Mam 30 za jakiś czas, krótki niestety.
Nie czuję się na tyle. Zauważyłem że przyjemność nadal sprawiają mi gry, ale to jeszcze nic.
Z chęcią bym sobie tak jak te 12 lat temu, z kumplami pojeździł na rowerze, słuchał metalu na kompie i gadał o grach, nawet po rowach poskakał czy że stogu jak kiedyś.
Czuję że by mi to sprawiło taka przyjemność jak dawniej.
W ogóle nie ciągnie mnie i nie wiem co przyjemnego jest w założeniu rodziny, harowaniu na nią, czy w ogóle w byciu dorosłym. Nad to wszystko przedkładam piwo, zabawę i dobry humor. Nie cierpię odpowiedzialności, stresu, obowiązków - i nie wiem czemu ktoś sam to na siebie nakłada. Nie rozumiem. Szczerze.
Ja całe życie będę miał umysł 16 latka. I bardzo dobrze!
Hm.
Chyba każdy chciałby zbijać bąki przez całe życie, ale nie wszystko, co wygodne jest dla nas dobre. W pewnym momencie przydałoby się, aby zdrowy człowiek był na tyle samodzielny, żeby to w razie czego na nim można polegać. Ciężko mi powiedzieć, kogo miałbym prosić o pieniądze, aby sfinansował mi w wieku 36 lat zabawę na trzepaku i piwko ;) W sumie, to pewnie byłoby mi z taką prośbą trochę wstyd.
Jasne, nie chodzi o to żeby ze zgrzytaniem zębów przeharować całe życie, ale realia są jakie są. Kilkanaście tysięcy lat temu też musiałbyś się jakoś dorzucić do plemiennego kosza, czy to udziałem w polowaniu czy wyplataniem gaci. No chyba, że chciałbyś po prostu przymierać głodem. Nic się w tym temacie nie zmieniło, może poza tym, że w przeciwieństwie do XIX wieku rodzice nie wysłali Cię do pracy w kopalni już w wieku 8 lat :P
Inna sprawa, że dobra praca wygrywa z chodzeniem do szkoły, więc za nic bym nie dał się znowu cofnąć do bycia dzieciakiem czy nastolatkiem.
Hm.
Chyba każdy chciałby zbijać bąki przez całe życie, ale nie wszystko, co wygodne jest dla nas dobre. W pewnym momencie przydałoby się, aby zdrowy człowiek był na tyle samodzielny, żeby to w razie czego na nim można polegać. Ciężko mi powiedzieć, kogo miałbym prosić o pieniądze, aby sfinansował mi w wieku 36 lat zabawę na trzepaku i piwko ;) W sumie, to pewnie byłoby mi z taką prośbą trochę wstyd.
Jasne, nie chodzi o to żeby ze zgrzytaniem zębów przeharować całe życie, ale realia są jakie są. Kilkanaście tysięcy lat temu też musiałbyś się jakoś dorzucić do plemiennego kosza, czy to udziałem w polowaniu czy wyplataniem gaci. No chyba, że chciałbyś po prostu przymierać głodem. Nic się w tym temacie nie zmieniło, może poza tym, że w przeciwieństwie do XIX wieku rodzice nie wysłali Cię do pracy w kopalni już w wieku 8 lat :P
Inna sprawa, że dobra praca wygrywa z chodzeniem do szkoły, więc za nic bym nie dał się znowu cofnąć do bycia dzieciakiem czy nastolatkiem.
Pfi mam 33 i przeżywam drugie dzieciństwo z moim 3 letnim synkiem. Piwa nie pije bo to ogranicza umysł a ja nie mam czym szastać.
A bez rodziny stresu nie bedzie? Do tego dochodzi predzej depresja.
Jestem o 10 starszy, rodzina udała sie dzieki e-spotkaniom. I luz. Też lubie sie bawić jak mam czas. Wszelki alkohol, kiedy jest okazja.
Pozdrowienia z Kołobrzegu
Mam podobnie jak Ty tyle że u mnie już ta magiczna 30 pękła. Wiadomo pracować trzeba, od tego się nie ucieknie, ale zakładanie rodziny mnie zupełnie nie interesuje. Nie umiałbym zrezygnowac ze swojego dość wygodnego życia tylko po to żeby harować na jej utrzymanie, a po pracy zamiast spokoju i odpoczynku słuchać wrzasków dzieciaka.
Szary-Wilku naprawdę uważasz że niechęć do zakładania rodziny to oznaka "niedorosłości/niedojrzałości" ?
Uważam, że traktowanie życia jako "dość wygodne" tylko dlatego, że się nie ma rodziny, jest niedojrzale.
Można mieć żonę, męża, dziecko, dzieci i nadal mieć wygodne (o ile nie wygodniejsze) życie, pozostawiając za sobą coś więcej, niż folder z pornosami na kompie.
Oczywiście SZANUJE decyzję, bo każdy ma jedno życie i może je przeżyć jak tylko chce :)
Zgadzam się z tym co mówisz ale tylko jeśli mówimy o przypadkach, w których poszczególne osoby boją się odpowiedzialności jaką niesie za sobą założenie rodziny, tak jak autor tego posta, bo jak sam napisał Nie cierpię odpowiedzialności, stresu, obowiązków. To faktycznie jest oznaka niedojrzałości, ale jeśli ktoś postanowił być sam z innych powodów a nie ze strachu przed odpowiedzialnością, to tutaj już nie możemy tak szybko osądzać.
