pomerdało.
Wyobrażacie sobie /z doświadczeń własnych, albo z doświadczeń swoich dzieci/ nie móc się przyjaźnić z konkretnymi osobami, tylko z całą szkołą, od razu, na równi?
Czy ta "tolerancja" nie poszła za daleko?
I jak to jest możliwe, że w tak słodkim, tolerancyjnym społeczeństwie ludzie giną od policyjnych kul?
Moderacja: Ten wątek założono w niewłaściwej kategorii i został on przeniesiony. Prosimy pamiętać o zakładaniu tematów we właściwym miejscu. Notoryczne nie stosowanie się do tego upomnienia może skutkować interwencją Moderatorów lub Administracji Forum.
I jak to jest możliwe, że w tak słodkim, tolerancyjnym społeczeństwie ludzie giną od policyjnych kul?
Właśnie dlatego.
Bo tolerancja w Stanach jest sztucznym tworem, konstruktem powstałym na wciąż tlących się zgliszczach podziałów społecznych trwających 300 lat z okładem. I zgliszcza te nie chcą się dopalić, bo nie da się zażegnać konfliktu jedną ustawą czy jednym hasłem, gdy problem jest o wiele głębszy niż "ten pan jest czarny, a ten pan jest biały" - różnica nie polega na kolorach skóry, tylko na 40 różnych czynnikach, w których ów kolor jest tylko jednym z elementów składowych.
Gdyby w USA nie było problemów rasowych i niewolnictwa, Amerykanie wymyśliliby sobie inne powody do wzniecania konfliktów, bo wszystkie ich stosunki społeczne są zbudowane na systemie promującym totalitaryzm indywidualności - a w takich warunkach coś takiego jak poszanowanie drugiego człowieka jest znacznie trudniejsze niż w społeczeństwach przyzwyczajonych do pewnych podstawowych dobroci dostępnych każdemu obywatelowi, a nie tylko jednej czy dwóm uprzywilejowanym grupom. Dla stereotypowego Amerykanina każdy przejaw pomocy socjalnej to komunizm, każda próba jakichkolwiek ogólnokrajowych regulacji (choćby przymus noszenia maseczek) to nie dbanie o dobro wspólne, lecz atak na uświęconą wolność jednostki. A z takimi atakami na indywidualizm przeciętny Amerykanin walczy, i to często z bronią w ręku, bo może. Bo tak mu wpojono. Bo jego dobro jest ważniejsze od dobra innej grupy czy kraju, jego patriotyzm i jego mała ojczyzna to jest jego trawnik, jego ulica i jego miasto, może jego hrabstwo, a dopiero później reszta stanów zjednoczonych (chyba, że chodzi o niesienie amerykańskiej polityki gdzie indziej - co prawda Amerykanin na wybory przecznicę dalej chodzi rzadko, ale jak trzeba nauczyć kogoś demokracji za oceanem, chętnie się tam wybierze, jak pisał Bill Vaughan).
I stąd też próby usilnego wprowadzania tolerancji hurtem, bez rzeczywistej naprawy tego, co w systemie amerykańskim nie działa (bo, jak wiemy z naszego podwórka, "tradycja rzecz święta" i każda próba jej zmiany czy wprowadzenia nowości to zamach na polskość). To jest to właśnie przysłowiowe "zniesienie biedy ustawą", które przypomina gaszenie pożaru lasu wiaderkiem ze studni. Póki Ameryka nie przejdzie kompletnej przemiany filozofii społecznej, póty ludzie będą tam do siebie strzelać i zdychać we własnych domach z powodu bólu zęba, bo nie stać ich na dentystę.
I jak to jest możliwe, że w tak słodkim, tolerancyjnym społeczeństwie ludzie giną od policyjnych kul?
Właśnie dlatego.
Bo tolerancja w Stanach jest sztucznym tworem, konstruktem powstałym na wciąż tlących się zgliszczach podziałów społecznych trwających 300 lat z okładem. I zgliszcza te nie chcą się dopalić, bo nie da się zażegnać konfliktu jedną ustawą czy jednym hasłem, gdy problem jest o wiele głębszy niż "ten pan jest czarny, a ten pan jest biały" - różnica nie polega na kolorach skóry, tylko na 40 różnych czynnikach, w których ów kolor jest tylko jednym z elementów składowych.
