Twórcy kultowego serialu porzucają aktorską adaptację Netflixa
Niech zgadnę. W wersji aktorskiej Aang miał być czarna translesbijka walcząca z białym patriarchatem, symbolizowanym przez klan Ognia. Pewnie będzie więcej murzynów i lgbt.
Akurat obie serie avatara jak i sami twórcy wiele razy próbowali przenieść wątki lgbt do swoich produkcji, chociażby w 4 sezonie legendy Korry, w swoich komiksach twórcy wiele razy umieszczali takie wątki, poza tym żadna z postaci w serialu nie powinna być "biała", dane narody są wzorowane na kulturach azjatyckich. Najprawdpodobniej twórcy z netflixem pogryzli sie o wiek postaci ale xD jak zwykle standardowe gadania jaki to ten netflix nie jest zły
Film nie był słaby, tylko był skierowany do fanów Avatara, a nie do wszystkich. Po prostu tak długiego serialu i z tyloma wątkami, które są niezbędne, aby w ogóle zrozumieć jego sens i przesłanie, nie da się zmieścić w formule dwu- lub trzygodzinnego seansu filmowego, a zrobienie jednego aktu (z 3) w formie urwanego filmu jest zrozumiałe tylko dla fanów oryginału.
Inna sprawa, że nawet w takiej formule wątki zostały pocięte, więc nawet fani nie byli zbyt szczęśliwi.
Co Ty bredzisz? Dla fanów oryginału, a sam film olał oryginał i ze wszystkich postaci zrobił jakiś smutasów. Tylko fan kreskówki zrozumie, że Sokka jest takim poważniakiem. Film był niewypałem właśnie dlatego, że Ci co to kręcili chyba za bardzo nie zrozumieli fenomen oryginału.
Powodem mają być różnice w wizjach artystycznych.
No cóż - czytając o tym jakich to "różnic artystycznych" doznały różne "Wiedźminy", "Anie z Zielonego Wzgórza" i inne "Kluby Opiekunek" dzięki Netflixowi, domyślać się można, że to dobrze dla fanów "Avatara" ;)
Netflix obiecał, że aktorska adaptacja pozostanie wierna animowanemu pierwowzorowi
Wierna tak jak Wiedźmin książkom?