Co do pozostawiania czegoś po sobie, to można tego dokonać i bez rodziny np. pomagać innym ludziom w taki sposób by nas zapamiętali nawet ci którzy z nami spokrewnieni wgl nie byli. Możemy dokonać podczas swojego życia wielu różnych rzeczy, które ułatwią życie innym, i za to nas zapamiętają długo po naszej śmierci i to będzie nasza "spuścizna"
Dorosniesz kiedyś
Klasyk.
pozostawiając za sobą coś więcej, niż folder z pornosami na kompie.
Tylko koleś ograniczony do jednej "dziury" może tak mówić :D Można spokojnie żyć "samotnie" do 35-45 roku życia i prowadzić bujne życie seksualne :P Kwestia dbania o siebie, czyli dobra praca + dobra sylwetka :P no chyba że ktoś ma to magiczne "coś" co powoduje ze lachony lecą na nich jak muchy do gówna :D W życiu nie można mieć wszystkiego jedni mają rodzinę, a inni mają nowa dupe w łóżku co tydzień/dwa...., a jeszcze inni jada na ręcznym bo są życiowymi nieudacznikami :P
No to chyba mam podobnie. 30stka tuż tuż. Niby za pare lat dopiero chociaż bliżej niż dalej. Najbardziej martwi mnie to, że nadal będę duchem 16latką w ciele 40sto/50cio latki. Nadal będę biegać w trampkach, oglądać anime i całe dnie spędzać przy grach.
Rozsądek mi podpowiada, żeby w końcu wziąć się za siebie i ustatkować trochę. Ale w sercu tego kompletnie nie czuję i cofnęłabym czas o te kilka-kilkanaście lat i zatrzymała.
Jako ciekawostka, to kiedyś myślałam, że jak będę blisko 30stu lat, to ludzie będą mnie traktować poważnie, bo będę dorosła. A jak się okazuje ostatnio kasjerka mi piwa 0% nie chciała sprzedać, bo nie miałam przy sobie dowodu a ona mi nie wierzy, że jestem pełnoletnia. Zawsze się w środku śmieje, jak pokazuje dowód i druga osoba widzi mój rocznik xd
Ja mam 25 i ostatnio wodeczki mi nie chciano sprzedac
Nikt nie każe ci zakładać rodziny i ładować się w to całe "bagno" związane z byciem odpowiedzialnym za swoją rodzinę.
Do póki sam na siebie pracujesz i nikt nie wykłada na Twoje utrzymanie to nie masz się czym przejmować.
Ja też nie czuje jakiejś wielkiej potrzeby i wiele osób tak ma. Ale obserwując swoich znajomych stwierdzam że jednak wszystkim jest to potrzebne.
Druga sprawa to fakt że dziecko czy rodzina nie musi wcale kolidować z Twoim dobrym humorem, piwem czy jakimiś tam zabawami o których mówiłeś.
I NIE... Nie będzie już takiej zabawy jak kiedyś.
Sprawdziłem to sam na sobie. Choć chcesz niewiadomo jak to nie wrócisz do tych czasów.
Im prędzej się z tym pogodzisz tym lepiej dla Twojego zdrowia psychicznego.
Teraz masz jeszcze ostatni dzwonek na to żeby to przemyśleć bo później możesz być rozczarowany swoją (moim zdaniem) głupią decyzją.
A ja szanuje autora za takie podejście. Nie żyj stereotypami jak 80% społeczeństwa.
Ale ci twoi rodzice stereotypowi. Na świat cie wydali. Wypielęgnowali. Miała matka syna.
Nie porównuj roku 1980 do dzisiejszych czasow
Przepraszam bardzo. To w 1980 twoi rodzice nie mogli mieć wygwizdane i leżeć do góry wentylem z browarem w ręku i mieć cie z głowy? Ty teraz masz prawo być wygodnicki a oni mieli robić? :D
Przepraszam bardzo. To w 1980 twoi rodzice nie mogli mieć wygwizdane i leżeć do góry wentylem z browarem w ręku i mieć cie z głowy? Ty teraz masz prawo być wygodnicki a oni mieli robić? :D
Aha, czyli według ciebie powinniśmy żyć dokładnie tak, jak nasi rodzice? To już nie można samemu sobie życia ułożyć?
Mozemy. Wtedy przestaniemy istnieć :D
Brak dzieci to egoizm. Jedno to wygodnictwo. Dwoje to już wymaga pracy. Więcej to już jest poświęcenie.
Bzdura, żaden egoizm. Patrząc globalnie ludzi na świecie jest już za dużo.
Globalnie? Myśl o swoim kraju.
Zaraz zaleja nas muzułmanie, Azjaci i czarni.
W Polsce przyrost naturalny od lat stoi w miejscu, więc nawet gdybym miał 10 dzieci, to i tak nic by to nie zmieniło. Mamy starzejące się społeczeństwo, to fakt, ale to wina nieudolnych rządów, którzy nie potrafią przekonać młodych ludzi do zostania w kraju, a nie tego, że rodzi się mniej dzieci.
Globalnie? Myśl o swoim kraju.
Zaraz zaleja nas muzułmanie, Azjaci i czarni.