Gdyby w USA nie było problemów rasowych i niewolnictwa, Amerykanie wymyśliliby sobie inne powody do wzniecania konfliktów, bo wszystkie ich stosunki społeczne są zbudowane na systemie promującym totalitaryzm indywidualności - a w takich warunkach coś takiego jak poszanowanie drugiego człowieka jest znacznie trudniejsze niż w społeczeństwach przyzwyczajonych do pewnych podstawowych dobroci dostępnych każdemu obywatelowi, a nie tylko jednej czy dwóm uprzywilejowanym grupom. Dla stereotypowego Amerykanina każdy przejaw pomocy socjalnej to komunizm, każda próba jakichkolwiek ogólnokrajowych regulacji (choćby przymus noszenia maseczek) to nie dbanie o dobro wspólne, lecz atak na uświęconą wolność jednostki. A z takimi atakami na indywidualizm przeciętny Amerykanin walczy, i to często z bronią w ręku, bo może. Bo tak mu wpojono. Bo jego dobro jest ważniejsze od dobra innej grupy czy kraju, jego patriotyzm i jego mała ojczyzna to jest jego trawnik, jego ulica i jego miasto, może jego hrabstwo, a dopiero później reszta stanów zjednoczonych (chyba, że chodzi o niesienie amerykańskiej polityki gdzie indziej - co prawda Amerykanin na wybory przecznicę dalej chodzi rzadko, ale jak trzeba nauczyć kogoś demokracji za oceanem, chętnie się tam wybierze, jak pisał Bill Vaughan).
I stąd też próby usilnego wprowadzania tolerancji hurtem, bez rzeczywistej naprawy tego, co w systemie amerykańskim nie działa (bo, jak wiemy z naszego podwórka, "tradycja rzecz święta" i każda próba jej zmiany czy wprowadzenia nowości to zamach na polskość). To jest to właśnie przysłowiowe "zniesienie biedy ustawą", które przypomina gaszenie pożaru lasu wiaderkiem ze studni. Póki Ameryka nie przejdzie kompletnej przemiany filozofii społecznej, póty ludzie będą tam do siebie strzelać i zdychać we własnych domach z powodu bólu zęba, bo nie stać ich na dentystę.
Mam prośbę, mógłbyś podać linki do materiałów prasowych, książek, a najlepiej filmów dokumentalnych, które Twoim zdaniem dobrze tłumaczą sytuację, w jakiej znajduje się aktualnie USA? Chodzi o analizę podziałów tkwiących w tym społeczeństwie. Dobrze by było, gdyby wspomniane materiały uwzględniały również protesty BLM.
Mam przygotowaną już listę filmów, ale na pewno jest jeszcze na Youtubie, albo Vimeo spora ilość rzeczy, których nie wziąłem pod uwagę.
Z filmów:
- 13th (o amerykańskim więzienictwie i rasizmie w wymiarze sprawiedliwości)
- The hand that feeds (o imigrantach i związkach zawodowych)
- Rich Hill (o białej biedocie i patriotyzmie)
- Central Park Five (o szukaniu kozłów ofiarnych wśród mniejszości)
- USA: Being Poor in the world's richest country (tytuł mówi wszystko)
- Oczywiście wszystko mistrza Kena Burnsa, choć najwięcej o społeczeństwie i jego przemianach mówią rzecz jasna Civil War i Vietnam War.