Wcześniej Bałtyk zaleje Gdańsk, bo światowa gospodarka podgrzewa planetę. Myślisz że skąd się wzięła migracja do Europy? Nazywasz bezdzietność egoizmem? To nie brak dziecka jest zły. Zły jest brak białego, polskiego dziecka, nie? Pal licho, że idziemy na 8 miliardów. Wincyj Polaka. Świat potrzebuje wincyj Polaka.
Brak dzieci to egoizm. Jedno to wygodnictwo. Dwoje to już wymaga pracy. Więcej to już jest poświęcenie.
Może to dobrze, że przyjadą muzułmanie i pokażą nam -egoistycznym, wygodnickim, leniwym Europejczykom (ujemny przyrost naturalny) - ten altruizm, pracowitość i skłonność do poświęceń. :p
No taa.. Ludzkość zaraz wyginie.. Przecież nie wszyscy zaraz postanowią nie mieć dzieci :D
Mam podobnie. Choć jestem trochę młodszy, to ani myślę o zakładaniu rodziny. Nawet dziewczyny nie chce mi się szukać, bo najzwyczajniej w świecie dobrze mi samemu. Może za 5-8 lat coś mi się odmieni, ale szczerze w to wątpię :)
Nie dawno wbiłem 31 lat i jakoś nie narzekam poza polityką i teoriami spiskowymi do których mam spory dystans.
Każdy ma prawo do samotności jeśli to woli. Tak było i będzie.
Ja wole być z kimś jeśli mogę. Nie myśleć o praniu i jedzeniu (kobiety sa w tym mega), wszelkim planowaniu (zakupy) itd.
Pomagam w sprzątaniu i przy dzieciach co jest fajne. Niebawem same się już będą bawić, więc czasu bedzie przybywać.
Bylem dlugo sam i pamietam jak wyglądał urlop - nuda lub przyklejanie sie do kogoś
Życie pasożyta jest fajne tylko trzeba mieć takie możliwości i cele. Nie każdy może i chce. Bo z rodzicami można żyć i pasożytowac na nich do czasu aż umra A jak nie mają na tyle dużego majątku żeby kontynuować pasozytowanie to trzeba w końcu się wziąść do pracy i obrać drogę na życie. Wybrać swój sposób na życie.
Każdy niech żyje jak chce bez względu na wiek. Grunt to być całkowicie samodzielnym i wystarczalnym, a także pracować na siebie. A to czy będziesz strzelać do terrorystów w CS mając 60 lat czy bawił wnuki to już nie powinno nikogo obchodzić.
Ważne aby nie być pasożytem, ja mam duszę samotnika i raczej nie planuje tego zmieniać. Chyba że mi się odwidzi kiedyś tam, mój brat dopiero na serio związał się grubo po 40 i dopiero wtedy też sprawił sobie latorośl. A czy mi się odwidzi, to się okaże. Na razie podoba mi się jak jest, jestem samowystarczalny i zarabiam na siebie oraz swoje zachcianki, a moim dzieckiem jest mój psiak aktualnie.
Czasem jak patrzę na połowę znajomych to odnoszę wrażenie że założeniem własnej rodziny chcieli tylko i wyłącznie uszczęśliwić pod presją swoją rodzinę (rodziców, dziadków itd.).
Nie śmiałbym o to pytać, ale przynajmniej 20% z nich odnoszę wrażenie że chętnie by to zrobili. Oczywiście duże znaczenie ma też to z kim się człowiek zwiąże, bo to jest 90% sukcesu.
A bo tu się wypowiadają single. Nie mają kobiety nie ma kto za nich decydować. Takie decyzje podejmuje kobieta. I albo sprostasz albo ona szuka kogoś kto da radę.
Co do ostatniego akapitu to owszem. Ale czy żałują i chcieli by cofnąć czas?
Gdyby to przyznali przed sobą, musieli by palnąć sobie w łeb.
A bo tu się wypowiadają single.
Nope
Nie mają kobiety nie ma kto za nich decydować. Takie decyzje podejmuje kobieta. I albo sprostasz albo ona szuka kogoś kto da radę. czyli co, jednak nie chciałeś, tylko musiałeś?
No dobrze, ale właściwie po co nam o tym piszesz?
Brak ambicji i lenistwo nie jest niczym wyjątkowym w narodzie.
Większość Polaków żyje jak ty, część po prostu robi dzieci, bo mają popęd seksualny, nad którym nie panują.
Żyj sobie tak jak chcesz i jak ci się podoba.
Chyba, że czujesz, że coś jest nie tak i te cyklicznie zakładane wątki to podświadome wołanie o pomoc.
Brak ambicji, celu, obojętność, nadużywanie alkoholu, brak energii to mogą oznaki depresji albo innych zaburzeń psychicznych, więc być może rzeczywiście te wątki to wołanie o pomoc.
No bez przesady, od Gęstochowy spodziewać się depresji to trochę jak od Montery szczerych i dobrych intencji.