- Big Short (niby dramatyzowana fabuła, ale w doskonały sposób wyjaśnia, w jaki sposób cała Ameryka funkcjonuje tylko dzięki kredytom i mało który obywatel tak naprawde cokolwiek posiada)
Z książek:
- Warriors Don’t Cry (o zniesieniu segregacji w szkołach)
- The Story of American Freedom (czyli dlaczego Amerykanie to naród totalnych indywidualistów)
- Diversity Explosion: How New Racial Demographics are Remaking America (naukowa, ale przystępnie opisana analiza zmian społecznych wynikających z mieszania się kultur)
- A Land More Kind Than Home (o władzy, jaką mają chrześcijańskie sekty na amerykańskiej prowincji)
- The Devil’s Highway: A True Story (o imigrantach próbujących przedsotać się przez meksykanską granicę)
- Seizing Destiny: How America Grew from Sea to Shining Sea (jak w tytule - niezbyt pohlebna historia budowania potęgi Ameryki na gnębieniu innych)
- A People's History of the United States (literatura naukowa z rodzaju "tego nie było na historii", czyli dzieje Ameryki z perspektywy imigrantów, indian, niewolników i kobiet)
- We Were Eight Years in Power: An American Tragedy (o tym, ze 8 lat rzadów czarnego prezydenta skończyło się powrotem do podziałów sprzed wojny secesyjnej)
- Nickel and Dimed: On (Not) Getting By in America (o pracach za stawkę minimalną i wyzysku szeregowych pracowników)
- Atlas Shrugged (czytać nie trzeba, grafomania i gówno jakich mało, nie przebrnąłem, ale wystarczy zrozumieć o czym jest i wiedzieć, że ukształtowała światopogląd większości grubych fiszy w Ameryce)
Jutuba mi się teraz sprawdzać nie chce, bo nie pozapisywałem takich krótkich form, jak znajdę te najciekawsze, na które natknąłem się na przestrzeni paru lat, to podrzucę. Ogólnie warto polecieć też losowo z Johnem Oliverem rzecz jasna, bo chyba jak nikt inny (i to z perspektywy "legal alien in new York") wyjaśnia, co jest nie tak.
A co do amerykańskiej (i w pewnej mierze - światowej) gospodarki i wynikających z niej podziałów społecznych -> ten krótki, wspaniały utwór człowieka-mema (z udziałem znanej i lubianej Lindsay Stirling) objaśnia ją w najprostszy i najfajniejszy sposób:
https://www.youtube.com/watch?v=37eqoYbj1QM&list=LL_ruhfWPIkqS1ZatdrutblQ&index=13&t=0s
Kawałek jest z 2011 roku, a wciąż pasuje do sytuacji, co tylko świadczy o jego doskonałości.
Natomiast jeśli chodzi o narastające prawoskrętne nastroje w USA (i po części w reszcie świata, aczkolwiek w naszym zaścianku funkcjonuje to odrobinę inaczej, choć znajdą się punkty wspólne) - spoko wyjaśnia to Innuendo Studios:
https://www.youtube.com/watch?v=P55t6eryY3g
Hopkins -> Ja Taya szanuję od pierwszego czekoladowego deszczu, jego memetyczność traktuję jako wielką zaletę, zwłaszcza, że dobrze wykorzystał swoją krótką sławę i nie dał się zepsuć.
Nawet nie wiedzialem, ze on sie dalej udziela, wiec dzieki wielkie za ten kanal.
Ja bym do filmów dodał jeszcze LA 92, o zamieszkach w LA w 1992. Na początku myślałem, że będzie dość jednostronny, ale pokazuje wydarzenia dość sensownie. Warto obejrzeć w kontekście tego, co się działo ostatnio i dzieje aktualnie. Aktualnie dostępny na Netflixie.
Co do Kena Burnsa, strasznie ubolewam, że wszystko zniknęło z Netflixa, a na YT jest niewiele. IMO warto zacząć chronologicznie od The West, bo ta seria pokazuje początki tego, co bardzo złe w historii USA.
A sam wątek tematu, wszędzie się znajdują bardziej 'postępowi', a w USA akurat ich coraz więcej, bo masa ludzi studiuje na różnych 'gender studies' itp., więc nie jest to jakoś super zaskakujące. Tutaj IMO warto sobie na YT pooglądać różne 'Change my mind' ze Stevenem Crowderem, nie jest gość idealny, ale pokazuje jak skrajnie lewicowe poglądy mają często nie po drodze z logiką i sensowym podejściem do życia w społeczeństwie. Czasem te rozmowy są rozwijające, czasem aż przykro patrzeć na brak logiki u rozmówców.