Ja mam akurat 21lat więc w tej granicy się nie mieszczę, ale rodzice i tak patrząc na mnie i nie wierzą że będą mieć wnuka(jestem bardzo samotniczym człowiekiem) :p Wychowany zostałem na grach i trzepaku, więc jak tu teraz znaleźć kobietę? i tu wcale nie musi być dziecko, można się dogadać. Z reguły mówi się że.. nie będę mieć dzieci! a rok później 2 wózki dziecięce(tego się boję). Na razie żyję mi się dobrze, no tylko ile tak można? rodzice poumierają i co potem? :( zostanę sam, najwyżej z kumplami i dziwkami do towarzystwa, ale nie będzie tej drugiej połowy z którą można porozmawiać na każdy temat, i się wspierać. Umrę w samotności, ale mam nadzieję że wtedy dopadnie mnie Alzheimer i nie będę pamiętał jaki smutny koniec mnie być może czeka. Żyć dla własnych zachcianek i potrzeb, a nie dla kogoś to trochę smutny żywot jak by nie patrzeć, myślę że każdy mężczyzna jeśli ma się uważać za niego, powinien mieć kobietę i doświadczyć chociaż 1x w życiu tego uczucia sympatii do drugiej płci przeciwnej, samotność jest smutna.
a rok później 2 wózki dziecięce(tego się boję)
Nie bój się tego, rodzicielstwo to wspaniała sprawa, wymaga poświęcenia, ale warto.
I wtedy nie żyjesz
dla własnych zachcianek i potrzeb
:)
Nie bój się tego, rodzicielstwo to wspaniała sprawa, wymaga poświęcenia, ale warto
Czasem nie warto, syn w kryminale za wielokrotne morderstwa z okrucieństwem a córka prostytutka i narkomanka. A przecież dzieci było dobrze chowane, nic im nie brakowało.
Tylko że wiesz, ja mam rodziców, ale pomimo tego to oni nie zrobili nic prócz karmienia mnie jedzeniem, wszystko musiałem robić sam, zero wsparcia itd. Tak więc w sumie, nie jestem zbyt zadowolony z obecnego życia, i nie chciałbym takiego losu dla moich dzieci, więc jeśli już to zrobię to muszę mieć 100% pewność że będą mieli udane życie, ale oczywiście nikt tej pewności nieda, dziecko może urodzić się chore, dziewczyna może okazać się suką i odejść, ryzyko jest niestety spore. 50% związków podobno się rozpada, alimenty itd.. uważajcie co robicie tym na dole i z kim xD
Jeśli będziecie starać się żyć na jakimś poziomie wartosci i stabilności materialnej to nikt mi nie wmówi że od takich rodziców wychodzą mordercy i suki
Kto mówi że rodzicielstwo to wyrzeczenie sie swoich zachcianek? Teściowa z żoną? Miej swoje zdanie! One jakoś ze swoich nie rezygnują - ciuchy, kosmetyczki, fryzjerzy itp. Rodzina napędza domowy budżet, są dodatkowe możliwości finansowe. Kwestia dogadania, zrozumienia. Jeśli was stać, kupujecie co potrzebujecie
O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć to, że ktoś nie chce rodziny i dzieci, o tyle takie bzdurne wspominki w stylu "jak miałem naście lat to z kumplami słuchało się metalu i gadało o gierkach" mnie po prostu śmieszą. Sam w wieku mam już trójkę z przodu, mam 3-letnią córę (i w planach kolejne potomstwo), sam na siebie pracuję robiąc to, co lubię - nigdy w życiu nie wróciłbym do czasów gówniaka. Ok, jest mniej czasu "dla siebie" z uwagi na dziecko i obowiązki rodzinne - ale, właśnie, nie robisz już "dla siebie", a "dla innych". Ale to chyba jednak nie ten moment w Twoim życiu, by do tego dojść - niezależnie od tego, czy chcesz mieć rodzinę i dzieci.
Choć czytając Twoje posty to człowiekowi momentami odechciewa się żyć. Że można tak egzystować, z taką niepewnością jutra. Jeśli nie żyjesz na totalnym zadupiu Polski (i mówi to ktoś, to mieszka w małym mieście na Podkarpaciu), to nie wiem jak w wieku 30 lat można orać na śmieciówce przy produkcji pudełek plastikowych (twój wątek sprzed kilku miesięcy) - i, co lepsze, nie widzieć w tym niczego złego. I jeśli ten temat (i cała twoja radosna twórczość) nie jest prowo - to szczerze nie wiem co powiedzieć.
A co to, "Gra O Tron" że każdy musi mieć następcę i spadkobiercę? Ludzi jest jak mrówków, gadające mięso zalewa świat. Naprawdę nic się nie zawali i złego nie stanie jeśli kilka procent ludzi na globie nie założy rodziny i nie rozmnoży się. Zwłaszcza, pardon, autor wątku.
Nie zawali. Ale nie masz chęci pozostawić po sobie kogoś podobnego sobie kto wejdzie w ten tłum i będzie na niego oddziaływać?
Tu sie zgodze że nie każdy nadaje sie by żyć z kimś czy posiadać potomstwo
Świat idzie do zagłady, więc chcesz skazywać swojego potomka na życie w nadchodzącym piekle? Oj Ty sadystyczny tatusiu.
Ale nie masz chęci pozostawić po sobie kogoś podobnego sobie kto wejdzie w ten tłum i będzie na niego oddziaływać?
Nie mam takiej chęci, mówiąc szczerze. Każdy jeden myśli że jest tak wyjątkowy iż owoc jego lędźwi będzie kimś wielkim i wpływowym na otoczenie. Najczęściej widzi się jednak tłumy marnych mamuś i tatusiów ze swoimi miernymi dziećmi z których nic ciekawego dla świata raczej nie wyrośnie, więc jest to po prostu głaskanie własnego ego.
Ależ można robić sobie dobrze, także posiadając rodzinę, właśnie gram sobie na swoim nowym monitorku 4k w hirołsów
Można mieć żonę i wciąż dość luźny styl życia. To pojawienie się dzieci jest tym momentem, w które zaczyna się trudne i odpowiedzialne życie.
Można mieć żonę i wciąż dość luźny styl życia. To pojawienie się dzieci jest tym momentem, w które zaczyna się trudne
Potwierdzam. Acz z tą odpowiedzialnością to bym nie przesadzał. To cecha osobnicza i albo się ją ma, albo nie.
Człowiek powinien robić dzieci kiedy jest młody, głupi i nie wie jeszcze do końca w co się pakuje.
Czym człowiek starszy tym bardziej wygodny, z przyzwyczajeniami, nastawiony na siebie, a nie innych.
Po co mu nagle problem w postaci rodziny?
Tak patrząc z perspektywy czasu to się bardzo cieszę, że ożeniłem się w wieku 27 lat i od razu zacząłem majstrować dzieci, bo później w życiu bym się na to nie zdecydował.
Samo posiadanie dzieci szczescia nie daje. Zreszta wszystkie badania psychologiczne potwierdzaja, ze single sa szczesliwsi. Sam, czy w luznym zwiazku, masz wiecej mozliwosci wyboru i wiec wiecej rzeczy do robienia, ktore daja ci szczescie.
Tymczasem rodzina to koszmarny obowiazek ciazacy na twoich barkach 24h/przez wiele lat, a czesto cale zycie. Nie ma we wspolczesnym spoleczenstwie kapitalistycznym lepszych niewolnikow niz mlode malzenstwa z dziecmi i kredytem hipotecznym na karku.
Per saldo, posiadanie dzieci w dzisiejszych czasach, gdy mozesz sie realizowac jako singiel na miliony sposobow bez zadnych zobowiazan, jest nieoplacalne.
No i prawidłowo. Jesteś zdrowym, wrażliwym, mającym właściwe spojrzenie na świat człowiekiem. Chodzenie do roboty, wychowywanie dzieci, płacenie podatków i całe to dorosłe życie wcześniej, czy później wykończy każdego, kto nie jest mentalnym robotem. Ja już jestem po 30-stce i desperacko staram się wyrwać z bycia robolem na etacie, bo jeśli będę musiał tak żyć do emerytury, to za parę lat stanę się zgorzkniałym wrakiem, który nikogo i niczego nie lubi i generalnie czeka mnie smutna przyszłość. Życzę więc tobie kolego, żebyś mógł sobie dalej grać w gry, słuchać metalu i żyć jak człowiek.
Życie bez rodziny, 8hpracy + 8h dla siebie i własnych pasji + weekendy. Nie jest to aż taka zła przyszłość bym powiedział, na pewno lepsza niż wielu ludzi posiada. Byle mieć prace która zbytnio nie męczy mentalnie i idzie sobie poradzić.
Praca w takiem potocznym rozumieniu, gdzie idziesz gdzieś na ileś tam godzin, masz zadanie, terminy, szefa, który mówi ci co masz robić, zawsze będzie mentalnie wyniszczająca. Obojętnie, czy jesteś bankierem, czy kopiesz rowy. Jedyny plus taki, że pieniądze z tego są.
No ja tam wolę przepracować te 8h i mieć kasę na spełnianie swoich zachcianek, niż jeżeli mam nie pracować i być pasożytem, to by mnie zniszczyło mentalnie. Jasne że nie chcę się pracować i po jakimś czasie to męczy, no ale niestety trzeba. Są ludzie sukcesu którzy nie muszą pracować na pełny etat, i tylko sobie popracują 1 do 3h ale to ułamek % świata. Dobrym wyborem zdaje się być praca zdalna np w domu, ewentualnie biurowa na luzie gdzie nie ma za dużo co robić. Wybór jest ogromny ogólnie rzecz biorąc. Wypalenie zawodowe o którym piszesz to norma, nie mam pojęcia czy to się leczy, ale myślę że zmiana pracy co 10-20lat jeśli już naprawdę jesteśmy wypaleni nie była by głupia, ale takie sprawy omawia się z psychologiem. A czy komuś do szczęścia potrzebna jest rodzina, czy tylko życie dla samego siebie to każdy sobie sam na to odpowie w głębi duszy. Człowieka mentalnie głównie wykańcza sam czas oraz rutyna ogólnie rzecz biorąc.
Oczywiście, że dziecko komplikuje życie. Wielu moich znajomych, czy to ze szkół i nie tylko, jest już mężatych czy żonatych posiadający potomstwo. Pół biedy, kiedy związek jest udany i dwie osoby chcą tego samego. Gorzej, kiedy dziecko się urodzi a związek się rozpada lub jest niespodzianką niekoniecznie chcianą. Wtedy właśnie to dziecko jest najbardziej pokrzywdzone w całej sytuacji. Na pęczki mam takich przykładów, dlatego sam podchodzę do sytuacji z rozumem.
Jestem w związku, do przyszłości podchodzimy z rozwagą, a o dziecku na razie nie myślimy. Na wszystko przyjdzie czas, a na tą chwilę cieszymy się wolnością. Co chcemy to robimy, nic nas nie ogranicza. A z bobasem na pewno by tak kolorowo nie było :)
To że nie chce się pracować to też normalka, ale przez te lata zdążyłem się po części przyzwyczaić.