A Stany to piękny kraj, dla turysty. Na stałe nie wiem czy chciałbym tam mieszkać (choć ma też wiele plusów), ale zamierzam wracać nie raz. ;)
Wow, wielkie dzięki:-)
Tego jest tyle, że nie wiem, czy przerobię 1/3.
"Big short" miałem od dawna na liście, bo to był dość głośny film, podobnie jak "Spotlight". Mam więc końcu - prócz coveru Pantery granego na perkusji - poważny pretekst, żeby go obejrzeć.
Jeżeli chodzi o Kena Burnsa, to widziałem tylko jego "The Vietnam War", które było jakiś czas temu na Netflixie. Świetna rzecz.
Olivera oczywiście kojarzę, ale nie znam na tyle, bym mógł wyrazić jakąś skonkretyzowaną opinię. Nadrobię zaległości:-)
Jeszcze nie obejrzałem całego "How to Radicalize a Normie", ale ten film rzeczywiście fajnie objaśnia mechanizmy, które rządzą radykalizacją młodych ludzi w Stanach. Ciekawe, że ci goście są właściwie bezideowi i chodzi tak naprawdę o przynależność do grupy. No ale to tylko jeden z elementów, z opinią końcową wstrzymam się jednak do momentu obejrzenia całości.
Ta, już jakiś czas temu dodałem "LA 92" do listy filmów do obejrzenia, dzięki.
Mam muzyczne skojarzenie z pewną amerykańską grupą groove-metalową, która w 94. roku skomentowała zamieszki w Los Angeles utworem pt. "Real Eyes, Realize, Real Lies":
https://www.youtube.com/watch?v=xava8FCQUn0
Pewnie jakieś rapsy robią to lepiej, ale mimo wszystko ten kawałek był aktualny wtedy i jest aktualny teraz.
"Co do Kena Burnsa, strasznie ubolewam, że wszystko zniknęło z Netflixa, a na YT jest niewiele. IMO warto zacząć chronologicznie od The West, bo ta seria pokazuje początki tego, co bardzo złe w historii USA."
Tak zrobię (o ile znajdę te najważniejsze rzeczy).
"A Stany to piękny kraj, dla turysty. Na stałe nie wiem czy chciałbym tam mieszkać (choć ma też wiele plusów), ale zamierzam wracać nie raz. ;)"
https://www.youtube.com/watch?v=u7APmRkatEU&t=94s
Pewnie pojawiają się w tej książce takie postacie, jak Robert Moses. A może nie?:-> W każdym razie spróbuję i sprawdzę kiedyś, dzięki.
Co do polskiego społeczeństwa, to widzę to trochę inaczej. Jesteśmy podzieleni, ale powody tych podziałów i ich skala jest zupełnie inna niż w przypadku Amerykanów.
---
Chciałbym zaproponować dwie lektury z mojej biblioteczki, które w mniejszym, bądź większym stopniu dotyczą poruszanego tematu:
- "Miasto gniewu" - Ryan Gattis (nie ma ona zbyt wiele wspólnego z filmem o tym samym tytule):
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/263185/miasto-gniewu?
- "Depesze" - Michael Herr:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/3699249/depesze
---
[EDIT]:
Jakie są Wasze przewidywania jeżeli chodzi o rozwój wypadków? Nastroje będą się stopniowo uspokajać, czy wręcz przeciwnie - dojdzie do jeszcze większej eskalacji napięcia i przemocy, a w rezultacie... No właśnie, co dalej?
Pija stanowczo za duzo whiskey.
Ale on Jack Daniels -y nosi nie Walkery
w rekach przecież trzyma:
Zielona to jabłkowy
Z beżową naklejką to miodowy
w spodniach to chyba Gentleman Jack ale głowy nie dam :P
Na szczęście u nas dla odmiany tolerancji nie tylko nie wprowadza się ustawą ale nie wprowadza jej wcale dlatego można rozbić głowę nastolatkowi z kolorowymi włosami. To jest wolność obywatelska, to się chwali
No chyba że szarpiemy prawicowego bojownika o wolność, to wtedy trzy miesiące aresztu.
Herr Pietrus czy ty chociaż przez 5 minut dasz radę nie sprowadzać każdej dyskusji do krajowego podwórka?
5 MINUT
No właśnie, prawda zabolała?
Może mi jeszcze poeiesz że ten zabawny wątek, zwłaszcza jego tytuł, nie jest aluzją do naszego podwórka?
No jest wielka: deficytem, długiem publicznym, korupcją i inflacją. Gratuluję tobie i innym pis-owcom.
Spokojnie. Właśnie wielkoduszny Pinokio zamraża Yarpenowi pensję w pięknych okolicznościach szalejącej inflacji. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. To wymaga czasu.
Wymuszanie tolerancji jest absurdem z definicji i osiąga skutek odwrotny.
Warto zaznaczyć, że akceptacja - nic do czegoś nie mam, jest mi to obojętne, tzn. nie wywiera pejoratywnych wpływów.
Tolerancja - cierpliwe znoszenie, czyli nie akceptuje, ale toleruje w imię wyższych racji, wartości coś co mi przeszkadza.
Rozmawiam z koleżanką, która streściła mi historię swojej znajomej z Seattle
Mam wujka, ktory ma kolege, ktory ma znajmoego, ktory ma przyjaciela ktory byl w stanach i powiedzial ze sciemniasz bo dzieciaki teraz do szkol nie chodza i nie mogla nikogo zaprosic.
Po pierwsze - w Stanach część szkół otwarto w sierpniu, by nadrobić stratę czasu w pandemii (co zaowocowało dużym przyrostem zarażonych, cóż za niespodzianka).
Po drugie - nie wiem jak ty, ale ja za dawnych czasów widywałem znajomych z klasy także poza samą szkołą a nawet, o zgrozo, w wakacje.
I co, tez ladowaliscie u dyrektora na dywaniku w wakacje?
Przez lata edukacji wbijano mi do głowy, że uczeń jest reprezentantem swojej placówki także poza nią i zdarzało się, że trafiało się do dyrekcji za przewinienia nie popełnione na terenie szkoły (także w wakacje) to raz.
Dwa - nie wiem, co oznacza w pierwszym poście słowo "ostatnio", bo moze to być wczoraj, jak i "ostatni raz gdy dzieci były w tej szkole", czyli, w USA, na początku kwietnia.
I tak, zawsze biorę poprawkę na "kolega koleżanki wujka z nintendo", jednakowoż sama historia nie wydaje się jakaś wyjątkowo niewiarygodna, biorąc pod uwagę obecne trendy. A nawet, jeśli jest to w mniejszym czy większym stopniu ściema, to jest niezłym przyczynkiem do dyskusji o kraju uważanym od lat za wzór demokracji, w którym dwa dni temu typowi wpakowano 7 kul w plecy na oczach jego dzieci tylko za to, że miał inny odcień skóry niż policjanci, których spotkał na swojej drodze.
ja tam uważam ze nic tak nie dziali ludzi jak pieniądze, kolor skóry, religia czy poglądy to tylko jeden z wielu problemów.
Zależy gdzie. Ale coś w tym jest, moim zdaniem w USA problem rasizmu ma podstawy w problemie nierówności ekonomicznych. Czarni przez wzgląd na swoją historię wylądowali w niskiej klasie ekonomicznej, skąd w USA już ciężko się wydostać.
GoHome -> Zgadza się, według większości socjologów, ekonomistów i rzeszy innych naukowców zajmujących się problemem, nierówności ekonomiczne to przyczyna większości amerykańskich problemów niezależnie od odcienia skóry czy kraju pochodzenia, co w połączeniu z posuniętym do ekstremum etosem indywidualizmu (pracuj na siebie, nie na innych, liczysz się tylko ty), innym progiem wejścia dla czarnoskórych (zresztą, tak zwane dziedziczenie biedy jest zjawiskiem znanym także u nas, o czym pisałem na tym forum chyba z 10 razy) i wciąż nie w pełni rozwiązanym problemem rasizmu tworzy wspaniałą mieszankę wybuchową.
to że biedni mają przerąbane to mało, fakt ze ciężką praca mogą wyjść z dziury w jakiej siedzą, ale to jest nakład pracy z 10x większy jak np ktoś z klasy "wyższej".