I ja także nie czuję się jak na swój wiek pod wieloma względami, ale może to i lepiej że nie chcę zdziadzieć? Po trzydziestce będę się martwił :)
U mnie niedługo 4 z przodu i wiesz co ci powiem, mimo żony i dzieci, nadal jeżdżę z kumplami (i nie tylko) na rowerze (i nie tylko), słucham metalu (i nie tylko), gadam o grach i dupach, itd. Jedno absolutnie nie wyklucza drugiego. Owszem, czasu jest siłą rzeczy mniej, bo doba się nie wydłuża, a osób, które chcą z twojego towarzystwa "korzystać" jest więcej. Z wiekiem przychodzi też jednak szybsze zmęczenie, nawet jeśli ktoś dba o formę. Dzieci potrafią być bardzo wymagające i absorbujące, a i o związek z kobietą trzeba dbać, inaczej uczucie wygaśnie.
Ale wiesz co?
Gram mniej niż kiedyś, ale gry smakują tak samo dobrze, a może i lepiej, bo staranniej wybieram tytuły i ogrywam je mniej powierzchownie. Nie zagram we wszystko jak kiedyś, sporo mnie ominie, jasne, ale mam wrażenie, że bardziej przeżywam w to co gram i mam z tego większą frajdę. A o to w gruncie rzeczy chodzi.
Zabawa, dobry humor, piwo - mam to na co dzień - grono znajomych, głównie par, później z dziećmi, w pewnym wieku, raczej się poszerza niż maleje, to raczej single wypadają z obiegu. Owszem, ciężej wybrać się po prostu z kumplem na nocne wojaże po barach, ale o wiele łatwiej spotkać we 2 czy 3 pary na fantastycznej domówce, bo nie ma problemów lokalowych jak za młodości.
Na rowerze nie robię downhilla jak wariat na krechę, ba, nawet na przejażdżkę po zwykłym polu kask ubieram, bo jednak jestem za kogoś odpowiedzialny i lepiej zmniejszać pewne ryzyka. Ale wiatr we włosach i słońce na twarzy daje taką samą, jak nie większą frajdę, jak wcześniej.
A do domu wracam z uśmiechem, bo czeka tam na mnie kochająca rodzina. Bezwarunkowa miłość jaką do życia wprowadzają dzieci to coś czego nie da się z niczym innym porównać. Więc nawet jeśli po rowerze zamiast usiąść wygodnie w kanapie z piwkiem w ręku i odpalić konsolę muszę najpierw pomóc wykąpać dziecko czy odrobić lekcje albo poczytać coś na dobranoc, to nie mam z tym problemu, wręcz przeciwnie, wracam do miłych chwil z dzieciństwa gdy w ten sposób czas ze mną spędzali moi rodzice. Dodatkowo dzieci rosną, ze starszymi można uprawiać coraz więcej 'dorosłych' aktywności i dyskutować na szerokie tematy. Starsze dzieci potrafią też skutecznie zastąpić niejednego kumpla, który mentalnie zatrzymał się na liceum i po drugim spotkaniu w miesiącu ma się go dosyć.
Oczywiście najważniejsze w tym wszystkim jest by dobrze dobrać partnera. Bo to z nią/z nim jednak jesteś zanim na świecie są dzieci i prawdopodobnie gdy już dzieci się wyprowadzą. Nie ma co ukrywać, podobne libido i stałe podsycanie pożądania w związku jest bardzo przydatne, bo inaczej zaczną się problemy. Niemniej seks z kimś kogo się kocha jest o niebo lepszy od przygodnego numerka czy za pieniądze. To inny level. Warto. Bardzo w związku pomagają też wspólne zainteresowania lub chociaż otwartość na ich znalezienie, akceptacja własnych hobby również, podobnie jak koncyliacyjne charaktery.
Podsumowując - długo miałem jak ty, autorze wątku, ale kilkanaście lat później stwierdzam, że nie żałuję, że się to zmieniło. Owszem, nie wszystko jest różowe, są różnego rodzaju problemy, czasem życie potrafi dać w dupę, no i nigdy nie pchałbym się w żadne związki nie mogąc zapewnić rodzinie życia na odpowiednim poziomie, harując od rana do wieczora.
Brzmi to aż za dobrze, znam jednak przypadki zupełnie odwrotne i znacznie bardziej przykre, tobie się po prostu udało. Ale warto próbować, bo w końcu kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Harując od rana do wieczora hmm.. wystarczy 8h we dwóch i zupełnie starcza, owszem nie ma luksusów, ale jednak czas spędzany z rodziną i bliskimi jest ważniejszy od dobra materialnego. Nigdy nie rozumiem osób tyrających na rodzinę po 10-12h tylko dlatego, by dziecko dostało nową konsolę. Śmieszą mnie po prostu 2-3latki z telefonem 6.9cala ledwo trzymając go w rękach.. co za czasy. Mamo, tato plosie pc za 5-10k do Fortinusia?
Nie no bez przesady, nie będę tyrał 12h by kupić dziecku konsolę. Mogę potyrać 9h by sobie kupić :D
Ogólnie tyranie nie-dla-siebie uważam za bezcelowe. Jak ktoś ma firmę to można, o ile rozwija to firmę.
Ale nie kosztem rodziny rzecz jasna. Przynajmniej nie w długim terminie, krótkoterminowo od biedy można.