Jednak zobaczcie w drugą stronę, bogaci są praktycznie nietykalni i to nie tylko w biednych krajach.
Już nawet nie chodzi o rosje itp kraje bloku wschodniego gdzie nawet morderstwa uchodzą płazem.
Dlatego też uważam ze nic tak nie dzieli ludzi jak pieniądze, ponieważ przez to nie ma czegoś takiego jak równi wobec prawa, świat dzieli się na równych i równiejszych.
Myślicie że jak policja zatrzyma czarnego w samochodzie za kilkadziesiąt tysięcy dolarów to wyciąga broń i strzela jak ten nie chce słuchać poleceń?? jakby tak było to już połowy sportowców na świcie by nie było.
niestety obrywa się tylko biednym, bo oni nie mogą zrozumieć tego ze nie są równi i myślą ze mogą posterować tak jak ich idole.
Biednych białych też sporo ginie bo stawiają opór policji, czyli nie wykonują poleceń.
Wyobraźcie sobie że w US & A:
- koszty inkubatora dla dziecka w szpitalu mogą iść w miliony dolarów
- koszt zabiegu szpitalnego może być niższy bez ubezpieczenia mimo, że ubezpieczyciel zwraca np. 70% (bo umowa na tą samą usługę między szpitalem a ubezpieczycielem opiewa na kilka razy większą kwotę)
- nie ma w ogóle urlopu - 0
- kasjerzy w sklepach (za wyjątkiem Lidla) musza cały czas stać, nie ma krzeseł w marketach. Panuje przekonanie, że siedzenie to lenistwo
Ja widzialem w amerykanskich filmach, ze mozna zaprosic kogo sie chce, wiec FAKE NEWS Megera!
https://www.goodreads.com/book/show/2023854.The_Slaughter_of_Cities
BTW: Nasuwa się spostrzeżenie, że nie trapione podziałami rasowymi, religijnymi i etnicznymi polskie społeczeństwo to skarb jakiego należy pilnie strzec.
Nie no, w ogóle, polskiego społeczeństwa nie trapi nic, nie ma podziałów. Chciałboy się rzec, że jesteśmy wręcz narodem wybranym.
I dobrze, że przypomniałeś, musze wreszcie przeczytać coś dłuższego od Jonesa (albo chociaż próbować przebrnąć) bo miałem nieco wątpliwą przyjemność poczytać tylko artykuły z jego Culture Wars, chociaż może gdyby nie był takim antysemitą i nie uwazał Darwina za antychrysta, odbierałbym jego słowa inaczej, bo przecież ma rację pisząc, że kapitalizm jako system jest sprzeczny z chrześcijańską nauką (tyle, że broń boże nie przyzna, że pomaganie innym to socjalizm, to by go chyba zabiło).
Jog --> ale tak prawdę mówiąc, to podziałów, o których wspomniał Caine, u nas nie ma. Podziały istnieją, ale są związane w głównej mierze z bogactwem/biedą i konserwatyzmem/postępowością.
"BTW: Nasuwa się spostrzeżenie, że nie trapione podziałami rasowymi, religijnymi i etnicznymi polskie społeczeństwo to skarb jakiego należy pilnie strzec."
Ale to jest właśnie to co Yoghurt wcześniej pisał. Jeśli by nie mieli murzynów to by się bili o coś innego, tak jak u nas.
Gdyby u nas były różne narodowości to teraz nie byłoby wojny z LGBT tylko z "murzynami". Coś się zawsze znajdzie. Politycy muszą Ci wskazać wroga przed którym Cię uratują.
Ja to w ogóle jakoś średnio wierzę w historię tej dziewczynki. Jeszcze jakby sama historyjka nie była mało wiarygodna to źródłem jest znajka znajki xd
USA mają się nieźle, a obecny tumult nie ma startu do zamieszek z przeszłości.
Dopóki przeciętny nastolatek może pozwać tuby propagandowe demokratów i wygrać dziesiątki milionów, Stany pozostaną najlepszym miejscem do życia na Ziemi.*
*o ile nie chorujesz