Są też jeszcze losowe sytuacje życiowe, kiedy po prostu trzeba. Plus zawsze warto budować poduszkę finansową.
Ale to temat na inną dyskusję.
Ja mam 27, od prawie 4 lat jestem z jedną kobietą, mam więcej obowiązków i dużo mniej wolnego czasu, ale wiem, że teraz sam, narobiłbym głupot, a może i nawet siedział, życie kawalerskie, choć kusi jak cholera, jest chyba już nie dla mnie. Od ponad roku się buduję, haruję na to razem z kobietą, dla mnie, mimo wszystko, warto. Kiedyś się to wszystko ułoży i będzie wygoda i dużo mniej stresu, to mnie motywuje najbardziej. Ale każdy ma własne priorytety. Skoro zamiast np budować swój dom na stare lata czy cokolwiek, skacz po rowach i ze stogów, kto Ci zabroni?
mam 26 lat i nie mam żony bo i po co dzieci i tak nie mogę mieć bo jestem 100 bezpłodny po ostrej śwince wieku 21 lat więc dzieci mi nie trzeba a cudzych nie będę wychowywać
Wszystkie dzieci nasze są, znajdź kobite i adoptuj jakieś ;)
To już lepiej przygarnij kota/psa.
No cóż.
Ja poznałem kobietę mojego życia parę miesięcy po trzydziestych urodzinach. Nie mam wątpliwości. I nie żałuję.
Ja już dawno po 30-tce i dalej prowadzę życie tak jakbym miał kilkanaście lat. Wolny czas to tylko gry, filmy, seriale, książki, komiksy. Czasami jakieś wyjście do kina czy teatru i raz na jakiś czas wycieczka zagraniczna. W zasadzie nic się u mnie nie zmieniło poza tym, że szkołę zamieniłem na pracę.
Widzę, że dla każdego sprawa wygląda inaczej.
Ja mam 25 lat i zacząłem pracować na pierwszym roku studiów, w wieku 20 lat. Od tego czasu nie miałem już prawdziwych wakacji, nałożyłem na siebie obowiązki których nie musiałem nakładać. Poznałem dziewczynę, z którą dwa lata temu kupiłem wspólne mieszkanie. Do teraz mogłem spokojnie żyć na garnuszku rodziców i nie martwić się praktycznie niczym... Czasem o tym myślę w ten sposób - mam całe życie przed sobą żeby pracować i być odpowiedzialnym ale już nigdy nie będę miał 20 lat i zero obowiązków.
Z jednej strony szkoda, że nie wykorzystałem tego czasu żeby sobie pofolgować, z drugiej w wieku 25 lat mam dobrą pracę, mieszkanie, doświadczenie i... praktycznie zero znajomych poza pracą.
Każdy ma inne priorytety i u każde zmieniają się one w różnym wieku. Jak jest Ci dobrze tak jak teraz, ciesz się tym najdłużej jak możesz :)
Mam 34 lata. W miarę stabilną pracę. We wrześniu minie 11 lat związku i równocześnie 2 lata po ślubie. Żona coraz częściej gada o dziecku. Nie dziwię się bo ma już 31 lat. Dla kobiety im później tym gorzej. Ja się trochę dziecka boję a z drugiej strony chciałbym je mieć, zwłaszcza córkę. Lubię spotykać się z przyjaciółmi, pić wino ale zdaje sobie sprawę że nie można być wiecznym dzieckiem. Dawne czasy? Cóż, fajne były wtedy gry i muzyka ale wrócić do tamtych lat bym nie chciał. Nienawidziłem szkoły i miałem o wiele większy stres niż obecnie. Dopiero na studiach odpoczałem a nauka wreszcie sprawiała mi przyjemność.
Zgadzam sie z Jedziemy do Gęstochowy. Zwiazek i malzenstwo to strata czasu i nerwow.
Baby sa fajne jak sa mlode, mile, dbaja o siebie i sa szczuple. Po slubie zaczynaja tyc a z wiekiem coraz mniej o siebie dbaja.
No i maja wieczne pretensje ze za malo zarabiasz, jestes nieudacznikiem a nawet ci powiedza ze zniszczyles im zycie!
A sa jeszcze takie, ze jak przyjdziesz zharowany z roboty po 10 godzinach to nawet ci nie zrobia chociaz prostego obiadu, bo byly zajete caly dzien malowaniem paznokci.
Lepiej zyc pelnia zycia dla siebie i zaliczac baby poznane na jakis imprezach.
Slub to sztuczny wymysl czlowieka, ktory sprawia ze stajesz sie niewolnikiem zakutym w kajdany harujacym do konca zycia na rodzine, ktora i tak cie moze olac i nie pomoc jak bedziesz w potrzebie, bo powiedza ci ze to twoja wina.
A nawet jak bedziesz mial kase to beda tylko czekac az wykitujesz, zeby dobrac sie do twojego majatku!
Sam nigdy sie nie dogadywalem z babami, bo byly fajne i zakochane tylko na poczatku a po jakims czasie stoja nad toba i maja wieczne pretensje o wszystko.
Hasla w stylu ''Ty masz rodzine'', ''jak ty sie zachowujesz'', znowu z kolegami poszedles pic'', ''dlaczego zarabiasz ta malo pieniedzy'', ''pracuj wiecej, rob nadgodziny, bierz fuchy'', jestes zwyklym nieudacznikiem'' za jakie grzechy zostalam pokarana takim chlopem niedojda''.
Wszyscy moi zonaci znajomi takie hasla prawie codziennie musza wysluchiwac!
Dlatego walic slub i rodzine, zyj pelnia zycia i umrzyj szczesliwy. Jak bedziez umieral to przynajmniej bedziesz mial satysfakcje ze zyles jak chciales!
No moi koledzy się dziwią ze mam pełny obiad do pracy. A ja się dziwię ze byli na tyle głupi że ożenili się z takimi babami że teraz się muszą dziwić :D
Nie znam waszych doświadczeń, ale muszę być cholernie smutne.
Jestem żonaty od ośmiu lat. Granie? Zero problemów. Hobby? Zero problemów. Włóczenie się i spotykanie ze znajomymi? Zero problemów.
Ba, kiedyś żona mnie opieprzyła że za mało czasu spędzam ze znajomymi.
Być może to, co piszecie powyżej to tylko kwestia dobrania się.
Nic nowego autorze wątku nie odkryłeś życie polega na życiu w jak najlepszym tego wydaniu i znaczeniu. Każdy dzień który nie można uznać za wspaniały za wielką przygodę jest dniem straconym. Większość ludzi traci to wraz z dzieciństwem dorabia potem sobie tezy "jestem bardziej dorosły, poważny, teraz tak nie wypada itc." Nic bardziej mylnego, jeśli zabijesz w sobie tą radość dziecka z życia i zabawy to potem stajesz się biorobotem który ma tylko zadania : rano wstać, pójść do pracy, pobawić się z dziećmi, zrobić pranie czy tam Bóg wie co jeszcze" Dni dla takich biorobotów mijają jak szalone i za moment okazuje się że już emerytura a potem łopatą oklep po brzuchu. W życiu trzeba robić tylko to na co ma się ochotę a wszystkie rzeczy mało ważne traktować jak mało ważne.
Najmniej ważna jest praca i obowiązki z tym związane, szkoda tylko że większość łapie to dopiero jak zachoruje lub nie łapie (jak zejdzie z tego świata) i ... okazuje się że dla świata nic się nie zmieniło jego wielkie praca nic nie wnosiły i były bezwartościowe (dotyczy to 99.9999999999999999...9% ludzi na ziemi)
Drugą najmniej ważna rzeczą jest wmawianie sobie że coś muszę : muszę mieć / musisz zrobić .... to są najmniej ważne rzeczy w życiu człowiek nic nie musi, to w dużej mierze otoczenie na głupcach wymusza "musisz"
Trzecią najmniej ważną rzeczą jest edukacja i nauka rzeczy niepotrzebnych, trzeba w życiu uczyć się tylko tego co faktycznie nam sprawia radość.
Każdy powinien za to mieć w miarę sensowny plan na swoje życie pozbawiony tego co wyżej, u mnie jest to zdrowy tryb życia i sporty, otaczanie się tylko ludźmi których mogę uznać za przyjaciół którzy nigdy mnie zawieli, mieć zawsze uśmiech na twarzy i wywoływać go u moich dzieci i żony i przede wszystkim każdy dzień przeżyć tak jakby były jednym z ostatnich moich dni życia.
28 lat here, od 4 stabilna praca, granko, spanko i nieprzejmowanko.
Polecam każdemu
Hasla w stylu ''Ty masz rodzine'', ''jak ty sie zachowujesz'', znowu z kolegami poszedles pic'', ''dlaczego zarabiasz ta malo pieniedzy'', ''pracuj wiecej, rob nadgodziny, bierz fuchy'', jestes zwyklym nieudacznikiem'' za jakie grzechy zostalam pokarana takim chlopem niedojda''.
Otóż to. Znam wiele par z mojej rodziny, i znajomych. Niesamowicie wkurzają mnie sytuacje gdy np. przy rodzinnym świątecznym obiedzie, ciotka wyrywa wujkowi kieliszek z ręki i go terroryzuje że go zostawi jak wypije więcej niż kilka kieliszków. Oczywiście cała reszta, w tym ja, imprezę wtedy kończy, a wujek ze smutkiem w oczach siedzi jeszcze niedopity i trzeźwy, my tak samo. Nóż mi się wtedy otwiera w kieszeni. Albo chore akcje u znajomych, gdzie dziewczyna sprawdza telefon facetowi, zakazuje mu kontaktów ze znajomymi, piwa itd. a ten jak ta pi..da na to się zgadza.
Fajnie jest gdy buzują hormony, czyli zakochanie, potem to tylko dwójka ludzi, którzy zostali połączeni i zobowiązani prawnie do wspólnego życia, chociaż już nie patrzą na siebie jak wtedy gdy hormony buzowały, a często się nienawidzą.
To typowy scenariusz, ale są i te dobre. Tak naprawdę żeby zrobić dziecko powinny minąć 5 jak nie 10 lat życia i dopiero wtedy podejmować takie mocne decyzje. Dziecko przed 30 to po prostu ryzyko spore jak by nie patrzeć i strzał na ślepo, bo nie wiemy o tej osobie wszystkiego. Tak więc bez pośpiechu,lepsze życie można i bez rodziny spokojnie, ale jeśli akurat trafi się ta osoba która jest dla ciebie bliska, można pomyśleć o założeniu rodziny. Tylko nie podejmujcie decyzji pochopnie, bo to jedna z najbardziej odpowiedzialnych decyzji w waszym życiu.